Strony

piątek, 9 lipca 2010

"Ostatni mazur" - Andrew Tarnowski


Jak blisko jest Andrew Tarnowskiemu do Mickiewicza? "Ostatni mazur", jak "Ostatni zajazd na Litwie", przedstawia zmierzch pewnego świata.

Tarnowski opowiada o polskiej przedwojennej arystokracji, opisując XX-wieczne dzieje swojego rodu i rodzin z nim skoligaconych. Na historię życia tych niedostępnych ludzi składają się nostalgiczne wspomnienia autora z dzieciństwa, zapamiętane opowieści jeszcze dalej sięgające w przeszłość rodu czy korespondencja rodzinna. Wizerunek, jaki się wyłania, daleki jest od ideału: pod pozorami miłości i rodzinnej lojalności kłębią się nieokiełznane namiętności, zdrada i rozpad więzi. Autor nikogo nie wybiela ani nie usprawiedliwia. Dąży do przedstawienia prawdy, czasem gorzkiej i niewygodnej. Opisuje rodzinne dramaty i zawirowania na tle wydarzeń, które wstrząsnęły światem.

W czasie II wojny światowej członkowie rodziny rozpierzchli się po całym świecie: jedni uciekali przez bezdroża Rumunii i Jugosławii, inni czekali na koniec wojny we Francji, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Tam też rodzina Tarnowskich osiadła na stałe.

[W.A.B., 2008]


Kolejna lektura, która wylądowała w torbie mając za zadanie umilenie mi podróży oraz oczekiwanie na otwarcie miejsca gdzie odbywam praktyki. Cel po części spełniła… tylko, że połknęłam ją w przeciągu jednego dnia. Kolejna książka podróżna tak kończy!!
A ta jest zaiste niezwykła. Do mojego domostwa przybyła jako prezent(najprawdopodobniej na dzień Matki) Mama była zauroczona, więc to Ona mi poleciła i zabrałam książkę z półki oraz zaczęłam czytać w autobusie… i wsiąkłam. Nie usnęłam(mimo ogromnego zmęczenie) dopóki nie przeczytałam do końca…

Tym ciekawsza jest to książka dla ludzi z Podkarpacia, gdzie nazwy miejscowości nie są abstrakcyjne, ot do Rudnika jeździłam na mecze(jak byliśmy w niższej lidze), tam też również odbywają się turnieje piłki halowej. Dzików, dziś dzielnica Tarnobrzega, nawiedzona dwukrotnie w tym roku przez powódź, parę lat temu będąc w Tarnobrzegu na OM-ie zabrano nas właśnie do tego parku wtedy było to smutne miejsce, pamiętam, ze byliśmy tam w Poście i w tym przedwiośniu budynek był szary i zaniedbany, bodajże jeszcze wtedy mieściła się szkoła…

Wszystko to takie znajome, swojskie…
Cała historia jest niemalże scenariuszem filmu, miłość, zdrady, romanse, niebezpieczeństwo. Jednak mogę zrozumieć dlaczego autor został wykluczony ze Związku Rodziny Tarnowskich. Otóż moimi refleksjami było święte oburzenie na degenerację arystokratów. Owszem autor umieszcza wiele świadectw dobrego serca, tego jak krewni jego pomagali, byli filantropami, wzorem tolerancji. No opis wszelakich cnót. Ale jednak nie sposób zaprzeczyć ogromnemu wyzyskowi który można bez problemu porównać do niewolnictwa w USA. Byli ponadto ludźmi zepsutymi, którzy za nic mieli jakiekolwiek więzy boskie czy prawne, czuli się bogami.
Autor odkrywa i opisuje wiele faktów bezdyskusyjnie kompromitujących rodzinę.

Dla czytelnika jest to łakomy kąsek, zwłaszcza jeśli lubi się takie rodowe historie z wojną i namiętnościami….

Przedstawiono nam korowód różnych postaci, które żyły naprawdę i są do bólu autentyczne, budzą sympatię, ale niektóre także irytację i gniew….
A wiadomo ocena jest sprawą indywidualną.

Naprawdę bardzo polecam w książce umieszczono czarnobiałe fotografie, które dodatkowo nadają klimatu i przenoszą nas w dawne czasy
Świetna opowieść o czasach niemalże z bajki, które odeszły (nie)stety. Tutaj też odpowiedź sprawa indywidualna.

2 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że największym problemem rodziny Tarnowskich był brak miłości, który przechodził z pokolenia na pokolenie, niczym choroba genetyczna. Wielokrotnie autor pisze o niszczącym relacje braku czułości. Być może to był znak tamtych czasów, że dzieci były wychowywane przez nianie, a do rodziców przychodziły raz dziennie ucałować ich w dłoń i chwilę pogawędzić. Jednak ta oschłość i dystans w stosunku do własnych latorośli odbija się potem na dorosłych już dzieciach. Pozbawione miłości w dzieciństwie, nie potrafią tworzyć szczęśliwych związków i sami nie potrafią okazać miłości własnym dzieciom. Mam wrażenie, że Tarnowskiemu podczas pisania tej książki spadł z serca wielki ciężar, że w końcu mógł się wyżalić, powiedzieć jak czuł się jako niechciane dziecko rodziców, którzy ciągle walczyli ze sobą, zdradzali się, by się ostatecznie rozejść. I jednocześnie przyznać się do własnej porażki, do tego, że nie potrafił uratować własnego pierwszego małżeństwa, jakby klątwa Tarnowskich ciągle działała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się z Tobą nie zgodzić. Mało chyba było szczęśliwych arystokratycznych rodzin.

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.