Powieść, która odważnie stawia najtrudniejsze pytania o tożsamość, równouprawnienie i rodzicielstwo.
Sara ma trzydzieści lat i już jest zgorzkniała. Jest prawdziwą zgorzkniałą pizdą. Pewnego styczniowego dnia, kiedy wszystko staje się nie do zniesienia, zostawia męża i dziecko, i chcąc spokojnie pomyśleć wyjeżdża na tydzień na Teneryfę.
Do czytania w podróży zabiera klasyk z lat siedemdziesiątych – Strach przed lataniem Eriki Jong. Podczas lektury zastanawia się, jak doszło do tego, że bardziej niż za przygodnym numerkiem tęskni za tym, by przespać całą noc.
Myśląc o wszystkich znanych jej kobietach, które podobnie jak ona w domowym więzieniu pozbawiane są energii, Sara czuje się oszukana i rozgoryczona. Czy wszystkie dziedziczą to w linii prostej – a ona ze swym neurotycznym perfekcjonizmem jest nieodrodną córką nerwowej matki, zmywającej naczynia pokrytymi egzemą dłońmi?
Zgorzkniała pizda to bezkompromisowa rozprawa z mitem miłości. Powieść, która odważnie stawia najtrudniejsze pytania o tożsamość, równouprawnienie i rodzicielstwo.
Często mówi się o ocenianiu po
okładce. Ja tym razem padłam ofiarą oceniania książki po tytule. No prawie
padłam. Po książce o tytule „Zgorzkniała pizda” spodziewałam się płytkiego
raczej czytadła o zbuntowanej singielce, którą życie wpędziło w zgorzknienie i
permanentnie podły nastrój. Książka przez pomyłkę wylądowała na samym spodzie
sterty, przywalona rozkładami materiału, cudzymi referatami, później pracami do
sprawdzenia i całym tałatajstwem, które wala się po mieszkaniu nauczyciela,
który stara się zapanować nad chaosem. Tenże nauczyciel, powalony przez
zapalenie oskrzeli łaknie rozrywki, więc szykując się na dwa dni gadania non
stop wyciąga książkę w celu zażycia lekkiej rozrywki i całe szczęście, że leży
w łóżku bo zostaje powalony. I bardzo miło zaskoczony.
Książka to zapiski Sary, kobiety,
której biologiczny zegar ma wybić trzydziestkę. Sara jest kobietą z pozoru
wygraną, ma kochającego męża cudowne dziecko, ale to dla niej za mało. Leci na
Teneryfę, aby odpocząć od rodziny, spotyka ją, nawet w tak liberalnej i
postępowej Skandynawii potępienie. No bo jak to? Urlop od dziecka? Urlop od
rodziny? Sara zaczytuje się książką „Strach przed lataniem” często odwołuje się
do bohaterki do jej dylematów, problemów, które pomimo upływu lat, wciąż
pozostają w gruncie niezmienne. Ta książka to podróż przez życie, wspomnienia,
rozmyślania o losie kobiety, o feminizmie, równości i o pragnieniach. Książka
głęboka i niesamowita. Nie dajcie się zwieść tytułowi.
Kiedyś zwróciłaby naszą uwagę okładka,
świetnie zrobiona, ale obecnie w takiej grafice ukazują się wszystkie erotyczne
powieścidła, wiec nie wiem czy książka rzucając się w oczy wpadnie nam w ręce.
A moim zdaniem warto. Rzadko, czytając książkę mam takie wszechogarniające
uczucie „wow, jakby o mnie”, oczywiście w pewnych fragmentach. Ta książka jest
bardzo mądra i prawdziwa. Ktoś może poddać w wątpliwość czy wulgarny,
kontrowersyjny tytuł, jest dobrym pomysłem, czy nie odrzuci potencjalnego
czytelnika. Sama spędziłam długie chwile nad tym zagadnieniem. Zastanawiałam
się czy wypada mi wyjąć książkę w przerwie i poczytać. Chłopcy z mojej klasy
byliby zachwyceni i mniemam, że nie zapanowałabym nad dyskusją jaka by się
wywiązała. Z drugiej jednak strony, tytuł koresponduje z bohaterką wyłaniającą
się z książki. Kobietą, która chce wyzwolenia, robi rozrachunek ze swoimi
przeżyciami i pragnieniami, czy to taka duża różnica gdy nazwie się pizdą, niż
gdyby nazwała się suką? Słowa, definicje, nazwy. Ta książka nie jest tak
powierzchowna. Ona wcale nie jest powierzchowna, nie muska pobieżnie tematów,
jak grzeczna rozmowa u terapeuty. Sara rozmawia z samą sobą, odważnie.
Opowiada o swoim dzieciństwie,
które z pozoru szczęśliwe, bo w pełnej rodzinie, było samotnością, smutkiem i
niekochaniem. Obraz rodziców skłóconych i niekochających się, dziecko proszące Boga
o rozwód, błaganie o uwagę. Później nadchodzi okres bycia nastolatką, pierwsze
zauroczenia, próba nawiązania relacji damsko-męskich, pomyłki i kolejna lekcja
o nierówności kobiety i mężczyzny. Wcale nie jest lepiej, gdy dorasta, gdy
staje się matką, wydaje się, że problem narasta. Przeczytajcie i zastanówcie
się czy to o czym ona pisze nie jest przerażającą prawdą.
Na mnie ta książka zrobiła
ogromne wrażenie. Swoją mądrością, szczerością, tym w jaki sposób kobieta pisze
o życiu i o kobiecej duszy. Cieszę się, że siódmy zmysł przemówił, że nie dałam
zwieść się tytułowi. Odkryłam świetną, mądrą książkę, która mnie urzekła i
wiem, że będę do niej wracać.
Polecam wszystkim kobietom, moim
zdaniem pozycja obowiązkowa!
Szlag, może i książka warta przeczytania, ale tytuł chyba niepotrzebnie wulgarny. Im jestem starsza, tym bardziej zaczęło mnie to razić. I właściwie przeczytałam tę recenzję, bo byłam szczerze przekonana, że nie zostawisz na książce suchej nitki ;)
OdpowiedzUsuńNajpierw tytuł mnie intrygował, później doszłam do wniosku takiego jak Ty, że jest niepotrzebnie wulgarny. Ale jak czytałam, to zapominałam o tytule, bo książka się broni, chociaż ze względu na tytuł ma małe szanse, aby zaistnieć na rynku ;/
UsuńTeż się cieszę, że jednak przeczytałaś tę książkę. Po twojej recenzji też jestem zdania, iż do książka obowiązkowa dla kobiet ;-)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę :) Dla kobiet obowiązkowa, ale jednak tytuł, co widać po komentarzach, że tytuł robi złą robotę
UsuńJa też się cieszę :) Dla kobiet obowiązkowa, ale jednak tytuł, co widać po komentarzach, że tytuł robi złą robotę
UsuńGdy tak patrzę na ten tytuł stwierdzam że na pewno nie sięgnęłabym po tę książkę. Jednak już wiem że po tytułach lepiej nie oceniać (:
OdpowiedzUsuńTeż się prawie dałam nabrać na tytuł. Ale czasami warto się przełamać.
UsuńCzytałam, bardzo fajna książka. Polecam!
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, oby więcej takich pozytywnych książkowych zaskoczeń
UsuńMnie tytuł odrzuca na kilometr - nie rozumiem, co wydawca miał na myśli (czy może autorka). Nie wiem też, czy nazywanie kobiety, która chce czegoś więcej, niż rodzina i dzieci zgorzkniałą pizdą jest właściwe. Dla mnie to po prostu obraźliwe.
OdpowiedzUsuńW gruncie rzeczy zgadzam się z Tobą. Tylko, że to nie jest tak jak napisałaś, ona nie nazywa się pizdą, bo ma pragnienia i marzenia, ona odnosi wrażenie, że świat zakazuje jej marzyć, śnić, ma być matką, żoną, a nie sobą.
UsuńJednakże zgadzam się, że tytuł nie jest zbyt dobrym pomysłem,
Zwróciłaś uwagę na tą lekturę- ciekawi mnie ta szczera i odważna i głęboka rozmowa bohaterki ze samą sobą, choć jak wiele osób powiedziało- tytuł okropny i odstrasza.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tytuł odwala całą złą robotę ;/
UsuńZaintrygował mnie ten tytuł i czytając Twoją recenzję, śmiało mogę stwierdzić, że jeśli tylko uporam się ze stosikiem książek jakie mam do przeczytania w najbliższym czasie, to od razu sięgam po tę pozycję. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się i będę czekała na opinię :))
UsuńMimo wszystko nie podoba mi się tytuł. Książka z tego co opisujesz rzeczywiście warta lektury, ciekawa i poruszająca trudny temat, bo masz rację każdy będzie zgorszony wyjazdem matki, która chce odpocząć chwilę w samotności, bo przecież wyrodna itd... i nikt nie zrozumie. Jednak tytuł kompletnie niepotrzebnie szokuje, dlatego mnie skutecznie odstrasza. Nie chciałabym czytać takiej książki z takim tytułem gdziekolwiek. Źle bym się z tym czuła.
OdpowiedzUsuńJa Cię doskonale rozumiem, książka pomimo licznych zalet ma jedną poważną, tytuł. W Polsce jeszcze chyba się nie sprawdzi, może za parę lat
Usuń