Strony

niedziela, 3 lutego 2013

"Małe kobietki" - Louisa May Alcott

Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, Marmee. Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu. Córki pani March - stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy - starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek. Dziewiętnastowieczna autorka Louisa May Alcott napisała "Małe kobietki" na podstawie własnych doświadczeń. Ten klasyczny już utwór doczekał się licznych adaptacji filmowych i cieszy się nieprzemijającym powodzeniem wśród kolejnych pokoleń.


Po raz pierwszy „Małe kobietki” przeczytałam wiele, wiele lat temu. Uczyniłam to tak pobieżnie iż nie pozostało mi zbyt wiele wrażeń z lektury. Bardzo więc się zdziwiłam, gdy oglądając serial „Przyjaciele” Rachel rozpływa się nad tą książką i rekomenduję ją Joey`owi, który niesamowicie się nią ekscytuje. Oj długo  musiałam zadowalać się tylko barwnymi, pełnymi zachwytów recenzjami, nim dane mi było sięgnąć po tę książkę, ale gdy wreszcie to uczyniłam, odpłynęłam, do zupełnie innego świata.

W stanach Zjednoczonych toczy się wojna secesyjna. Woja ta dotyka bezpośrednio rodzinę March`ów, Ojciec idzie do wojska służyć jako kapelan, w domu zostawia żoną z czwórką córek i oddaną służącą. Niestety, dobre serce pana March`a i chęć pomocy przyjaciołom przed laty, sprawiło iż rodzina znacznie zbiedniała. Dziewczynki przyzwyczajone do życia w zamożnym domu, ciężko znoszą zmaganie się z brakiem pieniędzy Każda z Sióstr prezentuje zupełnie odrębną, zapadającą w pamięć osobowość, wszystkie razem tworzą pełen ciepła, barwny pejzaż. Meg, jest spokojna, pełna powagi, ale i przywiązana do rzeczy materialnych, tęskni za zbytkami i pięknymi strojami. Jo to żywe srebro, żywiołowa, z sercem na dłoni, ale zbyt impulsywna, często płocha i skłonna do nieprzemyślanych żartów. Beth to dziewczynka anioł, chce każdemu przychylić nieba, nie dba  o siebie, uwielbia muzykę, ale jest bardzo nieśmiała i lękliwa. Amy jest bardzo próżna, chce uchodzić za wielką damę, używa wyszukiwanego słownictwa, ale często myli podobne brzmieniowo słówka i dostarcza czytelnikom rozrywki. Do kompanii dołącza sąsiad Laurie, chłopiec wychowywany przez dziadka, a nawet dziadek  da się przekonać, ze srogość nie jest najlepszą metodą wychowawczą.
Nad kompanią młodych ludzi pieczę sprawuje uosobienie mądrości, łagodności, miłości i przebaczenia – pani March, która napomina swoje córeczki, udziela im rad i wciąż namawia je do większej pracy nad sobą. Kobieta ta wykazuje niezwykłą siłę ducha, codziennie bowiem musi walczyć z psotami swoich dzieci jednocześnie zwalczając tęsknotę za mężem i nieustanny lęk o niego.
Akcja powieści obejmuje rok z życia bohaterów, rok długi pełen tęsknoty, pracy nad sobą, wielkich trosk, ale i radości nie tylko z jakiegoś konkretnego, spektakularnego powodu, ale po prostu radość dnia codziennego, nauka doceniania tego co się posiadało.
Wiem, że ta książka zapewne zbierze ostrą krytykę za sielankę jaka wypływa z jej stron, za słodycz, która przesącza się przez okładkę, ale nie tylko słodycz w niej znajdziemy, ja kilka razy miałam zaszklone łzami oczy, a raz wzruszyłam się tak silnie, że łzy płynęły regularnym strumieniem.

Wyśmiewając tę książkę pomyślcie wpierw o czasach w jakich była pisana i dla kogo, wydaje mi się że była idealną lekturą dla dobrze wychowanych panienek, a i dziś może być doskonalą rozrywką dla wielu małych i większych kobietek.
Książka ta wymyka się wszelkim kryteriom ocenowym, bowiem nie sposób ocenić tego ciepła i światła, które otacza czytelnika, wlewając do serca, oprócz dużej życiowej lekcji, masę ciepła i nadziei.

Bardzo gorąco polecam, mam nadzieję, że uda mi się przemycić ją mojej nieczytającej Siostrzenicy.

14 komentarzy:

  1. Czytałam niedawno i również bardzo polubiłam tę książkę. Historia rzeczywiście momentami jest patetyczna, ale to nie odbiera jej uroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednak książka sprzed kilkudziesięciu lat, widać jak wiele w podejściu do literatury się zmieniło i jak zmienił się odbiorca.

      Usuń
  2. czeka właśnie w kolejce, ale najpierw chyba jednak przeczytam książkę o Cybulskim tego samego wydawnictwa, mam nadzieję, że i mojej Groszek się spodoba, skoro Ty chcesz podsuwać ją Siostrzenicy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Siostrzenica to osobnik oporny na lekturę okrutnie

      Usuń
  3. Muszę chyba zrobić to samo co Ty - przeczytać drugi raz :) Jakiś czas temu czytałam wrażenia Ultramaryny i też sobie uświadomiłam, że niewiele z niej pamiętam! ;/ czas sobie przypomnieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamięć jednak lubi zawodzić, zwłaszcza gdy czytało się jednym okiem ;)

      Usuń
  4. Książkę zdecydowanie mam w moich planach czytelniczych !

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pewna, że książka przypadnie mi do gustu. A takie wydanie chce się mieć na półce! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Siostrzenicy powiedz, że jak nie będzie czytać to jej nie będziesz tych pyszności piekła, na mnie by podziałało :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo :P Ona wie, że mój instynkt karmienia jest silniejszy niż wszystko inne ;)

      Usuń
  7. Czytałam niedawno po raz pierwszy i pokochałam. Właśnie za język, za prostotę, za nieskomplikowaną fabułę opisującą najprostsze uczucia i emocje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dorwałam tę książkę w promocyjnej cenie, więc moja radość nie zna granic :D Poza tym od czasu do czasu potrzebuję takiej dawki słodyczy w literaturze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie bardziej "słodka" niż "Mała księżniczka". Myślę, że wyśmiać to może osoba, która czyta nieco bezmyślnie, bez zwracania uwagi na kontekst historyczny (o czym pisałaś) i konwencję. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Z "Małych kobietek" nie zamierzam się śmiać, bo to piękna książka. Klasyka. I mam z nią cudne wspomnienia, gdy jako mała siksa czytałam ją z prawdziwą rozkoszą. :-)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.