Ogniem i mieczem - pierwsza z trzech powieści historycznych napisanych ku pokrzepieniu serc przez Henryka Sienkiewicza w latach 1884-1888. Akcja powieści rozgrywa się w latach 1648-1651 w okresie powstania Chmielnickiego na Ukrainie. Pozostałe części Trylogii to Potop i Pan Wołodyjowski. Powieść była pierwotnie wydana w odcinkach w latach 1883 - 1884 w warszawskim dzienniku Słowo i, z minimalnym opóźnieniem w stosunku do Słowa, także w dzienniku krakowskim Czas. Pierwsze wydanie książkowe ukazało się w 1884 w Warszawie. Wydanie książkowe miało inne zakończenie powieści aniżeli wersja wydrukowana w czasopismach. Część rękopisu powieści przechowywana jest w Ossolineum we Wrocławiu. Autor mija się chwilami z historyczną prawdą, co nie ujmuje dziełu wartości literackich. Sienkiewicz tworzył swoją powieść, aby podnieść na duchu żyjących pod zaborami Polaków
W sobotę, przypadkiem usłyszałam
o akcji „Czytamy Trylogię”, a że dzień wcześniej Asieńka pisała mi, że choroba
ją zmogła i czyta „Ogniem i mieczem”, przeto porzuciłam zamiar, aby zabrać się
za mój ukochany, trzeci tom Trylogii ku pokrzepieniu serc pisanej i pomyślałam,
że oto świetny pretekst do powtórzenia sobie „Ogniem i mieczem”. Do „Potopu”
nikt mnie nie namówi, czytałam TO już ze cztery razy i – dla Boga Panie
Wołodyjowski – nie namówicie mnie.
Pomysł czytania „Ogniem i
mieczem” zaowocował. Oto otwierając tom drugi znalazłam kartkę z kalendarza…
135 dni przed moim narodzeniem. Matecznik czytała Trylogię, przepytywana
przyznała się jeszcze do „Nocy i dni”, to wiele wyjaśnia, moje literackie gusta
i aberracje. Znalezienie tej kartki było
miłym przeżyciem…. Polecam popytać Mamy co czytały, nosząc Was pod sercem…
fajnych rzeczy można się dowiedzieć.
Ad rem, jednakże… Akcja pierwszej
części Trylogii rozpoczyna się w dziwnym roku 1648. Pierwsze zdanie tej książki
weszło do kanonu. Pewnie często słyszycie… jest też jednym z lepszych
książkowych początków. Wprowadza klimat, intryguje. Cudo. Sienkiewicz ma to do
siebie, że pisze tak, iż czytając przenosimy się w czasie, ja oprócz wędrówki
do czasu buntu Chmielnickiego cofnęłam się do chwili, gdy pierwszy raz „Ogniem
i mieczem” czytałam, a było to dawno. Bardzo dawno temu…
Jest przeto rok 1648, czas
niespokojny, znaki fatalne, na Zaporożu się gotuje, a Rzeczpospolita słaba.
Chociaż tak naprawdę o całym kraju wiele nie przeczytamy, Sienkiewicz zabiera
nas na Ukrainę, gdzie straszny kniaź Jarema rządzi ręką żelazną, ale miłościwą.
Tu wtrącę dygresję, musimy pamiętać, że Sienkiewicz pisząc ku pokrzepieniu serc
historię traktowała instrumentalnie i naginał fakty do swych racji. Powiem Wam,
że zakochałam się w Jeremim Wiśniowieckim stworzonym przez Sienkiewicza… Pomimo
rządów mocnej ręki Ukraina stoi na skraju wojny, o racjach, które pchnęły
Kozaków1) do buntu uczyliście się w
szkole… Sienkiewicz zaś opisuję tę wojnę w sposób epicki, barwny, krwawy i
sarmacki. Skrzetuski, namiestnik w wojsku Wiśniowieckiego wraca z Krymu, gdzie
był z poselstwem, na stepie ratuje życie nieznajomemu, który na odjezdnym
wyjawia mu swą tożsamość – Bohdan Chmielnicki. Chmielnicki ucieka na Sicz, a
Skrzetuskiego z młodej piersi wyrwie się serce, wkrótce po spotkaniu ze
strasznym wodzem, który utopi Rzpitą w krwi braterskiej. Otóż zmierzając ku
swej destynacji Jan Skrzetuski poznaje Helenę Kurcewiczównę z jej stryjną,
którym to białogłowom, psuje się wóz. Pomagając paniom w opałach Skrzetuski od
pierwszego spojrzenia traci głowę dla Heleny, jak okazuje się – z wzajemnością,
chociaż kniaziówna przeznaczona Bohunowi, kozakowi z iście ułańską fantazją. W
samym środku kozackiego buntu Sienkiewicz z rozmachem opowiada nam dzieje
trójkąta: Skrzetuski-Helena-Bohun. Opowiada o problemach Rzeczpospolitej, o
porażkach o tryumfach o wielkich wodzach i tchórzach. O kanaliach, ale i
rycerzach czystych i słodkich jak Longinus Podbipięta, a także o typowych
sarmatach reprezentowanych przez pana Zagłobę.
Powieść wielowątkowa, barwna, żywa, skrząca humorem i wyciskająca z oczu
łzy.
Naprawdę – nie znać to wstyd.
Kiedyś te książki znało całe
społeczeńśtwo. Naród wychował się na przygodach Skrzetuskiego, kobiety kochały
się w Bohunie, rogatej duszy ale mężczyźnie kochającym tak ognistą miłością, że
aż destrukcyjną.
Być może mnie zganicie, ale ja
należę do obozu Bohuna – zatraconej kozaczej duszy. Gdy jako młoda, nastolatka czytałam tę
książkę, łyknęłam afekt Skrzetuskiego, ale po kilkunastu latach przychodzi mi
to trudniej, Sienkiewicz wali nas taką miłością od pierwszego wejrzenia, że Mniszkówna
by się tego nie powstydziła. Skrzetuski
kocha, ale tak spokojnie, owszem miłość nie jest prosta, napotyka wiele
przeszkód, które Skrzetuski przeżywa – tak jak powinien. Ale Bohun… sięgnijcie
na początek tomu II, gdy uwozi Helenę do Jaru i przemawia do niej, namiętnie,
pięknie, tak że niewieście serca topnieją. A później… zakończenie mówi samo za
sibie. Zasmuciło mnie. Bohun dożywający swych dni w Rozłogach, które podniósł z
popiołów… szukający resztek ciepła we
wspomnieniach minionych chwil, gdy ta którą miłował była blisko… gdy była obok,
chociaż prawie jak siostra i czasami dała dobre spojrzenie. Biedny Bohun…
Wątkiem, który od kilkunastu lat
wyciska mi łzy z oczu jest, wątek śmierci pana Podbipięty. Ukochałąm tego
słodkiego Litwina miłością wielką. Pan Zagłoba dworuje, książkę i rycerstwo
kochają się w mocarzu, a ja za każdym razem trzymam kciuki za happy end dla
niego. Prawdę o nim rzekł ksiądz podczas pogrzebu… wtedy to ja już płaczę i
łkam na całego… Sienkiewicz kanalia umiał pisać takie sceny… już ja sobie z
panem Henrykiem porozmawiam w zaświatach… Dlaczego Longinus nie mógł spełnić
ślubów i ułożyć sobie życia… i nie mówicie mi, że wtedy z Anusią wątek by się
zmienił…
Wiem, że ta książka to popkultura
pozytywizmu, wiem jakim celom miała służyć i wiem, że to propaganda, ale wiem
jak ja ją przeżywam, jakich wzruszeń doświadczam. Nie mogę sobie wyobrazić, że
nie ma jej w moim życiu. Gdy ledwo umiałam chodzić, trzy tomy czerwieniły się z
najwyższej półki w biblioteczce, dla małego Kaśka był to dystans równy temu
dzielącemu Ziemię od Księżyca, spoglądałam, na te, w sumie sześć książek,
emanowała z nich przygoda, piękno i dobro… były dla mnie symbolem zaklętego
świata do którego muszę dorosnąć. Dorosłam, a one spełniły swą obietnicę…
Czytając Trylogię pojąć możemy lepiej pokolenie
Kolumbów, wychowane na tych książkach, które miłości do Ojczyzny uczyło się od
Skrzetuskiego, którzy nad własne życie, prywatne szczęście cenił służbę
Ojczyźnie. Czy zdziwi nas przeto, los jaki spotkał Michałka?
Przy okazji ostatniego czytania
wzruszyła mnie scena, gdy do Skrzetuskiego zbolałego na ruinach Rozłogów
przychodzi ksiądz i modli się przy nim modlitwą Pańską… i gdy próbuje
przypomnieć Janowi, że to co go spotkało, od wyższej instancji pochodzi,
próbuje dać mu pocieszenie w wierze…
mocna, poruszająca scena. Pierwszy raz AŻ TAKIE wrażenie wywarła…
Za to właśnie kocham Trylogię,
powieści te czytam kolejny raz i znowu odkrywam fragment, który mnie zachwyca,
który pokazuje się w innym świetle, z innej perspektywy… Wciąż i wciąż… nie
mogę się doczekać, aż powtórzę sobie „Pana Wołodyjowskiego” : )
Ja również mam w planach powrót do Trylogii, czytałam ją dawno temu w szkole, teraz chcę do tego wrócić z własnej woli :) Na początek jednak chcę wrócić do Krzyżaków czy Starej baśni - pamiętam, że czytając tę ostatnią jako lekturę szkolną strasznie się męczyłam :) Chciałabym przebrnąć przez tę polską klasykę jeszcze raz i zobaczyć, jak odbiorę ją teraz :)
OdpowiedzUsuńPowroty są fajne, i wiek pozwala nam zobaczyć wydarzenia z nowej perspektywy. SUper sprawa... W/W książki też muszę odkurzyć... tylko kiedy :(
UsuńA ja na odwrót ;) - "Potop" uwielbiam. Pierwszy raz czytałam go w gimnazjum, a potem jeszcze dwa razy.
OdpowiedzUsuńczyli jestem w mniejszości ;/
UsuńJakoś bardziej wolę "Potop", a "Ogniem i mieczem" już tak średnio;)
OdpowiedzUsuńU mnie Potop jest na trzecim miejscu. Nie lubię. Nie wiem dlaczego
UsuńOj ja też jestem wielką miłośniczką Bohuna, ta słowiańska dusza...Skrzetuski zawsze mi się za cukierkowy i idealny wydawał;)
OdpowiedzUsuńSkrzetuski jest wzór cnót, już WOłodyjowski - ma skazy, Jan ani odrobiny
UsuńSwietna recenzja!
OdpowiedzUsuńDziękuję!! :)
UsuńTrylogia zaliczona, więc mnie wstyd nie jest i nigdy nie było ;) A Bohun zawsze będzie mi się kojarzył z koniem. Dlaczego? Bo o tym imieniu był pierwszy wierzchowiec na jakim przyszło mi się uczyć jeździć ;D
OdpowiedzUsuńBohun to piękne miano :)
UsuńWstyd sie przyznać, ale Trylogię czytałam tylko raz i to bez przyjemności jako lekturę szkolną.
OdpowiedzUsuńale czytałaś :))
UsuńKasiek podpisałabym się pod prawie wszystkim. Prawie, bo ile razy bym nie czytała "Ogniem i mieczem" Skrzetuski zawsze jest dla mnie jak taki mydłek i nigdy się nie zdarzyło, żebym mu kibicowała, rozumiała go czy doceniała jego miłość. Jako żołnierza i owszem, ale kochanka, nigdy. Za każdym razem kibicuję Bohunowi, a Helena głupia po prostu była :P A co do reszty to już Ty dobrze wiesz, jakie mam zdanie, płaczę na tym samym i tym samym się zachwycam.Jako, że czytam sobie dużo wolniej, wiele jeszcze przede mną, ale zachwycam się jakbym czytała tę książkę pierwszy raz, a nie kolejny.
OdpowiedzUsuńJa raz na Janka jestem zła... wkurza mnie taka moralność i jego patrzenie na kobietę, jeśli Bohun ją pohańbił, koniec z miłością, lepiej żeby umarła bo i tak pójdzie do klasztoru...
UsuńPfff Jan, a założę się, że taki Bohun kochałby ją jeszcze bardziej i starałby się jej wynagrodzić wszystkie krzywdy jakich by doznała od kogokolwiek.
UsuńOn chyba Helenę znał i po prostu ją kochał Jan zakochał się w obrazie.
UsuńTrylogię po raz pierwszy przeczytałam trzy lata temu i z miejsca się w niej zakochałam ;) Planuję jeszcze nie jeden raz do niej wrócić :)
OdpowiedzUsuńdo dobrych książek trzeba wracać.
UsuńTak to jest, że Ogniem i mieczem na podstawowej maturze nie jest (w 2012 r przynajmniej nie bylo) wiec nie czytałam. Ale Potop przeczytałam i to nawet z chęcią;P
OdpowiedzUsuńpokolenie-zaczytanych.blogspot.com
chyba już nic do Potopu mnie nie przekona, a Ogniem i mieczem polecam :)
Usuńna czym polegała różnica w zakończeniu ogniem i mieczem między wydaniem książkowym a "gazetowym"
OdpowiedzUsuńwie ktoś?
szczerze powiem, że nie mam pojęcia.
Usuń