Strony

sobota, 27 czerwca 2015

" Dom przy Alei Rothschildów" - Stefanie Zweig

Frankfurt, 1900 rok. Betsy, inteligentna, racjonalna i młoda kobieta oraz jej mąż Johann Isidor, rzutki przedsiębiorca z niemałą fortuną, wprowadzają się do domu przy alei Rothschildów 9. Są szczęśliwi, mają dziecko. Wkrótce przyjdą na świat kolejne. Nie minie jednak wiele lat, gdy na powierzchni harmonijnej sielanki pojawią się pierwsze oznaki zbliżającej się katastrofy…
Wybucha I wojna światowa. Zmienia ona życie Niemców, a w szczególności tych pochodzenia żydowskiego, którzy od nowa muszą uporządkować swój świat i zrewidować wartości, którymi się dotąd kierowali.
Stefanie Zweig otwiera drzwi do niezwykłego świata. Pozornie dobrze znanego, a jednak odległego – do świata, w którym rozgrywa się niezwykle barwne i ciekawe, choć naznaczone trudnymi wyborami życie bohaterów. Dzięki wyobraźni, dbałości o historyczny szczegół i głębokiemu poczuciu człowieczeństwa ta bestsellerowa autorka przedstawia losy żydowskiej rodziny mieszkającej we Frankfurcie do 1917 roku.
Dom przy alei Rothschildów – pierwszy tom sagi rodzinnej – staje się symbolem czasu, który na nowo określił bieg historii Europy.


Sagi rodzinne, to coś co uwielbiam najbardziej. Obserwowanie wpływu historii na losy rodzin jest hipnotyzujące. Rzucam się na takie książki jak sępy na padlinę. Rzadko odpuszczam, a już nie ma szans, abym odpuściła, gdy okładka jest w tak cudownie miętowo-pistacjowych kolorach. Ona przemówiła do mnie od pierwszego wejrzenia, swoją łagodnością, elegancją i klasą. Odsuwałam ją na koniec, aby dłużej rozkoszować się myślą, że oto przede mną ta historia. Jednak przyszła ta chwila, wyszarpnęłam tom ze stosiku i zaczęłam czytać. Bywa, że i na sagach się zawodzę… takie jest życie… byłam ciekawa co mnie czeka – zachwyt czy zawód.





Niemcy, początek wieku, mieszczańska rodzina. Zamożni ludzie, ojciec rodziny dorobił się majątku. Wprowadzają się do domu przy tytułowej alei Rothschildów. Jest początek nowego stulecia, rodzina ma małego, rezolutnego synka imieniem Otto, a Betsy – pani domu – spodziewa się następnego rozwiązania. Obserwujemy życie we Frankfurcie, na tle historii Niemiec i Europy. Akcja powieści, tego tomu kończy się w roku 1917 w początkach tego roku. Siedemnaście lat na początku XX wieku to dużo, zmienia się świat, rozluźniają się nienaruszalne do tej pory zasady, wybucha Wielka Wojna. Upadają imperia. Wszystkie te zdarzenia toczą się obok zwykłego, ludzkiego życia, wywierają na nie wpływ i o tym jest ta książka. O zwykłym życiu w cieniu historii, jak to bywa w sagach rodzinnych.



Dom przy alei Rothschildów był inny niż się spodziewałam. Wyrosłam na polskich sagach rodzinnych, pełnych dynamicznej akcji, wśród pól malowanych zbożem rozmaitem, na tle historii zmieniającej się z dnia na dzień. Przywykłam do wielkich dramatów, wyborów podyktowanych historią. Tutaj dostałam coś innego. Niespieszną historię, dywagacje o ubiorze, zwykłych domowych problemach.
Ta książka jest taką wydzieranką, bo jak na siedemnaście lat w tak burzliwym okresie, objętościowo jest naprawdę, naprawdę niewielka. Dużo w niej opisów, jak na mój gust – zdecydowanie za mało akcji, która się trochę ślimaczy. 
Moim zdaniem książka spodoba się miłośniczkom niespiesznych, leniwych powieści, bo naprawdę, w mojej opinii niewiele się tam dzieje. Siłą tej książki są opisy detali, mieszczańskiego życia, pór roku, przedmiotów, strojów, realiów. Jak dla mnie – na dobrą powieść, mającą być sagą rodzinną, to trochę za mało, trochę zbyt leniwie.
Nie skreślam jednak ani autorki, ani serii bo następny tom, biorąc pod uwagę czasy, zapowiada się bardzo interesująco i chętnie poznam dalsze losy bohaterów.

Książkę przeczytałam dzięki portalowi

22 komentarze:

  1. O zwykłym życiu w cieniu historii- to mnie zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. jak znam Twój gust to raczej Cię nie zachwyci ;)

      Usuń
  3. A ja lubię czasem sięgnąć po taką ślimaczącą się sagę. Lubię detale, opisy - wszystko co przybliża mnie do epoki. Oczywiście muszę mieć specjalny nastrój, bo wtedy tylko potrafię nie wściekać się powolnym tempem:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo ze to niespieszne, to jednak chyba się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, są różne gusta. Mnie znudziło, ale są tacy których zachwyciło :)

      Usuń
  5. Lektura przede mną i póki co jakoś sobie nie wyobrażam, bym mogła się zachwycić rodzinną sagą w wyjątkowo burzliwym okresie rozsnutą na tak niewielu stronach... Ale zobaczymy :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda na to, że to ciekawa książka.
    Ps. Ładny lakier... Pasowałby mi do bluzki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej nudna.

      Muszę kupić coś wyrazistego na lato ;) z lakierów

      Usuń
  7. Sama nie wiem, może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś pewnie przeczytam ale póki co... w kolejce są ciekawsze;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja byłem zauroczony tą książką. Nie wiem, czy czytałaś "Buddenbrooków", ale Stefanie Zweig pisze pod Manna - i jest to raczej świadomy zabieg. Sposób narracji, kreacja świata przedstawionego, spojrzenie na bohaterów, pokazanie ich nie tyle całościowo i płynnie (jak np. w "Sadze rodu Forsyte'ów" Galsworthy'ego - osobiście tę sagę najbardziej cenię), ale tylko w momentach przełomowych - to wszystko wzięło się z Manna

    OdpowiedzUsuń
  10. oczywiście, że czytałam :) i miałam wspomnieć nawet o tym, bo też mi się kojarzyło ;) u Manna mnie to zaczarowało - tu znudziło ;/ niestety

    OdpowiedzUsuń
  11. A widzisz, u mnie było odwrotnie. Wstyd się przyznać - "Buddenbrookowie" byli największym zeszłorocznym rozczarowaniem. Nie, żeby to była zła książka. Po prostu liczyłem na coś w stylu już wspomnianej "Sagi rodu Forsyte'ów", która jest jedną z moich ukochanych książek. Nie podobała mi się skacząca i gnająca akcja, mało pogłębione postaci, pomieszanie na końcu. A kiedy czytałem "Rotschildów" rozpoznałem ten styl i zanurzyłem się w nim, jak w czymś dobrze znanym. Wiedziałem, czego dokładnie oczekiwać, a czego w tej prozie nie będzie. Zweig umie opowiadać historię w ten sposób, że nie czułem braków.

    Bardzo podobał mi się też sposób ukazania problemu tożsamości narodowej. Ta wielka tragedia rodziny Sternbergów, którzy tak dbający o asymilację nagle okazują się obywatelami drugiej kategorii w swojej ojczyźnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. W żadnej chyba książce nie czytałam tyle o pogodzie i o kwiatkach...

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.