Strony

czwartek, 16 października 2014

"Potop" - 1974

Lata 1655-1660, okres najazdu szwedzkiego na Polskę. Zaręczony z Oleńką Billewiczówną (Małgorzata Braunek) chorąży orszański Andrzej Kmicic (Daniel Olbrychski) opowiada się początkowo po stronie kolaborującego ze Szwedami potężnego rodu magnackiego Radziwiłłów. Uznany przez szlachtę i narzeczoną za zdrajcę, zaczyna poniewczasie rozumieć, że Radziwiłłom chodzi nie o dobro ojczyzny, ale o własne interesy. Aby odkupić winy, porywa księcia Bogusława Radziwiłła (Leszek Teleszyński), by zawieźć zdrajcę przed oblicze króla Jana Kazimierza, ale ten ciężko rani Kmicica i ucieka. Doszedłszy do zdrowia, Andrzej Kmicic stara się zwrócić honor swojemu nazwisku.


 Kilkukrotnie, w różnych miejscach dawałam znać, że nie przepadam za „Potopem”, ani w wersji książkowej, ani w filmowej. Ale cały szum wokół odnowionej wersji tej ekranizacji oraz gadanie Wiktora i Marysi, sprawiły, że pod wpływem impulsu włączyłam sobie do oglądania moją żmiję na trylogijnym łonie.

Film, kojarzyłam głównie ze świątecznych maratonów… Moi Rodzice są tradycjonalistami i katowali mnie Jędrusiem, Jędrusiem przypalanym i Oleńką-Jędrusia-ran-niegodna-całować. Przez ćwierćwiecze mego życia, od kiedy nauczyłam się chodzić, wychodziłam z pokoju, gdy tylko na ekranie pojawiała mi się twarz Daniela – chabrowe-oczy Olbrychskiego. Często podejmowałam, nadludzki niemal wysiłek, gdy po świątecznym obżarstwie/rezurekcji/pasterce, naprawdę nie chciało mi się unosić sempiterny.
Tym razem z pełną odpowiedzialnością i świadomością podjęłam próbę zmierzenia się z ekranizacją książki, której nie lubię. Kmicica nie lubię, Oleńka mnie wkurza. A Bogusław jest tak  metroseksualny, że powinien nosić stanik.

Zaczęłam oglądać, wybywszy się uprzedzeń i kurczę… nie jest to takie złe jak mi się wydawało. Nawet Oleńka nie jest taką bezpłciowa, jak jawiła mi się z wspomnień pacholęcych.
Nie sądzę, aby „Potop” nagle stał się moim ulubieńcem, nawet nie czuję SILNEJ potrzeby powtórki tej książi.
Tylko, że ten film jest naprawdę fajnie nakręcony. Kiedyś umieliśmy kręcić coś, co ma ręce i nogi. Sceny batalistyczne, plenery, piękne stroje. To wszystko się broni. Fabułę broni pióro Sienkiewicza, ale przecież kilka zmian, które Hoffman wprowadził, też się bronią…

Teraz biorę się za ekranizację Pana Wołodyjowskiego. Trzeba trochę sobie popłakać…  

3 komentarze:

  1. Wczoraj skończyłam czytać "Pana Wołodyjowskiego" spłakałam się jak głupia :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ,,Potop", to jeden z absolutnie najlepszych polskich filmów.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.