Strony

sobota, 21 maja 2011

"Pensjonat Sosnówka" - Maria Ulatowska


Okazuje się, że można być szczęśliwym, gdy tylko pomoże się trochę losowi. Albo… kiedy los nam pomoże! W wyremontowanym dworku na Kujawach Anna Towiańska, młoda „dziedziczka z Sosnówki”, urządza przytulny pensjonat. Zakochana w tym miejscu, jego klimacie i w tutejszych ludziach, zdobywa nowych przyjaciół i… traci serce. Czy prowadzenie pensjonatu okaże się łatwym kawałkiem chleba?

„Pensjonat Sosnówka” to opowieść o ludziach dobrych i o tych, którzy dobro dopiero mają w sobie odkryć; o barwnym Dyziu, małym Florku, cudownej Irence, niezawodnym Jacku, suczce Szyszce oraz wielu innych mieszkańcach i gościach magicznej Sosnówki. To historia o poszukiwaniu miłości niezależnie od wieku i odkrywaniu pasji w rzeczach, które kochamy. O pensjonacie, który stał się enklawą dla wszystkich poszukujących równowagi w życiu. O miejscu, gdzie czas płynie wolniej, sosny szumią i pachną jak zwykle, a jezioro nieustannie lśni w słońcu..


Znowu się zawiodłam i znowu jestem czepialska.

Pierwsza książka Marii Ulatowskiej kusiła mnie z półek księgarni, ale się nie dałam. Dałam się skusić na drugi tom. I niestety się zawiodłam. Nawet nie tyle zawiodłam co zirytowałam.
Większość opinii z okładki jest prawdziwa, owszem roi się od niepoprawnych optymistów, nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności. Tylko czy to jest zaletą? Jadłam kiedyś w Łebie gofra, który wyglądał pięknie był jednak tak słodki, że człowiek zwalał bitą śmietanę, żeby nie wyrzucić go do kosza, bo to grzech przecież… Tutaj też miałam ochotę wyrzucić połowę tej słodkości, albo wyrzucić książki.
Książkę postanowiłam przeczytać do ostatniej strony więc zagryzałam zęby i zagryzałam kwaskowatym rabarbarem, żeby nie zemdliła ta cała słodycz.
Nie czytałam pierwszej części i nie jestem pewna czy mam ochotę…
Nie jestem optymistką, zwę siebie realistką wiem, ze istnieje dobro, ale i zło, dlatego wizja świata którą przedstawia autorka zupełnie do mnie nie przemawia. Poza tym styl, dla mnie to nie jest lekkie pióro, autorka tworzy milion wątków i pobieżnie każdy prowadzi. Motywy, myśli bohaterów są przedstawione tak po łepkach, że nie ma szans na zżycie się z nimi, oni się przewijają, jak ludzie na dworcu potrącając Cię w biegu. Czujesz się jak na karuzeli, migają Ci jakieś twarze.
Autorka właściwie nie prowadzi jakiejś spójnej akcji, po prostu skacze po tematach i najwięcej czasu poświęca na opisy rodem z „Trędowatej”, nie wiem czy to miało być zamierzone, ale ja miałam właśnie skojarzenia ze stylem „Trędowatej” niekoniecznie pozytywne.

Ogólnie miałam ochotę rzucić w kąt książkę kilka razy, jednak silna wola wygrała i domęczyłam do końca.
Posłuchałam zapowiedzi autorki w której mówi o książce. Niby wszystko się zgadza…. Ale dla mnie tylko niby…

Może jeśli w bibliotece spotkam pierwszą część przeczytam. Kupić na pewno nie kupię….

13 komentarzy:

  1. Czytałam pierwszą część. Skusiła mnie ładna okładka. Jest dokładnie taka jak część druga - dużo nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i autorka zagłaskująca swoich bohaterów na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  2. a jednak są normalne recenzje tej książki:) cieszę się:)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię słodycze, ale z umiarem... tu moja dawka została przekroczona....

    Migotko widzę, że się zgadzamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka jest bardzo zachęcająca tylko właśnie... ta słodycz, nieprawdopodobne szczęście i zbiegi okoliczności chyba nie są dla mnie, niestety. Dobrze, że nareszcie pojawiła się zupełnie obiektywna 8recenzja tej książki, a ja chyba ją sobie odpuszczę. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o tej książce wcześniej. Zawsze z dużą dozą niepewności podchodzę do tego typu lektur. Jeśli są lekkie, niewymagające - ok - ale muszą też być choć trochę realistyczne. Nie wymagam od autorek literatury kobiecej twardego stąpania po ziemi i sięgania po turpizm, ale powieść musi być taka jak życie, gdzie nie zawsze możemy liczyć na happy end.

    Z Panią Ulatowską raczej się nie spotkam. Chyba, że uśmiechnie się do mnie bardzo ładnie i szczególnie zachęcająco z bibliotecznych półek.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli nie spodobała ci się druga część, to tym bardziej odradzam pierwszą, gdyż dla mnie to właśnie ,,Pensjonat..'' był zdecydowanie lepszy od ,,Sosnowego dziedzictwa''.
    Co do cukierkowatości, ja akurat lubię takie klimaty i nie brałam na poważnie całych tych szczęśliwych zbiegów okoliczności. Każdy ma po prostu inny gust i odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miło mi, że w końcu ktoś napisał za mnie recenzję. Może uratujemy kogoś przed wydaniem pieniędzy.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. W ogóle mnie nie ciągnie ani do Pensjonatu, ani do Sosnowego dziedzictwa. Tylko utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że szkoda czasu. dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ala okładki obu książek są kuszące, ja się dziwię, że pierwszej części nie kupiłam, bo mnie kusiła ilość razy niezliczoną. Dzięki Bogu udało mi się, bo kupowałam inne, bardziej pilne :)

    Claudette u mnie też, spotkanie z pierwszą częścią będzie tylko za pomocą bibliotek, tak jak Ty również wymagam odrobiny realizmu, chyba że to fantastyczne książki, ale to inna bajka.

    ksiazkowiec wyobrażam sobie zawód wydania na tą ksiażkę pieniedzy. Juz w domu mówiłam, że chyba bym się zapłakała.

    cyrysia oczywiście, ze każdy ma inny gust. Dlatego zawsze boję się piszac negatywną recenzję, że zniechecę kogoś komu ta książka mogłaby się baaardzo spodobać.


    Scathach jak Cię nie ciągnie to najwyraźniej intuicja :) Jej zazwyczaj należy sluchać :D

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja właśnie skończyłam czytać sosnowe dziedzictwo i pokochałam Aneczkę i jej historię, i nie widzę nic słodkiego w rozstrzelaniu rodziców, o zostawieniu małej Anusi pod biurkiem. Dla mnie to piękna historia i zdecydowanie w moim klimacie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Porównanie do gofra świetne, pamiętam podobną sytuację z własnych wakacji ;) Nie lubię nadmiernej słodyczy, pewnie powinnam więc odpuścić, ale coś mnie kusi, by zaryzykować ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale ja nie czytałam "Sosnowego dziedzictwa" dlatego nie wypowiadam sie o pierwszej części poza tym, że nie wiem czy po przygodzie z drugim mam ochotę na pierwszy...


    Niedopisanie ja rozumiem, bo mnie jak cos skusi, to nic nie jest w stanie wybić mi z glowy, ale może mimo wszystko Ci się spodoba.
    Chyba każdy jadł kiedyś takiego gofra, że aż mdliło, a mimo to i tak dalej kocha i kupuje/robi gofry

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam Dziedzictwo.... dosłownie jednym tchem , bardzo mi się podobało i dzisiaj szukam w księgarni Pensjonatu ... bo w bibliotece niestety jeszcze nie ma.
    I nie bardzo rozumie te komentarze o przesłodzeniu. Dla mnie wspaniała książka przy lekturze której zapomniałam o troskach i kłopotach po prostu byłam tam w Sosnówce....

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.