Zdecydowanie opadły emocje wokół nowego tłumaczenia, klasycznej powieści dla młodych panien. Anne z Zielonych Szczytów stała się faktem, jest obecna na półkach i podbija serca. Po szumie wokół premiery pierwszego tomu, nie ma już śladu. Może dlatego też, że trzeci tom jest mniej znany, trzeba było być fanką by się sięgać tak daleko. Ongi Ania na uniwersytecie, co było mało trafnym tytułem, bo książka nie opowiada o studiach Ani, nie spotkamy tam jej na zajęciach, ale zobaczymy jej życie w uniwersyteckim mieście, to jak spędza czas gdy się nie uczy. Nowy tytuł jest zdecydowanie bardziej trafny.
Trzeci tom przygód rudowłosej Anne Shirley w znakomitym przekładzie Anny Bańkowskiej.Anne ma już osiemnaście lat. W końcu zostawia za sobą rodzinny dom – a w nim Marillę oraz bliźnięta, Dorę i Davy’ego – i wyjeżdża na studia w Redmond College. Wpada w wir nauki, ale ciężka praca nie uchroni jej przed niespodziewanymi zdarzeniami. W ciągu tych czterech lat czeka ją mnóstwo wyzwań: nowe przyjaźnie, spośród których najważniejsza okazuje się ta z Philippą, walka o stypendium Thornburna czy pierwsze próby literackie. Pojawia się także nowy adorator, Roy Gardner, mężczyzna jak żywcem wyjęty z romantycznych marzeń Anne. Znajomość coraz bardziej się zacieśnia, lecz gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Gilberta… ?Droga do dorosłości potrafi być niezwykłą próbą sił. Na szczęście Anne nie opuszcza poczucie humoru, bogata wyobraźnia i odrobina szaleństwa.Powieść ukazała się w 1915 roku – na ten tom czytelnicy musieli czekać aż pięć lat od wydania Anne z Avonlea, spotkała się jednak ze znakomitym przyjęciem.
Anne wyjeżdża do Redmondu z
Gilbertem, Priscillą i Charlesem, zostawia Avonlea w którym dorastają jej
przyjaciółki, bo oto Diana jest zaręczona i rozsiewa dookoła siebie aurę
dziewczęcia zakochanego, patrzącego z nadzieją w przyszłość. Janka, która nie
może znaleźć męża wyjeżdża do miasta daleko od domu, co miejscowe plotkarki
jednoznacznie kwitują jako wyjazd za wolnym facetem. Smutny jest los Ruby, którą
gdy ją zobaczy Anne po dłuższej przerwie, to się przerazi. Pojawią się nowi
bohaterowie, Anne zyska adoratora i nową przyjaciółkę. Anne dorasta i musi się
mierzyć z życiem, z troskami i z tym, że świat idzie do przodu, że nie jest już
dzieckiem, a bycie kobietą nie wiąże się tylko z noszeniem pięknych sukni.
Do tej pory nie wielbiłam jakoś
mocno tej książki, były też rozdziały, te gdy Anne jedzie uczyć na zastępstwo,
których nie dawałam rady czytać, byłam ciekawa czy tłumaczenie coś zmieni i
wiecie co? Zmieniło. Tłumaczenie Anny Bańkowskiej tchnęło w tę książkę nowe
życie, te rozdziały które były dla mnie nieznośne i nie mogłam przez nie
przebrnąć, tak tutaj czyta się to świetnie i jednym tchem. Trzeci tom o Ani
zostaje odświeżony, autorka nie pozbawia akcji tej atmosfery dawnych lat,
protestanckiego etosu, bo Anne i jej znajomi to wierzący ludzie, rozmowy o Bogu
i o powinnościach wobec Boga i ludzi zajmują ważne miejsce, ale jednocześnie
jest to książka o młodych dziewczynach, które pracują i bawią się. Oczywiście
koniec tradycyjnie mnie wzruszył i nie mogę się doczekać czwartego tomu. Och
jak ja uwielbiam nowe tłumaczenie!!
Czyta się Anne z Redmondu
jednym tchem, mi lektura zajęła mniej niż dobę, np., robiąc pranie czy
sprzątając – ot przysiadałam sobie na chwilę, bo rozdziały są krótkie i łatwo
można sobie lekturę podzielić, a nawet jeden rozdział podnosi na duchu!
Książka recenzowana dla portalu Duże Ka
Zastanawiam się dlaczego tłumaczka szczycąc się tak bardzo, że to tłumaczenie jest tak bardzo wierne, zmieniając Wzgórze na Szczyty zrobiła z "Anne of the Island" "Anne z Redmondu". Chyba jak być wierną to już po całości. :-)
OdpowiedzUsuń