Kolejny po "Cieniu wiatru" i "Marinie" Zafóna, literacki portret stolicy Katalonii.
Politycy, wojsko, monarchia, zbuntowani anarchiści - cały ten ferment składa się na książkę, od której trudno się oderwać.
Barcelona lat dwudziestych zeszłego stulecia jest miejscem fascynującym, gdzie ścierają się ze sobą anarchiści, ludzie prawicy i lewicy, wojsko i arystokracja, gdzie mimo terroru i strachu odbywają się przyjęcia, bale i spotkania...
Pablo Vilar, młody dziennikarz i adwokat, katolik i monarchista, wierzy w prawo. Mimo że nie pochodzi z bogatej rodziny dzięki swojej pracy jest bywalcem barcelońskich salonów i obraca się w wysokich kręgach, mając za przyjaciół ludzi z towarzystwa i z arystokracji. Jednocześnie za darmo broni w sądzie ludzi z nizin społecznych. Razem z Vilarem przenosimy się z grot zamieszkałych przez bezdomnych i chorych na wystawne przyjęcia, gdzie zbiera się elita, z zebrań anarchistów na sale sądowe. Świetność Barcelony zaczyna powoli blednąć, a w powietrzu czuć nadchodzącą burzę.
Jak wielu z Was wie, jestem zadeklarowaną hiszpanofilką, wiernym kibicem Madrytu, więc każdą książkę o tej tematyce chłonę niczym gąbka, tutaj w tytule mamy Barcelonę, jednak przy mimo wszystko, wciąż ubogim wyborze książek o tematyce hiszpańskiej każda taka pozycja jest na wagę złota.
Zapytacie dlaczego warto sięgnąć po tą a nie inna książkę, hmmm każdy marzył o podróży w czasie, tutaj macie okazję dosłownie przenieść się do Barcelony stojącej u progu jednej z najkrwawszych wojen w swojej historii, o hiszpańskiej wojnie domowej krążą legendy, krwawe i pełne mroku, możemy o niej poczytać chociażby w mistrzowskiej książce Hemingwaya „Komu bije dzwon”. „Spadkobierczyni z Barcelony” pokazuje nam jeszcze spokojną Hiszpanię, kraj, miasto w którym na razie wszystko wydaje się uporządkowane, żyjące własnym, dystyngowanym życiem, owszem na powierzchni pojawiają się nieliczne bąbelki, ale nic nie zapowiada jeszcze, że przerodzi się w to tak gwałtowne wrzenie.
Dlaczego jest to dobra książka? Bo wciąga, czytelnik nie ma ochoty porzucać tego miejsca chce czytać i poznawać, ludzi, miejsca, zwyczaje. To nie jest przygotówka, romansidło, chociaż takowe wątki mogą się w jakimś stopniu przewinąc przez karty powieści. Według mnie to doskonały przykład powieści obyczajowej. Godne podziwu jest z jaką swoboda autor opisuje miasto, ludzi którzy w nim żyją, z przeróżnych warstw społecznych, to prawdziwa panorama! Barcelony, która niedługo pogrąży się w chaosie.
Być może książka ta nie wgniata w fotel, nie porywa tak jak robią to książki chociażby Zafona, jednak gwarantuje przyjemnie spędzony czas, bez stresu, poznając dumne miasto. Jak nie lubię Barcelony i całej Katalonii, tak ta książka pchnie mnie chyba do bliższego zapoznania się z tym regionem, jego historią.
Bez wątpienia inspirująca lektura!
Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza, które to chyba jako jedyne tak dba o hiszpanofilki takie jak ja....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.