Frankfurt, 1900 rok. Betsy, inteligentna, racjonalna i młoda kobieta oraz jej mąż Johann Isidor, rzutki przedsiębiorca z niemałą fortuną, wprowadzają się do domu przy alei Rothschildów 9. Są szczęśliwi, mają dziecko. Wkrótce przyjdą na świat kolejne. Nie minie jednak wiele lat, gdy na powierzchni harmonijnej sielanki pojawią się pierwsze oznaki zbliżającej się katastrofy…
Wybucha I wojna światowa. Zmienia ona życie Niemców, a w szczególności tych pochodzenia żydowskiego, którzy od nowa muszą uporządkować swój świat i zrewidować wartości, którymi się dotąd kierowali.
Stefanie Zweig otwiera drzwi do niezwykłego świata. Pozornie dobrze znanego, a jednak odległego – do świata, w którym rozgrywa się niezwykle barwne i ciekawe, choć naznaczone trudnymi wyborami życie bohaterów. Dzięki wyobraźni, dbałości o historyczny szczegół i głębokiemu poczuciu człowieczeństwa ta bestsellerowa autorka przedstawia losy żydowskiej rodziny mieszkającej we Frankfurcie do 1917 roku.
Dom przy alei Rothschildów – pierwszy tom sagi rodzinnej – staje się symbolem czasu, który na nowo określił bieg historii Europy.
Strony
sobota, 27 czerwca 2015
" Dom przy Alei Rothschildów" - Stefanie Zweig
22 komentarze:
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.
O zwykłym życiu w cieniu historii- to mnie zachęca :)
OdpowiedzUsuńfakt - miało być tak pięknie :P
UsuńTo jednak nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńjak znam Twój gust to raczej Cię nie zachwyci ;)
UsuńMoże kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńnie polecam - nie odradzam :)
UsuńA ja lubię czasem sięgnąć po taką ślimaczącą się sagę. Lubię detale, opisy - wszystko co przybliża mnie do epoki. Oczywiście muszę mieć specjalny nastrój, bo wtedy tylko potrafię nie wściekać się powolnym tempem:)
OdpowiedzUsuńWięc Tobie na bank się spodoba :)
UsuńMimo ze to niespieszne, to jednak chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńOczywiście, są różne gusta. Mnie znudziło, ale są tacy których zachwyciło :)
UsuńLektura przede mną i póki co jakoś sobie nie wyobrażam, bym mogła się zachwycić rodzinną sagą w wyjątkowo burzliwym okresie rozsnutą na tak niewielu stronach... Ale zobaczymy :/
OdpowiedzUsuńbardzo jestem Ciekawa Twoich wrażeń ;)
UsuńWygląda na to, że to ciekawa książka.
OdpowiedzUsuńPs. Ładny lakier... Pasowałby mi do bluzki.
raczej nudna.
UsuńMuszę kupić coś wyrazistego na lato ;) z lakierów
Sama nie wiem, może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńprzy okazji bezsenności - polecam :)
UsuńKiedyś pewnie przeczytam ale póki co... w kolejce są ciekawsze;)
OdpowiedzUsuńi to wiele ;)
UsuńA ja byłem zauroczony tą książką. Nie wiem, czy czytałaś "Buddenbrooków", ale Stefanie Zweig pisze pod Manna - i jest to raczej świadomy zabieg. Sposób narracji, kreacja świata przedstawionego, spojrzenie na bohaterów, pokazanie ich nie tyle całościowo i płynnie (jak np. w "Sadze rodu Forsyte'ów" Galsworthy'ego - osobiście tę sagę najbardziej cenię), ale tylko w momentach przełomowych - to wszystko wzięło się z Manna
OdpowiedzUsuńoczywiście, że czytałam :) i miałam wspomnieć nawet o tym, bo też mi się kojarzyło ;) u Manna mnie to zaczarowało - tu znudziło ;/ niestety
OdpowiedzUsuńA widzisz, u mnie było odwrotnie. Wstyd się przyznać - "Buddenbrookowie" byli największym zeszłorocznym rozczarowaniem. Nie, żeby to była zła książka. Po prostu liczyłem na coś w stylu już wspomnianej "Sagi rodu Forsyte'ów", która jest jedną z moich ukochanych książek. Nie podobała mi się skacząca i gnająca akcja, mało pogłębione postaci, pomieszanie na końcu. A kiedy czytałem "Rotschildów" rozpoznałem ten styl i zanurzyłem się w nim, jak w czymś dobrze znanym. Wiedziałem, czego dokładnie oczekiwać, a czego w tej prozie nie będzie. Zweig umie opowiadać historię w ten sposób, że nie czułem braków.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się też sposób ukazania problemu tożsamości narodowej. Ta wielka tragedia rodziny Sternbergów, którzy tak dbający o asymilację nagle okazują się obywatelami drugiej kategorii w swojej ojczyźnie.
W żadnej chyba książce nie czytałam tyle o pogodzie i o kwiatkach...
OdpowiedzUsuń