Znakomita powieść historyczna autora bestsellerowej "Katedry w Barcelonie", napisana z epickim rozmachem i dbałością o prawdę historyczną opowieść o miłości i nienawiści, utraconych złudzeniach, religijnej nietolerancji oraz nadziei, która nadaje życiu sens.
Hiszpania, druga połowa XVI wieku. Obecni na terenie Półwyspu Iberyjskiego od ponad ośmiu stuleci muzułmanie stali się mniejszością. Katolicka Hiszpania nie zna dla nich miłosierdzia - ograniczani pod względem ekonomicznym, poniżani ze względów religijnych, wyznawcy islamu są zmuszani do wyrzeczenia się swojej wiary i obrzędów… Coraz mniej liczni Maurowie dość mają niesprawiedliwości i prześladowań. Raz jeszcze wypowiadają wojnę chrześcijanom i powstają przeciwko Kastylijczykom na wzgórzach Grenady. Wśród walczących jest również Hernando, syn zgwałconej przez duchownego muzułmanki, człowiek, który, choć próbuje żyć w obydwu światach, nie przynależy do żadnego. Odrzucany przez chrześcijan, Hernando pragnie wolności i szacunku, jednak spotyka się tylko z agresją i brakiem zrozumienia. Po klęsce powstania zostaje deportowany do Kordoby. To właśnie tam, w pięknym, majestatycznym mieście, które wciąż zachowało arabskie wpływy, zakochany w czarnookiej Fatimie mężczyzna usiłuje rozpocząć nowe życie. Mimo brutalnej rzeczywistości, Hernando nie przestaje wierzyć w to, że dwoje ludzi należących do dwóch zupełnie odmiennych kultur może żyć ze sobą w zgodzie i pełnym zrozumienia szacunku.
[Albatros, 2010]
Nabyta w dzień premiery, musiała odczekać aż przejdę 270 km oraz wrócę, aby zostać przeczytana, kiedy raz ją otworzyłam, nie mogłam zamknąć, czytałam kiedy się dało. Falcones ma jak dla mnie świetny styl pisarski, nieco przypominający(ale tylko nieco!) „Przeminęło z wiatrem” tam także w podobny sposób są przeplecione losy bohaterów z narracją dotyczącą nie tylko fikcji, ale prawdziwych wydarzeń.
Wydarzenia opisane w tej książce są przyznaję dla mnie nieco białą plamą, sam autor tłumaczy, że winę ponoszą także czasy, oraz fakt, ze historię piszą zwycięzcy, a muzułmanie są podbici, ale to z ich perspektywy oglądamy Hiszpanię i świat nieco już po rekonkwiście, po wojnie chrześcijan z muzułmanami, która wcale się nie skończyła, tak jak sugerują nam podręczniki wraz ze zdobyciem Grenady, wojna trwała dalej, były zrywy zbrojne podbitych, którzy nie mogli się pogodzić z uciskiem, prześladowaniem i upokorzeniem.
I to jest kanwą powieści, tematycznie różnej od „Katedry w Barcelonie”, ale jednak w pewien sposób podobnej, wszak napisał to ten sam człowiek, są schematy, jednak akcja jest tak nieprzewidywalna, zmienna i zaskakująca, że niesamowicie wciąga i zaciekawia…
Dla tych którym się podobała „Katedra w Barcelonie” to pozycja obowiązkowa, zresztą poleciłabym to każdemu, kto lubi powieści historyczne….
Czekałam na recenzje tej książki. Teraz wiem że warto kupić!
OdpowiedzUsuńObowiązkowo muszę ją mieć. Hiszpania to jedna z moich największych fascynacji i taka literatura jest przeznaczona... właśnie dla mnie ;D
OdpowiedzUsuń"Katedra w Barcelonie" bardzo mi się podobała, z pewnością sięgnę też po "Rękę Fatimy".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Henry
OdpowiedzUsuńobie książki są super, czekam na następną książkę tego autora - kiedy???