Strony

czwartek, 31 grudnia 2009

Do zakochania jeden krok - Rab Ne Bana Di Jodi


Surinder Sahni (Shahrukh Khan) to pracownikiem zakładu energetycznego. Jest prostym, skrytym chłopakiem. Natomiast Taani (Anushka Sharma) to córka profesora Surinder'a. Surinder ma być gościem na ślubie dziewczyny. Jednak Taani szczęście nie jest pisane: pan młody ginie tuż przed ślubem, a profesor dostaje ataku serca. Jego przedśmiertnym życzeniem jest, aby Taani i Surinder zostali małżeństwem.
Dziewczyna zapisuje się na show taneczne. Chłopak postanawia zdobyć jej serce poprzez taniec. Pojawia się tam... zupełnie odmieniony.

Piękna i Bestia? W tym filmie raczej Piękna i Kujon. No totalny frajer. Ona jest piękna, doskonale piękna, tak, że odbiera dech i żadna normalna kobieta nie będzie zazdrosna, bo będzie oczarowana wdziękiem i slodką buzią tej aktorki. Za to On…. Koleżanka z którą zaczęłam oglądać ten film nie mogła przestać się śmiać… i nie mogła uwierzyć, ze to ten boski z „Gdyby jutra nie było” Boski Szaruk został przerobiony na ucieleśnienie dowcipów o dziobakach i frajerach…. Ale okazuje się że nawet wyglądając jak skrzyżowanie frajera z kujonem można walczyć o miłośc.
Film oglądałam jeszcze w listopadzie chyba, zaczęłam z wspołlokatorką, ale ta usypiała na siedząco, w koncu nie wytrzymałam i dokończyłam sama. To jest ten typ filmów które lubię. Zarówno muzyka jak i kolory, scenariusz, gra aktorów- wszystko! Wszystko mi się podobało 

Don Camillo kolejne tomy


Wszystko - zwierzył się kiedyś Guareschi - zaczęło się od tego, że zezłościły mnie znudzenie i rozsądek urzędasów... I dobrze! Bo dzięki temu, że Pan Bóg urzędasem nie jest i nie zawsze liczy na to, że robota będzie na czas, mogli się urodzić don Camillo i Peppone... Dwaj serdeczni przyjaciele, a zarazem wypróbowani wrogowie, którzy w szarość zwykłych dni wnoszą iskierki nadziei, humor i mądrą zadumę nad tym, co naprawdę ważne...

"Don Camillo i jego trzódka" to pierwsza opowieść o przygodach krzepkiego i porywczego proboszcza, który wyznaje zasadę, że: "sprawy pozostawione samym sobie mają tę skłonność, by zmieniać się ze złych na jeszcze gorsze...". Nie bez wpływu na życiową maksymę don Camilla była dewiza jego odwiecznego przeciwnika - zabobonnego heretyka - burmistrza Peppone, który każdym spojrzeniem zwykł mówić: "Nie martw się, jeśli miewasz się dobrze. To szybko ci przejdzie!"

Opowiadania o don Camillu to historie, dzięki którym odkryjesz, że nie każdy kompromis kończy się kompromitacją!


[Palabra & "Cor Apertum", Warszawa 1993]


Kolejna książka, którą przeczytałam traktująca o przesympatycznym księdzu nie spodziewałam się, że będzie lepsza od pierwszej, co najwyżej na równym poziomie i tu się zaskoczyłam ta książka to nie tylko wybuchy gromkiego śmiechu, to także łzy wzruszenia w kącikach oczu…. Świetny sposób na spędzenie dni świątecznych- wycieczka na Nizinę Padańską i zmierzenie się z problemami tamtejszych mieszkańców, bardzo stare Anioły, brzydkie Madonny, upraci mieszkańcy to wszystko zapewni lepszą zabawę niż kolejny mdły odcinek polskiego tasiemca… nie tylko w święta…. Ale i zwykłego dnia.


"Towarzysz don Camillo" to trzecia w porządku chronologicznym opowieść o zwykle niecodziennych perypetiach don Camilla i Peppona. Tym razem "wypróbowani" przyjaciele, a jednocześnie "sprawdzeni" wrogowie, zabierają nas do ideologicznego raju na ziemi, czyli do miejsca będącego kolebką komunizmu...

Guareschi posyła więc swoich bohaterów do kraju, w którym na co dzień zwykło się stosować rewolucyjnie skuteczną zasadę, że przegrywają jedynie ci, co tracą głowę. Nie przeraża to jednak grupy włoskich komunistów jadących do "Związku Radosnego" z nadzieją, że nie spotkają tam ani jednego przebrzydłego kapitalisty i ani jednego klechy, co to ludziom z mózgu robi wodę... Niestety, delegaci włoskiej partii, poza Pepponem, nie wiedzą, że jeden z towarzyszy, niejaki Toracci, to osławiony don Camillo. Ten zaś, mający do wyboru: albo stanąć na gruncie swych odwiecznych zasad, albo zawisnąć nad nimi, wybiera to pierwsze. To gwarantuje zabawę od początku do końca i wspomnienie nie tak przecież odległej epoki...

Opowiadania o don Camillu to historie, dzięki którym odkryjesz, że nie każdy kompromis kończy się kompromitacją!

[Palabra & IW Pax, Warszawa 1993]


Czytając tytuł można dostać szoku i powziąć uzasadnione obawy, czy Don Camillo oszalał zapomniał do czego ma rozum i przystał do czerwonego Peppone i jego bandy oraz partii? A skąd Don Camillo po prostu chciał pojechać do Związku Radzieckiego i zobaczyć go oczami Peppona. A co z tego wyniknie masa sytuacji tak nieraz nieprawdopodobnych, śmiesznych, groźnych, lub wzruszających, że o tym nie da się pisać, to trzeba przeczytać. Do czego gorąco zachęcam.

piątek, 25 grudnia 2009

Saga "Zmierzch": Księżyc w nowiu - The Twilight Saga: New Moon


Ekranizacja drugiej części bestsellerowego cyklu "Zmierzch" autorstwa amerykańskiej pisarki Stephenie Meyer.
"Księżyc w Nowiu" opowiada dalsze dzieje trudnej miłości dziewczyny - Belli Swan (Kristen Stewart) i wampira - Edwarda Cullena (Robert Pattinson). Edward i Bella są ze sobą i jest im razem cudownie. Niestety nieszczęśliwy wypadek na imprezie urodzinowej Belli sprawia, że Edward podejmuje decyzję, która skrzywdzi oboje... Edward odchodzi. Zostawia Bellę przekonując ją, że już jej nie kocha. Mimo, że dziewczyna nie potrafi się z tym pogodzić, nic nie może zrobić. Ogromne cierpienie "wyłącza" Bellę z życia na parę miesięcy. Wtedy znów pojawia się jej przyjaciel z dzieciństwa - Jacob Black (Taylor Lautner). Choć nic nie jest w stanie zastąpić jej ukochanego Edwarda, Bella dostrzega, że towarzystwo Jacoba bardzo jej pomaga... Wtedy spada na nią kolejna bomba. Jacob okazuje się... wilkołakiem. I ją kocha. Lecz nie on jeden... Bella stanie przed kolejnym ważnym wyborem w swoim życiu. Tym razem będzie wybierała pomiędzy zakochanym wampirem i zakochanym wilkołakiem. Dla którego z nich Bella będzie w stanie poświęcić wszystko? Kogo kocha Bella...?




Obecnie ciężko uciec przed sagą „Zmierzch” kiedyś takie emocje wzbudzał Harry Potter, przyciągał do kin, motywował do czytania, obecnie jeżeli zobaczysz kogoś z książką a osoba ta będzie mniej więcej w wieku lat dwudziestu lub mniej to niemalże na pewno będzie czytała któryś tom Zmierzchu i więcej niż pewne, ze po nocach będzie śniła o ideale nastolatek Edwardzie C… co jest dla mnie lekko tylko niezrozumiałe… ale o gustach nie dyskutujemy, jeżeli ktoś woli porcelanowego Edwarda od moim zdaniem wiele bardziej pociągającego Jacoba to nie ma problemu… ja od ich obu o wiele bardziej wolę kogoś innego więc mogę i na pewno nie jestem obiektywna… o ile książki przeczytałam tylko troszkę męcząc się na sposobie w jakim autorka pisze, infantylnie i naiwnie o tyle pierwszą część filmu oglądałam z dosyć dużą przyjemnością, ale druga cześć sagi przeniesiona na ekran sprawiła, ze miałam ochotę wyrzucić monitor przez okno więc na szczęście, ze oglądałam na komputerze stacjonarnym, który ciężko było mi wyrzucić, laptop wyleciałby w pięć sekund, mam problem bowiem z wyłączeniem filmu jak zacznę oglądać… a ten film był beznadziejny, nudny, melodramatyczny niczym kiepskie romansidło w stylu telenoweli, scena gdy Edward komunikuje Belli, że ją zostawia to mistrzostwo żenady, no i Edward w tym filmie, albo wygląda tylko(w domyśle bosko), lub patrzy(koniecznie spode łba), bądź się na kogoś rzuca(w niewyobrażalnie seksowny sposób oczywiście). Moja Sąsiadka z wielką niecierpliwością oczekiwała tego filmu, ja z nieco mniejszą…. Teraz muszę tylko ją zapytać czy też się tak zawiodła…
Nie chcę może sobie robić wrogów wiec na tym poprzestanę, ale nic, nic nie wzbudziło mojej sympatii(poza Jacobem, ale on wzbudził bardzo ciepłe me uczucia)/ Nawet Volturi, których wypatrywałam niecierpliwie mnie zawiedli :(

"Franciszek Józef" - John van der Kiste


"Epoka, która mogła być największą w dziejach Habsburgów, zakończyła się klęską, bankructwem, przelaną krwią i wylanymi łzami. Jednak jest tu i miejsce na ludzkie współczucie dla losu człowieka, który obejmując tron jako młodzieniec, młodość swą szybko utracił: był świadkiem gwałtownej śmierci swego brata, żony, syna i bratanka, postradał najbogatsze prowincje swego cesarstwa, a długie i burzliwe panowanie kończył z przeczuciem katastrofy nadciągającej nad jego ród i włości - katastrofy większej niż wszystko, czego w życiu doświadczył".

To słowa londyńskiego "Timesa" z 22 listopada 1916 roku. Dzień wcześniej zmarł Franciszek Józef Habsburg, cesarz Austrii, król Węgier, Czech, Dalmacji, Chorwacji, Słowenii, Galicji i Lodomerii, Illyrii, Lombardo-Wenecji, książę Lotaryngii, Salzburga, Styrii, Karyntii, Krainy i Bukowiny, wielki książę Siedmiogrodu, margrabia Moraw, książę Górnego i Dolnego Śląska, Oświęcimia, Zatoru, Cieszyna, Modeny, Parmy, etc., etc., najdłużej panujący monarcha nowożytnej Europy.

Wstąpił na tron w 1848 roku, mając 18 lat. W ciągu 68 lat swego panowania widział jak zmieniały się epoki i systemy władzy, powstały nowe państwa i upadły stare potęgi. A wreszcie stał się świadkiem zmierzchu cesarstwa Habsburgów.

Dramaty na miarę greckiej tragedii naznaczyły również osobiste losy cesarza i jego rodziny.

Brat Franciszka Józefa, Maksymilian, ogłoszony w 1864 roku cesarzem Meksyku, panował w kraju rozrywanym wojną domową i trzy lata później został rozstrzelany przez pluton egzekucyjny. Żona, cesarzowa Elżbieta, zginęła w roku 1898 w Genewie zasztyletowana przez włoskiego anarchistę. Gwałtowna śmierć spotkała też dwóch następców cesarza - jego jedyny syn Rudolf zabiwszy swą kochankę, popełnił samobójstwo w zameczku myśliwskim Mayerling, a zamach na bratanka, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, w Sarajewie doprowadził do wybuchu wojny światowej.

Ta książka odsłania osobiste życie Franciszka Józefa i licznej rodziny Habsburgów. Na tle burzliwych wydarzeń XIX-wiecznej Europy maluje bardzo ludzki portret człowieka, który w pamięci potomnych zapisał się jako ostatni cesarz Austro-Węgier i symbol sześćsetletniej monarchii, która wraz z jego śmiercią odeszła na zawsze.

[Amber, 2006]



Nie ukrywam głębokiej fascynacji tym człowiekiem, nie ukrywam również, że jest mi niewyobrażalnie żal człowieka, któremu nie zostało oszczędzone, może jeżeli nie nic to przynajmniej prawie nic, tyle, ze nie był zmuszony do abdykacji i pochowania dzieła swego życia, umierając mógł tylko przeczuwać, przewidywać koniec… Po przeczytaniu biografii pióra polskiego autora, oraz później biografii żony FJ zapałałam ostatnio chęcią posiadania tej biografii, no i przyszły Święta i jakoś magicznie książka wpadła mi w ręce…. Połknąwszy ją, miałam łzy w oczach czytając o tym jak ciężkie miał życie człowiek od którego zależały losy Europy środkowej. Książka tak jak i biografia Piotra Wielkiego to pozycja dla historyków-pasjonatów, bo mimo iż kładzie nacisk na prywatne życie ostatniego Cesarza-Tradycjonalisty to jednak jest to wybitnie książka historyczna i nie każdy znajdzie w niej cos dla siebie…. Bardzo ciekawie przedstawiono małżeństwo Cesarza, podczas gdy czytałam tak wiele o nieudanym małżeństwie o obojętności Cesarzowej tutaj mimo iż ją zganiono i powieszono na niej wiele psów ukazana o ją także jako kobietę, która kochała swego męża aczkolwiek pod sufitem równo nie miała i gdyby Franciszek nie ożenił się z nią wszystko mogło wyglądać inaczej. Z żalem odkładam na półkę tą książkę…. Czytało mi się ją bardzo dobrze….

"Miłość na zamówienie" - Failure to Launch


Tripp (Matthew McConaughey) ma ponad 30 lat i ciągle mieszka z rodzicami, jednak oni marzą o tym, aby się usamodzielnił. W tym celu używają podstępu: wynajmują Paulę (Sarah jessica Parker), atrakcyjną dziewczynę, aby zaczęła spotykać się z ich synem... aby w końcu się wyprowadził.

Znowu za sprawą koleżanki oglądnęłam kolejną komedię romantyczną, tym razem na ekran wpadła „Miłość na zamówienie”, która na półce leżała dosyć długo, ale jakoś nie miałam czasu…. Bałam się, ze jeżeli znowu się okaże chałą to się załamię….. dałam się porwać historii i… byłam w szoku oglądało mi się zaskakująco dobrze, to była prawdziwa komedia i romantyczna, z westchnieniami, przeżywaniem i wybuchami śmiechu, przystojnymi bohaterami, uroczym Ace`m oraz świetną Kitt graną przez siostrę Bones, która niedawno się pojawiła i w serialu, tak samo sztywna i oderwana od rzeczywistości… Naprawdę polecam ten film wielbicielką komedii romantycznych, świetny pomysł na siąpiący świąteczny weekend. Bo i jest na kogo popatrzeć i z czego się pośmiać…. ;) i sama historia jest ciekawa, uświadamia problem chłopców-wiecznych dzieciaków, z którymi mogą być poważne problemy, może film nie jest receptą na to jak sobie z tym poradzić, ale to chyba na każdego Alcybiadesa trzeba znaleźć własny sposób. Chociaż rodzice Trippa mieli genialny pomysł, który troszkę nakomplikował wszystkim życia…. No i sami rodzice bohatera, świetne postacie :D

"Marina" - Carlos Ruiz Zafón


Barcelona, lata osiemdziesiąte XX wieku. Oscar Drai, zauroczony atmosferą podupadających secesyjnych pałacyków otaczających jego szkołę z internatem, śni swoje sny na jawie. Pewnego dnia spotyka Marinę, która od pierwszej chwili wydaje mu się nie mniej fascynująca niż sekrety dawnej Barcelony. Śledząc zagadkową damę w czerni, odwiedzającą co miesiąc bezimienny nagrobek na cmentarzu dzielnicy Sarriá, Oscar i jego przyjaciółka poznają zapomnianą od lat historię rodem z "Frankensteina" i XIX-wiecznych thrillerów. Historię, której dramatyczny finał ma się dopiero rozegrać...

[Muza, 2009]



Nie czytaj tej książki jeśli chcesz za godzinę iść spać, wyjść, lub po prostu nie masz tyle czasu by ją skończyć, wciągająca od pierwszych stron kolejna opowieść o Barcelonie, mieście tajemnic mrocznych i niebezpiecznych, pełnej chylących się ku upadkowi budynków, arystokracji, która odchodzi do historii. Trafiamy do tego urokliwego miasta, aby z Oscarem być świadkami tajemniczych, groźnych wydarzeń, obserwować jego rodzące się uczucie i wziąć udział w wydarzeniach, które na zawsze zmienią jego Zycie. Opowieść Since-fiction z innymi ciekawymi elementami, całość sprawiająca, że nie możesz się oderwać, jakby okładka i dłonie została posmarowana klejem super glu. Dlatego jest to idealna ksiażka na wolny świąteczny czas. Bo za bardzo wchodzi do głowy…. Tak jak „Cień wiatru” zaczynasz i nie możesz skończyć….

czwartek, 24 grudnia 2009

Wesołych świąt



Szczęśliwych spokojnych rodzinnych Świąt dużo miłośći, szczęścia i wolnego czasu na realizowanie pasji Wam życzę Moi Drodzy :)

niedziela, 20 grudnia 2009

"Piotr Wielki. Geniusz i szaleństwo" - Henri Troyat


Tytan zmagający się ze słabością, bezwładem i zacofaniem swego ogromnego imperium. Olbrzym górujący wzrostem nad otoczeniem, mocarz łamiący w rękach podkowy, ulegający prymitywnym instynktom, prostacki w obyczajach, znajdujący upodobanie w obżarstwie, pijaństwie, rozpuście i błazenadach, a równocześnie rozmiłowany w europejskiej cywilizacji, do której przemocą chce wprowadzić Rosję. Wesoły kompan biesiad i surowy despota, bezwzględny i okrutny, bez wahania przelewający morze krwi swych poddanych, własną ręką zadający śmierć zbuntowanemu synowi.

Ów władca niezmierzonego kraju uprawia wiele zawodów, umie posługiwać się kompasem, siekierą cieśli i katowskim toporem. Potrafi wyrywać zęby i budować okręty. Wojuje kosztem tysięcy ludzkich istnień z Turkami i Szwedami, poświęca życie tysięcy, wznosząc na moczarach swą nową stolicę – Sankt Petersburg. Owładnięty wizją uczynienia europejskiego mocarstwa ze swego biednego i tkwiącego w zastarzałych tradycjach kraju obala je z niewiarogodną zaciekłością, obcinając brody i głowy, narzucając swym rodakom europejskie stroje i poglądy. Przeprowadza radykalne reformy, tworzy regularną armię i flotę, kładzie podwaliny industrializacji, buduje drogi, zakłada szkoły, unowocześnia rolnictwo – za cenę ucisku i zniewolenia narodu, wydanego na łup skorumpowanej biurokracji.

Gdyby nie świadectwa historyczne, można by sądzić, że Piotr I Wielki jest mitycznym tworem ludowej wyobraźni, nie zaś autentyczną postacią z krwi i kości.

Henri Troyat – członek Akademii Francuskiej, jeden z najznakomitszych pisarzy francuskich XX wieku, autor powieści, opowiadań, esejów i biografii wielkich postaci z dziejów Rosji, m.in. Iwana Groźnego i Katarzyny Wielkiej – kreśli barwny, wyrazisty, niebywale przekonujący i porażająco żywy portret cara. Ta książka – wielka i pouczająca lekcja historii, którą czyta się z zapartym tchem – to porywająca opowieść o człowieku łączącym w sobie cechy barbarzyńcy i luminarza Oświecenia, geniusza i szaleńca: nieludzkim, nadludzkim i ludzkim zarazem.


O władcy wiele słyszałam…. Nawet dosyć sporo, dużo miejsca poświęcono mu w programie, który podsycił mą szczeniacką miłość do Rosji i jej historii Pt: „Rosja ziemia carów” który oglądałam z wypiekami, później wczytywałam się w różne historyczne książki w których miał swoje stałe miejsce jako twórca potęgi Rosji, wielki reformator i na pewno człowiek, który nie do końca miał po kolei w głowie. Podtytuł chyba wiele oddaje, geniusz i szaleniec.
Książkę polecam wielbicielom historii, Ci, którzy nie lubią biografii historycznych postaci raczej nie znajdą w tej pozycji wielu interesujących rzeczy, dużo faktów, przeplatanych jednak informacjami o codziennym życiu cara. Nie ma obiektywnych biografii, ta skłania się raczej na korzyść Piotra, jej subiektywizm nie pali po oczach, czyta się przyjemnie. Naprawdę dobra lektura na mroźny grudniowy wieczór.

sobota, 19 grudnia 2009

"Obietnica miłości" - Love's Enduring Promise


Marty (Katherine Heigl) i Clark (Dale Midkiff) wiodą szczęśliwe rodzinne życie wraz z dwójką synów i córką Missy (January Jones), aż do wypadku jakiemu ulega Clark odnosząc poważną ranę nogi. Mieszkając na odległej farmie nie mogą liczyć na szybką pomoc medyczną, a domowe sposoby leczenia nie przynoszą rezultatów...
Ratunku udziela pojawiający się znikąd Nate (Logan Bartholomew), który oprócz ocalenia głowy rodziny Davisów pomaga im także w gospodarstwie. Chłopak zaprzyjaźnia się z Missy, a z czasem w niej zakochuje...Gdy jednak okazuje się, że Missy ma już kandydata na małżonka pobyt Natea na farmie Davisów przestaje biec tak radośnie, tym bardziej że prócz zawodu miłosnego chłopak (jak się okazuje mający na imię Willie) przeżywa mocniejszy dramat...



Szybko po pierwszej części oglądnęłam kolejną bo po prostu nie chciałam opuszczać tego optymistycznego świata pełnego miłości, niezłomnej wiary. Drugi film z kolei opowiada głównie o perypetiach sercowych Missy, która jest już dorosłą pannicą, uczy w szkole i zwraca na siebie uwagę bogatego mężczyzny budującego kolej, oraz przybysza z nikąd Natea. W międzyczasie pojawiają się perturbacje rodzinne i możemy znowu oglądać boskiego Clarka, który wpadł mi w oko już w pierwszej części, oraz jego żonę. Patrzeć na to uczucie, które narodziło się w pierwszym filmie i mimo upływu czasu trwa. Świetna kontynuacja, klimat ten sam. Oglądało się z identyczną przyjemnością. Czekam niecierpliwie na święta, żeby mieć więcej ciut czasu i energii i oglądnąć te części bez polskich wspomagaczy ;)

"Miłość przychodzi powoli" - Love Comes Softly


Młode małżeństwo; Marty i Aaron Claridge'owie wyruszyło na Zachód, w poszukiwaniu miejsca na własnego dom i rodzinę. Niestety Aaron ginie. Jako, że zima jest coraz bliżej, Marty nie ma możliwości powrotu na Wschód. Samotny wdowiec; Clark Davis, wychowujący około dziesięcioletnią córkę; Missie, proponuje, by Marty wyszła za niego za mąż i przeczekała w ten sposób do wiosny. W zamian za opieką nad domem i Missie oferuje jej tym samym dach nad głową. Bardzo niechętnie, Marty się zgadza....



Oglądnęłam ten film dwa tygodnie temu, wróciłam po roratach i zaczęłam oglądać sobie w ciepłym łóżku. I się zauroczyłam po prostu, wiele wcześniej dobrego słyszałam o tym filmie więc podświadomie bałam się iż się zawiodę jak zwykle gdy nastawiam się na dobre oglądanie, jednak nie da się zawieść na tym filmie, jest tak ciepły, optymistyczny. Super!! Bohaterka, którą gra aktorka odtwarzająca rolę Izzie w Chirurgach od pewnego czasu mnie drażniła jednak to jest jej rola! Ale rola Marty wyszła jej świetnie oglądałam ją z prawdziwą przyjemnością nie czułam sztuczności, to wszystko było takie autentyczne. A aktor grający Clarka…. No to już wrażenie nie do opisania, tego mężczyznę trzeba zobaczyć!! Jego religijność, charakter wszystko się zgrywało w taką harmonijną idealną całość. Bardzo dobrze zostałą napisana rola dla córki Clarka z pierwszego małżeństwa, fajne były te próby sił miedzy Marty a młodą…. Nie brakowało też scen wzruszających kiedy łza w oku się kręciła….
Całość pięknie uzupełniała muzyka i przepiękne widoki….

wtorek, 8 grudnia 2009

"Moja dziewczyna wychodzi za mąż" - Made of Honor


Życie Toma (Patrick Dempsey) to sielanka: jest seksowny, odniósł sukces, ma szczęście do kobiet i wie, że w każdej sytuacji może polegać na Hannah (Michelle Monaghan) – swojej najlepszej przyjaciółce i jedynej stałej rzeczy w jego życiu. Układ jest idealny do chwili, kiedy Hannah wyjeżdża do Szkocji w sześciotygodniową podróż służbową, a Tom nagle zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, jak puste jest bez niej jego życie. To właśnie wtedy podejmuje ważną decyzję - kiedy Hannah wróci, poprosi ją o rękę – i dostaje obuchem w głowę. Dowiaduje się bowiem, że dziewczyna zaręczyła się z przystojnym i bogatym Szkotem i planuje przeprowadzić się za granicę. Kiedy Hannah prosi Toma, żeby został jej honorowym drużbą, ten niechętnie się zgadza... tylko po to, jednak, aby starać się o jej względy i odwieść ją od zamążpójścia, zanim będzie za późno.



Od jakiegoś czasu jestem sceptycznie nastawiona do komedii romantycznych, przewidywalność, żarty na siłę przestały mnie pociągać, mam jednak koleżankę, która jest wielbicielką gatunku i ponieważ dwa razy miast komedii romantycznej zaserwowałam jej film, który miał być taki a okazał się inny tym razem postarałam się i postanowiłam zaryzykować…. Myślą, że nawet jeżeli film okaże się beznadziejny to będzie tam chociaż Patrick no i może wtedy Ona przejrzy na oczy i odechce jej się romantycznych komedii. Toteż wybrałam się wczoraj do Niej z „Moja dziewczyna wychodzi za mąż” nie licząc na nic szczególnego raczej li i jedynie na kiepską próbę naśladowania dobrej moim zdaniem komedii „Mój chłopak się żeni”, jakie więc było moje zaskoczenie, że tak się zawiodłam. Film był dobry, oglądało się go świetnie, kilka razy wybuchałyśmy śmiechem i oczywiście zagorzale kibicowałyśmy Tomowi hasającemu wśród szkockich wzgórz. Może i wiele chwytów oklepanych, ale wcale nie zmniejszyło to przyjemności z oglądania. Super film na babskie oglądanie. Zwłaszcza, ze jest na kim oko zawiesić jestem fanką mcBoskiego dr Hunta jakby mniej, ale jego rekompensuje śliczna elficko niczym Arwena Hanah, tym bardziej, że scena kiedy Tom wpada do kościoła ta podbiega do nigo niczym właśnie Arwena do Froda bo wypadku na Wichrowym czubie. Zarówno wizualnie, muzycznie jak i filmowo produkcja tak jest bardzo sympatyczna :)

niedziela, 6 grudnia 2009

"Władca Barcelony" -Chufo Llorens


Jeden z największych hiszpańskich bestsellerów ostatniego roku. Napisana z rozmachem powieść historyczna utrzymana w duchu i tematyce słynnej "Katedry w Barcelonie".

Barcelona, rok 1052. Wychowany w skrajnej nędzy Marti Barbany ma 19 lat, gdy trafia do pysznego i dumnego miasta. Oszołomiony możliwościami, jakie niesie ze sobą życie w metropolii, zrobi wszystko, aby stać się pełnoprawnym obywatelem, zasłużyć na miłość dziewczyny z bogatego rodu i odmienić swój los. Dzięki inteligencji i odwadze, a także smykałce do handlu stopniowo buduje fortunę i zyskuje powszechny szacunek. Są tacy, których bolą sukcesy odnoszone przez wiejskiego przybłędę, którzy nie cofną się przed niczym, by upokorzyć i zniszczyć Martiego. Jego historia splata się z dziejami hrabiego Ramóna Berenguera I, darzącego występną miłością Almodis z Marchii, hrabinę Tuluzy, który wciąga miasto w niebezpieczny konflikt.

[Albatros, 2009]



Przywołana w opisie "Katedrę w Barcelonie" dosłownie połknęłam, mimo wszystko jednak nie określiłabym jej, jako sławną.... z moich obserwacji wynika, że jestem jedną z nielicznych, którzy przeczytali, a ludzie z mojego otoczenia czytali, bo im wcisnęłam... no, ale nie o Katedrze przecież mowa.... chociaż nie da się nawiązać do tej książki pisząc o "Władcy”, bo ta druga książka jest wyraźnie wzorowana, na fenomenalnej Katedrze. Nawet nie tyle napisana w duchu, co stanowiąca wierne odbicie.... może nie słowo w słowo, wątek w wątek, ale tak jak w kodeksach bywa napisane, pewne rozwiązania stosuje się "odpowiednio". Nie lubię kalkowania, nie lubię przenoszenia sytuacji, ale ta książka mnie strasznie wciągnęła, czytałam ją na każdym wykładzie i na wielu ćwiczeniach, wracałam z rorat i musiałam urwać, chociaż z 5 minut, żeby doczytać.... nie zwracałam uwagi na znajomych śmiejących się z nowej biblii, i strasznie się wkurzałam, gdy ktoś mi przerwał. Wreszcie skończyłam! Wrażenia... w niektórych momentach motylki unosiły mnie pod niebo, w innych momentach łzy dławiły w gardle a na koniec mimo, ze wszystko wiadomo jak się skończy, to jednak nie do końca no i ten koniec jest wyczekiwany.

Owszem, jeśli chodzi o opis średniowiecznej Barcelony moim skromnym zdaniem daleko Llorensowi do mistrzostwa Falconesa, który tak realnie oddał to miasto, że słyszałam jego zgiełk, czułam krople potu pracujących rzemieślników, burzyłam się wewnętrznie na niesprawiedliwość i cieszyłam się, że żyję w swoich czasach. llorens nieco to wszystko spłycił. Ale i tak napisał dobrą książkę!!