Strony
piątek, 2 listopada 2012
Mam ochotę...
24 komentarze:
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.
Popłakałam się po lekturze "Statków, które mijają się nocą" Chądzyńskiej. Nie ma tam może wzruszających momentów, ale bardzo się zżyłam z bohaterami i smutno było mi tę książkę odkładać.
OdpowiedzUsuńA tak bardzo-bardzo płakałam przy "Jeśli zostanę" Gayle Forman. I przy "Jane Eyre", ale pewnie czytałaś.
Z tych co wymieniłaś czytałam tylko Jane Eyre, ale nie płakałam na niej. Bardzo motylkowa była, ale o łzach nie było mowy... Niestety
UsuńA może "Kamienie na szaniec"?
UsuńTo mną, o ile pamiętam, wstrząsnęło, ale płakania nie było
UsuńJa ostatnio na "Pucu, Bursztynie i gościach" łzawiłam... Może i Tobie by ulżyło. Teraz sobie jeszcze dorzucę "Psa, który jeździł koleją" i będzie dobrze. A to wszystko w ramach wyzwania "Niezapomniane lektury z dzieciństwa". Polecam!
OdpowiedzUsuńPies i kolej to jedna z traum dzieciństwa. Jak ja na tym wyłam...
Usuńobejrzyj Hanię Kamińskiego, wypłaczesz się za wszystkie czasy
OdpowiedzUsuńAgitujesz dalej :)
Usuń"Rilla ze Złotego Brzegu" - kto nie płakał, jak czytał fragment o Walterze, ręka do góry.
OdpowiedzUsuńI jeszcze "Błękitny zamek".
"Błękitny" powtarzałam sobie w okolicach lipca, upał był wtedy nieludzki, a ja grzałam zadek nad wodą, ale na tym nie płaczę. Aczkolwiek śmierć Waltera opłakałam wielokrotnie
UsuńKasiu, u Futbolowej było swojego czasu takie "TOP10" na temat wyciskaczy łez - tam inspiracji znajdziesz ile dusza zapragnie.
OdpowiedzUsuńAle Cię rozumiem, bo sama mam oczy na mokrym miejscu - wczoraj oblałam łzami ostatni rozdział "McDusi"... A moje typy do popłakania to np. "Błękitny zamek" L.M. Montgomery, "Mała księżniczka" F.H. Burnett, "Love story" E. Segal.
McDusię czytałam miesiąc temu, ale bez łez. Na Love story płaczę przy filmie. Pamiętam, że u Futbolowej był taki topek, byłam pewna, że brałam udział. Okazało się, że nie....
UsuńPrzyznam, że nie pamiętam kiedy płakałam na książce, film szybciej mogę polecić, ale w trakcie lektury bardzo rzadko płaczę.
OdpowiedzUsuńMi niewiele trzeba... ale teraz mam ochotę na coś co mnie wytrzęsie emocjonalnie. Tęsknię za takim płaczem ze spazmami, jak na "Panu Wołodyjowskim" gdy czytałam pierwszy raz
UsuńKochana jak ja dobrze cię rozumiem, ja na Znachorze ryczę odkąd pierwszy raz zobaczyłam ten film, to było xxxx lat temu, spuśćmy zasłonę milczenia na to, jaka cyfra sie kryje pod xxxx:)
OdpowiedzUsuńBo na książce trzeba się wypłakać. na filmie też... Nie pamiętam, czy te xy lat temu płakałam na ksiażce. Pamiętam, ze mnie poruszała. Zwłaszcza w prof. Wilczurze było mi okrutnie żal Rafała.
UsuńA wiesz, że ja też dawno już nie płakałam przy książce? Łzy mi się kręciły w oczach nie raz, ale żeby płakać to nie. Przypomniałaś mi o tym i teraz sama mam na to ochotę, żeby tak powylewać trochę łez... A "Znachor" to również jeden z moich ulubionych polskich filmów kostiumowych. Pamiętam do tej pory wrażenie jakie zrobiła na mnie scena z Barcisiem, którego znachor leczy, i potem ta scena w której wszyscy odkrywają kim znachor jest...:) W ogóle świetny film. Chyba muszę go zobaczyć ponownie. Wstyd się jednak przyznać, że książek jeszcze nie czytałam, choć znajdują się na półce mojej mamy. Może czas wziąć się za książkę i porządnie sobie popłakać?!:P
OdpowiedzUsuńPrzekonujesz mnie aby zabrać się za Znachora....
UsuńJa nie płaczę na ksiązkach. Ale polceam Nicholasa Evansa "Zaklinacz koni" i "W pętli". Reszta jego książek też do płaczu, ale już bardziej idą w kicz, w związku z tym polecam tylko te dwie. Cudna jest też "Królowa Południa" Arturo Perez - Reverte.
OdpowiedzUsuńNieczuła istota z Ciebie
UsuńJa ostatnio spłakałam się przy "Dogonić tęczę" Fannie Flagg. Książka ogólnie sympatyczna, ale był taki jeden moment, gdzie spłakałam się jak bóbr.Ale to pewnie przez to, że przez parę wieczorów człowiek się przyzwyczaja do bohaterów, traktuje jak bliskich i przeżywa to co ich spotyka.
OdpowiedzUsuńA przy "Panu Wołodyjowskim" płaczę jak głupia zawsze, nawet przy "Ogniem i mieczem", gdy Podbipięta umiera tak nie płaczę.
A na filmie ostatnio tak płakałam na "Sali samobójców", niby od początku domyśliłam się co i jak, a i tak zakończenie mną wstrząsnęło.
Na "Potopie" nie płaczę, za to na "Ogniem i mieczem" mamy tą samą scenę do płaczu. Ale wszystko przebija Michaś
UsuńJa płakałam podczas "Szukając Noel" Evansa. ;)
OdpowiedzUsuńJa dojrzałam do przeczytania "Znachora" jednak
Usuń