Strony

wtorek, 25 marca 2014

"Hobbit" - John Ronald Reuel Tolkien

Pierwsza książka Tolkiena zdobyła tak ogromną popularność, że dziś trudno wręcz spotkać kogoś, kto nie słyszałby o hobbitach. Od 1937 roku jest nieprzerwanie wznawiana na całym świecie.
Tolkien napisał ją dla swoich dzieci, ale stała się klasyką i wstępem do Władcy Pierścieni.
To właśnie w Hobbicie Tolkien po raz pierwszy odmalował wypełnioną
przez smoki, czarodziei i magiczne przedmioty krainę, którą przemierzają niezwykli bohaterowie w odwiecznej walce dobra ze złem.

Hobbit to opowieść o niezwykłej podróży podjętej przez krasnoludy, które wyruszają wykraść strzeżone przez smoka złoto. Ich nieoczekiwanym partnerem staje hobbit Bilbo Baggins. Bilbo, jak wszyscy hobbici, bardzo sobie ceni dobre jedzenie, spokój i wygodę, ale jego udziałem staje się wielka przygoda...



O „Hobbicie” głośno zrobiło się przy okazji ekranizacji. Chociaż ta powieść Mistrza Tolkiena wpisana została na listę lektur, to nie sądzę by cieszyła się popularnością, jakaś szczególną nim Jackson ją zekranizował. Chociaż sama nazywam się fanką, to „Hobbita” czytałam jakieś dziesięć lat temu i jakoś nie zbierało mi się na powtórkę. Owszem zamysł był, ale nawet swojej książki nie miałam. Rok temu kupiłam śliczne filmowe wydanie, w pięknej, zielonej okładce. Planowałam przeczytać przed oglądnięciem drugiej części filmowej ekranizacji powieści – nie udało się. Potrzeba było dopiero dnia czytania Tolkiena, abym mogła z czystym sumieniem poczytać „Władcę” udałam się ad fontes.

Bilbo Baggins jest szacownym hobbitem zamieszkującym elegancką norkę pod pagórkiem. Jego życie jest przewidywalne, dla wielu – nudne. Pewnego dnia na progu norki spotyka Gandalfa, czarodzieja, dawno niewidzianego. Gandalf jest wspomnieniem z dziecięcych lat ledwie i kojarzy się z fajerwerkami, teraz zaś proponuje przygodę, co Bilbo natychmiast odrzuca. Hobbit jednak, nie zdaje sobie sprawy, że skoro
czarodziej powziął jakiś zamysł, prędko z niego nie zrezygnuje. Sprasza do domu Bilba zgraję krasnoludów. Bilbo nie do końca łapie o co chodzi, zauważa tylko powiększający się bałagan i zmniejszające się zapasy. W trakcie książki wyjdzie o co chodziło. Otóż przywódcą krasnoludów jest Thorin Dębowa Tarcza(zupełnie inaczej się czyta mając przed oczami Rysia), krasnoludy zostały wygnane ze swojego królestwa przez Smoka, który wybił niemal wszystkich mieszkańców ich państwa, zagarnął złoto i tym samym skazał ich na los apatrydów.  Miarka się przebrała i krasnoludy idą po swoje, potrzebują jednak włamywacza/złodzieja, którym ma być Bilbo. Wiadomo jednak, że kilkaset mil wędrówki uśpiłoby wszystkich, wyłączywszy zaciekłych czytaczy książek telefonicznych, więc po drodze całą kompanię spotka kilka przygód. Ponieważ książka jest dla dzieci i młodzieży, to nie sprawdzajcie czy macie w zasięgu ręki nitroglicerynę, atak serca raczej Wam nie grozi.

Skłamałabym gdybym napisała, że czytałam tę książkę w oderwaniu od ekranizacji.  Miałam przed oczami twarze, miejsca i sytuacje z filmu, chociaż – i tutaj będzie truizm- film i książka to dwie różne sprawy, które owszem stykają się miejscami, jednak przez większość czasu idą swoim torem. Jackson z powiastki dla dzieci zrobił mroczne dziełko, pełne orków, mordów, ucieczek i grozy. Tymczasem powieść Tolkiena jest… jak bajka na dobranoc.  Wszyscy tak naprawdę wiemy, że wrócimy do hobbiciej norki. W „Hobbicie” delikatnie zasygnalizowane są losy Śródziemia, tylko przez dziurkę od klucza zaglądamy do Rivendell, poznajemy tą piękna i misternie utkaną krainę.

„Hobbit” nie jest moją ukochaną książką, owszem – mam pewien sentyment – ale bez szaleństwa.  Ot taka przygotówka, napisana bardzo ładnie, okraszona naprawdę klimatycznymi rycinami.  Jednak o wiele bliższe są mi powieści Tolkiena, które wciągają w całości do Śródziemia. Kocham Silmarilion i tęsknię za nim. Ale najpierw Władca.
Chociaż tyle plusów z tego świszczenia w płucach i wstawania na antybiotyk o piątej rano. Mogę czytać Tolkiena. Brakowało mi tego!

6 komentarzy:

  1. "Hobbita" czytałam dawno, dawno, chyba w podstawówce, więc niewiele, niestety, pamiętam. Z ogromną chęcią sobie przypomnę:) Życzę szybkiego powrotu do zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się - fajna lektura. Po prostu. I też czytałam kiedyś oraz drugi raz całkiem niedawno :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam znam tylko ekranizację, ale czytam Harego Pottera i też przed oczami mam ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już dawno, oczywiście książka jest nieporównywalnie lepsza od filmu... I to mówię ja, antyfanka fantastyki, którą Narzeczony podstępem, siłą i szantażem przekonywał do lektury "Hobbita"... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę wreszcie znaleźć czas na Hobbita :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nic nie czytałam Tolkiena- pisze w gatunku, po który rzadko sięgam, ale trzeba się przełamać. Zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.