O
będzie ciężko… Zaczęła się jesień, a z nią przyszła pora na opasłe tomiska,
które tak wygodnie czyta się w łóżku(niestety czasami ciekawość wygrywa i
ładuję taką cegłę do torebki). Gdy tylko zobaczyłam książkę Dziedzice ziemi, wśród nowości,
wiedziałam, że będę chciała ją mieć. Od kiedy dziewięć lat temu przeczytałam
wspaniałą Katedrę w Barcelonie nie
osłabło we mnie przeżywanie tej powieści. Pamiętam jak ją przeżywałam, chyba
wszyscy z mojej klasy z kursu hiszpańskiego musieli ją przeczytać, bo suszyłam
głowę. Byłam ciekawa czy po latach, kontynuacja utrzyma poziom. Wtedy ujęła
mnie wspaniale wyrysowana Barcelona, a przede wszystkim ta gigantomachia, losy
bohaterów, jak z Księgi Hioba, jakby ktoś w niebie założył się o nasze życie,
jakbyśmy byli kręglami, w które uderzają kule rzucane przez możnych i chociaż
to uderzenie przetrwaliśmy, za chwilę nadejdzie nowa fala.
10 LAT PO SUKCESIE KATEDRY W BARCELONIE FALCONES WRACA DO ŚWIATA, KTÓRY TAK DOBRZE ZNA.
Barcelona, XIV wiek. Llor Hugo, osierocony dwunastolatek, którego Arnau Estanyol zdecydował się wziąć pod swoje skrzydła, jest zadowolonym z siebie pracownikiem stoczni. Chłopak otrzymał od losu drugą szansę i marzy o tym, by stać się słynnym wytwórcą statków. Szybko jednak brutalna rzeczywistość uświadomi mu, że droga do sukcesu jest długa i niezwykle żmudna. Na przeszkodzie stanie nastolatkowi zaciekły wróg jego opiekuna. Hugo będzie rozdarty między lojalnością wobec Arnaua a pragnieniem przetrwania w mieście pełnym biedaków. Zmuszony opuścić dom nawiąże znajomość z pewnym Żydem. Wśród hiszpańskich winnic Hugo odnajdzie nową pasję.
Hugo
jest młodym chłopcem, który marzy o byciu mistrzem szkutnictwa. Morze zabrało
mu ojca, jego matka pracuje u rękawicznika, a siostra usługuje zakonnicy. Hugo
nosi kulę za jeńcem z Genui, który odpracowuje swoje, czekając na wymianę
jeńców. Patronem Hugona jest micer Arnau,
który ongi wznosił świątynię Matki Boskiej Morskiej. To perypetie Arnau
śledziliśmy w pierwszym tomie, to Arnau był ofiara walk możnych i w tej części
finalnie pada. Odwieczny wróg jego rodziny dokonuje zemsty. Można barcelońska
rodzina nie wie, że w ten sposób nienawiść i przepaść zostały przypieczętowane.
Hugon widzi jak na jego oczach zgładzono tego, którego uważał za mentora, za
najprawszego człowieka na ziemi. Od tej chwili chłopiec będzie musiał szybko
dorosnąć i zacząć sobie radzić sam. A za motto będzie miał rady Arnau by nigdy
nie zginać przed nikim karku. Szkoda, że mentor nie wyjaśnił mu, jak tak żyć. Wraz
z Hugonem zobaczymy kilkadziesiąt lat historii Barcelony i Hiszpanii, serce
feudalnego państwa, zmienność losu i niedolę biednych tego świata. Takie
książki jak ta powinny być polecane, bo pokazują, że pewne mechanizmy się nie
zmieniają, gdy nie ma się pieniędzy i wpływów, świat nami pomiata, ale są też
wartości za które warto oddać życie.
Książkę
pomimo solidnej objętości(dobrze ponad osiemset stron) czyta się szybko.
Ildefoso Falcones już raz udowodnił, że sprawnie posługuje się piórem. Potrafi
tworzyć epickie opowieści o Barcelonie, widać ogrom pracy jakiej włożył w
kwerendę, w to by oddać klimat tego gwarnego, zróżnicowanego miasta z portem
jako oknem na świat. Pokazuje Barcelonę, dynamiczną, pełną sprzeczności. Ludzi
zapatrzonych w Morską Panienkę a jednocześnie unurzanych w przesądach, w
nienawiści. Barcelona to miasto niespokojne, miasto które zmienia się, zmieniają
się ludzie. Od nienawiści do miłości, dzieli ich krok. Na ich losach wyciska
piętno polityka, ale i oni, mieszkańcy Barcelony wyraźnie wpływają na losy
kraju i Europy.
Historia,
historią, ale ludzkie losy potrafią wzruszyć. Powiem Wam szczerze im bliżej
końca tym bardziej gryzłam paznokcie, wczoraj czytałam do drugiej, a Siostra
uznała, że obudzi mnie o ósmej, dziś przezornie wyłączę dźwięki. Miałam łzy w
oczach, ciągle mam. Ciągle tę książkę przeżywam, może nie z taką intensywnością
jak dziewięć lat temu, ale w końcu dojrzałam, wiele widziałam, inaczej
przeżywam, no i chyba mniej mam ludzi z którymi mogę się dzielić tymi
przeżyciami w życiu realnym. A na wypisywanie wiadomości mam mniej czasu, ale
pewnie kilka osób z którymi jestem w kontakcie usłyszy sporo panegiryków. Ta
książka jest mocna i prawdziwa. Porywa nas Falcones do świata swoich bohaterów,
sprawia, że żyjemy ich życiem i im kibicujemy. Naprawdę gorąco Wam polecam oba
tomy. Może pierwszy sobie powtórzę jak tylko go odzyskam. Opowieść o odwadze,
lojalności, miłości, nienawiści, zemście i determinacji. Kocham takie historie.
Po prostu kocham. Zaznaczę, że mój Tata również swego czasu się zaczytał i
później regularnie zabierał mi tę książkę by znajomym pożyczać!!!!
Dziedzice ziemi, Ildefonso Falcones, tyt. oryginału: Los herederos de la tierra, tłumaczyli: Grzegorz Ostrowski, Joanna Ostrowska, liczba stron: 880
Aż wstyd się przyznać, ale nie przeczytałam jeszcze "Katedry w Balcelonie"... muszę nadrobić te zaległości!
OdpowiedzUsuńmoże teraz po wznowieniu zrobi furrorę, mam nadzieję bi zaslługuje
OdpowiedzUsuńOba tomy wspaniałe, polecam "Bosonogą królowę" tego autora :)
OdpowiedzUsuńmam już od lat a ciągle nie mogę się zabrać
Usuń