Strony

czwartek, 28 marca 2013

"Single" - Meredith Goldstein

Komiczna i przenikliwa powieść obyczajowa o grupie kilku trzydziestolatków, dawnych przyjaciół z nowojorskiego college’u, którzy spotykają się po kilku latach na weselu jednej z przyjaciółek. Większość singli się zna (a nawet ze sobą romansowało!), ale jest też dwóch obcych – i nie wiadomo, jak się zachowają. Już przed samym ślubem jest gorąco od emocji, a podczas nocy weselnej dochodzi – jak to często bywa i w życiu – do nieoczekiwanych konfrontacji, które przynoszą w sumie oczyszczające skutki. Każdy z singli odpowiada sobie podczas tej nocy kogo (lub czego) najbardziej potrzebuje w życiu – i próbuje to zrealizować.


 Po ostatnich książkowych rozczarowaniach poprosiłam obserwatorów mojego bloga na FB o pomoc w wyborze książki. Wybór padł na „Singli” książkę o której ostatnio głośno w blogsferze. Książka rozgłos zawdzięcza, niektórym kontrowersyjnym recenzjom. Nie treści, niestety. Ja szukałam książki, która spłucze ze mnie ostatnie zawody, po niektórych recenzjach nastawiałam się na komedię romantyczna w książkowym wydaniu.  A ja się popłakałam, wzruszyłam, przygnębiłam, chociaż bardzo mile czas spędziłam.
230 stron „Singli” opowiada właściwie o jednym dniu, z retrospekcjami – owszem, ale akcja dzieje się w dniu wesela Bee Evans.  Oblubienica ma spory problem z usadzeniem pięciu singli, którzy mają pojawić się na uroczystości. Wolałaby, aby przybyli z osobami towarzyszącymi, ale niestety to rogate dusze i nie dają sobą kierować. W większości to osoby bardzo bliskie, więc nie da się uniknąć ich obecności.  Bez towarzystwa przybędą
Hannah- przyjaciółka Panny Młodej, zajmuje się castingami do reklam i niszowych filmów, ale oto przed nią naprawdę poważny film z Natalie Portman. To tym filmem kobieta żyje. Filmem i spotkaniem z Tomem, swoim eksem, z którym rozstała się już jakiś czas temu, a maja się spotkać na weselu,  Hannah będzie sama, Tom ze swoją dziewczyną. Hannah ma w głowie miliony scenariuszy na to spotkanie, obsadziła rolę w filmie, którego tematem przewodnim będzie jej zemsta i jego zazdrość. Hannah jest pocieszna. Znalazłam w niej sporo swoich cech, co mnie zresztą przygnębiło.  Aczkolwiek ja jeszcze nigdy takiego cyrku na weselu nie odstawiłam.
Następnym singlem jest Vicky, świetnie zarabia, pracuje w zawodzie, który jest wprawdzie monotonny, ale odpowiada jej wykształceniu, żyje z dala od bliskich i boryka się z depresją. Wozi lampę to fototerapii w futerale od gitary, aby nie dawać powodów do wścibskich pytań i niemiłych spojrzeń. Vicky jest  interesującą postacią, chociaż niektóre jej wybryki podobały mi się zdecydowanie mniej.
Joe  jest wujem panny młodej. Facet po czterdziestce, po przejściach. Teraz układa sobie życie. Przynajmniej planuje, polepszyć kontakty z córką. Jakoś ustabilizować swoje życie osobiste. Chociaż ma partnerkę, nie bierze jej na wesele lękając się, iż będzie to z jego strony zbyt poważna deklaracja. No i wciąż ma w pamięci kobietę, którą swego czasu poznał w barze, spędził z nią noc i ślad po niej zaginął…
Phil, nie jest spokrewniony ani z panem, ani z panną młodą. Jego Mama jest najlepszą przyjaciółką mamy pana młodego. Niestety kobieta zachorowała, a bardzo jej zależy, aby ktoś był z rodziną Fee w tym ważnym dniu. Dlatego deleguje swoje syna.  Hannah porównuje Phila, do aktora grającego agenta Bootha w serialu Kości, co daje nam pewne wrażenie o jego wyglądzie i normalnie kolana miękną. Ale Phil jest nie tylko przystojny, sprawia wrażenie „równego gościa” sympatycznego bardzo faceta. Ale oczywiście nie jest wolny od problemów, wciąż rozpacza, w skrytości ducha, nad stratą swojej dziewczyny, która miała swoje wady, ale była dla niego bardzo ważna. To ją obsadza w roli kobiety swojego życia.
I na koniec zostawiłam mojego ulubionego bohatera Roba, który nie pojawia się ostatecznie na weselu bo szkoda mu pieniędzy, ponieważ po rozstaniu z dziewczyną musi więcej płacić za mieszkanie. Zresztą rozpad tego związku przyniósł mu wiele dobrego. Rob adoptował psa, okazało się, ze sunia ma epilepsje, a Rob zajmuje się nią jak ukochanym dzieckiem. Jego stosunek do tej psiuni mnie niesamowicie wzruszał i rozczulał. Zresztą Rob jest bardzo sympatyczną postacią. Pocieszną, przez te wszystkie zawirowania, abnegacje i zamieszania z meblami. Jest mi bardzo bliski.  Oj popłakałam trochę na jego wątku.

No! To mamy komplet bohaterów, nie chcę przychylać się do opinii że jest to super optymistyczna książka, zabawna, na poprawę humoru. Mimo zabawnych incydentów, moim zdaniem więcej tam jest momentów smutnych, samotności, rozpamiętywania przeszłości, żalu, goryczy.  To nie jest serial „Przyjaciele” który przede wszystkim bawi, a momentami tylko wzrusza.
Sama jestem singlem, wiele fragmentów odnosiło się do mnie. To smutne, mnie to przygnębiało, dlatego jestem zdziwiona, że ktoś określił książkę, jako „ha ha” śmieszną.  Mnie ta książka skłoniła do refleksji, ale przede wszystkim umiliła wczorajszy wieczór i dzisiejszy ranek. Książkę czyta się bardzo szybko. Szybko i przyjemnie, pomimo tych przygnębiających wątków.  W porównaniu do komedii romantycznych, które zwykle są plastikowe i sztuczne książka jest bardzo naturalna. Naprawdę mi się podobała i mogę spokojnie polecać innym.


Książkę przeczytałam, dzięki uprzejmości:  Wydawnictwa M 


13 komentarzy:

  1. Zostało mi niecałe sto stron tej książki, ale już mogę podpisać się pod Twoją recenzją! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skończyłam ją czytać dziś po północy :). Zgadzam się z Tobą w 100%, to rzeczywiście nie jakaś super zabawna komedia, ale powiastka obyczajowa o zabarwieniu nieco dramatycznym - może my tak ją własnie odbieramy, bo jesteśmy singlami? Bo niektóre sytuacje są lub mogą być w przyszłości nam bliskie? Wbrew pozorom jest nad czym się pozastanawiać, pomyśleć. A wątek z Liz rewelacyjny i bardzo wzruszający, oj tak! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację. Inaczej odbierze to singiel, inaczej ktoś zaobrączkowany. Chociaż przecież to, że w danej chwili kogoś mamy/nie mamy nie znaczy, że tak będzie zawsze. Każdego mogą spotkać takie sytuacje. Niestety

      Usuń
  3. Mnie też bardziej dołowała niż rozśmieszała. Zwłaszcza wspomniana przez Ciebie historia psa z epilepsją - coś strasznego. Sama już wiesz, skąd to nagłe poruszenie w blogosferze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już wiem :D Ale może inne wydanie czytałyśmy, po prostu :D

      No historia psa, to dopiero ubaw po pachy :/

      Usuń
  4. Kreatywa ma racje - strasznie głośno o tej książce w ostatnim czasie. Pomysł wydaje się bardzo ciekawy i mam na nią ochotę. Od początku nie myślałam o niej w kontekście zabawnej, ale liczyłam też, że będzie refleksyjnie. Intryguje jeszcze bardziej, zwłaszcza, że piszesz, iż nie jest to typowa w dzisiejszych czasach pozycja o miłości, ale i przepełniona zwykłym ludzkim życiem, które nie zawsze jest kolorowe i śmieszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno nie jest typowa opowiastka. Przeczytasz i się przekonasz. Owszem można się uśmiechnąć, ale można i zapłakać.

      Usuń
  5. Dla mnie też nie była śmieszna, miała może parę momentów zabawnych, ale ogólnie opisywała prawdę, czyli te wszystkie smutki, żale, samotność. Podobała mi się, bo była prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, to. Dokładnie wiesz co mam na myśli. To jedna z większych zalet tej książki. I moze dlatego mnie tak przygnębiła.

      Usuń
  6. Książka do mnie idzie, mam nadzieję, że paczka drugi raz nie zaginie, bo jestem bardzo ciekawa tej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurdę to pech!! To ja potrzymam kciuki teraz!!

      Usuń
    2. Wydawnictwo wysłało książkę drugi raz, wczoraj przyszła :) Kciuki pomogły :)

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.