Strony

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

"Jane Eyre. Autobiografia" - Charlotte Brontë

Najsłynniejsza powieść Charlotte Brontë, która przyniosła jej międzynarodową sławę.


Brontë opowiada historię młodej dziewczyny, która po stracie obojga rodziców, trafia do domu brata swojej matki. Nie potrafi jednak obudzić uczuć u ciotki, która – gdy tylko nadarza się okazja – pozbywa się dziewczynki, wysyłając ją do szkoły dla sierot, słynącej z surowego rygoru. Jane daje sobie jednak radę, zdobywa wykształcenie i wreszcie znajduje pracę jako guwernantka, w domu Edwarda Rochestera, samotnie wychowującego przysposobioną córkę. Wydawałoby się, że tu wreszcie znajdzie prawdziwe szczęście. Jednak los upomni się zadośćuczynienia za winy z przeszłości jej ukochanego pana. Jane nocą ucieka szukać swojej własnej drogi…


To jest autobiografia – być może nie w ujęciu nagich faktów i okoliczności, lecz prawdziwego cierpienia i doświadczenia – pisał angielski filozof, George H. Lewes – to właśnie nadaje książce jej urok: dusza przemawia tutaj do duszy; jest to wypowiedź z głębin wewnętrznego zmagania i bólu ducha, który wiele przeszedł.




Jane Eyre to powieść, o której wnet po jej opublikowaniu gazety angielskie pisały codziennie, do tego – niemal w samych superlatywach, a taki publiczny zachwyt nie zdarza się często. Książka Charlotte Brontë rzeczywiście porwała tłumy. Po ponad stu sześćdziesięciu latach nadal pozostaje powieścią kultową i choć epoka wiktoriańska dawno przeminęła, Jane Eyre wciąż żyje w umysłach czytelników. W czym tkwi jej fenomen? Wydaje się, że w wierności samemu życiu. Charlotte Brontë była pisarką, której nigdy nie myliło się ono ze sztuką. Bez względu na epokę, w której człowiek żyje, samotność, tęsknota i cierpienie są zawsze te same i zawsze tak samo przeżywane. Zwłaszcza jeśli jest to samotność wśród ludzi, tęsknota za zwykłym ciepłem drugiego człowieka i cierpienie wynikające z odtrącenia przez innych. Czy działo się to dawno temu, czy działo się wczoraj – trauma odrzucenia pozostaje ta sama, a lekcja miłości do odrobienia. Tymczasem Jane Eyre ukazała tę drogę nie tylko jako możliwą do przezwyciężenia, ale pewną, przykładem własnej osoby ręcząc, że sprawiedliwość istnieje, a cierpienie zostaje wynagrodzone.

Zamiast siedzieć z Ordynacją podatkowa na kolanach, wczoraj zabrałam się za inna lekturę, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, by była mniej porywająca. „Jane Eyre. Autobiografia” jedna z książek mojego życia… nie mogłam się wyrzec przyjemności płynącej z lektury, z poznania – po przerwie, losów Jane i Edwarda. Czy będą wciąż mnie tak poruszać, czy znowu będą motylki? A teraz zamiast dopieszczać Ordynację i wgryzać się w PIT, myślę nie o płatniku i inkasencie, nie o deklaracjach, a o tej, jednej z najbardziej porywających historii miłosnych jakie dane mi było czytać.

Ruth Wilson jako Jane
Toby Stephens jak Rochester
Jane Eyre, dziecko mezaliansu, zamożnej dziedziczki i biednego pastora. Rodzina matki wyrzekła się jej gdy ta wyszła za mąż poniżej swojej pozycji. Niestety krótko po ślubie pastor i żona zmarli, osierocili córeczkę, którą zabrał na wychowanie ukochany brat matki, Reed. Kochał on córkę swojej drogiej siostry i pewnie losy Jane miałyby inny obrót, gdyby nie to, że i wuj umarł. Na łożu śmierci powierzył piecze nad siostrzenicą swojej żonie, przykazując jej, aby kochała i wychowywała Jane jak własne dzieci, których mieli trójkę. Niestety pani Reed, nie żywiła ciepłych uczuć do dziewczynki i traktowała ją jak kukułcze jajo, jak zbędny balast. Jane zbyt była różna od jej dzieci, prezentowała typ osobowości odmienny od kuzynów, niezrozumiały dla nich i dla ciotki. Z tego powodu, jak również dlatego, że była zupełnie na ich łasce, stała się kopciuszkiem, ofiarą, workiem treningowym.  W końcu ciotka nie może już nią dłużej wytrzymać, wysyła ją do dobroczynnego zakładu w Lowood, gdy Jane ma dziesięć lat. Z nieczułego domu Sary Reed, Brocklehursta. Warunki, jak w kompanii karnej, do czasu gdy tyfus
Żródło
dziesiątkuje pensjonariuszki co zwraca uwagę społeczeństwa na warunki kształcenia. Po epidemii warunki się poprawiają.Jane kończy szkołę i zostaje tam nauczycielką. Zawiera przyjaźnie i ostatecznie kształtuje się jej osobowość.  Po ośmiu latach pobytu w Lowood, Jane zaczyna tęsknić za zmianami, postanawia poszukać pracy, jako guwernantka. W ten sposób – z ogłoszenia, trafia do Thornfield, gdzie ma uczyć małą Francuzkę, wychowanicę pana domu. Wiecznego nieobecnego Edwarda Rochestera, który rzadko bawi we dworze, podróżując po świecie jakby go coś gnało. Dworem zarządza jego daleka krewna, pani Fairfax. Oprócz Adelki jest jeszcze Sophie, jej francuska bona, no i służba oczywiście. Ponury, niemalże pusty dom, na wrzosowiskach, idealna scena na mroczną wiktoriańską powieść.

trafia do purytańskiej szkoły, prowadzonej przez skąpego i świętoszkowatego

Jane na tle Thornfield
Tyle z zarysu fabuły mogę Wam zdradzić.  Reszta, może zdradzać szczegóły, bo mam ogromną potrzebę opowiedzenia tej książki. Jeśli jej nie czytaliście, a chcecie mieć stuprocentową niespodziankę, przezornie omińcie dalszy ciąg. Aczkolwiek, ja za pierwszym razem, przez lekturę „Idy sierpniowej”, wiedziałam o WIELKIEJ NIESPODZIANCE i nie czuję, że zepsuło mi to radość lektury.

Jestem pod wrażeniem tej książki. Byłam pod równie wielkim wrażeniem, gdy jakieś, bo ja wiem, dziesięć lat temu czytałam pierwszy raz.  Nie! Chyba było to nieco później. Nieważne. Ta książka jest do przeżywania. Pisana w pierwszej osobie, z perspektywy Jane, samotnej, młodej, bez perspektyw. Dziewczyny o mocnym, ale i porywczym charakterze, do Jane uśmiecha się szczęście, po prawie dwóch dekadach samotności, smutku, biedy i odrzucenia trafia do domu gdzie może zjeść do syta, gdzie może ogrzać się przy kominku, bez oskarżenia, że poprzez folgowanie wygodnictwu, zaniedbuje umartwienia, które powinny cechować dobrego chrześcijanina. Trafia do bezpiecznego, upragnionego portu, gdzie może przywiązać się do ludzi. No i pan Rochester, sarkastyczny, ironiczny, apodyktyczny, mężczyzna, który nie grzeszy uroda, czego Jane nie omieszka mu wytknąć. Nawiązuje się pomiędzy nimi więź, pokrewieństwo dusz, przyjaźń, ale ze strony Jane pojawiać zaczyna się też miłość, gdy tymczasem pan Rochester, zamiaruje pojąć za żonę pannę piękna, niezbyt posażną – to fakt, ale z możnego rodu. Jakie szanse wobec Blanki Ingram, może mieć biedna i brzydka Jane?
I tutaj pojawia się szrama na charakterze Edwarda, w moim odczuciu, później gdy dowiadujemy się, że
Moja Jane i mój Rochester
faktycznie chciał tylko w Jane wzbudzić zazdrość. To było nie fair, tak samo wzburza mnie epizod z cygańską wróżką. To mi się nie podobało. Natomiast podstęp do jakiego się uciekł… łapałam się podczas lektury na myśleniu, że gdyby Jane nie napisała do swojego wuja… gdyby to się nie wydało… czy to źle świadczy o mnie jako o kobiecie? Pewnie nie za dobrze… ale nędzny los Jane tak chwytał mnie za serce. Jakie to typowe… gdy się stoi u bram raju, nagle drzwi się zatrzaskują i człowiek czuje się zdruzgotany, pozwolono mu już cieszyć się bliskością szczęścia, tymczasem pustka i gorycz. I wtedy jest się jeszcze nieszczęśliwszym, nim się było. Bo pozostaje żal po stracie, pustka… Tymczasem Jane się nie poddaje, wykazuje się niezwykle silnym charakterem, niezłomna moralnością i wychodzi z tej próby zwycięsko. Miłość tak, ale w granicach nakazów prawa boskiego i ludzkiego. Los ją za to nagradza, jej karta się odwraca, chociaż kobieta wciąż tęskni za tym którego pokochała. Sceny z popołudnia w dniu ślubu, rozmowa z panem Rochesterem to jedne z piękniejszych rozmów o miłości, poruszające dotykające czułych strun w sercu, tym bardziej, że zdania te wypowiada mężczyzna, chyba można je postawić w jednym rzędzie z przejmującymi monologami wypowiadanymi przez Retta Buttlera. Roztapiają serce, jak słońce, rozpuszcza śnieg. Bardziej poruszające będzie tylko zakończenie. Piękne, motylkowe, sprawiające, że wzlatuje się w stratosferę.

Boże mój, brakuje mi słów, żeby powiedzieć jak zachwyca mnie ta książka, jakie uczucia we mnie wzbudza. Minęło tyle lat, od kiedy po raz pierwszy tak mną wstrząsnęła, a jednak wciąż te słowa mają moc, wciąż – tak samo – poruszają. Nieśmiertelna, uniwersalna historia. Symbolem osiemnastowiecznej angielskiej literatury kobiecej jest „Duma i uprzedzenie”, wiele osób wskazuje na „Wichrowe wzgórza”, dla mnie osobiście, najpiękniejszą historią jest ta Jane Eyre.

Ta książka to nie tylko romans. To portret tamtej epoki i ludzi tamtych czasów. Znajdziemy w niej ludzi dobrych i złych, silnych moralnie, jak i zakłamanych, altruistów i egoistów. Pani Reed, pan Brocklehurst nie sprawiają problemów przy wydawaniu sądu na ich temat, tak samo jak jednoznaczne moralnie są Jane i jej przyjaciółka Helenka, dla mnie najtwardszym orzechem do zgryzienia była postać St. Johna nie wiem co o nim myśleć, irytuje mnie jego zachowanie, to jak odrzuca miłość, jak jest zatwardziały, ale jednocześnie jest prawy, gorliwy kapłan, który stara się postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami, chociaż czyni to w sposób, dla mnie, specyficzny.


Podsumowując „Jane Eyre. Autobiografia” to nie tylko kolejna powieść należąca do kanonu który trzeba znać, moim zdaniem lektura tej powieści wzbogaca nasze wnętrze, dostarcza nam niezapomnianych wrażeń i przeczytać ją należy, nie dlatego, że „tak wypada”, ale po prostu lektura jej dostarcza pozytywnych przeżyć, jest przyjemna, książka która ubogaca…
Z całego serca Wam ją polecam. Jedna z moich ukochanych książek!

Ach, nabrałam ochoty na serial z 2006 roku, ale zostawiłam w Lublinie :( więc wyobraźnią muszę się zadowolić.
zdecydowanie moja ukochana wersja


A mnie opanowała muzyczna obsesja na punkcie zespołu Enej, tak tematycznie, teraz:





Źródła zdjęć, tradycyjnie wyszukiwarka google

23 komentarze:

  1. Jedna z najpiękniejszych książek o miłości i tyle w tym temacie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Enej. Sama ksiazka jeszcze przede mną, ale mam nadzieję że w tym tygodniu uda mi się ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Enej wciąż rządzi :)

      To będę czekała na recenzję :D

      Usuń
  3. Najpierw musiałabym przeczytać coś autorstwa Bronte, ale mam tow planach, więc może i biografię dopadnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, aj nieporozumienie. To nie jest biografia Bronte, to książka, fikcyjna historia, ale wzorowana na autentycznych przeżyciach ;)

      Usuń
  4. Dla wszystkich, którzy chcą przeczytać książkę:
    Można ją wygrać u mnie na blogu: http://skrytkaslow.blogspot.com/2013/08/niedugo-10-000-wyswietlen.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego to "Jane Eyre. Autobiografia", a nie "Dziwne losy Jane Eyre"? Czegoś nie doczytałam? A tak już się ucieszyłam, że może wydali jakąś zapomnianą drugą część mojej ukochanej książki:-)
    A w panu Rochesterze jestem pernamentnie zakochana. Dotąd w żadnej miłosnej powieści nie spotkałam pary, który działałaby na mnie tak jak Jane i Edward - inteligentni, odrobinę złośliwi i beznadziejnie zakochani:)
    Moją ulubioną ekranizacją również jest ta z 2006 roku - teraz przymierzam się do obejrzenia Tobiego Stephensa jako Jaya Gatsby'ego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo chciałam napisać. Skąd ta zmiana tytułu?

      Usuń
    2. Pod takim tytułem została wydana pierwszy, pierwszy raz ;)

      Usuń
  6. Czytam recenzje tej książki i widzę, że historia podbija serce czytelniczek, mam nadzieję, że wkrótce i moje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj podbija, nie wyobrażam sobie żeby Ciebie też szturmem nie zdobyła

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak. Nie wyobrażam sobie, zeby ta książka straciła na aktualności.

      Usuń
  8. U mnie czeka na swoją kolej do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam książki osadzone w tych czasach. Dla mnie to ogromne przeżycie zagłębiać się w losach bohaterów z dawnych epok. Co prawda tą książkę znam tylko z ekranizacji, ale to nie zmienia faktu, że chcę ją przeczytać. Książki Bronte mają coś w sobie.. chyba to samo co książki Austen.. jakiś taki niepowtarzalny klimat i magnes, który sprawia, że chce sie czytać więcej i więcej..
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Nie wiem którą ekranizację widziałaś, bo są lepsze i gorsze, ale nawet najlepsza sie nie umywa do oryginały literackiego

      Usuń
  10. Klasyka, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się nadrobić. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziś zaczęłam czytać i cóż... już przepadłam :) Jestem ciekawa, co będzie dalej, bo to moje pierwsze spotkanie z Jane :) Dlatego też nie czytam Twojej recenzji, żeby niczego się z niej nie dowiedzieć :) Chciałam Ci tylko napisać, że też sięgnęłam po książkę Bronte :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam mocno kciuki, żeby Ciebie też tak zachwyciła jak mnie, niezmiennie zachwyca :)

      Usuń
  12. Piękno Jane nie jest zewnętrzną powłoką jak mówił Rochester , tym pięknem jest skarb ukryty wewnątrz. Czytam powieść od 3 lat już znając na pamięć niektóre cytaty.

    Zapraszam do mnie na specjalną notkę o Jane Eyre

    http://skrawek-blekitu.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!! U mnie chyba zanosi się na powtórkę Jane

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.