Zbliżają
się Święta, Gwiazdka, czas dawania prezentów. Od kilku dni na blogach, w sieci
pojawiają się wpisy o najlepszych książkach na prezent, o tym dlaczego dobrze
dać na prezent książkę. Ja się z nimi nie zgadzam. Tak jak nie zgadzam się z
elaboratami, dlaczego TRZEBA czytać książki. O ironio rzadko daję komuś w
prezencie książkę. Zwykle daję je swoim Rodzicom, bo wiem czego nie mają, co im
się spodoba i co ja przy okazji przeczytam :P
Dlaczego,
śmiem wygłaszać herezję, żeby nie dawać książki w prezencie. Po pierwsze:
naprawdę nie każdy lubi czytać. Wiem, brzmi nieprawdopodobnie ;-) ale jednak. Wyobraźcie
sobie, że dajecie komuś bon na skok ze spadochronem, a obdarowany ma lęk wysokości?
No nie ma co, super prezent. My możemy uważać, że lot w chmurach to super
sprawa, niesamowite przeżycie, a dla kogoś kogo chcemy „Uszczęśliwić” to
trauma. Ja wiem, że jak dajemy książkę, to chcemy poszerzyć cudze horyzonty,
dać mu niezwykłe przeżycia i sami wyglądamy na kulturalnych, super ludzi, ale w
dawaniu prezentów nie chodzi o nas. Mamy uszczęśliwić osobę, a nie dać jej do
zrozumienia, że jest debilem, bo nie czyta. Czasami niepokoi mnie wyklucie się,
nagłe, ludzi czytających NAMIĘTNIE, oni pokazują książki, na każdym kroku
powtarzają jak czytanie zmieniło ich życie, z zamkniętych, jąkających się
ludzi, na elokwentnych światowców. Jakby sam fakt czytania coś zmieniał, trzeba
mieć mózg, bez tego wszystkie książki świata, nic nie dadzą. Czytanie ma
rozwijać empatię, więc wczujmy się w położenie kogoś, kto nie lubi czytać. Nie
lubi i już, rozwija się inaczej, skoro zależy nam na nim na tyle, że chcemy mu
dać prezent, znaczy, że jest fajnym człowiekiem, więc po co na siłę go
zmieniać, a książkę skazywać na kurzenie się w kącie?
Po
drugie. Gust literacki. Ojjjj śliska sprawa. Wszyscy chyba, chociaż raz
dostaliśmy książkę, która nie trafia w nasz literacki gust. Znacie to? Wymuszony
sztuczny uśmiech, udawana radość, a w myślach „Boże za tą kasę na allegro
kupiłabym to i to”. Teoretycznie można wymienić, lub sprzedać. Ja na ten przykład
przechowuję każdy, nawet najgorszy prezent, bo z szacunku dla darczyńcy, dla
jego czasu i serca źle bym się czuła, gdybym jak Rachel z przyjaciół, puściła
gdzieś dalej. Dlatego jeżeli nie macie 100% pewności, że dana osoba ucieszy się
z tej książki, kupcie jej fajny kubek, każdy kto lubi czytać, lubi coś pić i
kocha kubki. A jak nie kubki to coś dobrego, albo koc :P
Duble.
Problem z puszczeniem dalej – jw. Ileż ja dostałam zdublowanych książek, bo coś
było głośne, znane i ktoś chciał mnie uszczęśliwić i mi kupić, a ja już byłam
daaawno po lekturze. Bywało… Znajomym i bliskim, chcącym mi zrobić taki prezent
polecam moje konto na LC i fanpejdż bloga, na którym umieszczam listę MUST
Have. Ona jest w miarę często
aktualizowana, więc ryzyko się minimalizuje, ale zawsze jest.
Mimo
wszystko, istotą dawania prezentów jest ta radość, którą widzimy na twarzy
obdarowanego, nie nasza chęć przyszpanowania, pokazania sama nie wiem czego. Ja
zawsze czuję się niezręcznie dostając prezenty i zawsze jednako zaskakuje mnie
że ktoś pamiętał, komuś się chciało i to wzrusza mnie do łez i zawsze cieszy.
Więc czy dostaję złoty łańcuszek, czy butelkę dobrego alkoholu, czy maskotkę,
mam w oczach autentyczne łzy wzruszenia.
Chociaż,
jest to książkowy blog, to nie uważam, że świat prezentów zaczyna się i kończy
na książkach. Tak mówią Ci, którzy czują potrzebę powtarzania na każdym kroku,
że książki są ich życiem. Jeżeli tak czują… no cóż… ja nie muszę. Moja
Siostrzenica na bierzmowanie dostała książkę, jak wszystkie dzieci. Bardziej
nieszczęśliwego dziecka nie było. Ciekawa jestem czy po roku i 2 miesiącach,
chociaż raz ją otworzyła. Moich Rodziców książka ucieszy, ale siostra bardziej
uradowałaby się z perfum, lub biżuterii, a Klara dostanie zabawki :p
Martwię
się zawsze gdy widzę ludzi biegających w amoku po galeriach, prześcigających
się w cenie zakupów… bo coś im umyka. Niczyjej miłości nie kupimy, wystarczy
pomyśleć o tej osobie, co by ją uradowało i postarać się to dać. Nie musi to
być nowe auto, kolczyki z brylantami… może czasami nawet trzeba odłożyć
książkę!! I po prostu pobyć z tymi których kochamy?
Mam
nadzieję, że Wy nie tracicie najważniejszego z atmosfery świąt i umiecie się
tym cieszyć :- )
Samo sedno! :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się zdecydowanie!
Żeby się monotematycznie nie zrobiło :P bo my się ciągle zgadzamy :)
UsuńRok temu obdarowałam przyjaciela pakietem książek Browna (sam powiedział, że mu się marzy), który niemiłosiernie pobazgrałam swoimi życzeniami i dedykacjami. I ja byłam zadowolona, i jemu prezent przypadł do gustu. Wiem jednak, że to jedyna osoba, która z książek by się ucieszyła, więc rodzinie i reszcie przyjaciół daję inne prezenty: biżuterię, kosmetyki, gadżety, które na pewno będą cieszyć.
OdpowiedzUsuńA co mnie by najbardziej uszczęśliwiło z prezentów? Jak to określiła moja koleżanka: "wystarczy wejść na LC i tam jest półka co Kasia chce" :D. A Ty sprytna jesteś z tymi prezentami dla Rodziców :)
To miałaś szczęście, że ktoś Ci powiedział, ja nie czuję się godna prezentów więc nie mówię sama z siebie, a rzadko ktoś pyta :P
UsuńZ prezentami dla Rodziców jestem po prostu wredna.
A my z Przyjaciółką mówimy sobie co chcemy dostać na urodziny i w tym roku w obu przypadkach są to książki (ale podajemy sobie nawzajem tytuły, które chcemy mieć) :D
OdpowiedzUsuńja już przestaję obchodzić urodziny...
UsuńJa też książki staram się dawać tylko te, które są na tzw. chceliście przyszłego obdarowanego. Rzadko kiedy wiem, kto co ma i co lubi czytać. U mnie w rodzinie rozsyłamy sobie listy życzeń prezentowych i to bardzo ułatwia ewentualne polowanie ;)
OdpowiedzUsuńTo jest fantastyczny, fantastyczny pomysł.
UsuńZawsze lubiłam kupować prezenty ( gdybym była bardziej uzdolniona artystycznie i mniej leniwa pewnie wykonałabym upominek własnoręcznie: coś uszyła, wydziergała itp ), ale z roku na rok ta przedświąteczna bieganina, reklamy, komercja coraz bardziej mnie męczą. W tym roku obdaruję więc moich bliskich symbolicznymi upominkami. W końcu w Święta nie prezenty są ważne, tylko to z Kim je spędzamy. Im jestem starsza, tym bardziej to do mnie dociera.
OdpowiedzUsuńJa co roku obiecuję, że coś wydziergam, wyszyję itp. ale czas, czas niestety nie pozwala. Ta komercha niestety psuje wszystko...
UsuńKsiążka jest dobrym prezentem, o ile wie się, co obdarowywany chce. Moje rodzina jest dość czytelnicza, dlatego od zawsze jest to najlepszy prezent dla wszystkich. Jednak przestaliśmy się już bawić w niespodzianki. Jak ktoś chce dostać książkę, mówi to wyraźnie i podaje kilka tytułów, by te wszystkich święte Mikołaje wiedziały co kupić. Doszło już do takiego etapu, że gdy przez brak czasu, rodzice nie mają jak wybrać się do sklepu, sama sobie zamawiam, a oni tylko płacą. Może i to nie jest bardzo świąteczny sposób obdarowywania bliskich, a element zaskoczenia przy tym umiera, ale i wilki syty, i owca cała, jak to mawiają. Wszyscy są zadowoleni ;)
OdpowiedzUsuńsklep-z-pamiatkami.blogspot.com
Dla mnie to właśnie jest problem, bo ja uwielbiam element zaskoczenia, nie lubię tego rozwiązania i u mnie praktykowanego "kup sobie co chcesz, ja zapłacę".
Usuńmasz rację - nie ma to jak nietrafione prezenty :)
OdpowiedzUsuńalbo jeszcze gorzej - te, które dają cos do zrozumienia :)
o to już wyższa szkoła nietaktu.
UsuńZ książkowym prezentem jest jak z każdym, o ile wiemy, że obdarowywany marzył o takim tytule, to z pewnością będzie to prezent trafiony.
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś marzy o książce, ofkors :P
UsuńZgadzam się z Tobą w stu procentach. Można kupić komuś książkę, kiedy się wie, że trafi się w jej gust, że jest jeszcze nie przeczytana przez tę osobę i kiedy wiemy, że książka ją uszczęśliwi. I tylko wtedy moim zdaniem. Dlatego NIGDY nie kupuję książek ludziom, jeśli nie jestem w stu procentach pewna, że to będzie trafiony prezent. A tym bardziej nie kupuję komuś, kto nie czyta. Bo to się mija z celem. W tym roku kupię książkę tylko mojej siostrze, reszta będzie miała inne prezenty, z których się ucieszy. A siostra z książki pod choinką też będzie skakać z radości :)
OdpowiedzUsuńTo mogę tylko pozazdrościć siostry.
UsuńBardzo trafne refleksje. Mnie by chyba szlag trafil, gdyby ktos mi Grey'a podarowal...
OdpowiedzUsuńOj a to popularny prezent.
UsuńJa ograniczam się do dawania książek osobom, o których wiem: a) że lubią czytać, b) co lubią czytać, c) co przeczytały, a czego nie. ;) A sama uwielbiam dostawać książki (nawet takie, których sama bym nie kupiła) i byłabym bardzo nieszczęśliwa, gdyby Mikołaj przestał je przynosić pod moją choinkę. ;)
OdpowiedzUsuńhttps://booklovinbypas.wordpress.com/
mój chyba przestaje, dlatego ja mu pomagam ;)
UsuńTo znaczy, dla mnie oczywiste jest, że prezenty książkowe daje się osobom, które lubią czytać i mniej więcej znamy ich gust literacki. I podejrzewam, że autorzy wspomnianych postów również są świadomi, że nie wszyscy to lubią i nie mają na myśli tego, aby książki kupować wszystkim. Ja raczej prezentów książkowych nie daję, bo w najbliższym otoczeniu nie mam komu. Czasem tacie, np. "Trafny wybór" Rowling, bo bardzo chciał przeczytać a dostać w bibliotece się nie dało :)
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie, nie do kupna, bo Trafny Wybór mam, ale może podsunę Tacie do czytania ;)
UsuńMam wrażenie, że teraz zalewa mnie fala postów, kupuj książki - wszystkim.
Nie no, zgadzam się w pełni, że należy uszanować to, że jednak nie wszyscy odnajdują przyjemność w czytaniu :D
UsuńPodsuń, ale ostrzegam - mój tata nie przebrnął przez całość :P A Rowling uwielbia za HP, więc musiało być naprawdę słabo skoro nawet przez sentyment się nie poświęcił..
Masz rację, gust książkowy to sprawa mocno śliska :)
OdpowiedzUsuńRok temu zrobiłam mężowi listę książek, które chciałabym mieć. Poszedł do malutkiej księgarenki i niestety nic z moich tytułów nie było. Oczywiście był miła pani za kasą, więc jak już dorwała klienta, to z pustymi rękoma nie wypuściła, długo doradzała i pod choinką znalazłam książkę fantastyczną (a fantastyki nie trawię), romans (omijam je z daleka) i jakiś mierny poradnik. Także tego...
W tym roku zamówiłam sobie książki sama, w promocyjnych cenach i dokładnie takie jak chciałam :)
Ejjj, ale miał dobre intencje... to też się liczy
UsuńTeż unikam dawania innym książek, chyba że proszą o konkretne tytuły. Wszystko zależy od osoby i to tym trzeba się kierować. Nie ma co próbować zrobić z kogoś czytelnika na siłę, bo niektórzy po prostu nie lubią czytać albo trudno trafić w gust książkowy i tyle. ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie!! Niby banalna prawda, ale ciężko trafia do niektórych....
UsuńMężowi i siostrze wiedziałabym co kupić, i może jeszcze szwagierce, ale na tym koniec, innym osobom nie ryzykowałabym, że nie trafię w gust, nawet wiedząc, że czytają.
OdpowiedzUsuńA propos gustu, to ja razu pewnego dostałam książkę, bo wszyscy w rodzinie wiedzą, że dużo czytam; szkoda tylko, że darczyńca nie zapytał chociaż o rejony literackie, w które mógłby uderzyć, tylko kupił pod swoje upodobania. I chyba nie muszę powiedzieć, gdzie książka powędrowała? Albo powiem, gdzieś na sam koniec półki, do drugiego rzędu;)
Nie lubię czytać postów na blogach, w których autor poleca takie czy inne książki jako prezenty, bo wybór tytułów jest kwestą bardzo osobistą. Każdy, kto chce kupić książkę wie, co obdarowywany lubi czytać i na pewno rzadko będzie to, co akurat podoba się autorowi postu. Tak więc unikam takich tekstów jak ognia, bo nie są mi potrzebne.
OdpowiedzUsuńNie do końca zgodzę się z Tobą, że hasło "książka jest najlepszym prezentem" nie jest prawdziwe, bo zależy, jak spojrzeć na takie stwierdzenie. Oczywiście, wiele racji masz, ale... Dla mnie osobiście jest to największa prawda pod słońcem. Otaczają mnie tylko ludzie czytający, przyjaciele, rodzina, znajomi - wszyscy kochają książki i są one dla nich idealnym prezentem. Oczywiście wiem, że nie każdy ma tak dobrze jak ja, że nie każdy lubi czytać, ale każdy, kto przygotowuje podarki wie, czy osoba, którą chce obdarować, chciałaby dostać książkę, czy też by nie chciała. I nie sądzę, żeby zmieniła zdanie pod wpływem hasła na pięćdziesięciu blogach książkowych brzmiącego: "książka jest najlepszym prezentem", bo na pewno jest na tyle inteligentna, że będzie wiedziała, iż jest to hasło dla "maniaków" książkowych. I nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi książki komuś, kto czytać nie lubi. A jeśli nie jest pewien, to każdy inny prezent też będzie nietrafiony, bo oznacza to, że za dobrze tej osoby nie zna... Ale chyba rzadko obdarowuje się osoby, o których gustach, pasjach i hobby nic się nie wie...