Strony

sobota, 29 grudnia 2018

"Dziennik 1957-1966" - Sándor Márai

Bardzo lubię sięgać po dzienniki. Nawet, gdy nie znam dobrze autora to dla mnie dzienniki są źródłem poznania czasu w którym dany autor tworzył. Może mam w sobie jeszcze taką ciekawość czy nawet wścibstwo, pragnienie odkrycia myśli, cudzych przeżyć. Oczywiście nie czytam dzienników by doszukać się informacji kto z kim sypiał, czy jakie były skandaliki, ale lubię po prostu się dowiadywać takich rzeczy. Trzeci tom niniejszego dziennika trafił do mnie przypadkiem. Nie znam autora, nie wiedziałam, że to trzeci tom, gdybym wiedziała pewnie bym się zastanowiła. Dopiero czytając dowiedziałam się, że Sandor Marai`a to znany węgierski twórca, ktoś kto ma pisarską renomę, a to że ja do tej pory o nim nie słyszałam to wina raczej tego, że mam jednak ciasny horyzont.





Trzeci tom bardzo rozszerzonego wyboru dzienników Sándora Máraiego (1900–1989), jednego z najwybitniejszych pisarzy węgierskich dwudziestego wieku.
"Dziennik 1957–1966", tom trzeci z planowanych pięciu, obejmuje lata spędzone w Ameryce, do której pisarz przyjechał w 1952 roku, między innymi po to, by zdobyć dla siebie i bliskich obywatelstwo amerykańskie, na emigracji stali się bowiem bezpaństwowcami.
Ameryka budziła w pisarzu uczucia ambiwalentne, doceniał piękno krajobrazu, możliwości podróży, doskonały poziom bibliotek, ale drażniła go niewrażliwość na kulturę społeczeństwa nastawionego głównie na zdobywanie dóbr materialnych, źle znosił klimat, przeżył również rozczarowanie postawą większości środowisk emigracji węgierskiej.
To lata dojrzewania do starości, której pierwsze symptomy zaczęły się pojawiać w życiu pisarza i jego żony. I lata dorastania ich przybranego syna, który – w przeciwieństwie do nich – znalazł sobie miejsce w nowej ojczyźnie. I lata odchodzenia od wiary.
"Dziennik 1957–1966" przynosi liczne zapiski dotyczące życia kulturalnego Nowego Jorku lat sześćdziesiątych, refleksje z bardzo różnorodnych lektur, interesujące i formułowane często z dużą umiejętnością przewidywania wnioski dotyczące wydarzeń politycznych na całym świecie; ukazuje też powolne dojrzewanie myśli o powrocie do Europy, do atmosfery której, pomimo rozmaitych rozczarowań, zawsze Máraiemu w Ameryce brakowało.


Jak wspomniałam, mogę się odnieść tylko do jakości tomu trzeciego. Tom też zawiera zapiski z okresu emigracyjnego 1957-1966, gdy autor stając się bezpaństwowcem wyjeżdża do Ameryki, by znaleźć swoją denstynację. Miejsce do którego będzie przynależał. Te dzienniki to piękne i bystre spostrzeżenia nie tylko dotyczące landszaftów, ale także obserwacja ludzi i zjawisk. Sądzę, że my, z Europy Środkowej zawsze będziemy odczuwać na Zachodzie, zwłaszcza w Stanach, pewnego rodzaju alienację. Czy czuć tęsknotę autora za Europą? Czy można uznać te dzienniki za elegię na ukochany kraj? Kontynent? Marai przejmująco pisze jak dobrze byłoby zobaczyć Europę, ale z drugiej strony ten widok musi nasuwać skojarzenia z tym jaka jest przeszłość tego kontynentu, ile osób w tej Europie jeszcze kilkanaście lat temu ginęło. Faktycznie, Ameryka jest wolniejsza od takich skojarzeń(chociaż umówmy się, że nie bezgrzeszna).

Właśnie dlatego kocham dzienniki, bo odkrywam takie perełki jak ta. Autor ma tak cudowne pióro, że zabiera mnie ze sobą wszędzie Czy jest w nadmorskim miasteczku, gdzie włosy targa mi morska bryza, czy porządkuje korespondencję i opada na mnie ciężar tych niespełnionych obietnic i zawodów. To naprawdę wielki dar.

Ten dziennik zrobił na mnie duże wrażenie. Po pierwsze mam nadzieję, nabyć wcześniejsze tomy, a po drugie poszukać powieści autora, a po trzecie ten tomik leży sobie przy łóżku i od czasu do czasu sobie wracać będę i czytać na wyrywki. Uczta słowna. Polecam, nie tak lekka jak pierwsze lepsze powieścidło, ale warto włożyć wysiłek. Dajcie znać, czy poprzednie tomy też są tak dobre, a także dajcie znać, co w tym stylu warto poczytać. 

Książka recenzowana dla portalu Duże Ka

*tłumaczyła: Teresa Worowska

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam dzienniki, ostatnio przeczytałem Nałkowskiej, pozdrawiam deszczowo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam pierwszy tom, Ty masz trzeci. A kto drugi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też uwielbiam dzienniki, ale tylko wybranych, wybitnych osób. Marai oczywiście do takich należy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poprzedni tom bardzo mi się podobał, więc ten na pewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie przepadam za dziennikami, więc nie jest to pozycja dla mnie ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.