Po śmierci Dumbledore'a Zakon Feniksa wzmaga swoją działalność, próbując przeciwstawić się coraz potężniejszym siłom śmierciożerców. Harry wraz z przyjaciółmi opuszcza Hogwart, by odnaleźć sposób na pokonanie Voldemorta. Wyprawa ta pełna niepewności i zwątpienia najeżona jest niebezpieczeństwami, a co gorsza nikt nie wie, czy zakończy się sukcesem i czy wszyscy dotrwają do jej końca.
Dlaczego Dumbledore nie pozostawił Harry`emu czytelnych wskazówek? Czy przeszłość nieżyjącego dyrektora kryje jakieś niezwykłe tajemnice? Jaką rolę odegra Snape przy boku Voldemorta? Czy Harry`emu uda się dotrzeć do najważniejszych miejsc i faktów dotyczących jego rodziny?
Siódmy tom przygód Harry`ego Pottera jest już ostatnią częścią cyklu i - jak spodziewają się czytelnicy - przynosi odpowiedzi na wszystkie istotne dla potteromaniaków pytania.
No
powoli wracam. Bardzo powoli skoro finałowy tom Pottera zamiast połknąć w jeden
dzień, czytałam ponad tydzień. Życie się o mnie upomniało, praca, dom. A będzie gorzej. Finał tej serii, premierę w Polsce pamiętam
doskonale. To było dzień po egzaminie na prawo jazdy, a ten konkretny dzień
miałam egzamin z prawa instytucjonalnego UE. Po egzaminie pojechałam z Siostrą
do Tesco, bo była tam promocja na Pottera, nabyłam dodatkowo składniki na
obiad, podrzuciłam je Mamie, a sama skupiłam się po prostu na czytaniu. W końcu
miałam ten tom, w końcu miałam poznać zakończenie. I chociaż już od tylu lat
znam to zakończenie, to wciąż ta część budzi we mnie ogromne emocje. Nie
zgadzam się nigdy z hejtem w stronę Pottera, bo nadal stoję na stanowisku, że afirmuje
on dobro, miłość, prawdę i wybaczenie. Chociaż siódmy tom jest krwawy, mroczny
i może niekoniecznie dla dzieci.
W
końcu nadszedł finał septologii o przygodach Harrego Pottera, decydujące
starcie pomiędzy nim a Czarnym Panem nieuchronnie się zbliża. Potter wie, że
aby pokonać Voldemorta musi znaleźć i zniszczyć horkruksy, czyli cząstki duszy,
które ten ukrył w różnych przedmiotach, by zapewnić sobie nieśmiertelność.
Harry wyjęty spod prawa, ścigany przez zwolenników Sami-Wiecie-Kogo, wraz z
Ronem i Hermioną desperacko szuka tych przedmiotów. Tradycyjnie popełnia błąd
za błędem i tylko siłom nadprzyrodzonym można zawdzięczać to, że... jeszcze
żyje. Będzie epicko, ale będzie też dużo
smutku, bo nie wszyscy przeżyją.
Ehh,
piękne czasy, gdy mogłam poczytać cały dzień i całą noc. Teraz Pottera czytałam
tylko do posiłków, a że jem tylko to co ugotuję, to i prędkość czytania niczego
nie urywała. Z drugiej strony, dawkowałam sobie tę przyjemność, aby trochę
dłużej przebywać w świecie magii, aby jak najpóźniej dojść do fragmentu, gdy
Severus… wciąż nie mogę o tym mówić. To mnie rozkłada na łopatki. Uważam, że
Snape jest postacią najbardziej skrzywdzoną przez Rowling. Czy tylko o
Voldemorcie myśli Dumbledor każąc Harremu żałować tych którzy żyją bez miłości?
Snape kocha, ale jest postacią, której nigdy nikt nie obdarzył miłością, a
jedyny ciepły związek zepsuł, przez młodzieńczą głupotę. Strasznie nad tym
ubolewam. Rozdział wiadomy, czytałam dwa razy, na początku i oczywiście zgodnie
z kolejnością. Płaczę, rwę szaty… nie zgadzam się z tym a niestety, żaden fan
fik nie jest w stanie zapełnić tej pustki. No!
Oczywiście
Lupin i Tonks to też wielka niesprawiedliwość i wzbiera we mnie wściekłość na
to co zrobiła Rowling. Mogła ubić tego Pottera już. Do tej pory jakoś nie
przepadałam za ostatnim rozdziałem, tym epilogiem, ale tym razem, naprawdę do
mnie trafił i zakończyłam lekturę z ciepłem w serduszku.
To
nie jest ostatni raz gdy czytam Pottera, chyba że umrę niebawem… no to wtedy
tak, ale planuję jeszcze sporo powtórek. Lubię ten świat, lubię przesłanie
sączące się z tej książki. Ja wiem, że niektórzy twierdzą, ze to książka
satanistyczna, ale ja naprawdę dostrzegam tam dobro, morał. Potter nie zabija,
nie krzywdzi dla zabawy, do końca nakłania Voldemorta do skruchy, nawet nie śle
w jego stronę morderczego zaklęcia. Nie piętnuje Malfoya. To dobre cechy. Może
jestem dziwna, ale ja chciałabym, aby moje dzieci miały takie cechy. Jednak,
może się nie znam.
Pamiętam, że płakałam jak czytałam za pierwszym razem. Do Harrego ciągle wracam, bo mam sentyment :) I chyba już mi tak zostanie ;)
OdpowiedzUsuń"Harry Potter" to moja ulubiona seria i nieustannie do niej wracam, a za każdym razem wynajduję coś innego, wartościowego :) Z jednej strony cieszę się, że przygody młodego czarodzieja zamknęły się w siedmiu tomach (po co nam tasiemce?), ale z drugiej strony jakoś tak mi brakuje tego wyczekiwania na najnowszą część o Harrym Potterze...
OdpowiedzUsuńP.S. Świetny kubek! :D
Miałam w te wakacje przeczytać całą serię, a utknęłam na czwartym tomie :/ Nie jestem z siebie zadowolona, ale mam nadzieję, że w październiku się odkorkuję i będę mogła czytać dalej. Bo przecież... to Potter! Potter, moja miłość!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Po Książkach Mam Kaca
Sama jestem wielką fanką serii i absolutnie nie zgadzam się z tą całą nagonką na te książki. Satanizm... Śmiechu warte. Czytałam już kilka razy (niektóre, wybrane tomy), ale chyba niedługo znów przysiądę :) Przez Ciebie mam ochotę wrócić ponownie do Hogwartu :D
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką całej serii o Harrym. Wracam wielokrotnie do tych książek. Pamiętam z jakim zafascynowaniem czytałam je pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńCzytałam całą serie o Harrym, najbardziej podobała mi się "Czara ognia".
OdpowiedzUsuńUwielbiamy tę serię <3 Książka jest 100 razy lepsza od filmu. Serdecznie polecamy ! PS: Zapraszamy tez na naszego bloga http://ksiazkamaskrzydla.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńUwielbiam harrego pottera, polecam najnowszą część - Harry Potter i Przeklęte dziecko, jest równie wspaniała jak pozostałe książki!
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiałam Pottera. Na "Kamieniu Filozoficznym" i "Komnacie Tajemnic" uczyłam się czytać ;) Między innymi dzięki tej serii pokochałam książki. To na plus. Trochę się jednak przez lata zmieniło. W sprawie satanizmu. Nigdy nie łączyłam tego pojęcia ze światem Harrego. Myślałam, że negatywne opinie o tej serii są po prostu hejtem (że ktoś zazdrości autorce sławy, warsztatu pisarskiego, musi się wymądrzać lub zwyczajnie chce mi zrobić na złość, sprawić przykrość obrażając coś, co kocham, a tym samym mnie). Dlatego od razu wspomnę, że nie taka jest moja intencja, zwłaszcza, że mnie samej robi się przykro, gdy usłyszę o takim aspekcie twórczości J.K. Rowling, bo sama wciąż ją doceniam. Zawsze dostrzegałam w tych książkach dokładnie to samo, o czym Ty piszesz w tym poście i właśnie tak to widzi większość ludzi. Powiedziałabym, że to normalne podejście, bo my NIE ZNAMY podstaw do tego, by w ogóle móc myśleć inaczej. A jeśli ktoś pozna, to rzadko kiedy chce je przyjąć. W tym przypadku chodzi o BARDZO głęboką symbolikę i jej odniesienie do Boga, nauk teologicznych itp. W ten sposób przekaz pozostaje ukryty. Naprawdę niewiele osób ma wystarczającą wiedzę. Ja na pewno takiej nie mam, piszę bardziej na podstawie tego, co sama musiałam odczuć na sobie (nikomu tego nie życzę), aby wreszcie zrozumieć. Teraz pewnie zadałabym sobie pytanie: Czym jest to na co patrzę? Czy jest MOŻLIWOŚĆ, że czegoś nie dostrzegam? Przygody, miłość tak, dobro, przyjaźń jak najbardziej. Wciąż to widzę. Tak jak Ty nadal uwielbiam Snape'a (jakoś tak zawsze kojarzył mi się z Heathcliffem, chyba na nim był wzorowany?) , Hagrida, Zgredka, Tonks, Lupina i całą tą wesołą zgraję :D Przekonałam się tylko, że musimy dostać coś, co sprawi, że "połkniemy" resztę. My naprawdę nie musimy tego dostrzegać ani nawet w to wierzyć (przecież sama się o tym przekonałam). Na pewno jednak nie jest tak, że na każdego to odczuwalnie "podziała", ale książki, zwłaszcza te, które nas zachwycają, ZAWSZE coś w nas pozostawią. W sumie chyba właśnie za to je kocham. Tylko, że po prostu w tym przypadku nie było warto.
OdpowiedzUsuń