Strony

wtorek, 22 stycznia 2013

Anna Karenina - 2012

Ekranizacja jednej z największych "love story" na świecie, powieści Lwa Tołstoja. To historia tragicznej miłości Anny Kareniny (Keira Knightley) i Aleksego Wrońskiego (Aaron Johnson). Początkowo Anna broni się przed uczuciem, chce pozostać wierną żoną i matką. Jednak ulega namiętności i jednocześnie decyduje się powiedzieć prawdę mężowi (Jude Law). Zostaje wykluczona z petersburskiego high life'u, zabrania się jej kontaktów z ukochanym synkiem Sieriożą. Jej szaleńcze uzależnienie od Aleksego doprowadza w końcu do tragedii...


 Kocham filmy kostiumowe. Nałogowo oglądam ekranizacje ulubionych powieści literatury klasycznej. Kiedyś, dawno temu oczarowała mnie „Anna Karenina” z Sophie Marceau i Fasolką, później sięgnęłam po książkę, która, jak już wiecie, nie podeszła mi za pierwszym razem. Później znów próbowałam i znów nic. Wreszcie, pod koniec ubiegłego roku, ponownie sięgnęłam po powieść Tołstoja. Takim impulsem była zbliżająca się premiera najnowszej ekranizacji „Anny Kareniny”, reżyser, który stworzył, bardzo krytykowaną ekranizację „Dumy i uprzedzenia” z Keirą i Mateuszem(których zobaczymy również w „Annie” tym razem nie jako zakochanych, ale jako rodzeństwo), czy Joe Wright poradził sobie z dziełem Tołstoja, który kładł nacisk na psychikę bohaterów?
Keira Knightley jako Anna Karenina 

Moim zdaniem nie. Film okrutnie mnie zawiódł, to co było atutem reżysera przy „Dumie i uprzedzeniu”, „Pokucie” i „Księżnej” czyli zapierające dech w piersiach zdjęcia i cudowna muzyka, są również atutami „Anny Kareniny” przy czym moim zdaniem muzyka jest słabsza nieco. Zasłuchiwałam się soundtrackami „Dumy i uprzedzenia” i „Księżnej” zaś muzycznie „Anna Karenina” mnie nie zachwyciła. Ale zaiste – zdjęcia, kostiumy powalają na kolana. Reżyserowi zarzucano, że „Duma i uprzedzenie” to fuszerka jeśli chodzi o kostiumy, że Lizzy snuje się w zgrzebnych szatach i w rozczochranych włosach. Anna Karenina, również miewa mniej dopracowane koafiury, ale suknie ma piękne.

Aaron Taylor-Johnson - Wrónski
Ogólnie film nakręcono w konwencji sztuki teatralnej. Mamy scenę, kulisy, światła, bohaterowie poruszają się po scenie, bądź chodzą za kulisami, gdzie wykonują slalom pomiędzy sznurami, linami i rusztowaniami. Także ich ruchy są przerysowane, bardziej rodem z baletu, niż z codziennego życia.
I mi to już nie odpowiadało. Zwłaszcza, że w środku filmu, jakby z tego zrezygnowano. Mamy już normalne wnętrza, normalny – w miarę – chód. To, że mi konwencja nie podeszła. Nic to, wiem, ze wiele osób się zachwyciło. 

Domhnall Gleeson - Lewin
Mnie zachwyciły suknie Anny. Keria będąc bardzo chudą niewiastą, wyglądałaby pięknie i ponętnie w prześcieradle, więc czy kica w samym gorsecie i stelażu od krynoliny, czy występuje w kompletnej toalecie wieczorowej, wygląda ładnie. Chociaż nie jest to Anna Karenina jaką opisał Tołstoj. Moi drodzy Anna Karenina była pulchna!! Miała apetyczne kształty! Ja nie wiem, może czasy się już tak zmieniły, że figura Keiry jest pulchną… Dodatkowo Keria znowu operuje tymi samymi minami, grymasami, wyszczerzonymi zębami. To jest monotonne i nie pasuje do Anny Kareniny którą sobie wyobrażałam. Nie wczuwam się w dramat Anny w jej wykonaniu, ta postać jest dla mnie obojętna. Nie widzę dramatu matki, nie widzę rozterek bogobojnej, cnotliwej kobiety zakutej w konwenanse XIX wieku. Tego nie ma. Jest kobieta, która przy pierwszej okazji wskakuje do łóżka młodego żołnierzyka.
Wroński, od kiedy tylko zobaczyłam twarz młodzieńca który go gra byłam w szoku. Jaki młokos!! Wygląda jak jakaś parodia a nie facet. Ale pod koniec filmu mnie przekonał, patrząc w te chabrowe, szafirowe oczy widziałam dramat. Jego losy mnie wzruszyły i wzbudzał we mnie takie uczucia jak ten książkowy Aleksjiej. Najpierw mnie irytował, bo był dziwkarzem. Bo uwodził tylko kobiety, zabawiał się i porzucał, ale to co było pomiędzy nim a Anną przetrwało. Nie było tylko igraszką, bo on wystąpił przeciwko zasadom, chociaż największe potępienie uderzyło w Annę, jemu dostało się rykoszetem. I wierzę, że Wroński kochał Annę, chociaż niełatwe było to uczucie. Anna wyrzucona poza nawias dobrego towarzystwa jest chimeryczna, zmienna, kapryśna. Wredna i niesprawiedliwa. Książkowy Wroński cierpi po śmierci Anny, to nie jest zwykły, płytki smutek, to rozpacz człowieka który stracił swoją miłość. Prawie jak Waldemar Michorowski z powodu betonowych poglądów sfery.
Alicia Vikander - Kitty

Kitty i Lewin. Lewin jest ciachowaty, gra go Billy Weasly z Pottera, a aktor umie zagrać na niewieścich sercach. Jeśli zaś chodzi o Kitty Tołstoy w grobie się przewraca. Aktorka o śniadej cerze gra rosyjską księżniczkę. Skandal!! Wątek tej pary został tak okrojony – bezlitośnie, że nie wiem czy warto o nim wspominać. Nie wiem po co Joe go umieszczał. Jeśli ktoś nie zna książki, chyba nie złapie w ogóle o co chodzi. A szkoda, bo to jest piękny wątek, którzy w zestawieniu z wątkiem Anny i Wrońskiego nabiera dodatkowo dydaktycznego przesłania. Jest pełen ciepła, mądrości i niewinności. A tutaj Mamy Lewina,  który się oświadcza, Kitty go nie przyjmuje. Lewin wraca na wieś gdzie zajmuje się koszeniem, macha kosą aż miło. Spotyka się ze Stwią, który strzela mu kazanie. Lewin jest zły. Lewin odwiedza Kitty, kolejny raz się oświadcza – mamy happy end. Zero treści, dużo tęsknych i bolesnych spojrzeń. Mało cukru w cukrze.
Jude Law - Karenin

Karenina. Najfajniejsza postać w filmie Jude Law jest rewelacyjny. Jego postać budzi sympatię, normalna kobieta będzie się Annie dziwiła. Dlaczego porzuca mężczyznę troskliwego z zasadami? W książce rzucała się w oczy świętojebliwość Karenina, tutaj nieco to złagodzono. Karenin jest konserwatywny. Bez przesady. Naprawdę budzi sympatie, chociaż w książce też jest fajną postacią.

Dlaczego film mnie nie zachwycił? Bo jest przerost formy nad treścią, film wizualnie jest przepiękny, ale nie ma treści, nie porywa, nie zmusza do tego, aby przejmować się losami bohaterów. Wszystko zostało potraktowane po łebkach. I tyle!


źródło zdjęć i plakatu - filmweb

42 komentarze:

  1. O Pani K. wypowiadać się nie będę, bo pasuje ona na chłopczycę z okresu międzywojennego, a nie na XIX-wieczną damę. Chuda, z małym zasobem min, tymi samymi grymasami. Wroński - forma pośrednia między gimnazjalistą, a młodym mężczyzną. Lewin - tak spaprać moją najukochańszą postać! Toż on wyglądał jak biedny, syberyjski chłop z czasów Iwana Groźnego! To był jednak człowiek o porządnym urodzeniu, który przejawiał objawy chłopomanii, ale żeby od razu niemal na chłopa go kreować?! Konwencja teatralna? Pomysł ciekawy, ale reżyser niekonsekwentny i mamy coś w rodzaju jazdy żabką samochodem, raz teatr raz nie, raz jedziemy, raz samochód gaśnie.
    Obejrzałam, popsioczyłam, wracam do wersji z Sophie Marceau.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karenin na chlopa nie wygląda. Prezentuje się wg. mnie jak ciacho, jedyne w tym filmie.

      Ja wolę już książkę. Aczkolwiek na razie wersja z Sophie rządzi!

      Usuń
    2. Nie mówiłam o Kareninie, a o Lewinie.

      Usuń
    3. Nie wiem jak ja czytałam Twego posta.

      Akurat Lewin mi się podoba. Ciężko Go dobrze obsadzić, on ma być schłopiały, dzieki z jednej strony, a z drugiej niewinny

      Usuń
    4. Zgadzam sie z Moniką co do Pani K. i ginamazjalisty Wrońskiego...jej generalni epo prostu nie lubie... Fakt kostiumy cudne no i ta bizuteria...

      Usuń
  2. oj a tyle się po nim spodziewałam, ale cóż i tak pewnie go obejrzę, żeby samemu się przekonać, ale już zupełnie z innym nastawieniem :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy widziałam zwiastun w kinie napaliłam się okrutnie, ale sam film mnie rozczarował ;(

      Usuń
  3. Anna Karenina czyli jak sprzedać klasyczną powieść współczesnej widowni.Eh..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale widownia kupiła. Czytałam wiele zachwytów, recenzje tez są raczej pozytywne

      Usuń
  4. Rozczarowuje, oj strasznie. Kira się nadaje jak kwiatek do kożucha, wszystko jakieś to to niby przemyślane, ale niedorobione, brak uczuć. Zresztą pisałam już u siebie o tym, że mi się strasznie nie podobało.
    ...ale w Rudym to się strasznie kocham, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rudy rządzi :D
      Keria na pewno na Anne nie pasowała... no niestety :(

      Usuń
  5. Ja nie czytałam książki, ale na film poszłam. Zazwyczaj tego nie robię, ale chciałam ten właśnie film zobaczyć na dużym ekranie, bo miałam ogromne oczekiwania. I co? I pstro, bo w połowie myślałam, że umrę. Konwencja mnie po prostu odrzuciła. A Wroński był tak obleśny, że brak słów. Liczyłam na fajne kostiumowe przeżycie, na pięknie opowiedzianą historię, a dostałam - sama nie wiem CO?. Plus z tego taki, że książkę mam ochotę przeczytać tym większą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie konwencja działała jak płachta na byka. nie lubię takich rozwiązań

      Usuń
  6. O, a miałam iść do kina :) Chyba dobrze zrobiłam, że nie poszłam. Lubię filmy kostiumowe i właściwie to lubię Keirę, więc pewnie kiedyś obejrzę. Ale najpierw to książkę muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku koniecznie, bez książki, jak bez ręki w tej ociachanej wersji

      Usuń
  7. "Annę Kareninę" czytałam kilka razy, za każdym razem odkrywając ją na nowo, inaczej. Tołstoj jako pisarz mnie uwiódł. To jest naprawdę wielkie pióro! Jak zazdroszczę temu człowiekowi, że mógł, że potrafił tak pisać. Czarować emocjami, budować napięcie. A nawet opisywać kobiece elementy stroju z takim znawstwem. Rodząca się na balu miłość Anny i Wrońskiego dla mnie jest niedościgłym wzorem opisywania uczuć.
    Zresztą, co ja tu piszę. Ta książka została opisana, zanalizowana na wszelkie możliwe sposoby. Piszę jedynie o swoich odczuciach.
    A filmu nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie tracisz, oszczędzasz czas... książka - tradycyjnie bogatsza i milion razy lepsiejsza

      Usuń
  8. mam w plecy... i to porządnie
    nie czytałam książki
    nie widziałam filmu
    wstyd? pewnie tak... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet tak nie pisz. Ja książkę przeczytałam w całości dopiero w listopadzie 2012

      Usuń
  9. Annę Kareninę może przeczytam jeszcze raz.Ta wersja filmowa mnie zupełnie nie pociąga, po prostu nie jest rosyjska, a zatem mało realistyczna.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest piękna wizualnie, ale z książką ma tyle wspólnego co ja z Romanowami

      Usuń
  10. Zanim obejrzę film najpierw przeczytam książkę. Niczego sobie nie obiecuję po książce, gdyż wiele razy już się zawiodłam, gdy zbyt wiele sobie obiecałam.
    Po Twojej recenzji filmu z pewnością podejdę do niego z większym dystansem. Często zdarza się (przynajmniej w moim przypadku), że całkiem inaczej wyobrażałam sobie świat ksiązkowy, a reżyser zrealizował go całkiem inaczej niż ja bym to zrobiła.
    No cóż, nie każdy myśli jak większość czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dystans to najlepsze podejście, ja sobie cudów naobiecywałam - i proszę

      Usuń
  11. Właśnie się przymierzam do oglądania tego filmu. Mimo wszystko, spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta ekranizacja to było moje pierwsze zetknięcie z historią Anny Kareniny, ale po za pięknymi zdjęciami i cudownymi kostiumami czegoś mi zabrakło. Miłość Anny i Wrońskiego mnie nie przekonała, a z perspektywy osoby, która nie czytała książki wątek Lewina i Kitty był raczej niezrozumiały. Będę musiała przeczytać książkę i obejrzeć wcześniejsze wersje filmowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego sie obawiałam, że jak ktoś książki nie zna, to nie będzie wiedział o co chodzi z Kitty i Lewinem a to naprawdę uroczy wątek.

      Usuń
  13. Książkę przeczytałam niedawno, dopiero w tym miesiącu. Cudowna. Ogromnie mi się podobała... Te opisy, ten klimat, ten styl! Po prostu dzieło doskonałe, jestem zachwycona. Choć przyznam, że nie przeczytałam jej w kilka wieczorów. Mimo że mnie wciągnęła, chwilami czytało mi się dość ciężko, musiałam bardzo skupiać swoją uwagę.
    Lewina uwielbiam, Kitty też lubię. Od początku im kibicowałam, bardzo urocza z nich para. I te zaręczyny! - stolik, kreda - magia! Szkoda, że reżyser tak niedbale podszedł do tych wątków.
    Anna mnie strasznie denerwowała, szczególnie przy końcu. Jak ja się wściekałam na tą idiotkę! Keira jako Anna... - ciężko nawet komentować, kompletnie nie pasuje. Choć Keirę lubię, ale właśnie! - Anna była pulchna i czarnowłosa!
    W ogóle obsada aktorska mi się nie podoba. Karenin jeszcze ujdzie w tłoku, Wroński okropny. I ten teatr tez mi chyba nie odpowiada.
    Filmu nie oglądałam i jakoś nie czuję potrzeby, by to zmienić.

    (Jak Ci się podobają tolkienowskie "Listy"? Ja właśnie zachwycam się WP, a "Listy do mnie lecą, więc jestem ciekawa .))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tolkienowskie listy sobie dawkuję, bo tak dobrze się je czyta.... ach. Cudo.


      No napisałaś wszystko... książka - świetna. Film mierny

      Usuń
  14. To cieszę się, że nie poszłam do kina. Nie przepadam za Keirą, bo tak jak napisałaś, we wszystkich filmach jest taka sama. Kiedyś może skuszę się na tę ekranizację, ale na pewno nie będzie to priorytetowy film do obejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zaoszczędziłaś :) Naprawdę nie wart ceny za bilet.

      Usuń
  15. Ja wręcz nie znoszę Keiry i tylko dlatego nie poszłam do kina na ten film. Może oglądnę go jak już będzie w telewizji. A póki co postanowiłam nadrobić zaległości i w końcu przeczytać Anne Kareninę. Zabrałam się za oryginalną wersję, więc jakiś czas zajmie mi jej przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po rosyjsku? Podziwiam, czytam w miarę przyzwoicie, ale nie wyobrażam sobie Tołstoja w oryginale.

      Usuń
  16. Ja byłam na filmie jakis czas temu i strasznie się rozczarowałam. Byłam bardzo ciekawa, jakie będzie twoje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam dobre chęci, ale no nie mogę tego filmu pochwalic. No nie podszedł mi i już

      Usuń
  17. A mnie sie film podobal. Nic nie oczekiwalam, nie wyobrazalam sobie. Zwykle traktuje ksiazke i film czy spektakl teatralny, balet, opere itp jako dziela uzupelniajace sie, powstale na PODSTAWIE/'wariacje na temat' a nie zastepujace siebie. Ta ekranizacja udawadnia, ze ksiazka pozostaje ksiazka a rozumienie/widzenie jej tresci w czasem przybiera inne perspektywy :). A, ze niby plytko? Zyjemy w czasach gdzie nawal/masa informacji powoduje splycenie naszych horyzontow. Taki paradoks naszych czasow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nawet na podstawie nie jest, a jeśli wariacja to z bardzo luxnym podejściem do tematu. Jak dla mnie za luźnym. Jasne, że ekranizacja nigdy nie będzie w stu procentach wierna oryginałowi, ale no bez przesady.

      To, że żyjemy w podlych czasach nie znaczy, że musimy spłycać wszystko

      Usuń
  18. Dobry do zachwytu nad piękną otoczką, słaby dla tych, którzy szukają czegoś więcej. Nie pierwszy i nie ostatni raz ekranizacja rozczarowuje... Cieszę się, że Jude wypada dobrze, chociaż martwi mnie Twoja ocena poczynań Keiry, którą bardzo lubię (btw, tak chyba teraz wygląda pulchność, masz rację ;)). Myślę, że kiedyś obejrzę ten film, jak już wreszcie i mnie trafi jakiś impuls, by przedrzeć się przez książkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja lubię Keirę, nie mam do niej jakichś uprzedzeń, tylko ten wyszczerz i ten sam pakiet min... Pasowało mi to w Dumie, pasowało mi to w To wlaśnie miłość, ale nie pasuje to do Anny takiej jak ją sobie odmalowałam.
      Jeśli ona jest pulchna, to dla mnie brakuje skali, nie że zaczyna, brakuje już na całego.


      To wysyłam Ci wirtualny impuls!!!

      Usuń
  19. Książkę czytałam, filmu jestem ciekawa. Świetnie opisałaś swoje wrażenia, aż chce się skonfrontować je ze swoimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że nie będziesz zła, że Cię namówiłam :)

      Usuń
  20. Ciekawie opisałaś swoje wrażenia po filmie. Mi się również podobała kreacja Karenina, Wroński mi nie "przypasował".

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.