Strony

wtorek, 11 grudnia 2012

"Tymczasowa" - Małgorzata Hayles

Praca w domu była świadomym wyborem Marty. Inteligentna, dowcipna i wrażliwa kobieta nigdy jednak nie była typową panią domu – zbyt ceniła sobie swoją niezależność, często podejmując się różnych zleceń – tłumaczeń, tworzenia skeczy i monologów kabaretowych... W końcu kultura była jej żywiołem, a okazało się, że można na niej całkiem nieźle zarobić. Marta nie dała się zamknąć między sypialnią, kuchnią a pokojami dzieci, choć gorąco wspierała je na każdym kroku. Nie to, co Tomasz – weekendowy tatuś, jak się okazało, tak bardzo nieidealny, jak tylko mężczyzna być może. Stopniowo Marta dochodzi do wniosku, że jej życie byłoby znacznie lepsze... bez niego. Kiedy dodatkowo ten mówi jej o Pannie Paulinie, postanawia odnaleźć dawną siebie i cieszyć się życiem, które – jak można było pomyśleć – utraciła.


 Książka „Tymczasowa”, zanim przyciągnie nas treścią, najpierw skupia nasz wzrok na okładce. Piękna pastelowa okładka i kobieta, której rysy twarzy koncentrują naszą uwagę. Przycupnęłam sobie na chwilkę, żeby tylko zobaczyć, czym ta książka pachnie. Wstałam po przycupnięciu po 12 w nocy. Książka była przeczytana, a moja głowa pełna myśli, emocji.

Marta jest kobietą, która poświęciła życie dla męża i dla dzieci. Tylko, że dla jej męża to za Malo, znalazł sobie nowszy, lepszy model. Jak większość mężczyzn ma swoją kobietę, za ślepą idiotkę, a Marta wie.  Czeka na przyznanie się męża, zostaje, jakby zawieszona w czasie, pogrąża się w marazmie. W końcu wiarołomny mąż – Tomasz odchodzi do swojej nowej Panny. Marta musi zacząć nowe życie.  Tylko w jaki sposób, skoro tym co ją określało, zawsze był dom, opinia, najpierw matki, później męża. Zostaje sama w domu z kredytem, z dorastającymi, buntującymi się dziećmi. Bo szanowny Pan mąż, oczywiście zabrał wszystkie aktywa i auto. No ale przecież to On pracował. Marta tylko nudziła się w domu. Jedyna zmiana to taka, że teraz może się nudzić bez męża.

Mimo pogodnej okładki, sama książka nie jest już tak różowa. Jest smutna. Będzie smutna dla większości kobiet, bo wszystkie popełniamy te same błędy. Tak często udajemy, że wszystko jest w porządku, gdy nasze wnętrze zwija się z bólu. Jak łatwo dajemy się wprzęgać do kieratu narzuconego nam przez pokolenia. To wszystko robi Marta, zapomina o sobie, udaje, że wszystko jest w porządku, bo powinno przecież być. Mąż zarabia, wiec ma prawo przyjść do cichego, ciepłego domu w którym pachnie obiadem. Mąż ma prawo do odpoczynku, samej sobie tego prawa odmawia. Z siedmiu dni tygodnia ma jeden luźniejszy dzień, gdy jadą do jej rodziców, lub do idealnych teściów i to Tomasz odgrywa rolę idealnego ojca i męża, udaje że wie co dzieje się z jego dziećmi, jest troskliwym i kochającym tatusiem.
W końcu cała  konstrukcja oparta na udawaniu upada. Marta zostaje sama. Z pozoru nic gorszego nie mogło jej spotkać. Kobieta jest workiem kompleksów, wyhodowanych przez ambitną mamusię, która miała wysokie aspiracje, zaszczepiła w Marcie niskie poczucie własnej wartości, to poczucie umocnił Mąż i Teściowa. Marta odbiera zewsząd sygnały, że nie jest wystarczająco doskonała, Matka daje jej za przykład młodszą siostrę – Dagmarę, która odnosi jakieś tam sukcesy, ale jest bardzo, bardzo zdolna, Mąż wytyka jej brak obycia, a Marta widzi inne Matki w piaskownicy z idealnymi, czystymi dziećmi i czuje się wyobcowana, pełna wad. Czuje, że nie potrafi nic dobrze zrobić, że jest złą żoną, wyrodną marką. Wciąż powtarza litanię samooskarżeń.
Jednak, paradoksalnie, odejście męża, jest wstrząsem, po którym, z ruin jej życia wyłania się coś nowego, lepszego. Zaczyna się, niepozornie, od wspomnień, codzienność jest pretekstem do wspominania całego życia, nie tylko tego które przeżyła z Tomaszem. Zaczyna pewne rzeczy, sytuacje widzieć w innym świetle. Czas pokaże, kto wyszedł najgorzej na tym rozstaniu.

Według mnie to książka bardzo poruszająca. Nie ma zbyt wiele wspólnego z czytadłem, lekkim i przyjemnym. Zmusza do refleksji, przemyślenia pewnych kwestii. My kobiety, jesteśmy zaprogramowane na bycie doskonałymi, wynik – oczko niżej – nas nie satysfakcjonuje, wszystko musi być perfekcyjne.  Nie umiemy dzielić się obowiązkami, najważniejsze jest nasze samozadowolenie – rzecz nie do osiągnięcia. Drobna porażka spycha nas na dno, otchłani rozpaczy, jest pretekstem do katowania się wymówkami.
Staramy się za bardzo.  A to może być błąd…

Bardzo gorąco polecam tą książkę, nie tylko mężatkom, według  mnie, wiele kobiet znajdzie część siebie w sytuacjach opisywanych w tej powieści i może któraś odkryje, uświadomi sobie, co jest złe, a co warte jest walki.

12 komentarzy:

  1. Początkowo sceptycznie podchodziłam do tej książki, ale po twojej pochlebniej recenzji widzę, że niepotrzebnie, dlatego, jak spotkam ,,Tymczasową'', to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje ze Ci sie spodoba. Tym wieksza ze ja namawiam

      Usuń
  2. Czytałam i bardzo pozytywnie wspominam. A okładka faktycznie robi wrażenie. To było pierwsze, co zwróciło moją uwagę i przyciągnęło mnie do tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy dostalam ksiazke do rak, pierwsze co to nie moglam sie napatrzyc

      Usuń
  3. Gdyby nie ty nie zwróciłabym na ksiażkę uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz tyle sie wydaje, bardzo latwo, przegapic wartosciowa ksiazke

      Usuń
  4. Ciekawi mnie ta książka. Dobrze wiedzieć, że to nie kolejne czytadło, bo taka słodka okładka taki rodzaj literatury sugeruje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytadel mamy wiele, ta ksiazka tez z taakowym moze sie kojarzyc, ale to tylko iluzja spowodowana okladka

      Usuń
  5. Rzeczywiście, temat książki jest poruszający i, moim zdaniem, ważny w dzisiejszych czasach. Ale z drugiej strony, obawiam się, że facet może być pokazany w niej jako potwór, bez żadnych pozytywnych cech, a to trochę przesada. Niemniej, z chęcią przeczytam, żeby zobaczyć, jak to wygląda. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wlasnie nie. Autorka uniknela tej pulapki, mamy wielowymiarowych bohaterow, bo przeciez nikt nie jest bez wad

      Usuń
  6. Bardzo poruszająca lektura! Mnie okładka przypadła do gustu dopiero po przeczytaniu, kiedy kobieta w klatce i z takim właśnie chłodnym wyglądem, idealnie spasowała mi do Marty. Książka jeszcze długo po przeczytaniu krążyła w mojej głowie, a to bardzo dobrze o niej świadczy. Podobało mi się, że mąż głównej bohaterki nie został czarnym charakterem. Cieszę się, że M. Hayles uniknęła pułapki, o której piszesz:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli pierwsze wrażenie okładkowe może być skrajnie różne, a jednak książka będzie odebrana tak samo :)

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.