W epickim arcydziele Francisa Forda Coppoli możemy podziwiać Marlona Brando w nagrodzonej Oskarem roli patriarchy rodu Corleone. Coppola z rozmachem kreśli portret sycylijskiego klanu w Ameryce, w chwilach wzlotów i upadków, po mistrzowsku ukazując zarówno prywatne życie rodziny, jak i ciemne interesy, w jakie się zaangażowała. Oparty na bestsellerowej powieści Mario Puzo, wspaniały film z wielkimi kreacjami Ala Pacino, Jamesa Caana i Roberta Duvalla otrzymał dziesięć nominacji do Oskara i zdobył trzy statuetki, w tym za film roku 1972.
Są książki legendy, są filmy legendy, rzadko się zdarza, że ekranizacja książki legendy jest tak dobra jak książkowy oryginał. Zazwyczaj jest za dużo skrótów, lub jest coś innego co można zarzucić ekranizacji.
Książkowy „Ojciec chrzestny” mnie zachwycił, jest to książka niesamowita, która się przeżywa, razem z postaciami.
Zaś film…
O Matko moja cudo! Czy można nie zachwycać się oglądając Ojca Chrzestnego i jego liczną rodzinę. Oto ja kobieta z początku XXI wieku tęsknię za mężczyznami takimi jacy występują w filmie, którzy nie zaprzątają głowiny kobiety interesami a wymagają jedynie obiadu na stole i syna. No może nieco przesadzam z tą tęsknotą, ale coś na rzeczy jest.
Często dziwiłam się co moją Rodzicielkę zachwyca w Marlonie Brando i spuszczałam na to litościwą zasłonę milczenia. Do dzisiejszego wieczoru, kiedy usłyszałam i zobaczyłam. Ten film bez tego aktora nie byłby tym czym jest, żywą legendą. Brando nie gra, on zdaje się być tytułowym Donem, cichy, ale nieznoszący sprzeciwu, lekko zachrypnięty głos, pełna godności postawa, twarz surowa, ale nie twarz kanalii, twarz człowieka interesu. Później mamy Ala Pacino, który zawładnął moim sercem i oczami jak węgle wdarł się przebojem do mojego coraz to pojemniejszego serca, jego ewolucja, od młodego żołnierzyka, do głowy rodu, jest świetnie zagrana, zwłaszcza ostatnie sceny, kiedy już jest Donem ”pełną gębą”. Godny uwagi był też Tom – prawnik, ale nie mogę pisać o każdej postaci, bo niemalże każda coś wnosi do filmu. Mimo znajomości książki i tak ogląda się w napięciu, nie będę pisać więcej, bo spojlery(jak ktoś nie widział) odebrać mogłyby przyjemność.
Chciałabym polecić ten film. Jak mało który. Ten jest naprawdę, naprawdę godny oglądnięcia
Film u mnie czeka na swoją kolej. Zresztą jak książka, którą bym chciała przeczytać najpierw :).
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna, jednak film- boski :))) mój ukochany chyba z tego gatunku. A Marlon Brando to istny Don Corleone, z krwi i kości, nie wydaje się grać, a - jak napisałaś- być Tą postacią.
OdpowiedzUsuńPlanuję w tym roku Sycylię i nastawiam się na przeczytanie książki. Film genialny! Zaskakujące odkrycie przypadkowego sensu:) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń