Strony

środa, 30 stycznia 2013

Gran Derbi trwa, ale ja nie zapominam


Właśnie zaczyna się mecz. Aby się tak okrutnie nie stresować, wzięłam się do pisania. W końcu dzisiaj środa. Gdy myślałam o tym, o jakiej parze dziś napiszę, przed oczy wprost wpychała mi się poniższa dwójka. I chociaż chciałam przesunąć ich na inny termin. Nie dało się! Znacie ich dobrze, każdy czytał, pewnie z mniejszą przyjemnością oglądało, wielu pasjonowało się tą historią.



Ania Shirley i Gilbert Blythe.

Klasyka literatury młodzieżowej.   Rudowłosa dziewczynka z wyobraźnią bez ograniczeń, ale i ognistym temperamentem.  Ich znajomość zaczyna się fatalnie, Ania rozbija Gilbertowi tabliczkę na głowie, bo ten naśmiewa się z jej włosów.  Dalej nawarstwiają się takie zwykłe nieporozumienia, do głosu dochodzi duma i upór. I wydaje się, że mamy klasyczne „kto się czubi, ten się lubi”. I chociaż Gilbert zabiega o jej przebaczenie, chce się z nią przyjaźnić. Dziewczyna jest nieugięta.
Ale powoli, powoli Gilbert wybija dziurę w murze jej niechęci. W końcu zdobywa jej przyjaźń i przebaczenie, dzięki temu iż zrzeka się na jej korzyść posady w Avonlea.
Przez kolejny rok Gilbert musi się zadowolić li i jedynie przyjaźnią Ani, adoruje ją, ale jeszcze po cichu, jeszcze w ukryciu, zdaje sobie sprawę, że jeśli ją spłoszy, to jednocześnie utraci. Ale jego cierpliwość ma granice. Zaczyna działać, próbuje mówić. Ale Ania nie chce słuchać, jak może unika decydującej rozmowy, która jednak nadchodzi. Marzenia Gilberta zostają rozwiane. Ania czeka na księcia z bajki, a Gilbert nie spełnia wymogów, jest „tylko” przyjacielem. Na horyzoncie zaś pojawia się młodzian, który spełnia wszystkie wymogi. To książe, niemalże żywcem wyjęty z marzeń Ani. Wszystko idzie w kierunku bajkowego zakończenia. Gdy nagle Anię nachodzą wątpliwości. Jednocześnie, irracjonalnie targa nią zazdrość. Zazdrość o kobietę której towarzyszy Gilbert.
Ania podaje Robertowi – bo tak zwie się książe – arbuza. Wraca na Zielone Wzgórze, tam czeka ją jedno z najgorszych życiowych doświadczeń. Dziewczyna dowiaduje się, że wymęczony nauką, pracą Gilbert ciężko zachorował i jest umierający. Wtedy Ania odkrywa, że zawsze kochała Gilberta. Jak to w życiu zwykle bywa dowiadujemy się, że coś było nam drogie, gdy to tracimy. Ania przez jedną straszną noc boi się, że utraci Gilberta, że ten umrze w nieświadomości, że nie będzie wiedział ile dla niej znaczył.
Ale nie byłaby to książka dla młodzieży, gdyby Gilbert umarł. Wszystko kończy się pięknym, poruszającym happy Endem. Chociaż to nie jest koniec historii Ani i Gilberta. Będziemy czytali ich korespondencję, gdy Gilbert będzie studiował, a Ania będzie uczyła w szkole. Następnie będziemy świadkami ich ślubu i razem z nimi pierwszy raz przekroczymy progi Wymarzonego domu.
Chociaż ich życie nie zawsze będzie pasmem radości, przyjdą gorzkie pigułki, smutki i tragedie, my będziemy mogli grzać się w miłości i cieple domu Blythów.

Ta historia to typowa ilustracja powiedzenia „w tym caly jest ambaras”. Wiem, że wiele kobiet obwinia Gilberta, że podniósł wysoko poprzeczkę. Która nie chciałaby takiego faceta jak Gilbert?
Często wracam do książek o Ani, gdy potrzebuję zastrzyku nadziei, gdy potrzebuję takiego spokoju, który tchnie z kart książek.
I lubię historię jej i Gilberta,  którzy mimo upływu lat wciąż darzą się niezmiennie wielką miłością  i wciąż są w sobie zakochani. To idealne, ale piękne : )

Jedyne co mnie zastanawia, jako wzorową pesymistkę, czy taka sielanka między dwojgiem ludzi jest możliwa…

Jak myślicie?
Podobno ongiś jakaś matka głośno protestowała przeciwko Ani jako lekturze szkolnej, bo spacza ona pojęcie młodych dziewcząt na mężczyzn i związki, że każe im wierzyć w bajki, których w realnym życiu próżno szukać…


Oj ciężko mi wychodzi pisanie z zezem, bo 95% uwagi skupione jest na meczu. A przed minutami barca prawie Nam strzeliła.

12 komentarzy:

  1. Oj oj, mnie Anka strasznie wkurzała tym odrzucaniem Gilberta, a jak on się pojawił z inną to dopiero poczuła zazdrość. Część, w której dochodzi do ich bycia razem jest moją ulubioną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony masz rację, a z drugiej... ile razy my kobiety nie wiemy czego chcemy

      Usuń
  2. Moja ukochana para (no jedna z wielu ;)) Serię o Ani darzę ogromnym sentymentem, ekranizację też bardzo lubię (mimo że z fabułą książki jest nieco na bakier). I ja, ja chcę takiego Gilberta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdziesz takiego i będzie miał brata - wiesz gdzie mnie szukać!!

      Usuń
  3. Jedna z moich ulubionych serii książkowych. A "Wymarzony dom Ani" to poza "Rillą" i "Anią na uniwersytecie" moja ukochana część. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja xx lat temu marzyłam o takim Gilbercie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah historia Anii. Ten sentyment do serii. Odrzucanie przez Ankę Gilberta działało mi wyjątkowo na nerwy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja, jako wieczna optymistka, wierzę w taką piękną miłość między dwojgiem ludzi.
    Niestety, z moich obserwacji wynika, że sielanka jest na początku, a później przeważnie pozostaje przyzwyczajenie do siebie nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę optymizmu - serio. Ja swój dawno zgubiłam.

      Usuń
  7. Śliczna, piękna, romantyczna miłość.
    A po latach biedna Ania, obarczona mnóstwem drobiazgu, przestała pisać, nie wiem czy i nie czytać i trochę stała się kurą domową, uroczą, ale jednak; Gilbert zaś realizował się zawodowo.
    Ot, samo życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestała pisać jeszcze zanim ten drobiazg się pojawił. Ania zapowiadała się na wspaniałą feministkę z zrobiła się z niej właśnie kura domowa, której odebrano literackie marzenia. Autorka zwiodła swoje czytelniczki pokazując gdzie jest miejsce kobiety.
      Marta

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.