Ta książka uważana jest za pozycję wybitną, zarówno w kategoriach literackich, jak i psychologicznych. Słynny pisarz zmagał się przez wiele lat z depresją. Esej Styrona uchodzi za jedną z najważniejszych osobistych relacji ludzi cierpiących na chorobę psychiczną. Opowieść o życiu w mrokach udręczonego umysłu i o sposobach wychodzenia z tego stanu przyczyniła się wydatnie do nagłośnienia choroby, wokół której zawsze panowało kłopotliwe milczenie. Styron po mistrzowsku opisał cierpienia tak ogromne, że niemal zupełnie nie do wyrażenia w jakikolwiek sposób.
Staję
się niezwykle przywiązanym do serii Sfery czytelnikiem. Tym razem wzięłam się
znów za tematykę z definicji przygnębiającą i niezbyt łatwą. Ale przecież
literatura odwzorowuje świat i nasze życie, a nikt nie powie, że to jest
promienne i łatwiutkie. Sam tytuł mnie zaintrygował. Miałam swego czasu osobę
chorą na depresję, to przerażające jak można być zaślepionym na czyjeś
nieszczęście, nie widzieć, lub nie chcieć widzieć dramatu rozgrywającego się
tuż obok. Postanowiłam, że już nigdy nie dam się tak podejść. I dlatego ta
książka.
Depresja
jest lekceważona, trywializowana, zwykle każdy dołek nazywa się deprechą, osoba
która ma gorszy dzień, lub trudny PMS uważa się za kogoś w depresji. Depresja
jest obecnie odmieniana przez wszystkie przypadki.
Tymczasem
depresja to coś wiecej niż złe samopoczucie, to o wiele więcej niż tumiwisizm
spowodowany niskim ciśnieniem, to coś gorszego niż uczucie rozbicia spowodowane
tym, że coś nam się w zyciu posypało. Depresja to podstępny potwór,
długodystansowiec, który stopniowo pozbawia nas radości życia, odbiera energię
a gdy przyzwyczaimy się już do świadomości własnej beznadziejności szepce nam
do ucha zalety samobójstwa.
O
depresji można sobie do woli teoretyzować, nikt jednak nie wniknie do umysłu
chorego, aby dowiedzieć co za dramat tam się rozgrywa. Autor jednak wpuszcza
nas do swojej głowy, zwierza się z myśli swych, i przeżyć.
Byłam
pod wrażeniem odwagi… pisanie o depresji, chorowanie na depresję, w naszym
społeczeństwie jest niemęskie, to kobiety, rozhisteryzowane, płaczliwe z
zaburzeniami hormonalnymi mogą mieć gorszy dzień. Chłopaki nie płaczą, facet
nie może mieć bólu istnienia. Werter – ten od oryginalnego wletschmerzu, jest
nazywany płaczliwą babą w spodniach. Styron wyłamuje się z tego schematu
opowiada nam przejmującą opowieść o udręczonym demonami umyśle, przestrzegając
nas, że depresja nie jest chorobą określonej warstwy społecznej, grupy
zawodowej, nikt nie jest bezpieczny. W każdej chwili może pochłonąć nas
ciemność.
Nie
straszy nie mówi, „jak zachorujecie, na pewno popełnicie samobójstwo”, jest
szansa na wyjście z depresji, obciążona ryzykiem nawrotów choroby, ale szansa
jest.
Porusza
bezpośredniość z jaką Autor zwierza się czytelnikowi, wyczuwa się brak fałszu.
Oczywiście nie jest to książka, która ma służyć zdiagnozowaniu depresji.
Pozwala jednak zrozumieć czym cechuje się ta choroba, może jakieś zachowania,
objawy nas zaalarmują i pomogą we wczesnym wykryciu, ułatwią wczesne leczenie i
nie będzie musiało dojść do dramatów.
Polecam
wszystkim przeczytanie tej książki, nie jest ona obszerna niewiele ponad sto
stron, a może się okazać bardzo pomocną.
Książka przedstawia się bardzo ciekawie, lubię typ literatury, dzięki, któremu możemy czegoś dowiedzieć się o świecie zamkniętym dla przeciętnego człowieka, świecie, którego nie rozumie. Z chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Na szczęście, że ten krąg jest dla Nas zamknięty, chociaż dnia ani godziny nie znamy. Niestety
UsuńWasze szczęście... Ja generalnie wiem jak to wygląda od środka, naprawdę paskudne choróbsko.
UsuńOstatnio widziałam atrakcyjną promocję na tę książkę, niestety i tak nie mogłabym z niej skorzystać. Niemniej będę na przyszłość pamiętać, że to wartościowa pozycja. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAno nie zawsze można dobrą książkę kupić. Na książkowe promocje już nawet nie patrzę
UsuńDzięki na recenzję. Zapowiada się ciekawie i wartościowo
OdpowiedzUsuńI zaiste, moim zdaniem, taka jest :)
UsuńNiskie ciśnienie powoduje coś takiego jak tumiwisizm? To już wszystko o sobie wiem :))
OdpowiedzUsuńA tak serio. Cieszę się, że przedstawiłaś tę książkę. Wydaje mi się warta polecenia każdemu borykającemu się z tą chorobą i jego bliskim, którym kontakt z nią ułatwi zrozumienie...
Pisałam to z wczorajszej perspektywy niskie ciśnienie sprawiało że po prostu nic, nic mi sie nie chciało.
UsuńCiężko jest zrozumieć osobę chorą a co dopiero osobę która w fizyczny sposób nie cierpi, jej ciału nic nie jest, a to co się może dziać w jej umyśle jest dla nas podwójną zagadką...