Strony

poniedziałek, 3 listopada 2025

"Marzenie panny Benson" - Rachel Joyce [listopadowy trup z półki]


 Kupiłam Marzenie panny Benson bo polecała ją Tosia, a Ona poleca dobre książki i musiało mnie coś w recenzji ująć, że uznałam, że to będzie książka dla mnie. Książka przyszła i trafiła na poczesne miejsce przy łóżku, a że tam mam zawsze największe stosy hańby, to i musiała odczekać swoje, aż doczekała trafienia do słoiczka z trupami. Przyznam, że kusiła mnie ta książka od jakiegoś czasu, ale zawsze mnie coś mnie wytrącało z równowagi.

 


Brawurowa opowieść o sile kobiecej przyjaźni.

Mając lat dziesięć, Margery Benson się zakochała. Mając lat czterdzieści sześć, uświadamia sobie, że to ostatni moment, by odnaleźć tę miłość i zacząć wszystko od nowa. Rzuca pracę nauczycielki i postanawia podążyć za marzeniem z dzieciństwa – odnaleźć złotego chrząszcza, który przed laty oczarował ją na ilustracji w książce o niesamowitych stworzeniach.

Na jej ogłoszenie o poszukiwaniu asystenta na ekspedycję do Nowej Kaledonii zgłasza się niejaka Enid Pretty. Ubrana w jasnoróżowy kostium blondynka nie wygląda na osobę, która ma jakiekolwiek pojęcie o takich wyprawach. Margery nie znosi jej od pierwszego wejrzenia, ale nie ma wyboru. Jeśli chce wyruszyć w podróż, jest skazana na Enid…

Rachel Joyce w olśniewający sposób opowiada o tym, co można odnaleźć, jeśli naprawdę się tego pragnie, a także o tym, co to znaczy być kobietą. Przede wszystkim jednak Marzenie panny Benson to niezwykła historia o sile kobiecej przyjaźni, dzięki której można osiągnąć nawet to, co wydaje się niemożliwe, i przeżyć przygodę, która zmieni życie.


Czasami dzień, który zaczyna się niepozornie, kończy się spektakularnie. Jesteśmy w Londynie w trudnych powojennych latach Margery Benson uczy robótek ręcznych w szkole, aż tego dnia widzi wyśmiewający ją rysunek. Coś pęka w kobiecie, wychodzi z klasy, w pokoju nauczycielskim zabiera buty dyrektorki i wychodzi. Postanawia spełnić swoje marzenie, bo jako dziesięciolatka zakochała się w legendarnym złotym chrząszczu z Nowej Kaledonii, oglądanie owadów kojarzy jej się z ojcem, który wyszedł z pokoju na wieść o tym, że wszyscy czterej jego synowie zginęli jednego dnia w Wielkiej Wojnie. Margery postanawia rzucić wszystko i jechać szukać tego chrząszcza, daje anons, że szuka asystentki na wyprawę, zgłaszają się trzy osoby, z czego jedna to ewidentnie analfabetka robiąca błędy nawet w słowach, w których wydaje się to niemożliwe. Inny kandydat to weteran wojenny, który bardzo dziwnie się zachowuje, a trzecia kandydatka wydaje się wymarzoną, no i się zgadza, ale po skontaktowaniu się z poprzednim pracodawcą, który oskarża Margery o kradzież butów, jednak rezygnuje. Zostaje tylko jedna kandydatka i od samego ta współpraca wydaje się być skazana na porażkę. Enid jest głośna, hałaśliwa, ale przy tym młoda i pełna energii, a Margery poddała się już rezygnacji. Czy jednak stare dobre porzekadło nie twierdzi, że przeciwieństwa się przyciągają? A podróż na Antypody, może być próbą tej relacji.

 

Bardzo utożsamiam się z Margery, chociaż ona ma kumulację złych zdarzeń w życiu, podziwiam ją, że nie zwariowała, najpierw historia z ojcem, później śmierć matki, wychowanie przez wymagające ciotki, złamane serce, wojna no i koszmarna praca. Bałam się, że ta książka będzie opowieścią o transformacji zgorzkniałej starej panny, w petardę, na szczęście Joyce ucieka od tego banału. Stopniowo dowiadujemy się więcej o Enid Pretty, która okazuje się bardzo nieoczywistą postacią. Cała ta historia jest z jednej strony tak nierzeczywista, bo i ta podróż na koniec świata, odcięcie od Anglii, ograniczony kontakt wydaje się dziś nieprawdopodobny. Obie tworzą zespół bardzo nieoczywisty, ale dopasowujący się do siebie, sprawdzający się w chwili próby, gdy towarzyszący im cień, w końcu ich dopada.

Zasmuciła mnie ta książka, w gruncie rzeczy opowiada o kobietach goniących za marzeniem, czy uda się im je spełnić i znaleźć radość w życiu? Na początku myślałam, że będzie mi się ciężko wciągnąć w tę powieść, ale moje obawy były bezpodstawne. Jak już wpadłam, to jak śliwka w kompot.

1 komentarz:

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.