Strony

poniedziałek, 25 maja 2015

"Jedenaście tysięcy dziewic" - Joanna Marat

To nie jest saga, bo nitka rwie się gdzieś w połowie ściegu i zamiast dumnego pochodu kolejnych pokoleń, spod igły wyskakują same pojedyncze egzemplarze. Widocznie jakiś złośliwy krawiec spruł solidne szwy i cała rodzinna materia trzyma się jedynie na fastrygach. Gizeli, Beli, Erice i Romie przyszło żyć w epoce, której rytm wybijały przemarsze wojsk. Na domiar złego nieomylny duch dziejów przeznaczył im rolę wojennej zdobyczy, najgorszą z możliwych. Anka jest wnuczką jednej z tych kobiet, a z pozostałymi łączą ją więzy, o których nie wie lub nie chce wiedzieć. Z sobie tylko znanych powodów lubi postać świętego Mikołaja, a jeszcze bardziej święty spokój. Mając w pamięci rodzinne piekło, z którego udało jej się wyrwać, próbuje odgrodzić się od świata kloszem w kolorze pruskiego błękitu. Ta barwa o bogatej symbolice przywodzi na myśl zimny Bałtyk, gdzie zatonął pewnej styczniowej nocy 1945 roku MS Wilhelm Gustloff. Wśród sześciu tysięcy ofiar była pierwsza właścicielka willi, w której po latach zamieszkała Anka z mężem. Willa położona przy ulicy Polanki lubi jednak zmieniać właścicielki. Dlatego też Anka będzie musiała się uporać ze stratą o wiele większą niż utrata domu i zaakceptować to, że jej szklanka jest do połowy pusta.


Ostatnio coraz rzadziej daję się zwieść okładce, tytułowi, nawet blurbowi. Niestety czasami mi się to zdarza. Nie ulegam jakiejś masowej histerii, tych którzy z zasady nie czytają polskich autorów z zasady. Polscy autorzy nie są gorsi, bywają lepsi, zdarzało mi się czytać książki polskie, tak doskonałe, że powinniśmy być dumni z naszych piszących rodaków.  Dlatego z radością adoptowałam do mojego Ossolineum In spe, książkę Jedenaście tysięcy dziewic, zaintrygował mnie tytuł i okładka, które w połączeniu obiecywały mi fantastyczną przygodę, mocną książkę w której przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Opowieść o silnych kobietach, na targanych historią ziemiach. No i powiedzcie, czy mogło być źle?


Początek, to faktycznie wątek historyczny. Koniec wojny, Gdańsk, miasto w płomieniach, zbiorowa histeria, potęgowana przez ociekające okrucieństwem opowieści o zbliżających się Czerwonoarmistach. Ludzie zostawiają wszystko i uciekają na oślep, część z nich pójdzie na dno, razem ze storpedowanym Wilhelmem Gustloffem. W opróżnionej kamienicy w centrum Gdańska zostaje jednak kobieta, która nie boi się zbliżającej Armii Czerwonej, a opowieści o dopuszczających się gwałtów żołnierzy, zamiast lękiem napełniają ją raczej podnieceniem. Co może budzić sprzeczne uczucia. Moje wzbudziły. Pisanie o gwałcie żołnierzy radzieckich w takim kontekście, w jakim uczyniła to autorka, są nieco niesmaczne, przynajmniej dla mnie. Być może to zaważyło na mojej ocenie. Następnie przechodzimy do współczesności  do losów Anki, która trafia do tej samej kamienicy, która przetrwała wojnę i była świadkiem wyzwolicieli z Armii Czerwonej. Kobieta jest na rozdrożu , chora, porzucona przez męża, nurza się we wspomnieniach, walczy z życiem i przeciwnościami. 

Czy ta książka miała szanse być powieścią wybitną? Nie wiem. Opowieści o kobietach w tak trudnej sytuacji było już sporo. Półtorej dekady temu rozpoczęła się masowa produkcja książek o kobietach w średnim wieku, porzuconych, w ciężkiej sytuacji, które muszą sobie nagle radzić z codziennością i z przeszłością, która dopada je w chwili próby.  Moja Mama była odbiorczynią tego rodzaju książek, nie ze względu na chwilę próby, ale na wiek, dlatego prędzej czy później książki trafiały i do mnie na biurko. Naczytałam się sporo, książek dobrych i tych, które mnie uśpiły. Ta mnie zmęczyła. Bardzo ciężka narracja, przeskoki w miejscach, w osobie w tematyce.

Nie jest to książka zła, nie trafia po prostu w mój styl, ale wiem, bo pisaliście mi to na FB i Instagramie, że jest to książka mocna i dobra i ja w to wierzę. Mnie ona okrutnie zmęczyła. Może dlatego, że nie jestem w stanie wczuć się w sytuację bohaterki, może dlatego, że styl autorki nie jest moim stylem. Nie wiem. Wiem, że nie należy jej skreślać. Bo może się podobać. Wielowątkowa, poruszająca ciekawe tematy. Mnie nie kupiła, ale was może.

Książkęprzeczytałam dzięki uprzejmości Taniej księgarni, gdzie można ją nabyć 

8 komentarzy:

  1. Być może przeczytam, jestem ciekawa mojej reakcji.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, chętnie zobaczę jak inni ją odbierają :)

      Usuń
  2. Sama teraz nie wiem. Czytam same sprzeczne recenzje. Najlepiej chyba samemu spróbować :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale są te opisy gwałtów, bo jeśli tak to odpuszczam. Ja się nie nadaję do takich książek. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem sie tak zdaża, że nie do kążdego przemawia coś, co przez wielu jest okrzydkniete arcydziełem. Jesteśmy różni i mamy prawo do własnego zdania. Ale akurat ja tan ten tytuł i tak bym się nie skusiła - w ogóle mnie ta publikacja nie ciągnie :P

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.