Strony

poniedziałek, 29 listopada 2010

Derby

Dostałam pocztówke z hrabstwa Derby w Anglii, karteczka przedstawia pociąg, eksponat z muzeum. I tutaj od razu dwa skojarzenia, Derby to skojarzenia z Panem Darcy, kto wie, może ten pociąg mknął po szynach w okolicach Pemberley. :P
A drugie skojarzenie to scena peronowa z serialu North and South








Derbyshire – angielskie hrabstwo niemetropolitarne położone w regionie East Midlands w środkowej Anglii. W granicach tego hrabstwa znajduje się znaczna część parku narodowego Peak District. Do 1998 roku miasto Derby wchodziło w skład Derbyshire, obecnie stanowi ono jednak wydzieloną jednostkę administracyjną.

Derby – miasto w Wielkiej Brytanii (Anglia), w hrabstwie Derbyshire, nad rzeką Derwent (dopływ Trentu).

Około 233,7 tys. mieszkańców. Miasto jest silnie związane z historią i kulturą rzymską, saksońską i normańską. Zostało utworzone ok. 2000 lat temu. Jest obecnie podzielona na 17 okręgów. Derby to miasto typowo przemysłowe. Było ono ośrodkiem angielskiej rewolucji przemysłowej w XVIII w. Znajduje się tam pierwszoligowy klub piłkarski Derby County.

W mieście znajduje się stacja kolejowa Derby Midland oraz kolejowy ośrodek badawczy.

W pobliżu miasta znajduje się posiadłość Kedleston Hall.

niedziela, 28 listopada 2010

stadionowa pocztówka

Tym razem przedstawiam pocztówkę, która połechtała moją piłkarską manię. Dostałam kartkę przedstawiającą stadion, nie ukochanego Realu, ale Mediolański stadion San Siro.
Kartka przywędrowała z Białorusi, nie ze słonecznej Italii, dlatego ma dwa tagi.

Oj jaka byłam uradowana gdy po powrocie do domu zastałam pocztówkę czekającą na mnie




Wikipedia o San Siro

Stadio Giuseppe Meazza "San Siro" – stadion piłkarski w Mediolanie. Jest on jednym z największych stadionów na świecie i może pomieścić ok. 85 tysięcy kibiców. Tradycyjny sektor kibiców Milanu to Curva Sud (Zakole Południowe), a kibiców Interu – Curva Nord (Zakole Północne).

Stadion nosi imię słynnego gracza Interu (w późniejszych latach także Milanu) Giuseppe Meazzy, mistrza świata z 1934 i 1938 roku, lecz najczęściej używana jest jego stara nazwa – San Siro.

Budowa stadionu została rozpoczęta w roku 1925 w mediolańskiej dzielnicy San Siro, stąd też jego nazwa. Pomysł jego budowy był dziełem ówczesnego prezydenta Milanu, Piero Pirellego. Stadion został zaprojektowany z myślą tylko i wyłącznie o piłce nożnej – nie posiada bieżni lekkoatletycznej.

Inauguracja odbyła się 19 września 1926 roku. 35 000 widzów obejrzało zwycięstwo Interu nad Milanem 6:3. Przez pierwsze lata stadion była własnością Milanu i tylko Milan rozgrywał na nim swoje domowe mecze. W roku 1935 miasto kupiło stadion, co pozwoliło na jego renowację. W 1947 zdecydowano, że mecze na San Siro będą rozgrywać zarówno Milan, jak i Inter.

San Siro jest jednym z 27 europejskich stadionów ocenionych na 5 gwiazdek przez UEFA (5 na 5, najwyższa klasa).

Konstrukcja stadionu wznosi się na wysokość 60 metrów.
San Siro zajmuje pod względem ilości miejsc 1. miejsce we Włoszech, 3. miejsce w Europie i 10. na świecie.
Na San Siro swoje pierwsze koncerty we Włoszech grali m.in. Bob Marley (90 tysięcy widzów) i Bruce Springsteen (105 tysięcy).
Mediolański stadion dzierży europejski rekord widzów walki bokserskiej. W 1960 roku 53 043 osoby obejrzały walkę o mistrzostwo świata pomiędzy Duilio Loim i Carlosem Ortisem.
Pod południową trybuną znajduje się muzeum Milanu i Interu.
San Siro zwane jest także "La Scalą futbolu".

postcrossing i ja

Jakiś czas temu założyłam sobie konto na portalu poświęconemu wymianie pocztówkami.
Od zawsze kochałam pocztówki. Uwielbiam kolekcjonować...


Moja pierwsza pocztówka jaka do mnie przyszła to kartka z Niemiec przedstawiająca widoki z Zagłębia Ruhry


A ponieważ podróże kształcą, będzie notka dotycząca tego co na pocztówce.

Wikipedia o Zagłębiu Ruhry

Zagłębie Ruhry (niem. Ruhrgebiet) – zagłębie przemysłowe w Niemczech w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia. Położone nad rzeką Ruhrą a także w pobliżu rzeki Ren. Powierzchnia Zagłębia Ruhry w oficjalnych granicach wynosi 4435 km², zaludnienie: 5 317 565 mieszk. (stan: 01.10.2004).

Oficjalnie do Zagłębia Ruhry zalicza się gminy wchodzące w skład Komunalnego Związku Zagłębia Ruhry (niem. Kommunalverband Ruhrgebiet), od dnia 1 października 2004 przemianowanego na Regionalny Związek Zagłębia Ruhry (niem. Regionalverband Ruhr). Największe miasta to: Essen , Oberhausen, Bottrop, Mülheim, Duisburg (największy śródlądowy port Europy), Gelsenkirchen, Bochum, Herne, Hagen oraz Dortmund.

Wraz z przylegającymi miastami: Düsseldorfem, Kolonią, Bonn i kilkoma innymi jest największą konurbacją (aglomeracją policentryczną) Niemiec o zaludnieniu łącznie szacowanym na ok. 10-12 milionów mieszkańców.

W zagłębieniu Ruhry znajdują się jedne z największych na świecie złóż węgla kamiennego, soli kamiennej, rudy cynku i ołowiu. Dobrze rozwinięty przemysł: ciężki (hutnictwo żelaza i stali, metali nieżelaznych), zbrojeniowy, chemiczny (głównie petrochemiczny i kosmetyczny), elektroniczny, środków transportu, włókienniczy, spożywczy.

Gęsta sieć komunikacyjna: kolejowa, drogowa, śródlądowa (kanały: Datteln-Hamm, Dortmund-Ems, Rhein-Herne, Wesel-Datteln), pozwalająca na połączenie z Morzem Północnym oraz z Holandią, Belgią i Francją.
Historia
Zagłębie Ruhry było celem masowej emigracji Ślązaków w XIX wieku, przyjechało ich tu wtedy ok. 500 000. W roku 1923 w związku z niewykonywaniem przez Republikę Weimarską postanowień traktatu wersalskiego wojska Francji i Belgii zajęły Zagłębie Ruhry.


Zagłębie Ruhry na mapie Niemiec



Polecam wszystkim postcrossin. Dla mnie to niesamowita frajda jest :)

piątek, 26 listopada 2010

Muffinki jak pączki


wzięte z "moich wypieków" - polecam gorąco stronkę, autorka podaje genialne przepisy!!

Składniki na 9 sztuk:
1 i 3/4 szklanki mąki pszennej
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki cynamonu
1/3 szklanki oleju
3/4 szklanki cukru
1 jajko
3/4 szklanki mleka

Ponadto:
około 60 g masła, roztopionego
1/3 - 1/2 szklanki drobnego cukru(ja miałam puder)
1 łyżka cynamonu


Tradycyjnie jak na muffiny: w jednym naczyniu wymieszać suche składniki (mąkę, proszek, sól, cukier, gałkę, cynamon), w drugim mokre (olej, roztrzepane jajko, mleko). Połączyć zawartość naczyń, wymieszać tylko do połączenia się składników.

Formę do muffinek* napełnić ciastem do 3/4 wysokości.

Piec w temperaturze 180ºC przez 20 - 25 minut, do tzw. suchego patyczka. Jeszcze ciepłe wyjąć na kratkę. Krótko obtaczać w roztopionym maśle, następnie dokładnie w cukrze z cynamonem.

niedziela, 21 listopada 2010

"Bóg. Życie i twórczość" - Szymon Hołownia


Hołownia pokusił się o biografię... Boga!



Szymon Hołownia uwielbia ambitne projekty. Taki jest również ten: książka, która ma być pierwszą na świecie biografią Boga! Jak na biografię przystało, autor zaczyna od samego początku, czyli - no właśnie, od kiedy?
Relacja Boga i czasu to jeden z poruszanych przez Hołownię fascynujących tematów. Znany dziennikarz opisuje nasze wyobrażenia dotyczące Stwórcy, próbując odpowiedzieć na najczęściej nurtujące nas pytania: czy rzeczywiście Bóg jest jeden, dlaczego w Starym Testamencie bywał okrutny i mściwy, a w Nowym twierdził, że najważniejsze to kochać i przebaczać, czemu nie daje się zobaczyć, dlaczego objawił się akurat Żydom i czym jest Trójca Święta?
Najważniejsze teologiczne koncepcje, charakterystyczny styl Hołowni i liczne osobiste refleksje autora na temat jego stosunku do Stwórcy to wybuchowa mieszanka!


Szymon Hołownia większości kojarzy się jako „ten mniej zabawny” z duetu prowadzących „Mam talent”. Czytając jego książki byłam wolna od tego rodzaju skojarzeń, bo gdy sięgałam po pierwszą książkę „Kościół dla średnio zaawansowanych” był dla mnie totalnie obcy. Nie oglądałam MT, nie czytałam jego felietonów(teraz obie rzeczy czynię).
Oczekiwałam tej biografii Boga. Bardzo lubię czytać to co p. Hołownia napisze, cenię Go za poczucie humoru, rozsądek, oraz to jak trafnie wyraża niektóre z moich myśli, których nie umiem ubrać w słowa. Budzi podziw praca jaką wkłada w napisanie książki, bibliografia mówi sama za siebie. Nie jest On z tych mendrcóff, którzy siądą i piszą co im ślina na język przyniesie, a czy to coś ma wspólnego z rzeczywistością… to już nie ich problem…

Ale ad rem… Kto oczekuje powalającej humorem książki nieco się zawiedzie… Nieco, aczkolwiek kwestia humoru jest kwestią względną. Chociaż p. Hołownia z tego co się orientuje nie odmawia wcale Stwórcy poczucia humoru. Skupił się jednak w książce na… no właśnie… zanalizowaniu? No niech będzie… Zanalizował to co wiemy o Bogu z Biblii, której oczywiście pewnie większość katolików nie zna tak jak powinna. Rozprawił się z kilkoma pytaniami zadawanymi, może nie księżom, ale samemu sobie w skrytości serca, sumienia, duszy. Dla mnie osobiście kilka kwestii stało się wyraźniej widoczne. Pewne kwestie przypomniał. Bo to zatrważające, ze niby owszem chodzimy do kościoła co tydzień przynajmniej, ale tak niewiele o tym myślimy, rozważamy….

Gdyby ktoś mnie zapytał czy warto kupować… nie wiedziałabym co odpowiedzieć… szczerze. Bo spotkałam się z różnymi reakcjami(przyznam szczerze nie umiałam się pohamować i czytałam na uczelni), ludzie widząc okładkę, nazwisko autora reagowali różnie, od pytań „i jak” do „no, ale Hołownia??!!”.

Ja byłam usatysfakcjonowana, podobały mi się porady autora do których będę się starała zastosować w części chociaż.
Co mi się podoba w książkach Szymona Hołowni? To, że moje wątpliwości pytania on ubiera w słowa, wykonuje ogromną pracę i rozjaśnia to wszystko co jest ciemne….

Pamiętam, że jakieś 10 lat temu zaczęła mnie dręczyć kwestia wieczności, odwieczności. I pamiętam jak mózg mnie bolał gdy próbowałam to sobie wyobrazić, zobrazować, jak to wygląda… jak to będzie. Oczywiście nie rozmawiałam o tym z nikim bo z kim… z koleżanką z którą oglądałam seriale brazylijskie? Nie miałam nikogo(poza rodzicami) do rozmów na tematy intrygujące mnie… a ksiądz… ksiądz jak księża… zależy na jakiego trafisz… Pamiętam jak na mnie patrzył gdy zapytałam(gdzieś w I gimnazjum) czy powinnam się modlić za Hitlera skoro ten popełnił samobójstwo… A tu prawda facet(w sumie nie aż tak dużo starszy ode mnie), nie tylko zadaje pytania, nie tylko myśli, głowi się, ale odpowiada. Nie mówi… „jestem wierzący, nie mam wątpliwości i nie mam pytań”.

I właśnie dlatego ja będę czytać książki, artykuły Szymona Hołowni!

"I hate luv Storys"


Teoretycznie historia, stara jak świat.
Ktoś wyśmiewa się z miłości, która później spada na niego jak grom z nieba. Jasnego!

Ale w klimacie bolly.
Mamy więc świat filmów, będących dla wielu symbolem najczystszego kiczu, skoro już nawet Hindusi się z tego nabijają coś w tym musi być(tak jak w hiszpańskim por la manana). I dwójka ludzi. Kobieta, która(hm… czyżby norma) uwielbia wszystkie te cukierkowe historie, oraz facet, babiarz, który pracując przy tych filmach szczerze nienawidzi historii miłosnych. Jest przy okazji lekkoduchem… brzmi znajomo?
No właśnie.
Ale jest to opowiedziane w inny dla mnie nawet ciekawy sposób. Bo nawet kiedy Ona orientuje się, że jej związek(nota bene ona Simran, on Raj to filmowa para z niezrównanym SRK i genialną Kajol z filmu, już legendy Pt: „Żona dla zuchwałych”) jest przebrzmiały i więcej w nim udawania, niż tych emocji, których szuka, on nadal jest sobą, odrzuca jej miłość aby później się zorientować, że popełnił błąd.
Zaczyna się wyścig z czasem, walka z samym sobą.
Mi film się podobał.
Ale nadal I hale luv stories :P


A ta piosenka mnie zaczarowała

sobota, 20 listopada 2010

Muffinki z nutellą


Składniki :

suche :
375 g mąki
1 łyżka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
3 łyżki kakao
3/4 szklanki brązowego cukru ( ok.160 g ) (mi brązowego cukru brakło, bo brązowy daję tylko do kawy iwęc uzupełniłam białym mordercą)

mokre :
100 g roztopionego masła
2 jajka
1 szklanka maślanki ( nie miałam , więc dałam pół szklanki mleka + pół szklanki jogurtu naturalnego )

nadzienie :
1 szklanka nutelli


W jednej misce wymieszać suche składniki . W drugiej misce wymieszać ostudzone masło i jajka , następnie dodać maślankę i wlać do miski z mąką . Lekko wymieszać - tylko do połączenia się składników .

Foremki mufinkowe wyłożyć papilotkami , do każdej foremki nakładać po płaskiej łyżce ciasta , następnie po 1 łyżce(ja dawałam małą łyżeczkę, bo nie sprawdziłam i nutelle miałam na wyczerpaniu i na dodatek dosyć twardą bo stała w szafce troszkę) nutelli i przykryć pozostałą masą .

Piec w temperaturze 200 C przez około 15-20 minut . Po upieczeniu wyjąć z foremki i studzić na kratce .


Przepyszne były. Tak pyszne, że ja zjadłam góra dwa, bo reszta rozpłynęła się w powietrzu :P


A przepis wzięłam z internetu, zapomniałam skad, jednak podkreślam, że nie jest mojego autorstwa....

piątek, 19 listopada 2010

Stosik - skromny, ale uszczęśliwiający

Nadrabiam zaległosci, ostatni tydzień miałam tak zakręcony, pełen spotkań rożnego zalatwiania, ze nie dziwię się iż organizm mój zirytował się i lekko się pochorował, ale leciutko.
Za to przyszły książki(w tym jedna w mojej torbie adoptowana w księgarni)

1. Upadek Gigantów. bo podobały mi się "Filary ziemi" i lubię sagi historyczne... Kolejny plus, książki Folleta są diablo drogie, ale chociaż ceny nie drukują na okładce :D
2. "Na plebanii w Haworth" - za długo ostrzyłam sobie na to zęby i wreszcie mam...
3. Bóg. Życie i twórczość - liczyłam dni do premiery, aby rzucić się do księgarni i kupić, dzięki koleżance dowiedziałam się o czacie z p. Szymonem. Weszłam na odpowiednią stronkę, poczytałam, miałam już iść, ale ogłoszono konkurs. Wysłałam odpowiedzi i jakież było moje zaskoczenie gdy wygrałam..... i z autografem


ehhh jestem przeszczęśliwa :)

sobota, 13 listopada 2010

Muffinki bananowe

Z góry przepraszam za jakość zdjęcia, robione telefonem, wieczorem. Chociaż d rugiej strony Muffiny te nie wyglądały, jakoś szalenie reprezentacyjnie. Ale co przyznać muszę były pyszne.
A i bardzo wyrosły.

Przepis na 12 dużych muffinek. Mi wyszło 11 bo ciasta lałam po brzeg i odradzam stanowczo, albowiem one strasznie rosną i rozlało się ciasto po blasze..

- 1 i 1/2 szkl. mąki
- 1 łyżeczka sody
- 1 łyżeczka proszuku do piecz.
- 1/2 łyżeczka soli
- 3 banany
- 3/4 szkl. cukru (1/2 szkl. jak wolimy mniej słodkie)
- 1 jajko
- 80g masła ( albo 1/3 szkl.+ 2 łyżki oleju)
- 1/2 łyżeczki cynamonu

-rodzynki, orzechy (opcjonalnie)

kruszonka:
- 1/3 szkl. brązowego cukru
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 2łyżki mąki\


1. Masło roztopić i ostudzić - 2-3 łyżki odlać, bo będą potrzebne do kruszonki.

2. Jajko ubić lekko z cukrem, dodać banany, masło i dalej miksować.

3. Wsypać suche składniki, miksować tylko tyle żeby zostały wchłonięte.

4. Wcześniej odlane masło zmieszać z pozostałymi składnikami na kruszonkę. Posypać babeczki (jeszcze surowe oczywiście).

5. Piec w 190 stopniach ok. 15-18 minut.


Wyrosły jak szalone(zaraz zdjecie wrzucę niech ino kabelek znajdę. Są pyszne... mój pies jak dałam mu kawałeczek to mi mało ręki nie uciachał i chodzi za mną z proszącym wzrokiem.
Kruszonka mi wyszła dziwna(ale to moja pierwsza).
Pyszne są bananowe z posmakiem cynamonowym(bo w cieście i kruszonce cynamon)
Polecam, wilgotne, pyszne.

A i nie dałam orzechów ni rodzynek.

Przepis wygrzebałam w internecie :)

piątek, 12 listopada 2010

"Matka ryżu" - Rani Manicka

Pełna magii malajska saga rodzinna obejmująca okres od początku lat 30. XX wieku do współczesności. Centralną postacią jest urodzona na Cejlonie Lakszmi. Po szczęśliwie spędzonym dzieciństwie, mając 14 lat, opuszcza rodzinny kraj i wyjeżdża na Malaje. Za namową swatki matka przyjmuje w jej imieniu propozycje małżeństwa złożoną przez trzykrotnie starszego od dziewczynki wdowca, rzekomo człowieka majętnego. Okazuje się, że Aja nie jest osobą, jakiej się spodziewała, lecz ubogim , pozbawionym ambicji urzędnikiem, mieszkającym w drewnianym domku na palach. Lakszmi nie poddaje się rozpaczy, bierze los w swoje ręce.

Mając dziewiętnaście lat ma już szóstkę dzieci, w tym parę bliźniaków, które są dla niej jedyną radością rodziny, uosobieniem Matki Ryżu, jednej z najstarszych bogiń czczonych w Azji Południowo - Wschodniej, życiową. Lakszmi staje się prawdziwą głową i ostoją zapewniającej dostatek i szczęście.

Książka udowadniająca, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. „Matka ryżu” książka o której sporo słyszałam, ale mimo to nie miałam zamiaru kupować i pewnie nie przeczytałabym gdyby Rodzicielka nie przyniosła z biblioteki.
Jestem zafascynowana kulturą Wschodu, fascynację dodatkowo rozbudzają filmy rodem z Bollywood, gdzie roi się od nieszczęśliwych zdarzeń, przeważnie jednak z happy endem. Ta książka jest inna, to nie jest cukierkowa historia z pięknymi bohaterami, tu ładne mogą być osobowości na czele z tytułową Matką ryżu, kobietą o niesamowitej sile, nieugiętej prawdziwej Matce, kobiecie, która mimo przeszkód na swej drodze nie ugina się, a wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że każda z przeciwności jeszcze ją wzmacnia.
Dla nas wychowanych w tradycji europejskiej, książka ta będzie szokiem. Sama ta wielopokoleniowość, bez wspominania o aranżowanych małżeństwach nastolatek, młodziutkich dziewczynek wydawanych za mąż za tego co da więcej.
Książka to jak się okazuje, nagrane na kasety dziedzictwo kulturowe dla wnuczki tytułowej bohaterki, które w spadku otrzymuje jej córka…
Każda z postaci wypowiadającej się w książce ma inny punkt widzenia, inne uwagi, wszystko składa się na barwny obraz codziennego życia wojny, pokoju, nieszczęśliwej miłości, cierpienia i radości…

środa, 10 listopada 2010

"Pan Wołodyjowski" - Henryk Sienkiewicz


Pan Wołodyjowski – trzecia z powieści tworzących Trylogię Henryka Sienkiewicza (pozostałe części to Ogniem i mieczem i Potop).

Powieść była pierwotnie wydana w odcinkach w latach 1887–1888 w warszawskim dzienniku „Słowo” i, z minimalnym opóźnieniem w stosunku do „Słowa”, także w dzienniku krakowskim „Czas” i „Dzienniku Poznańskim”. Wydanie książkowe miało miejsce w latach 1887–1888. Część rękopisu powieści przechowywana jest w Ossolineum we Wrocławiu.

Fabuła powieści przedstawia wydarzenia historyczne w latach 1668–1673. Był to okres wojen z Turcją. Ukazane zostały przez Sienkiewicza następujące wydarzenia historyczne:
elekcja Michała Korybuta Wiśniowieckiego,
obrona Kamieńca Podolskiego,
zwycięska bitwa pod Chocimiem.

Książka była dwukrotnie ekranizowana. W 1969 powstały film Pan Wołodyjowski oraz serial telewizyjny Przygody pana Michała.

Chyba każdy mól książkowy ma książki do których lubi wracać, które raz na jakiś czas musi sobie powtórzyć. Do moich należy również „Pan Wołodyjowski” nie mogę wytrzymać zbyt długo bez tej lektury.
I tak w te chłodne dni zapragnęłam wrócić do lektury, która wyciska ze mnie łzy strumieniami. Zamieniam się w fontannę.
Trudno mi sobie wyobrazić kogoś kto nie czytał „Trylogii” Sienkiewicza, naprawdę. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie ksiażki przez wszystkich są kochane, jednak język Sienkiewicza i jego dzieło ku pokrzepieniu serc, kocham szczególną miłością, pierwszy raz przeczytałam szczenięciem jeszcze będąc, miałam problemy z rozumieniem wszystkiego, ale większość pojmowałam(chociaż Hektor Kamieniecki wszedł do kanonu żartów rodzinnych).
Najmniej nie ukrywam lubię „Potop”, może dlatego, ze w filmowej wersji straszną antypatią pałam dla aktorki, która gra Oleńkę… nie mam serca dla drugiej części Trylogii. Po prostu, zaś Pan Wołodyjowski(i Dawno odstawione na półkę „Ogniem i mieczem”) to książki, które mnie wzruszają, bawią, wciągają do tego świata.
Więc historia zaczyna się gdy państwo Kmicicowie oczekują potomka pierwszego i dochodzi do nich hiobowa wieść, oto Mały rycerz, stał już u bram małżeńskiego szczęścia z Anusią, którego wyglądał jako zbawienia, bo pamiętamy, ze chłop kochliwy był a jednocześnie prawy i dobry, że dziś ze świecą szukać serca tak czystego a walecznego. I można mniemać było, że Pan Bóg da mu za te trudy nagrodę a tymczasem po tylu latach wojowania gdy już, już miał był się żenić narzeczona zmarła. Michałowi chęci do życia brakło. Wstępuje do zakonu… ale od czego ma przyjaciół. Przyjaciele i wtedy i dziś(dzięki Bogu nie wszystko się zmienia) służą człowiekowi w trudnych chwilach pomocą i podporą są i mimo, że początkowo bywa się wściekłym za interwencję najczęściej się okazuje, że słusznie zrobili. A co dopiero przyjaciel z takim pomyślunkiem jak Zagłoba. Któren to wyciąga podstępem kolegę z zakonu(wykorzystując do tego innego przyjaciela Ketlinga) i przywraca rycerstwu pierwszego żołnierza. Później dzieje się już tylko lepiej, młodość przybywa w życie Michała wraz z jego siostrą a raczej podopiecznymi tej siostry. Poznajemy Krzysię i Basię… I o ile Krzysia może budzić irytację to Baśki nie da się nie kochać…
Dobra bo skończy się tym, że opiszę całą książkę a nie o to chodzi przecie.
Powiem, ze uwielbiam tą historię miłosną, kocham to pokrewieństwo dusz, mimo dużej różnicy wieku. Płaczę gdy Basia brnie przez zaspy(aczkolwiek ciężko nie oddać hołdu niesamowicie namiętnej miłości Azji Tuchajbejowicza, który jest intrygujący, dziki... niesamowity) chcąc tylko troszkę bliżej Michałka umrzeć. A później gdy Michał przeżywa chorobę żony. Płaczę też z żalu nad panem Nowowiejskim i tymi nieszczęściami, jak z Księgi Hioba, które się na niego zwaliły, nad biedną Zosią Boską… nad losem kobiet w tamtych czasach…
A pod koniec książki płaczę Łazami wielkości ziarenek grochu, jednocześnie od połowy książki mając nadzieję, że w mojej książce przybyło stron i Michał nie zginie, że będą mieli z Basią dzieci i będą żyli szczęśliwie, długo, długo.
Niesprawiedliwie potraktował Sienkiewicz Wołodyjowskich, najsympatyczniejszą parę ksiązki. Nie dał im dzieci, nie dał ima happy endu. Nie mogę sobie wyobrazić życia Basi bez Michała…
I wcale nic to…
http://gottwald.wrzuta.pl/audio/2fSpNxGbiZg/

niedziela, 7 listopada 2010

Muffinki owsiane z miodem

Składniki na 10 sztuk:
250 g mąki
85 g płatków owsianych
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki cynamonu
pół łyżeczki soli
85 g rodzynek
2 jajka, roztrzepane
200 ml mleka
75 ml oleju
40 g jasnego cukru muscovado
5 łyżek płynnego miodu

W naczyniu wymieszać mąkę, płatki, proszek do pieczenia, cynamon, cukier, sól i rodzynki.

W drugim naczyniu wymieszać jajko, olej, mleko i miód.

Połaczyć zawartość dwóch naczyń, wymieszać z grubsza, mogą pozostać grudki.

Formę do muffinek wyłożyć papilotkami, nałożyć do nich ciasto.

Piec w temperaturze 200ºC przez około 20 - 25 minut.



Przepis tradycyjnie z tego bloga

Zaiste przepyszne muffiny.
Zdjęcia chwilowo nie ma bo Tata zabrał w plener aparat, którym robiłam zdjęcie.
Przyznam się szczerze, że zapomniałam dodać cukru... miałam brązowy cukier trzcionowy(słodzę nim kawę), ale z głowy mi wyleciało. Efektem są słodzone li i jedynie miodem pyszne muffiny o smaku lekko słodkich bułeczek. Slicznie wyrosły.
Naprawdę są przepyszne. Gdyby nie to, że nadal eksperymentuję z różnymi przepisami na dzień niepodległości upiekłabym te, albo serowe... jak na razie moja dwójka faworytów...


A może ma ktoś pomysł na jakieś patriotyczne muffiny?
Albo z wyprzedzeniem na piernikowe?
Bo na wyżej podanym blogu przepis jest, ale gdzie ja syrop kukurydziany znajdę?

sobota, 6 listopada 2010

Strike Back - 2010


Serial akcji opowiadający o przygodach Johna Portera (Richard Armitage), brytyjskiego komandosa. Po nieudanej akcji w Iraku, John, zostaje zwolniony z wojska. Niedługo jednak okazuje się, że jest on niezbędną osobą do wykonania kolejnej misji. Dzięki temu dostaje szanse na odkupienie swoich win. Wraca do Iraku, tym razem już nie jako żołnierz, ale agent.rządowej służby wywiadowczej - MI6.

Ryś to jest Richard Armitage to dla mnie przede wszystkim niezapomniany John Thornton, cenię Go również za inne role, które grał i teraz do tej listy muszę dopisać Strike Back. Serial ten składa się z sześciu odcinków(dlaczego Brytyjczycy produkują takie krótkie seriale a u nas badziewiaste tasiemce ciągną się dekadami). Ryś gra tam żołnierza, który po dosyć dramatycznej akcji odchodzi na emeryturę. Jednak skoro raz było się na wojnie ciężko wrócić do normalnego życia, zwłaszcza jeśli swoje się już przeżyło.
W związku z porwaniem pewnej brytyjskiej dziennikarki, tak się złożyło, że córki Szychy John postanawia zdjąć z kołka swój mundur.
Fabuły zdradzać nie będę, powiem jednak, że serial ten to pokaz aktorstwa Rysia, który moim zdaniem jest bardzo niedoceniany i nie wiem doprawdy nie wiem dlaczego. W tym serialu jest wiele dramatycznych zwrotów akcji,
Początkowo myślałam, że pomysł kolejnego sezonu jest nietrafiony, bo mimo uwielbienia Rysia, należało patrzeć obiektywnie, ze kolejny sezon z odcinkami robionymi jednym szablonem może innych znudzić, jednak koniec pierwszego sezonu pokazał, że się myliłam. I teraz wyczekuję…

piątek, 5 listopada 2010

muffinki kokosowe


Dzień dobry. Jestem Kasiek. Jestem uzalezniona od pieczenia.

Wczoraj upiekłam muffinki kokosowe

Składniki na 7-8 muffinek:
150 g mąki
70 g cukru
pół łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
8 łyżek wiórków kokosowych (56 g)
2 jajka
120 g stopionego masła
50 ml soku z limonki lub cytryny ja dałam limonkę
skórka otarta z 2 cytryn/limonek

W jednym naczyniu wymieszać składniki suche, w drugim mokre. Naczynia połączyć, wymieszać z grubsza, przelać do formy na muffinki wyłożonej papilotkami.

Piec około 20 minut w 180ºC. Studzić na kratce.

Polewa:
80 g czekolady białej, roztopionej w kąpieli wodnej
kilka łyżek wiórków kokosowych

Muffinki posmarować roztopioną czekoladą, posypać wiórkami.


Jak ktoś nie lubi kokosa lub/i limonki(cytryny) to nie ma co się brać za te muffinki, bo i jedno i drugie jest mocno wyczuwalne. Muffiny nie są bardzo słodkie, sok z limonki daje kwaskowato-gorzki posmak.
Nie narzekam na nie. Chociaz bałam się, że mi nie wyjdą.
Przepis z tego bloga

wtorek, 2 listopada 2010

Muffinki z serkiem


Przepis wynalazłam TU

W misce wymieszać suche składniki:

2,5 szklanki mąki
od 1/2 do 3/4 szklanki cukru
szczypta soli
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
ewentualnie 1 łyżeczka cukru waniliowego

W drugiej misce wymieszać mokre składniki:
100 g masła (rozpuszczonego wcześniej)
1 szklanka mleka lub jogurtu lub kefiru lub maślanki (jeśli jogurt jest gęsty,to można dodać jeszcze 1/4 szklanki) - ja dałam mleko
2 jajka

Do miski z suchymi składnikami dodać składniki mokre, wymieszać wszystko szybko i byle jak, tylko do połączenia się składników.

Ser twarogowy (250 g) wymieszać z żółtkiem i cukrem waniliowym(ja dodałam jeszcze łyżeczkę cukru pudru coby osłodzić sobie życie :). Nakładać do foremek na zmianę: po łyżce ciasta i po łyżce przygotowanego wcześniej sera. Uwaga: nie wypełniać foremek po brzegi - ja nałożyłam ok 3/4.

Piec około 20 - 25 minut w temperaturze 170°C.



Mi wyszło tych muffinek 22 bo na początku dawałam mało serka białego i tej masy serowej mi zostało sporo więc później rozmnażałam ciasto :P

Miałam ochotę sobie zostawić muffinka chociaż jednego do kawy jutro, ale rozchodzą się błyskawicznie.
Są naprawdę przyjemnie sernikowe, jak ciepłe bułeczki z serkiem. Niebo w ustach...