John Borrell był jednym z pierwszych cudzoziemców, którzy na stałe osiedlili się w Polsce po upadku komunizmu.
Rzucił pracę korespondenta zagranicznego „Time’a”, by założyć rodzinę (i przedsiębiorstwo) na brzegu krystalicznie czystego polskiego jeziora. Budując dom i pensjonat w ubogim regonie potrzebującym inwestycji i miejsc pracy, musiał stawić czoła urzędnikom w czasie, gdy w kraju szerzyła się korupcja, a żeby uzyskać kolejne pozwolenia, trzeba było wręczyć łapówkę.
Zapewne
większość z Was słyszała o serialu Ranczo, opowiadającym losy Amerykanki, która
przyjeżdża na wieś na krańcu świata i próbuje sobie ułożyć życie. Przybywająca
z Zachodu jest dla mieszkańców ucieleśnieniem Imperialistycznego wroga, z
którym przez lata socjalizmu nakazywano walczyć. Na dodatek, przybywając z
innej kultury kobieta nie rozumie wielu, powszechnie obowiązujących nałogów,
złych zasad i próbuje je zwalczać. Ponieważ Ranczo jest komedią, to jednak Lucy
odnosi sukcesy, jest mimo wszystko lubiana i prędko staje się dawną dziedziczką, rozsądza spory, pomaga. Ranczo
to tylko serial, komedia, fikcja, życie jest jednak inne. I to, życie opisuje John Borrel w swojej
książce „Nad Jeziorem Białym”.
John
Borrell był wieloletnim reporterem. Los i historia rzucały go w miejsca gorące
od wojny, po tak intensywnych chwilach człowiek chce zaznać spokoju,
stabilizacji. Biedny John zakochując się w Polce i podejmując decyzję o
wybudowaniu pensjonatu na Kaszubach, nie wiedział, że chociaż inter arma, silent leges[w czasie wojny
milczą prawa], to jednak na wojnie jest chyba bardziej przewidywalnie niż w
Polsce. Na wojnie, wróg jest zdefiniowany, chcąc w Polsce coś zrobić… wrogiem
jest pozbawiona twarzy społeczność, która z zawiści gotowa jest zarżną kurę
znoszącą złote jajka. Gdy John podejmował decyzję o osiedleniu się w Polsce nie
wiedział, jak ten kraj – przechodzący transformacje ustrojowe, utrudni mu
życie, ale dziś, po latach widok pensjonatu który stworzył – po prostu zapiera
dech w piersiach. Właśnie skończyłam buszować po stronie ośrodka, a także
oglądnęłam zdjęcia na FB i jestem oczarowana.
Jestem
też podbudowana tym jak obcokrajowiec próbuje walczyć z tym, co my uznaliśmy za
normę. Na pewno i Wy spotkaliście się z przekonaniem, że lepiej dać w łapę, niż
się użerać, okropna biurokracja, brak narzędzi, aby z tym walczyć, a każdy kto
próbuje jednak iść pod prąd uznawany jest za pieniacza i człowieka niespełna
rozumu. Borrel, zadaje pytania z naiwnością dziecka, które nie rozumie tych
układów i układzików, w bezlitosny sposób obnaża więc wady systemu, do których
my przywykliśmy. Jest zdecydowanym człowiekiem więc wypowiada swoje opinie w
bardzo mocny sposób, co może drażnić tych którzy mają inne poglądy.
Czytając
początek, w oczy rzucało się, że książka przygotowana była na zagranicę, mamy tam dużo informacji
wprowadzających, nudnych dla Polaka, ale już informacje o Kaszubach nie są tak
powszechne i sądzę, że z ciekawością je przeczytacie.
Okazuje
się, że nie trzeba jechać do Prowansji, Toskanii, Andaluzji, by zerwać z
dotychczasowym życiem i stworzyć miejsce z sercem. Borrel pokazuje, że i w
Polsce są takie miejsce, a opisuje to z taką pasją i dumą – jak najbardziej
zasłużoną, że chce się spakować walizkę i tam pojechać. Tak, oczywiście że po
polsku Mu zazdroszczę, czy można inaczej, gdy widzi się takie piękne miejsce?
Zazdroszczę jednak po chrześcijańsku, ciesząc się, że ktoś budzi się codziennie
i widzi takie piękno za oknem.
Współczuję
autorowi całej tej batalii, muszę Wam powiedzieć, że krew mi się burzyła gdy
czytałam o tym jak rzucano Mu kłody pod nogi. Takie draństwo nie mieści mi się
w głowie, wali w moje poczucie sprawiedliwości i najzwyczajniej w świecie boli.
Cieszę
się, że ta książka została napisana, że ja mogłam ją przeczytać. Bardzo interesująca
pozycja. Napisana dobrym, reporterskim stylem, eleganckim językiem, z humorem, dystansem, czasami elementami makabry!
Z
tego co wiem, premiera już na dniach – 4
marca.
Czy to Jezioro Białe niedaleko Chełma jest niejako "bohaterem" tej powieści? Z wielką chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńPolska oczami cudzoziemca - to może być ciekawe:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie, choć sam wątek Polski z perspektywy kogoś kto jeszcze nie przywykł do realiów naszego kraju może być ciekawy, aczkolwiek mimo to nie skuszę się.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://chcecosznaczyc.blogspot.com/
To co, robimy wielki, blogerski wypad do tego ośrodka? ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tych "informacji wprowadzających o Polsce": jest taki mały kraj, w Europie Wschodniej...
OdpowiedzUsuńGdy znalazłam tę książkę w zapowiedziach miałam mieszane uczucia. Ponieważ bardzo lubię tego typu reporterskie opowieści, doszłam do wniosku, że to będzie coś dla mnie. Z drugiej strony - wydaje mi się, że jest to pozycja interesująca bardziej kogoś, kto żył i żyje z dala od polskich realiów, dla kogo to, o czym autor opowiada, jest nowością, a nie codziennością. Codziennością, która każdego dnia wciska się drzwiami i oknami i zmusza do zaciskania pięści oraz gryzienia się w język. Mimo to przeczytam, bom ciekawa.
OdpowiedzUsuń