Strony

środa, 21 listopada 2012

Odkrywam nowy pomysł - Amor vincit omnia


Czytam ja sobie Annę Kareninę – wciąż!! – i tak rozmyślam o miłości. W kontekstach literackich oczywiście. Ponieważ w głowie mam wiele par książkowych, których losy śledziłam z zapartym tchem, ze łzami w oczach. Postanowiłam o tym napisać. Jako, że ciężko byłoby zmieścić to w jednej notce, uznałam, że będę Was co tydzień katować wybraną historią miłosną… Będzie to okazją do wspomnień, do przypomnienia sobie konkretnej książki. Same plusy.
To takie moje nowe pisanie pod hasłem „Amor vincit omnia”

Na początek mój wybór padł na Michała i Basię Wołodyjowskich.

No trochę Sienkiewiczowi to nie wyszło. Powieść ku pokrzepieniu serc pisana, sprawiła, że wylałam hektolitry łez i popadłam w stan przygnębienia. Popadam zresztą za każdym razem.

Jerzy Michał Wołodyjowski przewija się przez wszystkie części Trylogii. W oczy rzuca się jego mikra postura, talent do szabelki oraz wyróżniająca się kochliwość bohatera. Najczęściej kocha się w Anusi Borzobohatej-Krasieńskiej, ale afektem zapalał się również do Heleny, którą jednak Sienkiewicz Skrzetuskiemu przeznaczył, Oleńka Billewiczówna także nie była mu obojętna, ale tutaj również mu nie wyszło. W końcu litościwy los, jako nagrodę za wierną służbę Ojczyźnie sprawia, że będzie mógł poślubić Anusię, niestety Michałek stojąc już u bram raju, traci szansę na szczęście. Anusia umiera. Zrozpaczony wojak udaje się do klasztoru Kamedułów, aby modlitwą, nie szablą świat ratować. Ma dosyć życia, jest rozżalony. Tyle razy spotkał go zawód, ile można?
Ale Onufry Zagłoba nie próżnuje, używa jednego ze swych licznych konceptów aby Michała wyciągnąć z klasztoru, wiedząc, że sytuacja polityczna zagra na poczuciu obowiązku Wołodyjowskiego i ten już do klasztoru nie wróci.

I faktycznie Michałowi odechciewa się powrotów gdy na jego drodze przewrotny los stawia dwie panny, będące pod opieką jego siostry. Do zranionego serca rycerza najbardziej przypada Krzysia, czyli panna Krystyna Drohojowska, panna pełna wewnętrznej powagi, spokoju a przy okazji posągowo piękna. To milcząc w jej towarzystwie najlepiej spędza czas. Wszystko wskazuje na to, że Krzysia odwzajemnia jego uczucia. Zgadza się na zaręczyny, ale nalega na utrzymywanie ich w sekrecie. Chwilowo. Małemu Rycerzowi umyka, że do nieprzytomności zakochana jest w nim Baśka. Baśka, do której przezwisko nadane przez Zagłobę – Hajduczek – doskonale pasuje, bo Basia jest taką chlopaciarą,  od używania igły woli machanie szabelką, od siedzenia z rączkami w małdrzyk woli jazdę konną. Jest idealną żoną rycerza rubieży. Ale Michał tego nie widzi. Woli eteryczną, zjawiskową Krzysię – mimozę.
I kto wie, jakby to się skończyło, gdyby nie fakt, że Krzysia zapałała afektem(z wzajemnością) do przyjaciela Michałka Ketlinga. Aby nie powodować sporów między przyjaciółmi Krzysia oznajmia Michałowi, że wybiera się do zakonu. Jak możecie się spodziewać Michał u bram niebios nie stoi. Przeciwnie znów ma pretensje do losu.  Może też wylądowałby w klasztorze, gdyby nie Basia, która przejrzała, jako jedyna całą sytuację. Nieludzko współczuje Michałkowi i w żalu wykrzykuje mu, że Krzysia idzie do klasztoru bo Ketlinga pokochała. Michał wybiega szukać przyjaciela. Wszyscy są przerażeni, że dojdzie do pojedynku i wyczekują umyślnego, który przybędzie z wiadomością, że Ketling usieczon. Nic takiego się jednak nie dzieje. Michał może posturę ma mikrą, ale serce ogromne, nie chce stawać miłości na drodze.

I nie byłoby happy endu, gdyby nie charakterek Basi. Michał idąc do swojego pokoju natyka się na Basię spazmującą. Okazuje się, że dziewczyna płacze nad dolą Michałka i nad głupotą  Krzysi. Bo przecież Pan Michał najwspanialszy jest, i dziewczyna nie może zrozumieć jak przyjaciółka mogła wybrać jakiegoś Ketlinga.
I wtedy Małemu Rycerzowi klapki z oczu spadają. Wreszcie!

Mały Rycerz i Baśka pobierają się, docelowo mają zamieszkać na Wschodnich Rubieżach… Michał przygotowuje warownie – Chreptiów do którego sprowadza się Basia z Zagłobą. Żyją sobie sielankowo. Jedyną plamą na słońcu jest brak progenitury. Ale nie tracą nadziei. Baśka jest ukochana komendantowi załogi, żołnierze niemalże całują ziemię po której stąpa. Zwłaszcza taki jeden z Lipków, niejaki Mellechowicz, który okaże się Azją Tuhaj-bajowiczem.  Basia w swej dziecięcej niemalże wierze w ludzkośc pragnie zeswatać Azję z Ewką, która silnie kocha Azję. Obie nie zdają sobie sprawy ze straszliwej prawdy i z tego ku jakiej tragedii obie dążą.
Azja pożąda dwóch rzeczy władzy hetmańskiej i Baśki. Gdy dowiaduje się, że nie dostanie buławy. Umyśla sobie porwać Basie i ujść na Wschód tam przyłączyć swój oddział Lipków do chana. Basia mu to ułatwia, wierząc że pomaga Ewie i Azji w połączeniu się wbrew woli ojca Ewy – Starego Nowowiejskiego. Niestety gdy Azja odkrywa karty, w dosyć przemyślanym momencie. Baśka jest daleko od domu, okolica obstawiona jest ludźmi Azji. Kobieta ma dwie drogi, albo da się pohańbić, albo zginie. Wybiera ucieczkę, czyli pewna śmierć. Silnie rani Azję i ucieka, przez śniegi z dwoma, jeno końmi. I tu następuje przejmujący opis ucieczki Basi, jednocześnie będący pięknym opisem jej miłości. Baśka nie wierzy w powodzenie swoich planów, nie wierzy, że bez prowiantu, bez odpoczynku uda jej się przez wrogie ziemie dotrzeć do Chreptiowa, jednak za wszelką cenę brnie do przodu, aby tylko skonać nieco bliżej miłości swojego życia. A przeciw sobie ma cały świat, zimę, przyrodę, wrogo nastawionych ludzi. Jednego konia pożerają jej wilki, drugi topi się w rzece. Pozostaje jej, wykończonej brnąć przez śniegi. Gdy już jest u kresu sił, tak że nie może postawić już kroku, czując że umiera słyszy skrzypienie żurawia w warowni chreptiowskiej. Szczęśliwie dotarła do domu.
Po takiej eskapadzie jednak poważnie zapada na zdrowiu, wiele dni będzie toczyć się walka o jej życie. Ale wyjdzie z tego. I już czytelnik ma nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Ale nie, oczywiście że nie! Bo w literaturze, jak w życiu, już się wydaje że wychodzimy na prostą a tu bach! Musi się coś spieprzyć.
Powiem Wam szczerze, że Sienkiewicz podpadł mi silnie. Do dziś  mu nie mogę wybaczyć, że wymyślił ten Kamieniec i umyślił sobie, że wyśle tam Michałka. Jak On mógł? No powiedzcie, jak on mógł? A Kmicica trzeba było usiec, albo niechby i Skrzetuskiego, naprodukował się dzieciów, produkcją niemalże taśmową. A Helena głupia była Bohuna nie wybierając, a Olenka to mnie irytowała, a Basia. To przecież Basia jest najfajniejszą postacią Trylogii, a złośliwy Sienkiewicz, ani dzieciątka jej nie dał, ani „żyli długo i szczęśliwie” kanalia wredna.

Gdyby ktoś nie wiedział dlaczego bluzgam na Naszego Noblistę to wyjaśniam. Henryk Ś oskarżony jest o to, że uczynił Małego Rycerza dowódcą obrony Kamieńca, obleganego przez Turków. Jako, że Michał W, był niezwykle honorowy, przysiągł przed ołtarzem, że prędzej zginie, niż białą szmatę na znak poddania wywiesi nad murami. Obrona szła im całkiem nieźle, ale mieszczaństwo przeraziło się, że wysadzona zostanie twierdza i postanowili się poddać. Michał nie miał nic do gadania. Przeczuwał Mały Rycerz, że żyw z zamku nie wyjdzie i ostatniej nocy, gdy Basia go odwiedziła, jak dziecku tłumaczył jej, że zginąć to żołnierska dola, że Basia ma sobie powiedzieć, ze „nic to”, że ma się nie obawiać, tylko myśleć o tym, że On na nią w lepszym świecie czeka.
Od tej rozmowy spazmuję, dla odmiany ja już na potęgę. Tylko za każdym razem, gdy czytam książkę, mam nadzieję, że tym razem Michał nie zginie, że dopisano nowe kartki, że to była nieszczęśliwa pomyłka…

To jedna z moich ulubionych par  , zobaczycie, że nie jedyna.
Każdorazowo bardzo przeżywam tę książkę, jednocześnie przywraca mnie ona do pionu. Dlatego co najmniej raz w roku ją czytam. Piękny język i naprawdę dobra historia… ponadczasowa.
Mam nadzieję, że w lepszym świecie Michałka i Baśkę spotka zasłużona nagroda. Próbowałam wprawdzie czytać kontynuację, ale jakoś nie mam do niej serca…

W zależności od wieku i stanu umysłu można z tej historii wysnuć różne wnioski. Ja za każdym razem odkrywam coś nowego, dostrzegam kolejne detale, które poruszają jakieś tkliwe struny  mego serca… I wiem, że możecie mnie nazwać nudziarą(bo kto czyta Sienkiewicza), głupią naiwną sentymentalistką(kto dostaje spazmów czytając tak starą historię), a ja gwiżdżę na to :p Bo któż jest bez wad.


Ha! I tak to będzie wyglądało :P już myślę nad parą na przyszłą środę.

Zapraszam do dyskusji. Co myślicie o tych bohaterach. Czy czytaliście, jakie uczucia w Was wzbudzili, może ktoś się wynudził i uważa że moja ekscytacja jest bezzasadna?
Wolne wnioski, votum separatum – bardzo mile widziane!

34 komentarze:

  1. Nie jesteś sama :D Taka była też i moja reakcja na ten Kamieniec ;(((( Bo ja po "Pana Wołodyjowskiego" sięgnęłam z własnej nieprzymuszonej woli na studiach (a przyznam, że ekranizację oglądałam dawno, jeszcze jako dziecko i końcówki nie pamiętałam) i byłam ogromnie zawiedziona. Też liczyłam, że mój wypożyczony z biblioteki egzemplarz po prostu nie posiada kilku ostatnich stron. Bo to nie może być prawdą, że po tylu perypetiach Mały Rycerz po prostu umiera...... (Choć śmierć dla ojczyzny nie jest śmiercią "po prostu", to poświęcenie i świadectwo miłości).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Michał nie do konca umiera za Ojczyznę, jego śmierć jest przejawem honoru i to w takiej postaci w jakiej My, żyjący na początku XXI wieku nie znamy.

      Usuń
  2. Miałam przeczytać na konkurs, ale jak to bywa z lekturami - skończyło się na filmie. Tą parę jednak świetnie zapamiętałam - są inni, oryginalni. Ich historia strasznie mnie wzruszyła.

    www.recenzje-cherry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuję się pod tym oskarżeniem, trylogię uwielbiam i czytałam wielokrotnie to ze Sienkiewicz taki los Małemu Rycerzowi zgotował w głowie mi się nie mieści.Bezsensowny koniec...i nie przyjmuję go do wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słuszna postawa!! Ludzie nie umierają, jak długo żyją w naszej pamięci, a skoro w Naszych umysłach Michał żyje... :P

      Usuń
  4. Dokładnie! Ryczę zawsze i przy książce i przy filmie.
    Pamiętam, że czytając kiedyś miałam wrażenie, że w tym związku na początku to Baśka nosiła spodnie. Pan Michał może i wojakiem był najlepszym, ale w sprawach uczuciowych był niesamowicie zagubiony. Irytowało mnie, że kocha się w mdłej Krzysi, a Baśki nie dostrzega!

    Zapytam przy okazji: o jakiej kontynuacji wspominasz? I pozwolę sobie polecić coś co, jeżeli do gustu nie przypadnie, to zostanie pewnie za profanacje uznane czyli: "Rycerzy Trzech" kabaretu Elity :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Facety durne są....
      Kontynuację o tytule "W ręku Boga" czy coś w ten deseń.

      Usuń
  5. Akurat tej książki nie czytałam.
    Ale sam pomysł uważam za bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ryczę jak dzieciak, ilekroć czytam tę książkę lub oglądam film. Uwielbiam! Choć za każdym razem mam ochotę zatłuc naszego Henia - Noblistę ;)
    "Pana Wołodyjowskiego" lubię najbardziej z całej Trylogii. W Michale kocham się na śmierć i życie (głupi Sienkiewicz, jak on mógł brutal jeden!?), ale Basi nigdy nie zazdrościłam, bo ją też kocham. :D To jedni z moich ulubionych bohaterów, jedna z moich ulubionych par.Kiedyś umiałam całe filmowe kwestie Baśki. :D I właśnie, tak mi szkoda jest Michałka i Basi...

    I co Ty za bzdury wypisujesz?! Nudziarą?! Ja też czytam Sienkiewicza, a co! I lubię strasznie, choć "Krzyżacy" byli nie do przebrnięcia.
    Ale Trylogią ekscytuję się strasznie. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! ("Quo Vadis" też jest świetne ;))

    Pomysł na cykl bardzo mi się podoba. W końcu jestem, jak to się mówi, niepoprawną romantyczką. :D Będę zaglądać. I bardzo dobry wybór na początek! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostro!! Też nie przebrnęłam przez Krzyżaków, ale koleżanka ostatnio mi tak opowiadała, że chyba sięgnę. A Nudziarami jesteśmy :P powiedz komuś kto jest trendi, że pasjonujesz się taką Trylogią. Wyzieje Cię na maksa :P

      To będę kontynuować. Już mam pomysł na kolejną parę. Tym razem nieco bardziej współczesną :P

      Usuń
    2. E tam, ludziska tylko dziwne oczy robią, że mi się chciało czytać te "flaki" :D Co niektórzy pukają się w głowę, gdy się zachwycam Michałkiem. Ale mi z tym dobrze :P A jeśli to jest nudziarstwo, to ja je lubię, ot co! :D I już zacieram łapki, bo niedługo będziemy omawiać "Potop", he he. (Tak, tak, młoda koza ze mnie. :D)

      A z tą siostrą to wiesz... Trochę się zawstydziłam, że ja Ci chciałam Szymusia odbić, a Ty mnie siostrą nazywasz...

      Staroświecko ma być!
      (Ale i tak czekam :D).

      Usuń
    3. Szymusia nikt mi nie odbije, więc taka wspaniałomyślna jestem :P

      młodość jest zaletą :P :D mogę zazdrościć :D

      Usuń
  7. A co ty masz przeciwko Kminicowi i Oleńce?! PO prawdzie ta Oleńka to taka marudna, ale się opamiętała, ale Kmicic...! No to ho ho! I Kmicica nie można uśmiercać. Ale zgadzam się, Sienkiewicz to miał naprawdę źle w głowie, że uśmiercił Takiego Wołodyjowskiego!!! Dobrze, że chociaż trochę czasu ze swoją Basieńką...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Potop" czytałam minimum trzy razy, ale zawsze przed oczami miałam M. Braunek jako Oleńkę. I ten film zrobił krzywdę mojemu spojrzeniu na Potop, nie wątpię, ze to dobra książka może być, ale u mnie coś nie pykło.
      I mów mi wuju :P

      Usuń
    2. Mnie też, zupełnie ją sobie inaczej wyobrażałam. Też mów mi wuju!

      Usuń
    3. Wuju!! to jest odwieczny problem z ekranizacjami :P

      Usuń
    4. Wuj tumult uczyni!

      Dlatego zwykle czytam tylko książki. Taka Justyna Orzelska tez była jakaś niedorobiona w filmie. Sam film ok, tylko ona jakaś taka nie taka... A książka świetna...! "Nad Niemnem", znaczy się .

      Usuń
  8. Bardzo ciekawy pomysł, z chęcią będę śledziła, jednak dzisiejszą parą nie jetem zainteresowana bo cóż.. książek nie czytałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będę gorąco namawiać na "Pana Wołodyjowskiego"

      Usuń
  9. buhahaha! :D zanim zjechałam na resztę postu WIEDZIAŁAM, którą parę opiszesz jako pierwszą :D :D :D

    buhahaha! Nie będę tego teraz czytać, zostawię sobie na jutro, jak będę wypoczęta i wyspana. Mały relaks w przerwie w pracy z tym tekstem dobrze mi zrobi ;)

    :-))

    OdpowiedzUsuń
  10. Niczego do dyskusji nie wniosę, bo niestety nie mam zdania. Za to pochwalę pomysł i za kilka dni zajrzę po jeszcze. :) Może wtedy się wypowiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, mam nadzieję, że z czasem nadrobisz Pana Wołodyjowskiego i podzielisz się opinią

      Usuń
  11. Pomysł fantastyczny, czekam na kolejną środę ;) Tym razem się nie wypowiem, bo książek nie czytałam. Sienkiewicza kojarzę wyłącznie z lekturami szkolnymi, które były cieżkie do przebrnięcia. "W pustyni i w puszczy" było w porządku, co do "Krzyżaków" to tylko pamiętam, jak w szkole po omówienu lektury zaczęli do mnie mówić Jagienka zamiast Jagna ;), "Quo vadis) bardzo mi się podobało, do "Potopu" przymierzałam się dwa razy (i dwa razy przeczytałam tylko pierwszy tom). Trzeba by jednak wrócić do klasyki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Sienkiewiczem to jest tak, że albo wychodzi mu utwór, który porywa wszystkich, albo taki, który jest mocno kontrowersyjny i budzi dyskusję.

      Usuń
  12. Witaj, zapraszam Cię do zabawy Liebster Blog

    OdpowiedzUsuń
  13. Podpisuję się pod wszystkim co o Małym Rycerzu napisałaś. Nigdy nie mogłam pogodzić się z jego śmiercią i też uważam za wielką niesprawiedliwość, że jak już sobie wreszcie żonę znalazł to tak krótko mogli być ze sobą.

    Baśka według mnie to najlepsza postać kobieca Trylogii. A drugą jest Anusia, choć jej wiele miejsca Sienkiewicz nie poświęcił. Mnie jakoś tak z Baśką mocno się kojarzy.
    Co do Heleny - też nie rozumiem jak można było wybrać takiego Skrzetuskiego mając pod bokiem Bohuna.
    A Oleńka to całkiem inna historia. Początkowo jej nie lubiłam i to oczywiście przez rolę pani Braunek. Jednak kiedy czytałam Potop to za trzecim czy czwartym razem stwierdziłam, że Sienkiewicz stworzył całkiem sympatyczną postać - na pewno ciekawszą niż Helena czy Krzysia.
    A Pan Wołodyjowski to moja ulubiona część Trylogii - choć przyznaję, że nieraz kończę jej lekturę po oświadczynach Baśki - coby sobie nad zakończeniem nie płakać. Jeśli dotrwam do końca to zawsze ryczę. Na filmie także.

    A pomysł Twój naprawdę świetny. Już się nie mogę doczekać kolejnej pary. Ciekawe czy to będzie para mi znana. I oczywiście życzę wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakoś mi umknął ten wpis - a po prostu muszę stanąć w obronie Sienkiewicza, bo nie on wymyślił takie losy dla Michałka i Basi, a samo życie...

    Jerzy Michał Wołodyjowski i jego żona to postacie autentyczne (chociaż pani Wołodyjowska miała w rzeczywistości na imię Krystyna ale nazwisko panieńskie się zgadza) i ich losy opisane w Trylogii w 90% są prawdziwe... Wołodyjowski faktycznie zginął w Kamieńcu, chociaż nie była to śmierć bohaterska a zupełnie przypadkowa - bodajże trafiony spadającym kawałkiem muru. Jeszcze dodam, że dla swojej żony był czwartym z kolei małżonkiem, a po jego śmierci pani Krystyna jeszcze raz wstąpiła w związki małżeńskie;)

    I mnie cały czas wychodzi, że Sienkiewicz zrobił co mógł, żeby z przeciętnego oficera i kolekcjonerki mężów stworzyć jedną z najwspanialszych par w naszej literaturze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam o tym :) ale Sienkiewicz nie był znowu tak wierny historii i nawet losy pierwowzoru nie zmniejszają mojego żalu :P

      Usuń
    2. Gdzie się dało to historię naginał, ale tu już nie było jak - wtedy nie było mody na wampiry czy insze duchy;)

      Ale zgadzam się z Tobą, że szkoda takiego pięknego uczucia. I podobnie jak Ty, chociaż już czytałam nie wiem ile razy, i oglądałam też nie wiem ile - to jak słyszę czy czytam to "nic to, Baśka..." to ryczę jak bóbr:(

      Usuń
    3. Nic to, jest już kultowe. To zwrot, który wszedł do słownika Polaków.

      Normalnie możesz dostać Złote Usta i malachitową papugę, wybronić diabła, ale Sienkiewicz - chociaż ma uroczą Panią Adwokat, gdybym to ja była Sędzią, nie uciekłby przed surową karą :P

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.