Zaczął się grudzień i totalne odliczanie do świąt, tym bardziej że na ulicach leży śnieg, jest go tak wiele jak codziennej ochoty do życia i topnieje tak szybko jak wypłata, ale daje to jakiś klimat, więc chociaż ostatkiem sił powstrzymuję się, żeby nie zapuścić playlisty świątecznej to od czasu do czasu wjedzie jakiś przebój w tym klimacie. Akurat książka Sylwi Winnik, sprawiła, że na topie znów jest Kolęda Warszawska która jak mało która współgra z treścią tych opowiadań. Jak tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki to miałam na nią ochotę. Jestem definitywnie w grupie kiedyś to było, teraz nie jest zdecydowanie wolę wspominać niż planować, a jednak wojenne święta to jakoś rzadko były opisywane. Może po prostu nikomu się to nie zgrywało. Chociaż przecież już najbardziej znana kolęda Bóg się rodzi, oparta jest na zestawieniu przeciwności.
Gdy pierwsza gwiazdka oznacza nadzieję.Święta w czasie wojny na zawsze zapadają w pamięć. Cudem zdobyte jedzenie, tekturowa choinka w kącie celi i wspólnie odśpiewane „Bóg się rodzi” na tyłach baraku były szczytem odwagi. Ale tak spędzone Boże Narodzenie stawało się też namiastką domu, iskierką nadziei, że kiedyś jeszcze spędzi się je z bliskimi.Sylwia Winnik sięga po nie znane dotąd świąteczne wspomnienia świadków historii. Inspiracją była dla niej opowieść rodzinna – wspomnienia prababci o Bożym Narodzeniu obchodzonym tuż po wojnie. W skromnych warunkach, ale w niepowtarzalnej rodzinnej atmosferze. Prababcia Emilia w czasie wojny ledwie uniknęła wywiezienia do Auschwitz. Te święta były więc dla niej prawdziwym cudem.„Moc truchleje. Opowieści wigilijne 1939–1945” to zbiór wspomnień dotyczących świąt spędzonych w obozach koncentracyjnych, w kołchozach na Syberii albo w konspiracji. Te chwytające za serce historie udowadniają, że w skrajnych sytuacjach to poczucie wspólnoty z innymi ludźmi może dać nadzieję i siłę, by przetrwać.
Sylwia Winnik najpierw wraca do świąt w swojej rodzinie, świąt w cieniu wojny, biednych, ale wspólnie przeżywanych. To będzie myśl przewodnia, ludzie którzy przeżyli Boże Narodzenie na Pawiaku, w Auschwitz, czy wśród śniegów Syberii nie będą patrzyli na materialną stronę. Co ciekawe autorka wybiera różne historie, nie mamy tu opowieści tylko więźniów Pawiaka, czy obozów. Pokazuje po prostu rzeczywistość wojenną w ten wyjątkowy czas. Co ciekawe znajdziemy tutaj opowieści raczej zamożnych ludzi, są dzieci z oficerskich, z bogatych gospodarskich domów, nie ma tu raczej biedoty z Czerniakowa, mieszkańców lepianek, niepiśmiennych dzieci chłopów z Kresów. Te dzieci z ksiażki wspominają magię świąt, wielkie choinki upstrzone dziesiątkami świec, uginające się stoły, matkę krzątającą się przy przygotowaniu tradycyjnych potraw, wiarę w mówiące ludzkim głosem zwierzęta. Mimo różnych regionów wspólna jest atmosfera. A później wybucha wojna i zmienia się wszystko, rodziny są rozdzielone, czasami już na zawsze. Są wywózki, głód, zimno, ale ta jedna noc, tak jak ongi w Wielką Wojnę sprawia, że myśli wszystkich mkną ku wielkiemu Cudowi i potęgują nadzieję, na lepsze jutro.
Spodziewałam się, że ta książka będzie grubsza, ale pomimo niewielkiego rozmiaru ma w sobie duży bagaż emocjonalny. Wbrew pozorom nie skupia się tylko na wojennych świętach, pokazuje zmiany, które przyniosła wojna, waśni sąsiedzkie, śmierć. Mrozi to wszystko krew w żyłach. Zwłaszcza, gdy czytałam te opowieści o Kresach, to zasiane ziarno nienawiści mnie przeraża. Chyba te historie ze Wschodu przeraziły mnie bardziej niż historie obozowe, a tych bałam się najbardziej. Dodatkowo w książce znajdziemy przepisy na tradycyjne potrawy wigilijne co bardzo mnie ucieszyło, bo od kiedy Babcia umarła nie mam paluchów z makiem, a oprócz kompotu z suszu to jedyna rzecz, którą toleruję, więc na pewno wykorzystam ten przepis.
Bardzo polecam zwrócić na tę książkę uwagę, nie jest tak radosna i optymistyczna, jak świąteczne książki do których przywykliśmy w tym czasie, ale warto ją przeczytać!
Mam już zapisany ten tytuł. Twoja recenzja potwierdziła tylko inne pozytywne opinie o tej książce.
OdpowiedzUsuń