Historia Ewy – trzydziestokilkuletniej kobiety po przejściach, która postanawia spełnić wreszcie swoje marzenie i zamieszkać w ukochanym domu. Ale jak wszystko w życiu to marzenie ma również swoją cenę: Ewa, chcąc zarobić na kupno wymarzonego domku pod lasem podejmuje pracę w wydawnictwie przyjaciela (skądinąd bardzo atrakcyjnego) i ma za zadanie znaleźć prawdziwy bestseller…
I tu zaczynają się przygody…
Urzekająca historia ludzi, do których szczęście przyszło wtedy, gdy już przestawali w nie wierzyć. Sympatyczni bohaterowie, którzy przekonali się, że podarowane dobro – powraca podwójnie.
Zapewne za tą recenzję dostanę po głowie, bo widziałam, że w blogowym świecie jest wiele fanek p. Michalak. Sama autorka również w tej książce rozprawia się bezlitośnie z negatywnymi recenzjami w internetowym świecie. Nie chce mi się cytować dokładnie, ale niech tam, będę niespełnioną grafomanką, która czerpie złośliwą radość z pognębiania autorów, jedynej słusznej literatury. Gwoli wyjaśnienia, dopowiem, że nie jestem sfrustrowaną autorką, albowiem, nie licząc skromnego dorobku naukowych publikacji nie mierzyłam się z twórczością, ani tffurczością też.
Autorka rozpływała się nad tą książką w tylu miejscach, że się skusiłam. Okładka jest klimatyczna, taka aktualna, jesień i domek. Domek do którego tęsknię przez 8 godzin pracy dziennie. Oczekiwałam ciepłej, optymistycznej książki, dostałam wypociny z frazami typu Coelho i jego, alchemiczne „Jeśli czegoś gorąco pragniesz”. Już wiem jedno, nie lubię tego typu literatury, pamiętam, że „Poczekajka” mnie tak zirytowała, że nie byłam w stanie przez nią przebrnąć. Ta książka mnie irytowała jeszcze bardziej. Jest taka oderwana od rzeczywistości, że zgrzyta między zębami, jak piasek.
Nie zarzucam książce nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności, to jest broszka autora jak prowadzi akcję. Ja zarzucam jej oderwanie od rzeczywistości. Bohaterka jest jak cała książka, ma tak dalekie od realiów pomysły, jak międzynarodowy koncert, czy oplakatowanie Pałacu Kultury. Mnie to irytowało, miałam ochotę ją dotelepać, że nie wspomnę o skrajnie moim zdaniem nieodpowiedzialnych zachowaniach, od których kobieta w stanie błogosławionym powinnam stronić.
Nic mnie nie ruszyło w tej książce, żadna historia miłosna, żaden amant, którzy moim zdaniem byli bezbarwni. Nadal nie trafia do mnie całe to gadanie o sile pragnienia i marzeń, jestem na to odporna jak nierdzewna na korozję.
Język mnie męczył, dialogi denerwowały i momentami raziły sztucznością. Oj często przez głowę przelatywała mi myśl, by rzucić książkę w diabły.
To już wolałam „Dom nad rozlewiskiem”, tam chociaż ciekawe przepisy miałam. Zaleta tej książki to jej cena – kupiłam wydanie kieszonkowe. No i fakt, że lektura nie zajęła mi dużo czasu.
Ja ze swej strony odradzam, bo nie zaznawszy ani zabawy, ani wzruszenia, ani moich ukochanych motylków uważam, że zmarnowałam czas, a mogłam sobie pospać i wyleżeć choróbsko.
Wcale nie wykluczam, że sięgnę po kolejne książki autorki, albowiem zaiste okładki są hipnotyzujące, ale na pewno nie w najbliższym czasie. Nie mam czasu na literackie rozczarowania z własnej woli. Nie linczujcie mnie za tą recenzję. Prosto z serca, chociaż może nieprawomyślnie.
Mam nadzieję, że mi się spodoba, bo ja ogólnie to bardzo lubię książki p. Kasi :)
OdpowiedzUsuńJak lubisz jej książki to na pewno się spodoba, dla mnie to już drugie nieudane podejście, więc mniemam, że to nie moja broszka...
OdpowiedzUsuńMnie ta książka tylko i wyłącznie zraziła do autorki! Nic dodać, nic ująć:)
OdpowiedzUsuńoj chyba tak, ale nie każdemu się przecież muszą podobać :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam "Lato w Jagódce" i ta bajka o kopciuszku przypadła mi do gustu. Planuję przeczytać również "Rok w poziomce", zobaczymy może mi się spodoba:)
OdpowiedzUsuńJa póki co leczę mój otępiały umysł po "Rodzinie Wenclów", która podobała się wielu, mnie jednak nie podeszła...
OdpowiedzUsuńNie będę linczować, gdyż nawet nie znam stylu pisarskiego pani Kasi Michalak i nie wiem na co ją stać. Zakupiłam ,,Sekretnik'' jej autorstwa i jak przeczytam będę już co nieco wiedziała na temat dzieł tejże autorki.
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiam czy panie pisarki same przeżyły coś takiego? Chodzi mi dokładnie - kogo w tym pięknym kraju trzeba znać, żeby z marszu dostać pracę w wydawnictwie, i to dochodową???
OdpowiedzUsuńDlaczego żadna nie pisze o kryzysie, telemarketingu i ciężko uciułanych groszach na czynsz? Same domki/siedliska/uroczyska.
Eskapizm jakiś?
To też nie moja bajka. Ty byłaś bardziej wytrwała, bo przeczytałaś całość. Ja nie dałam rady. Czasami fajnie jest przeczytać jakąś lekką, miłą książkę, ale w tym przypadku było aż za lekko i już na pewno nie miło. Gdyby chociaż język był dobry.....
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :))
Kasiu każdy ma inny gust, nie ma czym się przejmować :) A o gustach ponoc się nie dyskutuje :)
OdpowiedzUsuńJa czasem lubię się oderwać od dnia codziennego, może dlatego bardzo lubię powieści KM :)
sabinka.t1 - ludzkość od zarania dziejów dyskutuje przede wszystkim o gustach, gdyby nie to, nie byłoby sensu wypowiadać się na jakikolwiek temat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Mnie się podobało a Tobie nie. I co? I nico jak mówi moje dziecko.
OdpowiedzUsuńNie będę Cię linczować, nie usunę Twojego bloga z obserwowanych, nie będę rozsiewać podłych plotek na innych blogach, nie będę Cię nękać anonimowymi komentarzami, nie będę... już sama nie wiem czego jeszcze nie będę. Twój gust, Twoja opinia - Twoje prawo.
Życzę teraz jakiejś przyjemnej lekturki, która Ci się spodoba i poprawi humorek w te paskudne, mokre jesienne dni.
[To do mnie?]
OdpowiedzUsuńCzytam Snajpera. Polecam.
Jeśli chodzi o skrajności, to nie wiem, jak Wy, ale ja nawet jak czegoś nie lubię, to nie niszczę, tylko zostawiam w spokoju. Byli już tacy, co palili książki.
Nie każdy przecież sięgnie po Ulissesa; niektórzy lubią Grocholę i Coelho i ja to szanuję. Grunt, żeby czytać i mieć z tego zadowolenie:)
Agata - o, "Snajpera" też czytałam i mi się podobał ale to zupełnie inna bajka jest:)
OdpowiedzUsuńA mój post do Kasi był skierowany;)
Bo tak się tam tłumaczyła na początku recenzji i prosiła, żeby jej nie linczować...
Nie dzielę ludzi na tych co czytają to co ja i co czytaja badziewie :p lubię czytaczy, lubię rozmawiać o ksiązkach, chciałam po prostu uprzedzić, że nie pisze z czystej złośliwości, ale jest mi smutno rypać książkę z góry na dól, bo coś mi szeptało, że to nie literatura dla mnie. A ja się uparłam.
OdpowiedzUsuńLubię się oderwać od rzeczywistości lekką lekturą, ale książka ma nieść dla mnie jakiś przekaz a tutaj właśnie jestem bliska stanowiska Agaty Adelajdy, wciąż zadawałam sobie pytanie "skąd się to wzięło" lub prychałam pod nosem.
Ja wierzę w dobry świat, ale nawet ten literacki musi być realny, chyba że książka siedzi na półce "fantastyka"
To ważne, żeby być szczerym bez względu na to czy to się komuś spodoba, czy nie. To Twoje święte prawo pisać o książce inaczej niż wszyscy, jeśli tak czujesz. Myślę, że nie masz się czym przejmować. :)
OdpowiedzUsuńJa tej autorki czytałam tylko Sklepik z niespodzianką i było to nie najgorsze czytadełko, aczkolwiek czasem też irytowało mnie swoim odrealnieniem.
Mnie ta seria sklepików intryguje równiez, ale chwilowo na pewno podziękuję, "Poziomkę" kupiłam za pół-darmo gdybym dała za nią 30 złotych chyba bym się zapłakała.
OdpowiedzUsuńZ tym pisaniem szczerze różnie jest można sobie wrogów narobić.
O, jak fajnie. Jasno i prosto, dlaczego nie.
OdpowiedzUsuńDo "Poziomek" mnie nie ciągnie na razie, życie może zweryfikuje ciągoty.
Szykowałam się na zmycie głowy, cieszę się, że się "zawiodłam"
OdpowiedzUsuńTaka mała ciekawostka:
OdpowiedzUsuńhttp://kawazcynamonem.wordpress.com/2011/10/13/sprostowanie/
Straszne!
ja niestety poległam na debiutanckiej powieści pani Kasi. A potem wymieniłyśmy kilka maili i mi delikatnie mówiąc dokopała, haha. Chociaż moja recenzja była łaskawa jak na stopień 'niepodobactwa' Myślę, że to jest trochę żałosne, kiedy autor walczy z czytelnikami, bo krytycznie się odnoszą do niektórych powieści. Rozumiem emocje, bo każda książka to jakby dziecko autora, może akurat w ciąży była i jej hormony grały, ale zdziwił mnie ten atak, chociaż w mailach argumentowałam i tłumaczyłam, uprzejmie i z klasą, a nawet się trochę odkryłam jeśli idzie o moje osobiste sprawy, a potem autorka to wykorzystała jako broń przeciwko mnie. Obciach, czyż nie?
OdpowiedzUsuńJeśli napisałabym książkę chciałabym, aby wzbudzała ona emocje, dyskusję a nie jednostajny zachwyt. Obserwuję sobie panią KM i tak coraz mniej wzbudza moją sympatię niestety...
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że chyba jak większość humanistów mam aspiracje pisarskie. Zdaję sobie sprawę z tego, że to, co sama uznaję za "ok" u siebie - inni mogą odebrać jako - powiem eufemistycznie - "nie-ok".
OdpowiedzUsuńI w literaturze to norma!
Jeśli nie potrafisz znieść krytyki - nie publikuj!!!
Dokładnie! Jak od malego mnie uczono, jeden lubi róże, drugi piwo duże, miej szacunek do czytelnika i pozwól mu myśleć i mieć własne zdanie!
OdpowiedzUsuńDam jej szansę zobaczymy czy przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuń