Strony

sobota, 10 sierpnia 2013

"Zatoka o północy" - Diane Chamberlain

Wszystkie dzieci popełniają błędy – czasami tragiczne w skutkach… Należący do rodziny letni dom na wybrzeżu New Jersey był dla Julie Bauer miejscem wakacyjnej sielanki… dopóki nie została zamordowana jej siedemnastoletnia siostra. Przez ponad czterdzieści lat, jakie minęły od śmierci Izzy, Julie nie zdołała uporać się z poczuciem winy, które rzuciło cień na całe jej życie, poważnie komplikując stosunki z matką i nastoletnią córką. Niespodziewanie znaleziony list ujawnia, że do więzienia za morderstwo trafiła niewłaściwa osoba. Powraca pytanie, co naprawdę zaszło tamtej strasznej sierpniowej nocy w 1962 roku. Przy okazji wznowionego śledztwa wychodzą na jaw kolejne tajemnice; i choć ich wyjaśnienie wymaga bolesnego zmierzenia się z przeszłością, dzięki odkryciu prawdy Julie i najbliższe jej osoby mogą wreszcie zaznać spokoju.


 Godzina 02.03, od ponad dwóch godzin wieś jest ciemna, jakby zasnuł ją cień Mordoru, do końca książki zostało mi siedemdziesiąt stron. Podejmuję odpowiedzialną decyzję i postanawiam iść spać.  Nie będzie mi dane poczytać ostatnich stron do kawy… pierwszą rzeczą, po przebudzeniu było otworzenie ebooka i dokończenie lektury. Powoli przyzwyczajam się do przejmującego smutku w sercu, przyzwyczajam się do uczucia wypalenia duszy…  Diane Chamberlain kolejny raz udowodniła, że stawianie jej w tym samym rzędzie co Jodi Picoult jest w pełni słuszne. Chamberlain potrafi stworzyć historie inspirujące, poruszające i trzyma czytelnika w napięciu niemalże do samego końca.


Jest rok 2003, Julie ma pięćdziesiąt trzy lata, siedemnastoletnią córkę, niedawno rozwiodła się z mężem, który ją zdradzał, z zawodu jest pisarką. Z pozoru jej życie jest ułożone, ale nawet te pozory normalności zostają zburzone pewnego dnia,  gdy na jej progu staje Abby córka jej przyjaciela z dzieciństwa, który mieszkał obok ich letniego domku. Powraca wspomnienie tragicznego lata 1962, gdy Julie miała 12 lat, gdy zginęła jej starsza siostra Isabel, gdy życie całej rodziny się zmieniło. Okazało się, że Ned – stryj Abby a brat Ehana, umarł i zostawił list w którym wyznaje, że za morderstwo Izzie został skazany niewinny człowiek. Julie, która przez czterdzieści jeden lat obwiniała się za ten wypadek chce wymóc na Ethanie, aby zaniósł list na policję. Julie zawsze uważała, że chłopak skazany za to morderstwo był niewinny, że prawdziwym zabójcą był Ned. Co naprawdę wydarzyło się tamtej feralnej nocy? Dlaczego śliczna, młoda dziewczyna stojąca na progu dorosłości, zakochana do szaleństwa i zbuntowana zginęła? Diane Chamberlain perfekcyjnie snuje swoją opowieść, dawkując informacje sprawia, że książkę czyta się jednym tchem.

To nie jest jakiś tam kryminał, to doskonała wielowątkowa powieść. Akcja w połowie dzieje się w roku 2003, a w Polowie jest retrospekcją, z tamtego lata. Narratorkami są Julie, jej młodsza siostra Lucy i matka Maria, każda wnosi cos do tej historii, nawet retrospekcje okraszając komentarzem, z perspektywy czasu i doświadczenia. Dodatkowo opowieści, wspomnienia Marii, przenoszą nas w schyłek międzywojnia i okres II wojny światowej, gdy Maria była młodą, zakochaną dziewczyną.  Ten zabieg sprawia, że historia staje się pełna, zarzut subiektywizmu się oddala. Pamięć, uwaga każdego człowieka są indywidualną sprawą, dlatego dopiero wysłuchawszy opowieści kilku osób możemy złożyć obraz w całość.

Ponieważ, Isabel została zamordowana w latach sześćdziesiątych pojawia się problem segregacji rasowej, braku tolerancji, ma to tragiczny finał, bowiem za zabójstwo dziewczyny odpowie czarnoskóry chłopak. Mimo, że autorka nie stawia tej tematyki na piedestale, sygnalizuje, że ojczyzna tolerancji, demokracji, równości – bo tak dziś jawią się Stany Zjednoczone, nie zawsze taką była. W bohaterach książki znajdziemy ludzi o różnym stosunku do „czarnych”, Julie – młoda i otwarta, początkowo – zapewne z powodu tez jakie wygłasza jej ojciec – bigot, uważa ich za głupszych, po rozmowie z dziadkiem jednak zmienia zdanie. Sąsiad Bauerów – prezes SN New Jersey jest zaś  bastionem tolerancji.

Mamy tutaj kilka problemów związanych z wychowaniem dzieci, zarówno w latach sześćdziesiątych jak i współcześnie. Autorka nie podaje tego złotego środka, ale pokazuje jakie postawy mogą nieść negatywne reperkusje. Nadopiekuńczość jest zła, pobłażanie jest złe, czyli jak zwykle zloty środek.

Gdybym miałam w tym jednym akapicie napisać o czym jest książka – a to właśnie zamierzam zrobić – napisałabym, że o czasie. O tym, że nie wiemy jakie konsekwencje przyniosą nasze czyny.  Kiedy tak naprawdę zaczął się ten ciąg zdarzeń, który tragiczny finał miał tej sierpniowej nocy? Czy to było w latach czterdziestych? Czy może jeszcze wcześniej – latach trzydziestych? Czy wszystko się zaczęło gdy Bauerowie przyjechali na wczasy? A może początkiem był młodzieńczy bunt Isabel? Jej pierwsze kłamstwa? A może gdyby ojciec jej tak nie pobłażał? A może… nie wiemy, każdy gest, każde słowo mogło być kamyczkiem który potrącił lawinę. Złożoność wydarzeń oraz niemożliwość przewidzenia reperkusji jest czymś co czyni życie pięknym i zaskakującym, ale jednocześnie świadomość jak mało od nas zależy może przerażać.

Zarwałam noc dla tej książki, uważam że była tego warta. Niesamowicie wciąga, jest napisana doskonałym stylem. Pozostawiła we mnie uczucie smutku, bo przez czterdzieści jeden lat tyle ludzi cierpiało. Dlaczego? Z powodu snobizmu? Z powodu klasowej dumy? Taka amerykańska „Trędowata”? tylko tragiczniejsza, mniej romansowo-kucharkowa, a bardziej życiowa? Bez zmysłów wypełzających na usty, bez pysznych rumaków? Z prozą życia, zapachem morza, szumem fal i ciepłem piasku? Diane Chamberlain wspięła się na wyżyny, prezentuje doskonały przykład powieści obyczajowej, słodko-gorzkiej, niespiesznej a jednocześnie porywającej.
Wiedziałam, że się nie zawiodę, tak jak nie zawiodłam się dotychczas na żadnej książce tej autorki, ale nie wiedziałam, że wywrze ona na mnie tak silne wrażenie, że próbując usnąć w środku nocy, nie będę mogłam, bo w głowie wciąż będę miała bohaterów i wydarzenia o których dopiero przestałam czytać i masę spekulacji i przypuszczeń.

Co tu dużo mówić polecam! Ale zacznijcie czytać, wtedy gdy będziecie mieli możliwość połknięcia tych 410 stron za jednym razem, odkładanie tej książki to tortura, to niemożliwość. 

15 komentarzy:

  1. Lubię jej książki, choć ostatnio ostrożniej porównuję z Jodi ;) To co mnie denerwuje, to to, że Prószyński nie wydaje najnowszych książek Diane, tylko cofa się w czasie, a ja lubię obserwować rozwój pisarskiego warsztatu.. Ale to pewnie jakieś kwestie związane z wykupieniem praw do tłumaczeń/wydań. Pewnie starsze książki są zwyczajnie tańsze..

    OdpowiedzUsuń
  2. Do czytania tej autorki nie musisz mnie zachęcać. Po przeczytaniu "Sekretne życie CeeCee Wilkes" Diane stała się moją ulubiona pisarką. Aczkolwiek cieszę się, że Ci się podobało. Co do porównywania Jodi z Diane, to każdej przeczytałam po jednej książce i Diane zdecydowanie była mi bliższa. Ale z kolei Jodi ma na swoim koncie więcej książek, więc po prostu może trafiła mi się trochę słabsza :) W niedalekiej odległości czasowej zabiorę się za czytanie "Prawo matki", a nastepnie rozejrzę się za "Zatoką o północy". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trafiłaś na słabsze ksiażki Jodi, ja je porównuję pod kątem dramatyzmu sytuacji, pokazywania jednego wydarzenia z kilku perspektyw. Diane jednak porusza nieco inną tematykę.

      Usuń
  3. Och, normalnie zazdroszczę, że już ją przeczytałaś;) Przede mną jeszcze dwie z tych starszych książek autorki, ale ogólnie pisze rewelacyjnie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Chamberlain a ta książka marzy mi się od chwili gdy ujrzałam ją w zapowiedziach wydawnictwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak samo :) na każdą książkę tej autorki mam smaka. Zawsze :) jak na razie - słusznie.

      Usuń
  5. Czytałam "Kłamstwa" tejże autorki, a po Twojej recenzji mam ochotę na "Zatokę o północy" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kłamstwa" to jedyna książka wydana po polsku tej autorki, której nie czytałam. Ale już mam :)

      Usuń
  6. Łał, już przeczytałaś? :) Ja parę dni dostałam ebook, ale jeszcze nawet nie zgrałam na kindle'a taka jestem ostatnio zaganiana. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ledwo miałam ją na mejla, już przerzuciłam na tableta i poszła w kąt rzeczywistość i wszystko ;)

      Usuń
  7. No to mnie zaciekawiłaś ;)
    Książka już na tablecie czeka, ale siostra jest u mnie na urlopie i nie mam jak się za nią zabrać. Nie zacznę książki przed jej wyjazdem, bo w życiu nie da mi czytać bez przerwy, a na to się zanosi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno już nie czytałam książki, której pochłonięcie zajęłoby mi prawie miesiąc... I to absolutnie niestety nie jest związane z tym, że była tak wymagająca i musiałam ją sobie "przetrawić" - ta była po prostu beznadziejna. Dobrze, że ją wygrałam, a pieniądze bezpiecznie spoczywają na koncie.

    "Zatoka o północy" to książka wydana ładnie przez dobre wydawnictwo. Na końcu książki zamieszczono też ciekawe pytania do ewentualnej dyskusji. I na tym niestety jej plusy się kończą.

    Absolutnie niestety nie zgadzam się z "ochami" i "achami" na jej temat. Odkąd na scenę wkroczyła opowieść najstarszej z bohaterek, stała się absolutnie przewidywalna i nawet jeżeli o sprawcy miałam tylko mgliste pojęcie, to i tak szczerze mówiąc jakoś nie korciło mnie, żeby potwierdzić przypuszczenia. Poza tym (może to tylko kwestia tłumaczenia, nie oryginału, bo np. raz pisze o rozwodzie a raz tylko o separacji dwójki bohaterów) jest moim zdaniem kiepsko napisana i staje się absolutnym czytadłem bardzo w stylu Harlequinów ("Musiał ją poślubić z miłości. Miłości, jakiej nie mogliśmy zaznać razem, ponieważ zbyt wiele przeciwności stanęło nam na drodze"). I nawet nie pomogła jej forma wielu narratorów. Mam wrażenie, że autorka pisze "na siłę", że na tablicy powypisywała sobie cechy bohaterów, opisała je dokładnie, a potem wydarzenia konstruowała tak, żeby postacie do nich pasowały. Moim zdaniem natomiast dobrze napisana książka to taka, w której to wydarzenia pokazują charakterystyki bohaterów, a nie sztucznie udowadniają opis z początku książki. Mówić szczerze, zdenerwowała mnie ta książka!

    Ale cieszę się, że niektórym się podobała - w końcu, jak pisał Gaarder "wytwarzamy więcej kultury niż jesteśmy w stanie przetrawić" i to bardzo dobrze - każdemu według upodobań. Nie musimy lubić wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.