Strony

niedziela, 18 lipca 2010

"Gosposia prawie do wszystkiego" - Monika Szwaja


Świat otwiera przed nami nieograniczone możliwości - do takiego wniosku dochodzi bohaterka książki i ma rację. Aby jednak z nich skorzystać, trzeba być otwartym na ten świat, nie bać się zmian ani wyzwań, nie zasklepiać w utartych zwyczajach i poglądach. Trzeba iść do ludzi, nie zastanawiając się, co nam to da i czy aby ktoś nie zrobi nam krzywdy. No risk, no fun! Czy prawie-doktorantka, literaturoznawczyni, może z własnej woli zostać gosposią pracującą "po domach"? I to nie w Ameryce, ale u nas, w Polsce? Czy można mieć radość z pracy? Czy można pokochać kogoś o pięćdziesiąt lat starszego od siebie? Albo o pięćdziesiąt lat młodszego? Czy trzeba tkwić w związku z osobą, która uczyniła nam krzywdę? Zakres naszej wolności jest szerszy niż czasami chcemy to przyznać. Książka ta nie powstałaby, gdyby nie kilkoro moich Czytelników, których spotkałam na trasie autorskiej lub w Internecie. Oni poszerzyli moją wiedzę i podarowali mi wiele radości. Chciałabym te wartości przekazać dalej.

Jak leżysz w upalnym słońcu od czasu do czasu chce ci się zwlec aby opłukać się w wodzie, należy zadbać o odpowiednią lekturę. No chyba, ze dysponujesz trójką do tysiąca(i znajdziesz kogoś komu chce się pisać).
Dziś lektura była niezbędna… Wybór padł na książkę Szwaji(kolejną) wyniesioną z biblioteki(dzięki Bogu!!). te 340 stron przeleciały niepostrzeżenie a moja irytacja zalewała mnie równocześnie z falami upalnych promieni słonecznych(jak umrę na raka skóry dzisiejszy dzień się przyczyni).
Będąc onegdaj w księgarni polecano mi Szwaję, resztkami zdrowego rozsądku się obroniłam i dobrze zrobiłam, gdybym kupiła „Gosposię” byłabym się załamała.
Gdzieś czytałam, że Pani Monika dosyć późno zaczęła swoją przygodę z pisarstwem i nie ma czasu szukać własnego stylu. A skoro ktoś ma coś robić źle to lepiej niech nie robi. Tak mawia Tata(mój) i dla mnie to jest rada. Ja domyślam się, ze możliwe, że jednak ta „pisarka” ma swoje wierne grono czytelników, które mnie zlinczuję, ale nie poradzę nic, że czytając kolejną!!(nie czytałam tylko dwóch ze wszystkich wydanych) książkę, mam wrażenie, że czytam wciąż to samo, zmieniają się imiona, ale tak… w sumie to samo, te same zainteresowania, podobne sytuacje, oraz jedna wielka bajka.
Mało tego drażni mnie słownictwo, drażni mnie, że jestem zalewana kolokwializmami, po 4 książce przyswoiłam sobie. Tak! Pani Monika jest obyta z mową współczesnego człowieka, Mam, ja to wręcz przyswajam(jak to rzekł Hades w kreskówce „Herkules”).
Bohaterowie powieści obracają się w kręgach raczej „ę” i „ą”, raczej nie spotykam osób, które rzucają „wypasami”.


Oderwana od rzeczywistości bajka. Lekka i bez przesłania. Bo świat ma dla nas nieograniczone możliwości. He He jasne, jeśli mamy na koncie 75 tysięcy i pełny osprzęt. Pan Szwaja chce wbić w nas na siłę swoją filozofię życiową, z dobrodziejstwem inwentarza, ot chociażby ze swymi pasjami. Ja mówię. NIE. I o ile zastanawiałam się nad zakupem „Zupy z ryb fugu” to jednak będę czekała na bibliotekę. Szkoda mi pieniędzy na takie książki!

7 komentarzy:

  1. Też chce przeczytać "Zupy z ryb fugu", ale jakoś mnie odrzuca, bo zdania są podzielone:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też czytałam kilka DOBRYCH opinii, ale po tej kolejnej szmirowatej książce, po prostu pieniędzy mi szkoda za 30 złotych kupiłabym coś bardziej wartościowego....

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz ja jestem sympatyzująca ze Szwają, bo dobrze mi się ją czyta tak właśnie żeby poczytać, aczkolwiek jest jedna książka która wpisuje się w moje marzenia :). I nie zlinczuję Cię wcale ponieważ pokazałaś mi inne spojrzenie na książki ww. autorki. Nie ze wszystkim co napisałaś się zgadzam jednak ja sympatyzująca przyznam Ci rację iż to co się dzieje w książkach jest z deka oderwane od normalnej szarej rzeczywistości ze średnią pensją w kieszeni. "Zupę ..." skończyłam czytać wczoraj ... nie jest najlepszą książką tej autorki i cały czas trawię ją i zastanawiam się co o niej mogłabym powiedzieć (pewnie niebawem napisze o niej u siebie).

    OdpowiedzUsuń
  4. Typowe czytadło, które nic wielkiego do życia nie wnosi, ale pomaga zabić czas i oderwać się od rzeczywistości. Co kto lubi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słówkiem wyjaśnienia, swego czasu byłam wielka miłoścniczką Jej ksiażek, po usłyszeniu w Lecie z radiem fragmentów, zachorowałam na "Nudziarę" potem jakoś poszło.... może przedawkowałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam. Lekkie zwiewne i przyjemne, w sam raz na upały, słońce zalewające mózg i tego typu atrakcje pogodowe :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Twoją opinią, chociaż akurat tej książki nie czytałam. I też kiedyś lubiłam ją czytać. Teraz drażni mnie ta jej maniera, ten słowotok nieujarzmiony.
    Naiwność może tak nie razi, bo czasami człowiek lubi sobie pomarzyć i poczytać takie baśni, ale ten język...

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.