Strony

piątek, 31 stycznia 2014

"Nigdy nie mów żegnaj" - :Kabhi Alvida Naa Kehna 2006



Dev Saran jest wybitnym sportowcem odnoszącym sukcesy w piłce nożnej. Prowadzi szczęśliwe i beztroskie życie z żoną Rheą oraz synkiem Arjunem. Aż do dnia 18.03.2002 roku, który to diametralnie zmienia jego życie. Tego dnia spotyka bowiem Mayę - kobietę, która ma wyjść za mąż, lecz nie jest do końca zdecydowana, czy tego chce. Dev rozmową nakłania ją do podjęcia decyzji i poślubienia jej wieloletniego przyjaciela - Rishiego. Po rozmowie z Mayą Dev, czując, że komuś pomógł staje zamyślony przed bramą i zostaje potrącony przez samochód.
Mijają cztery lata. W wyniku wypadku Dev doznał poważnej kontuzji nogi, co przekreśla jego dalszą karierę sportową. W jego niegdyś idealnym wręcz związku z Rheą coraz częściej pojawiają się konflikty. Maya, którą to Dev namówił cztery lata wcześniej na ślub, również nie odnalazła szczęścia w związku małżeńskim.
Pewnego dnia w wyniku zbiegu okoliczności dochodzi do ponownego spotkania Mayi i Deva. Oboje z początku nie są do siebie zbyt pozytywnie nastawieni, lecz z czasem okazuje się, że są bardzo do siebie podobni. Zaprzyjaźniają się ze sobą i razem podejmują próby ratowania ich sypiących się związków małżeńskich. Lecz los krzyżuje ich plany. Serdeczna przyjaźń między obojgiem z czasem przeradza się w gorącą miłość.
Bohaterowie stają przed dylematem moralnym, będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest ważniejsze, szczęście ich rodzin, czy ich własne szczęście*.

Nie lubię marnować czasu, fakt przeglądając FB czy inne tego typu strony, raczej nie pomnażam swojej wiedzy, ani nie wykonuję swoich obowiązków służbowych, ale nie mam twardych dowodów ile czasu marnuję, tymczasem film ma jakiś czas trwania… dlatego, aby uciec od wyrzutów sumienia rzadko tylko oglądam film. Albo robię na drutach, albo pracuję. Dziś na łóżku piętrzył się stos prac semestralnych do sprawdzenia, toteż włączyłam sobie bollywoodzki film. Oglądałam go już kiedyś i bardzo go lubię, w ten sposób umiliłam sobie wieczór…

Film opowiada o dwóch parach, których drogi przecinają się na emigracji. To dwa niedobrane małżeństwa z których uciekła miłość, bądź też nigdy jej nie było, a może była, ale nieodwzajemniona? To smutna historia ludzi, którzy pewnego dnia zaczynają zmieniać swoje życie. Niestety kosztem swojego partnera. To historia „odpuszczenia” dbania o małżeństwo z nadzieją, że potoczy się siłą rozpędu. To historia o tym jak żyje się z trudnym partnerem i o tym, że miłość może i zwycięża wszystko, ale codziennie trzeba stwać z nią i walczyć. A my zwykle wolimy odpuścić.

„Nigdy nie mów żegnaj” pomimo bollywoodzkiej produkcji jest bardzo specyficznym filmem. Nie jest tak przesiąknięty indyjskimi smaczkami, jak jego wielki brat „Czasem słońce czasem deszcz”, nie trzeba być specjalistą od kultury Indii by ten film pojąć, jest uniwersalny. Problemy bohaterów są powszechne. Chociaż ja akurat w bollywoodzkich filmach lubię oglądać indyjską kulturę, uwielbiam dotykanie stóp, prośbę o błogosławieństwo, to jest bardzo malownicze. Tutaj z malowniczości zostają cudowne kolory, bajeczne sari i chociaż mniej ostentacyjne niż w „Czasem słońce, czasem deszcz’ to jednak ponad przeciętne bogactwo.
Jednak to nie dla sari, ulubionych aktorów, czy muzyki(chociaż ta faktycznie jest świetna), oglądam ten film. Kiedyś uwiódł mnie swoją historią. Dwoma parami, nieszczęśliwymi, chociaż zgodnie odgrywającymi sielankową farsę. Gdy oglądałam ten film, ładnych parę lat temu, chyba z sześć… inaczej patrzyłam na ten film, było mi żal każdego z bohaterów, każdego na swój sposób, bo Dev jest zgorzkniały, ale pochował marzenia, Maja nie ma dzieci i wyszła za mąż bez miłości, Rhea znosi kapryśnego męża i wieczną wojnę w domu, a Rishi jest niekochany i chyba to odczuwa. Dziś patrzę na to inaczej, nie żal mi nikogo, no może synka Rhei i Deva, na każdego z bohaterów jestem zła. Bo pożenili się, ale zostali cholernymi egoistami, ciągną w swoją stronę, liczy się tylko ja, ja i ja. To prawda, nikt nie zasługuje na to co ich spotkało, bo to bardzo nieprzyjemna i raniąca sytuacja, dla każdego, ale na dłuższą metę żaden bohater przy okazji dzisiejszego oglądania nie zasłużył na moją sympatię. Zepsuli sobie życie, na własną prośbę.

Nie wiem skąd u mnie taki drastyczny sąd, bo jest to jeden z filmów, który darzę ogromnym sentymentem i sympatią. Jest prawdziwy i jeśli zapomnimy, że trwa ponad trzy godziny, można śmiało go polecić osobie, która chce zacząć przygodę z bolly. Może mam dziś zły dzień, bo smutek tego filmu, nostalgia i melancholia udzieliły się i mnie. Teraz chyba wezmę się za Om Shanti Om. Tutaj nie da się zepsuć sobie humoru.

Mimo wszystko polecam Wam „Nigdy nie mów żegnaj”. Nie takie bolly straszne.
A i muzyka jest super!


11/52






*opis fabuły z Wikipedii, plakat z filmweb

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam ten film, właśnie dlatego, że taki mało 'bolly' jak na 'bolly'. Jest bardzo życiowy niestety. Też ubolewam nad tym, co Ty - nad tym, że każdy ciągnie w swoją stronę, nie zwraca uwagi na partnera, nie dba o relacje, tylko skupia się na swoim nieszczęściu (domniemanym lub nie). Tyle, że mnie jednak szkoda - Rishiego chyba najbardziej.
    Ech, chyba sobie go muszę obejrzeć znowu (najczęściej oglądam trzy - ten, "Dumę i uprzedzenie" bolly na poprawę humoru i jeszcze "Wszystko dla miłości").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rishi jest najbardziej tragiczna postacią w tym filmie, chyba najmniej można go winić. On tylko chciał być z kobietą, którą kochał. A jego jedyna wina w oczach Mai to, że nie był miłością jej życia.

      Usuń
  2. Ooo, moja mama ma niezłą ich kolekcję, a co za tym idzie i ja je znam, ale o tym filmie nie słyszałam. Szczerze powiem, że lubię czasem, i nie wszystkie oczywiście, obejrzeć. Mam nawet parę swoich ulubionych ;)

    Ten z mamą sprawdzimy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre drażnią mnie okrutnie, ale są takie które wzruszają do łez. Mam nadzieję, że z Mamą mnie nie przeklniecie ;)

      Usuń
  3. Tytuł filmu kojarzy mi się z kolejną historią o miłości, która była już przerabiana wiele razy. Mam nadzieję, że się mylę i jest rzeczywiście warty obejrzenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ta historia była przerabiana? Na pewno, cóż nowego pod słońcem, ale sposób pokazania tej historii, bollywoodzki, indyjski zakorzeniony w ich kulturze i wartościach, pokazuje taki scenariusz na nowo. W innym świetle.

      Usuń
  4. Bardzo lubię ten film. Mocną stroną jest muzyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka jest cudna i ta taneczna i ta refleksyjna

      Usuń
  5. Lubię czasami obejrzeć coś bollywoodzkiego :) Ten film widziałam.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.