Przepis na udany piątkowy wieczór może być bardzo prosty: jaśminowa herbata, ciepły pled i dobra, mądra książka. Taka jak ta.
Dwie siostry, dwie różne ścieżki życiowe, dwa dramaty… Po tragedii, która wstrząsnęła małą społecznością w Seattle, Elsa, która jest pastorem, przeżywa kryzys wiary. Tamsin, piękna i zamożna, pewnego dnia odkrywa, że jej mąż jest przestępcą. W ciągu jednego dnia traci wszystko. Elsa wraca do rodzinnego miasteczka, gdzie praca w kuchni dla ubogich pozwala jej odnaleźć ukojenie. Dla Tamsin deską ratunku okazuje się praca społeczna przy rewitalizacji ogrodu komunalnego w najbiedniejszej części miasta.
Barbara O`Neal zdobyła w Polsce
spore grono wielbicielek. Wśród nich jestem i ja. Uwielbiam jej książki, ciepłe
i pyszne. Emanują bardzo przyjazną atmosferą i pysznym jedzeniem. Każda
zapowiedź jest przeze mnie witana z radością. Te książki nadają się na każdą
porę roku, „Receptę na miłość” czytałam w zimie, głównie wracając z Lublina, „Sekrety
uczuć” w środku upalnego lata, teraz znowu, śnieg po kolana, mróz minus pińcet
a ja mogłam się grzać w cieple przyjaźni i miłości. Mogłam kolejny raz
przenieść się do lepszego świata. Co bardzo mi się przydało, gdy w środę
czekałam aż nauczą się ci, którzy w pierwszym terminie się nie nauczyli. Nie
mogłam dać się ponieść emocją, zresztą czytając „Sposób na happy end” nie można
ulegać złu, z tej książki promieniuje dobro, na przekór wszystkiemu.
Elsa jest pastorem, kiedyś była
bardzo gorliwą katoliczką, ale najpierw, jako czternastolatka, została przez
księdza podle potraktowana, bo chciała być księdzem i nie rozumiała dlaczego
Bóg nie chce jej służby, jej jako kobiety, później po przejściu camino mężczyzna, którego kochała i z
którym planowała spędzić resztę życia oznajmił jej że zostaje księdzem. Mimo wszystko potrzeba wiary w Elsie była
bardzo silna odnalazła ją w sobie kolejny raz i została pastorem. Sprawdzała
się świetnie, była skrzyżowaniem przyjaciółki, matki, ojca, opieki społecznej i
psychologa, do czasu. Akt okrutnej przemocy, kolejny raz wytrącił Elsę z
równowagi, dopadł ją potężny kryzys połączony z depresją. Na tyle silny, że
zbór wysłał ją na przymusowy urlop.
Elsa wraca więc do swojego
rodzinnego miasteczka, gdzie proboszczem jest mężczyzna, który ją porzucił,
gdzie mieszka jej piękna, starsza siostra z rodziną. Rodzina jej siostry Tamsin
jest z pozoru bajkowa i cudowna, ale życie pokazuje, że nie przepada za
idealnymi obrazkami i na Tamsin spada cios. Elsa powoli odnajduje spokój, ale
wciąż nie odnajduje wiary i sensu, los na jej drodze stawia poobijanych przez
życie ludzi i daje jej szansę, żeby w pracy się zapomniała, a może przyjdzie
też szansa na miłość.
Tak jak w poprzednich powieściach
O`Neal mamy sympatyczne zwierzaki, pyszną kuchnię, która pozwala łamać bariery.
Mamy przede wszystkim, kolejny raz poszukiwanie własnego miejsca w życiu,
sposobu na siebie. Bohaterowie „Sposobu na happy end”, pomimo wieku średniego,
borykają się z poważnymi kryzysami, które stawiają pod znakiem zapytania ich
dotychczasowe życie. Każdy, kto miał do
czynienia z takim kryzysem, wie jak wszechogarniający on jest. Nie ma
pewniejszego sposobu na depresję, załamanie się niż wydarzenie, które sprawi że
poczujemy iż wszystko co robiliśmy do tej pory było farsą, kłamstwem, że było
niepotrzebne. Człowiek staje wtedy, samotny na bezkresnej sawannie własnego
życia a dookoła jest pustka, nad głową zaś zbierają się czarne chmury. Wyjście
z takiego impasu wymaga niesamowitej siły, samozaparcia i wsparcia od bliskich.
Barbara O`Neal opowiada historię takich osób, czyni to w sposób ciepły i
autentyczny, chociaż ich życie nie jest wolne od dramatów, zła i przemocy.
O`Neal stawia czytelnikowi pytanie o sens celibatu, o sposób na rozpoczęcie
wszystkiego na nowo i o to czy jest jakiś przedział wiekowy, od którego nie
powinno się zaczynać od nowa, tylko iść dalej obraną wcześniej ścieżką,
chociażby była ona najbardziej jałowa i nie dawała nam satysfakcji.
Jak widzicie tematyka nie jest
lekka, ale książka jest tak przyjemnie napisana, że czyta się z radością, zwłaszcza
gdy sączące się z kart ciepełko ogarnie człowieka. Chociaż zapiecze pod powiekami, to warto po
nią sięgnąć. Nie widziałam zapowiedzi kolejnych powieści autorki, ale mam
nadzieję, że to nie koniec jej twórczości.
Jedyne zastrzeżenia jakie mam to
do tłumacza, kilka zwrotów, odnoszących się do katolicyzmu zostało dramatycznie
nieprawidłowo przełożone. Gryzło mnie w
uszy strasznie. To jednak maleńki minus i dla „niewtajemniczonych” pewnie nie
będzie problemu
Polecam na mroźne dni i nie
tylko!
„Uświadomiła sobie, że na świecie zawsze będą zło, błędy, wątpliwości,
strata i rzeczy, których nie da się wyjaśnić, ale będą też nadzieja, dobroć i
miłość.”
Mówiłam, że bardzo fajna i mądra książka. Jeszcze się na O'Neal nie zawiodłam:)
OdpowiedzUsuńAle ja Ci wierzyłąm :) Bardzo lubię O`Neal niby pisze o niczym, ale jednak mądrze.
UsuńAktualnie jest bardzo mroźno, zatem przydałaby mi się taka ciepła i rozgrzewająca lektura. :)
OdpowiedzUsuńTo jest idealna książka na taką pogodę. Z taką lekturą zamieć nie jest straszna :D
UsuńO coś dla mnie :) Poszukam
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci sie :)
Usuńooo : ) Może kiedyś przeczytam :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
zachęcam, jest świetna do podładowania akumulatorów
UsuńWydaje się bardzo przyjemna książka, a jeżeli czyta się z radością to tym bardziej miło :)
OdpowiedzUsuńCzyta się z takim ciepełkiem w sercu :))
UsuńTeż należę do fanek jej twórczości i to właśnie z tych powodów, które wymieniłaś. Tę książkę mam jeszcze przed sobą, ale czuję, że ten stan się niedługo zmieni ;)
OdpowiedzUsuńPrzed sobą mam na razie tylko jej pierwszą, wydaną w Polsce powieść, ale muszę to zmienić... kolejny atak zimy, będzie dobrym pretekstem :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń