Strony

poniedziałek, 4 października 2021

"Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka" - Cezary Łazarewicz


 O książce Żeby nie było śladów było głośno już kilka lat temu. Kupiłam tę książkę, ale chociaż ciągle leżała w zasięgu ręki, to odwlekałam lekturę. Bałam się opisów przemocy, tego, że nie będę mogła pewnych obrazów wyrzucić z głowy. W tym roku na ekrany kin wchodzi film o tym samym tytule, o czym dowiedziałam się z FB jednego z autorów. Z przyczyn dla których nie czytałam książki, założyłam że na film pewnie też nie pójdę, ale może coś mnie skusi, a że zawsze wolę najpierw książkę przeczytać, to zdjęłam ten reportaż z półki i rozpoczęłam czytanie. Książka przeraża, to prawda, ale z powodów innych niż zakładałam. 



„Ludzie o miedzianym czole, utożsamiający milicję z władzą, postanowili poświęcić prawdę dla swoich doraźnych korzyści, skompromitować wymiar sprawiedliwości w Polsce cynicznymi manipulacjami, które będą kiedyś książkowym przykładem niesprawiedliwości” – to słowa matki Grzegorza Przemyka, świeżo upieczonego maturzysty, który w maju 1983 roku został śmiertelnie pobity przez milicję. W czasie śledztwa i rozprawy władze PRL za wszelką ceną starały się odwrócić uwagę od milicjantów, próbując przerzucić odpowiedzialność na sanitariuszy i lekarzy.

Cezary Łazarewicz szczegółowo opisuje historię Grzegorza Przemyka – od zatrzymania na placu Zamkowym po wydarzenia, które nastąpiły później. Pokazuje cynizm władz komunistycznych, zacierających ślady zbrodni, a także bezsilność władz III RP, którym nie udało się znaleźć i ukarać winnych. W opowieść o Przemyku autor wplata historie jego rodziców – poetki Barbary Sadowskiej i ojca Leopolda, przyjaciół, świadków jego pobicia czy sanitariuszy, niesłusznie oskarżanych o zabójstwo. Jednocześnie odkrywa kulisy działań władz i wpływ, jaki na tuszowanie sprawy wywarli między innymi Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak czy Jerzy Urban.

To jedna z najgłośniejszych zbrodni lat osiemdziesiątych w PRL. W pogrzebie chłopca wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy z podniesionymi w znaku wiktorii dłońmi, w całkowitym milczeniu odprowadzali trumnę na Powązki. To również zbrodnia, która nie doczekała się sprawiedliwego wyroku.

Jest maj Grzegorz Przemyk, maturzysta z warszawy wychodzi z kolegami na miasto. Na placu Zamkowym wskakuje koledze na plecy, obaj się przewracają, za co zostają zgarnięci na posterunek. Jest dwunasty maja, rocznica śmierci Piłsudskiego, komuniści obawiali się demonstracji. Przemyk jest synem Barbary Sadowskiej, udzielającej się w podziemiu poetki. Kolega z którym trafia na posterunek, opowiadał będzie o komendzie Bijcie tak, żeby nie było śladów, będzie opowiadał o nieludzkim krzyku kolegi. Grzegorz Przemyk trafia do szpitala, ale w niezbyt dobre ręce, chcą go wysłać do szpitala psychiatrycznego, ale temu sprzeciwia się matka, która zabiera syna do domu. Siedemnastego maja Grzegorz ma mieć urodziny, nie dożyje. Gdy w szpitalu otworzą mu jamę brzuszną, lekarz zaniemówi, taki ogrom uszkodzeń zastanie. Śmierć chłopaka poderwie rzesze ludzi, młodych, starych, w pogrzeb zaangażuje się ksiądz Popiełuszko. Kolejna ofiara ZOMO nie może zostać zapomniana. Na najwyższych szczeblach, ważni ludzie czują co się święci, nie mogą pozwolić sobie na utratę lojalności milicji, więc będą bronić funkcjonariuszy za wszelką cenę, nawet za cenę absurdalnych oskarżeń.



Najbardziej bałam się, że książka będzie epatowała okrucieństwem, w końcu w opowieściach o ZOMO, zawsze jest sadyzm, bicie, brak litości. Bałam się tego co zobaczę oczyma wyobraźni. Tymczasem nie ten obraz najbardziej zatrważa, najgorsza jest zgrana machina państwa, która zgodnie uznaje, że coś trzeba ukryć, coś inaczej naświetlić i przedstawić w innym świetle. Stajemy skonsternowani w obliczu powiedzenia kłamstwo ma krótkie nogi, sprawa Grzegorza Przemyka pokazuje, że kłamstwo nie musi mieć nóg krótkich, że długo, wielokrotnie powtarzane, może nie stanie się prawdą, ale zepchnie prawdę w toń niepamięci. Co z tego, że wiemy, że Grzegorz Przemyk nie doznał obrażeń wskutek walki karate, co z tego, że mamy pewność, że nie pobito go w karetce, skoro nie wiemy kto z całą pewnością jest winny za jego śmierć, nikt nie poniósł odpowiedzialności. Czułabym się lepiej, mając pewność, że teraz jest inaczej, że pereat mundus, fiat iustitia, ale nie mam tej pewności, dalej widzimy, że władza, rozgrywa jak chce, los jednostki jest jej obojętny, nie trzeba nawet kłamać, wystarczy negować, czy tylko poddawać w wątpliwość prawdę. To mnie najbardziej przeraziło. Jak to w przypadku książek wydanych przez Wydawnictwo Czarne mamy kompleksowy, drobiazgowy reportaż pokazujący nam kontekst, uczestników dramatu, rekonstrukcję zdarzeń, aż po czasy współczesne. Naprawdę mocna rzecz, ale do kina chyba będę bała się wybrać. 


1 komentarz:

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.