Co by się stało, gdyby Roger Casement nie spotkał nigdy Josepha Conrada?
Może nie trafiłby do więzienia, może jego własna podróż do jądra ciemności nie byłaby taka tragiczna? Słynny twórca raportu z czarnego Kongo, który uświadomił światu barbarzyństwo uprawiane przez białego człowieka w Afryce, znalazł się w niełasce. Dlaczego? Odpowiedzi jest kilka, ale ta najprawdziwsza kryje w sobie niechlubną tajemnicę.
Bohater powieści podczas śledztwa w Afryce odkrywa nie tylko bestialskie okrucieństwo ludzi, którzy w imię moralnej przewagi katują i mordują swoich podwładnych, „swoją własność”. Za tymi karygodnymi czynami kryje się coś znacznie więcej, przerażająca prawda, która będzie go już zawsze prześladować - pod powierzchnią kultury i cywilizacji ukrywa się potwór, potwór, który zagraża i jemu samemu. Kiedy sam w sobie odkryje ciemne strony homoseksualizmu, z którym długo przyjdzie mu walczyć, zmieni się cały jego świat. Oskarżony o zdradę i osadzony w więzieniu, zaczyna opowiadać swoją historię. Mówi o dzieciństwie spędzonym w Irlandii, o matce, która potajemnie go ochrzciła, o ojcu, który oszalał z rozpaczy po jej śmierci. O idealizmie, z jakim wyruszył na wyprawę do Afryki. O pięknych czarnych tragarzach, których fotografował, i o swoim seksualnym wyzwoleniu w Brazylii. To właśnie jego dzienniki z wypraw z bulwersującymi homoseksualnymi zapiskami przyczynią się do podjęcia ostatecznej decyzji rządu o karze śmierci dla Rogera Casementa. Listu w jego obronie nie podpisze nawet jego przyjaciel Joseph Conrad.
Kim był Roger Casement? Bohaterem czy zdrajcą? Idealistą czy realistą? Osobą moralną czy niemoralną?
Mario Vargas Llosa zainspirowany Jądrem ciemności Josepha Conrada, zaczął studiować życie Rogera Casementa. Dochodzenie, które przeprowadził, zaowocowało Marzeniem Celta.
Ciężko napisać recenzję książki, tak trudnej, ciężkiej zarówno w lekturze jak i w późniejszym opisaniu wrażeń. Llosa w swój charakterystyczny(tak mi się wydaje po lekturze tych kilku książek) pokazuje nam życie człowieka z całą jego złożonością, ale zacznijmy od początku.
Poznajemy mężczyznę siedzącego w celi śmierci, czekającego na wyrok, uczepionego szansy ułaskawienia, patriotę rozmiłowanego w Irlandii, swoim ukochanym kraju, którego języka nie zdążył się nauczyć, mężczyznę już starszego, który w trakcie swojego życia widział wiele zła, wysłany do krajów brutalnie kolonizowanych, bestialsko eksploatowanych, gdzie godność drugiego człowieka była czymś absurdalnym, rządziło prawo silniejszego a bogiem był pieniądz. I ten mężczyzna został osądzony i skazany na śmierć, rodzi się pytanie za co? Za to, ze w Afryce starał się pokazać ludzką twarz, że chciał wykrzyczeć światu jakie piekło tak zgotowali rdzennym mieszkańcom „biali” ludzie? Dopiero dalsze strony uświadamiają nam, że Roger Casement miał niemały udział w powstaniu wielkanocny, niepodległościowym zrywie irlandzkim, które zakończyło się klęską i ściągnęło gniew Brytyjczyków.
I chociaż Brytyjczycy najpierw zabijali wszystkich przywódców, ale zwróciło to przeciw nim opinie publiczną, więc może Roger nie zginąłby, może zostałby ułaskawiony, ale wypłynęły sekretne dzienniki Rogera, tam jawnie widać jego homoseksualizm, który w owych czasach był deską do trumny.
Zapytacie co w tej książce jest takie trudne… życie, życie nie jest czarnobiałe, trudne jest osądzanie, dlatego pewnie nigdy nie postawię kroku na sędziowskiej ścieżce. Książka porusza wiele, wiele problemów, dla mnie najbardziej poruszający był właśnie problem tłamszenia jednego narodu przez drugi, jak niektórzy wiedzą żywo mnie ta problematyka interesuje jeśli chodzi o Basków, dlatego jakkolwiek negatywnie podchodzę do przestępstwa jakim jest zdrada, jest to czyn naganny, jako godzący w nasze najwyższe dobro, Ojczyznę, ale co gdy Ojczyzna została narzucona siłą, gdy nie czuje się tej jedności, wspólnoty, dumy? Jednak to przecież nie powinno był wytłumaczeniem. Naprawdę mogłabym się rozpisać o dylematach, które towarzyszyły mi w trakcie lektury. Część dziejąca się w Afryce i te porównania do wspomnianego w powieści Josepha Conrada przemówiły do mnie również, zresztą co się będę rozdrabniać cała ta książka przemawia do człowieka, również, a może zwłaszcza fragmenty opisujące bohatera w więzieniu, stopniowe żegnanie z nadzieją i podsumowania życia.
Polecam, świetna książka rzucająca światło na czasy, ciemne wciąż będące niedomówieniami, pełnymi przemilczeń, aczkolwiek trudna. Trzeba poświęcić na nią czas i wszystkie myśli.
Dzisiaj przyszła! Niestety będę mogła przeczytać ją najwcześniej za miesiąc, bo to już w poczet świątecznego prezentu:(
OdpowiedzUsuńMuszę się w końcu zabrać za tego autora:)
OdpowiedzUsuńO a jak książka kusi to cięzko wytrzymać ;)
OdpowiedzUsuńHadzia też się długo zbierałam, nim mi się udało Llosę dostać, ale się udało :D
Czytałam tę pozycję i uważam, że jest rewelacyjna.
OdpowiedzUsuń