Strony

piątek, 27 lutego 2015

"Dziewiętnaście minut" - Jodi Picoult



Być sobą i narazić się na wykluczenie ze społeczności? Czy udawać, że jest się kimś innym? Poruszająca opowieść o tym, jak trudno poznać kogoś do końca i jak bolesna bywa utrata niewinności. 
Siedemnastoletni Peter Houghton, od lat poniżany psychicznie i fizycznie przez szkolnych kolegów, zostaje doprowadzony do ostateczności. Feralnego ranka wyrusza do szkoły z plecakiem wypchanym bronią. Dziewiętnaście minut – tyle wystarczy, żeby dopełnić zemsty i na zawsze zmienić życie mieszkańców Sterling. 
Alexandra Cormier, sędzia przypisana do sprawy Petera, a prywatnie matka Josie, jego najlepszej przyjaciółki i świadka dramatycznych zdarzeń, znajduje się w dość trudnej sytuacji – czy biorąc udział w tej najpoważniejszej sprawie w swojej karierze, zburzy i tak kruche relacje z córką? Tymczasem Josie zeznaje, że nie pamięta, co się tak naprawdę stało, a rodzice Petera bezustannie badają przeszłość, by dociec, czy w jakikolwiek sposób natchnęli syna do zbrodni.



Powoli odzyskuję książki, które poszły do ludzi. Niedawno wróciła do mnie powieść „Dziewiętnaście minut”, już jakiś czas temu miałam ochotę zrobić sobie powtórkę, chociaż wydawało mi się, że Jodi nie pisze książek wielokrotnego czytania, wszak ogromnym atutem jej powieści jest zaskakujące zakończenie… Gdy spojrzałam na datę wydania, uświadomiłam sobie, że mija właśnie 6!! Lat od chwili gdy ją czytałam. Pamiętam moment premiery, jechałam na zlot do Warszawy, wszystkie półki Empiku były nią zastawione a gazety prześcigały się w reklamach. Pamiętam też jak ją czytałam, złożona chorobą… pamiętam też że wywarła na mnie ogromny efekt, okazało się jednak, że sporo szczegółów jednak uleciało. Usiadłam i zaczęłam czytać, bo nic tak dobrze nie robi na kryzys czytelniczy jak dobra książka.



W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. Dziewiętnaście minut wystarczy, żeby zaplombować ząb, upiec ciastka, poskładać pranie pięcioosobowej rodziny.(…) W ciągu dziewiętnastu minut można doczekać się dostawy zamówionej pizzy. Przeczytać dziecku bajkę lub wymienić olej w aucie. Przejść dwa kilometry. Obrębić dół spódnicy.(…) Dziewiętnaście minut – tyle starczy, żeby dopełnić zemsty.

Siedemnastoletni Peter, syn położnej i wykładowcy – o ironio – ekonomii szczęścia, przez całe szkolne życie poniżany i szykanowany, wchodzi do szkoły i dokonuje masakry, zabija dziesięć osób, rani kilkanaście innych, całą społeczność wprawia w stan szoku i niedowierzania. Czy można wybronić chłopaka, którego szkolny monitoring uwiecznił jak morduje, z zimną krwią. Na dodatek dowody wskazują, że zaplanował to wszystko, działał z premedytacją, wcześniej stworzył grę, w której gracz chodzi po szkole i poluje na ludzi. Co konkretnie doprowadziło do takiej eskalacji uczuć, kto zawinił i czy jeszcze coś można naprawić? Jodi Picoult zabiera nas do świata okrutnego, bardziej bezwzględnego niż dżungla, świata od którego jeży się skóra.



Pamiętacie swoje czasy szkolne? Podobno mózg wypiera te wspomnienia co jest reakcją ochronną. Cechy pożądane u dorosłych, u dzieciaków są obciachowe. Drabina hierarchii, paczki, pamiętacie to z własnego dzieciństwa? Ja miałam to szczęście, że szkoła nie wiązała się z traumą. Ale byłam inna, pamiętam w jakim byłam szoku, jak moja koleżanka ze szkoły(dziesięć lat w tej samej klasie), powiedziała: „Ty zawsze byłaś inna, ze swoimi pasjami, książkami, historią o której mogłaś gadać godzinami. Zapatrzona w swoje hobby, bez fisia na punkcie dyskotek i tego wszystkiego, ale my to podziwialiśmy, nie rozumieliśmy, ale budziło to respekt”. Mało się nie przewróciłam, na równym chodniku. Ja miałam lepiej niż Peter, bo mnie nie obchodziła opinia innych, ale nikt mi nie ściągał spodni w publicznym miejscu, nie szydził, nie poniżał. Czytając opis tego co się działo w tej szkole, było mi zimno. Nie mogłam pojąć tego, jak dzieci mogą być tak okrutne, jak szkoła może nie reagować, jak można zawiesić za wspólny wybryk jednego ucznia bo inni mają mecz. Gdzie sprawiedliwość.
Pamiętam, jak siedziałam porażona, zimno mi się robiło, że jest się rodzicem dziecka prześladowanego, nic się o tym nie wie, jest się bezradnym.  A później dostaje się metkę matki potwora. Akurat gdy czytałam książkę, Mama oglądała film o córce Stalina, pokazywali również jego matkę… a przecież co do zasady każda matka chce wychować dziecko jak najlepiej, na dobrych ciepłych ludzi. Skąd więc biorą się szkolni oprawcy?

Ta książka sprawia, że dziękuję Bogu że nie uczą młodzieży szkolnej, zbuntowanej, że nie muszę wkraczać do tego coraz brutalniejszego świata. Podziwiam Rodziców którzy dają radę wychowywać dzieci, a może to loteria? I cieszę się, że ja szkołę skończyłam, gdy dzieci nie były wychowywane bezstresowo.


Polecam tę książkę wielu osobom, skłaniająca do refleksji, dająca do myślenia. Jedna z lepszych Picoult.

8 komentarzy:

  1. Tłumaczę sobie, że to wszystko działo się w Ameryce i u nas jeszcze nie jest tak źle. Szkołę skończyłam 9 lat temu, wtedy nie zauważyłam podobnego traktowania, może od tamtej pory tak dużo się nie zmieniło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety znam taką szkolną rzeczywistość, w której uczniowie są wyszydzani przez tzw. kolegów z klasy, więc nie można sobie powiedzieć, że takie problemy dzieją się tylko w USA, albo dzieją się tylko współcześnie. Książkę czytałam i wywarła na mnie ogromne wrażenie, oczywiście głównie za sprawą szokującego zakończenia. Nie pamiętam tylko, dlaczego główny bohater nie zmienił szkoły, nie prosił rodziców o interwencję. Jakiś powód na pewno był, ale niestety nie mogę sobie przypomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak to się stało, ale tej książki Picoult jeszcze nie czytałam. Muszę to szybko nadrobić:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka czytana kilka lat temu, ale wywarła na mnie ogromne wrażenie i do tej pory ją pamiętam. Zgadzam się z Tobą- jedna z najlepszych autorki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, masz racje. Dzieciaki potrafią być przerażająco okrutne... Zwykle tym najgorszym uchodzi wszystko na sucho, bo tatuś czy mamusia sie za nimi wstawili. A co ma poeiwedzieć dziecko, które skrzywdzono? Czy dorośli są w stanie coś zrobić, czy widzą jego cierpienie, czy po prostu ich to nie interesuje? Świat zmierza ku najgorszemu. Zbytnio nie dziwie sie zachowaniu głównego bohatera. Zamiast samobójstwa wybrał zemste. Nie okazał sie tchórzem, tylko osobą honoru, który odpłacił sie troche zbyt mocno za swoje krzywdy. Jestem bardzo ciekawa tej książki :)

    http://papierowa-kraina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wybór był tragiczny, jakby na to nie patrzeć. Straszne, że musiał stanąć przed takim wyborem ;/

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.