Jeden z największych hiszpańskich bestsellerów ostatniego roku. Napisana z rozmachem powieść historyczna utrzymana w duchu i tematyce słynnej "Katedry w Barcelonie".
Barcelona, rok 1052. Wychowany w skrajnej nędzy Marti Barbany ma 19 lat, gdy trafia do pysznego i dumnego miasta. Oszołomiony możliwościami, jakie niesie ze sobą życie w metropolii, zrobi wszystko, aby stać się pełnoprawnym obywatelem, zasłużyć na miłość dziewczyny z bogatego rodu i odmienić swój los. Dzięki inteligencji i odwadze, a także smykałce do handlu stopniowo buduje fortunę i zyskuje powszechny szacunek. Są tacy, których bolą sukcesy odnoszone przez wiejskiego przybłędę, którzy nie cofną się przed niczym, by upokorzyć i zniszczyć Martiego. Jego historia splata się z dziejami hrabiego Ramóna Berenguera I, darzącego występną miłością Almodis z Marchii, hrabinę Tuluzy, który wciąga miasto w niebezpieczny konflikt.
[Albatros, 2009]
Przywołana w opisie "Katedrę w Barcelonie" dosłownie połknęłam, mimo wszystko jednak nie określiłabym jej, jako sławną.... z moich obserwacji wynika, że jestem jedną z nielicznych, którzy przeczytali, a ludzie z mojego otoczenia czytali, bo im wcisnęłam... no, ale nie o Katedrze przecież mowa.... chociaż nie da się nawiązać do tej książki pisząc o "Władcy”, bo ta druga książka jest wyraźnie wzorowana, na fenomenalnej Katedrze. Nawet nie tyle napisana w duchu, co stanowiąca wierne odbicie.... może nie słowo w słowo, wątek w wątek, ale tak jak w kodeksach bywa napisane, pewne rozwiązania stosuje się "odpowiednio". Nie lubię kalkowania, nie lubię przenoszenia sytuacji, ale ta książka mnie strasznie wciągnęła, czytałam ją na każdym wykładzie i na wielu ćwiczeniach, wracałam z rorat i musiałam urwać, chociaż z 5 minut, żeby doczytać.... nie zwracałam uwagi na znajomych śmiejących się z nowej biblii, i strasznie się wkurzałam, gdy ktoś mi przerwał. Wreszcie skończyłam! Wrażenia... w niektórych momentach motylki unosiły mnie pod niebo, w innych momentach łzy dławiły w gardle a na koniec mimo, ze wszystko wiadomo jak się skończy, to jednak nie do końca no i ten koniec jest wyczekiwany.
Owszem, jeśli chodzi o opis średniowiecznej Barcelony moim skromnym zdaniem daleko Llorensowi do mistrzostwa Falconesa, który tak realnie oddał to miasto, że słyszałam jego zgiełk, czułam krople potu pracujących rzemieślników, burzyłam się wewnętrznie na niesprawiedliwość i cieszyłam się, że żyję w swoich czasach. llorens nieco to wszystko spłycił. Ale i tak napisał dobrą książkę!!
Jeśli podobna do "Katedry w Barcelonie" to spodoba mi się "Władca Barcelony". Coś dużo w literaturze ostatnio tej Barcelony.:)
OdpowiedzUsuńWidzę, ze klimat książki podobny do "Hiszpańskiego smyczka" Andromedy Romano-Lax. Barcelona, dwór, różne osobowości wśród bohaterów, z tym, że smyczek jest bardziej współczesny, bo opowiada o czasach początku XX wieku.
OdpowiedzUsuń