Pierwsze polskie wydanie.
Co znaczyło być guwernantką - inspirowana prawdziwymi przeżyciami autorki opowieść o trudach i upokorzeniach doświadczanych przez kobiety zmuszone trudnić się tą profesją – jedyną, możliwą dla szanowanej, niezamężnej kobiety w dziewiętnastowiecznej Anglii. Agnes nie ma wyboru. Trudna sytuacja finansowa rodziny zmusza Agnes do objęcia posady guwernantki. Ma nadzieję, iż pamięć o tym, jaka była w dzieciństwie pomoże jej nawiązać kontakt z podopiecznymi. Jednak dzieci okazują się niesforne, a pracodawcy wyniośli i nieuprzejmi. Czy objęcie posady u innej rodziny przyniesie jej odrobinę szczęścia?
Powieści sióstr Bronte zna i
kocha cały świat. W Polsce dopiero od niedawna możemy poznać dobrze twórczość tych sióstr. Wcześniej
dostępne były tylko „Wichrowe Wzgórza” i „Dziwne losy Jane Eyre”. Ostatnie 1,5
roku było łaskawe dla wielbicieli powieści
wiktoriańskiej, „Agnes Grey” to
powieść najmłodszej siostry Bronte – Anny. Odkładałam lekturę w czasie, bo czytałam
wiele opinii, według których czyta się książkę ciężko, jest podobno męcząca i
ogólnie nic specjalnego.
Zdziwiły mnie te opinie, bo z tego co czytałam to opowiadania o pracy
guwernantek były ciekawy, wszak kobiety te nie miały lekkiego życia, ich
pozycja w domach była różna, niektóre były prawie członkami tych rodzinne, inne
spychano na margines. A niezależnie od sytuacji miałam zagwarantowane, poznanie
od kuchni tak zwanych dobrych domów i zachowań dzieci w XIX wieku. Dodatkowo w
książce miał być wątek miłosny, byłam bardzo ciekawa. O życiu guwernantki w
Polsce wiedziałam co nieco dzięki biografiom Marii Skłodowskiej – Curie, która
zanim wyjechała do Paryża przez kilka lat uczyła po domach. Wiedziałam więc, że
los nauczycielki nie tylko dziś nie jest lekki, wiązał się już wtedy z ciężką
pracą, koniecznością posiadania niewyczerpanych pokładów cierpliwości, płaca
nigdy nie była adekwatna do wysiłku włożonego w wykonanie pracy. I wbrew
pozorom posada nauczyciela nie wiązała się z szacunkiem społeczeństwa. Ale może tylko w Polsce tak jest/było, wszak
wiadomo, że u nas zawsze inaczej.
Tytułowa bohaterka – Agnes, to
dziecko mezaliansu, jej matka miała pecha posłuchać głosu serca i wyjść za mąż
z miłości, za mężczyznę, który nie dorównywał jej pozycji. W efekcie Rodzina
skazała ją na ostracyzm. Jakby na złość krewnym małżeństwo jest szczęśliwe. Państwo
Grey żyją biednie, ale szczęśliwie, nie przelewa im się, ale towarzyszy im
miłość, szacunek i rodzinne ciepło.
Agnes widzi kiepską sytuację
materialną rodziny i postanawia pomóc, jedyne co może robić to uczyć.
Postanawia zostać guwernantką. Nie ma
pojęcia o realiach, dlatego buduje zamki na lodzie, marzy o prowadzeniu dzieci
do Wiedzy, wzbudzaniu w nich pasji, nowych zainteresowań, w ciepłej rodzinnej
atmosferze.
Niestety rzeczywistość jest
daleka od jej marzeń…
Nie wiem dlaczego tyle osób
mówiło, że to trudna książka, że jest nudna. Ja się nie nudziłam, wręcz
przeciwnie, czytałam jak zahipnotyzowana. Czytając o przeżyciach Agnes, żywo to
wszystko przeżywałam. Wystarczyło wczuć się w jej sytuację, młoda, niedoświadczona dziewczyna na łasce
obcych ludzi… jej nadzieje zawiodły,
plany nie wypaliły a dodatkowo tęskni za bliskimi.
Moim zdaniem to jedna z lepszych
książek sióstr Bronte, owszem nie dorównuje „Dziwnym losom” które w mojej
prywatnej hierarchii są najwyżej, ale tłumaczę sobie to tym, że pisane były
przez inną siostrę i skupiają się bardziej na życiu codziennym guwernantki,
mniej na jej życiu uczuciowym, chociaż to przecież również jest.
Kocham "Jane Eyre", uwielbiam "Wichrowe wzgórza", ale po "Shirley" mam jakoś wrażenie, że te dwie wcześniej wydane (i długo, długo nic) w Polsce książki były dlatego wydane, że są po prostu najlepsze i cała reszta jest dużo słabsza. Próbowałam też przeczytać "Vilette" (nomen omen też o guwernantce) i wieje nudą.. Może masz rację, że po prostu nie potrafimy (a przynajmniej ja najwyraźniej) wczuć się w sytuację dziewczyny skazanej na czyjąś łaskę i niełaskę..;/ Może też dlatego, że dziś większość dziewczyn bierze los w swoje ręce, bez niczyjej łaski. I stąd ta trudność? No ale jakoś w losy Jane Eyre potrafiłam się mocno wczuć..Więc sama już nie wiem. Czy to kwestia braku empatii czy jednak warsztatu sióstr..
OdpowiedzUsuńDla mnie Jane jest po prostu giga, jasne w Agnes nie ma tylu takich emocji. Ale moim zdaniem nie zasługuje AŻ a taką krytykę.
UsuńNo i dobrze, że każdy ma inne odczucia, tak powinno być. :) Mnie Agnes Grey nie porwała. Może miałam za duże wymagania, bo byłam zachwycona (wcześniej przeczytaną) Lokatorką Wildfell Hall Anne? W każdym razie pozostaję wierna chyba najbardziej Wichrowym Wzgórzom :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem za pluralizmem opinii, rozumiem że Cię nie porwała, bo to jest wyważona, spokojna książka. Ale mi się dobrze czytało. po prostu :)
UsuńNie czytałam, ale nadrobię. Cieszę się, że wreszcie pojawiły się te powieści w Polsce, teraz tylko znaleźć czas na lekturę i do dzieła :)
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać, ale chyba jeszcze nie czytałam niczego sióstr Bronte. Trzeba to zmienić! :)
OdpowiedzUsuń