Od pewnego czasu zbieram reportaże. Nie czytam ich bardzo, bardzo często dlatego mam na półkach taki misz-masz, coś z reportażu sportowego, coś o Indianach, trochę o polskich realiach. Książkę Urok likwidacji wypatrzyłam na Facebooku, lata dziewięćdziesiąte to czas mojego dzieciństwa, wtedy miałam ten okres bezgrzesznych, cielęcych lat z których zachowały się tylko dobre wspomnienia. Pierwszy raz poczytałam o tych czasach z innej perspektywy w książce Mariusza Szczygła. Od tamtej pory śledzę takie reportaże z nieco masochistyczną cierpliwością, bo każda taka lektura obdziera idealne wspomnienia z mojego dzieciństwa z tej cukierkowej poświaty.
Lata 90. w Polsce to jedna z najciekawszych dekad ubiegłego stulecia. Z jednej strony dziki kapitalizm i szybki awans społeczny, z drugiej zachłyśnięcie się zachodnim stylem życia i rosnące bezrobocie. Czy nasz sentyment do tej dekady jest uzasadniony? I czy na pewno pamiętamy, jak wyglądała naprawdę?
Zbiór reportaży Michała Matysa i Piotra Lipińskiego z lat 90. jak soczewka skupia w sobie największe kurioza tego dziesięciolecia. Odkurzacze Rainbow i zachodnie teleturnieje. Sądowe teczki pękające od pocztowych potwierdzeń odbioru i kioski pełne erotycznych pisemek. Przebrani górale zachwalający towary w supermarketach i uzdrowiciele z gazetowych ogłoszeń. Niezliczone dziwności lat 90., bez których nie bylibyśmy Polską, jaką jesteśmy teraz
Niepowtarzalny urok likwidacji to powrót do czasów, które choć bywały trudne, otworzyły nam drzwi na Zachód.
Zbiór reportaży z lat dziewięćdziesiątych. Tematyka rozległa, jak problematyka tamtych lat. Transformacja ustrojowa sprawiła, że na reporterskim tapecie pojawiły się problemy, których wcześniej nie było. Likwidacja zakładów, które wydawały się nie do ruszenia i dawały pracę całym miastom, sądy zalane sprawami o alimenty, handel na stadionie, prywatne biznesy, import i eksport. Transformacja ustrojowa wydobyła na wierzch problemy, których wcześniej nie było. Wolność, także ta gospodarcza została przez ludzi wykorzystana w różny sposób, jedni zobaczyli w niej szanse żeby zrobić wielki biznes, inni żeby zrobić wielki szwindel, a jeszcze inni nigdy się w niej nie odnajdą. Jak dla mnie to wspaniała okazja do podróży w przeszłość, tematy są fajnie ułożone i nie ma monotonii, reportaże niezbyt długo, przykują uwagę każdego. Moim zdaniem książka dla każdego, który chciałby wrócić do lat dziewięćdziesiątych i je lepiej zrozumieć.
Zakup tej książki był świetnym wyborem. Moim zdaniem książka wciągnie każdego, to taki gatunek reportażu, który zainteresuje każdego, nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy czy zainteresowań nakierowanych na konkretny temat, bo w książce znajdziemy teksty, które nawet jeśli nie znamy tematu wprowadzą nas w kontekst. Nie trzeba było handlować na Stadionie Dziesięciolecia, żeby z zainteresowaniem śledzić ten tekst, nie trzeba było stracić pracy w zakładach Poznańskiego, by nie wczuć się w ten dramat, bo chyba każdy w okolicy ma zakład, który lata świetności miał w PRLu był chlebodawcą dla całej okolicy, a później padł, bez ostrzeżenia, zostawiając zdziwionych, zszokowanych ludzi, wysadzonych z siodła okresu transformacji. Ta książka uświadomiła mi, że muszę częściej sięgać po reportaże, znacie coś w podobnym klimacie?
Nie znam tej pozycji.
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe
OdpowiedzUsuńTak, lata 90-te, to czas powstawania fortun i czas ludzkich dramatów tych, którzy uwierzyli, że jak wezmą sprawy w swoje ręce to się ustawią na lata....tylko zapomnieli, że rządzącym wierzyć nie można....
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja....może i warto byłoby sobie przypomnieć, jak wtedy było....
Ciekawe!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za reportażami...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]