Strony

środa, 4 marca 2015

"Obietnica Łucji" - Dorota Gąsiorowska

Kiedy Łucja pierwszy raz zobaczyła pałac rodziny Kreiwetsów, od razu poczuła, że w starych komnatach zdarzyło się coś wyjątkowego. Małe miasteczko, urokliwy Różany Gaj, nad którym górowały malownicze ruiny, także skrywało niejeden sekret. Tajemnice aż prosiły się o odkrycie.
Łucja uciekła od zgiełku wielkiego miasta, od bolesnych wspomnień, by ukojenie odnaleźć właśnie tam. Przeprowadzka miała być próbą odzyskania siebie. Nie mogła wiedzieć, że w czarującym zaciszu na prowincji będzie musiała zmierzyć się z poważnymi wyzwaniami. Kiedy umierająca przyjaciółka prosi ją, aby odnalazła ojca jej małej córeczki, Łucja nie podejrzewa, że zadanie to zaprowadzi ją w nieoczekiwanym kierunku.
Okazuje się, że miłość czeka na nas tam, gdzie nigdy byśmy się jej nie spodziewali.
Poruszająca powieść Doroty Gąsiorowskiej to przesycona emocjami, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, magiczna historia, od której nie można się oderwać.


W Polskiej, ale nie tylko, literaturze wciąż modna jest ucieczka z wielkiego miasta, jako remedium. Zwykle model jest ten sam, kobieta w średnim wieku, znudzona swoją karierą, małżeństwem, które nie wyszło, ucieka gdzieś na zapadłą więc, rodem z Reymonta i zaczyna tam nieść kaganek oświaty, niczym Siłaczka. Na zapadłej wsi, są ludzie którzy mówią dziwnym akcentem, są dzieci z problemami, albo dorośli zagubieni w życiu. Misją uciekinierki jest naprostowania im życia. Problem jest taki, że: albo dlatego że nie jestem w średnim wieku, albo dlatego że mieszkam na wsi i wiem jak to wygląda, nie mogę jakoś przekonać się do takiej wizji jaką przedstawiają autorki.


Łucja spełnia wymogi. Jest zamożna, z wykształcenia nauczyciel historii, z krótkim epizodem w nauczaniu, marzyła o otwarciu biura podróży, dzięki mężowi udało się spełnić te zachciankę, jednak po latach kobieta przestaje czerpać z tego radość. Nie udało jej urodzić dziecka, oddala się od męża. W końcu się rozstają, mąż uczciwie się z nią rozlicza a Łucja zgłasza się do pracy w miejscowości Różany Gaj, gdzie chociaż było sporo kandydatów, zostaje wybrana w ciemno bo lubi zabytki. Przyjeżdża do miejscowości, zamieszkuje u emerytowanej nauczycielki i zaczyna działać.  Autorka sięga po wiele sprawdzonych chwytów, tajemnica, pałac który popadł w ruinę, ale nosi w sobie długą i tragiczną historię, ciężka choroba, wielka miłość, zagubione dziecko.
To nie jest zła książka i czyta się ją piorunem. Akurat zima sobie o nas przypomniała, więc z butelką cydru w dłoni(pycha! ale dla pełnoletnich!!) patrzyłam w okno za którym padał deszcz ze śniegiem i kartka za kartką mijały szybko, bardzo szybko. Wiem, że moja Mama będzie zauroczona książką.
Książkę czytało mi się dobrze, bo autorka naprawdę sprawnie operuje piórem, jej opisy są plastyczne, łatwo wczuć się i zobaczyć to co opisuje, zresztą nie katuje opisami przyrody. Wieś nie jest aż tak schematyczna, chociaż będę konsekwentna, nie lubię oddawania w piśmie gwary, mazurzenia. Nie lubię i już, bolą mnie od tego oczy. Co jeszcze… mam zastrzeżenia do konstrukcji bohaterów. Autorka konstruuje ich tak, aby wszystko pasowało do akcji, ale moim skromnym zdaniem bez dbania o realizm. Sięgnę do przykładu jaki znam. Dzieci ze wsi, nie nienawidzą rodziców za zabijanie zwierząt, w wieku kilku lat. Uwierzcie mi pochodzę z rodziny wrażliwych na los zwierząt ludzi. Kilkuletnie dziecko wychowane na wsi, traktuje wycieczkę „do pieńka” jako coś normalnego. Na wsi ludzie nie przywiązują się do kur, kaczek, gęsi, królików. Później postrzeganie tego, owszem – może się zmienić, ale w wieku kilku lat na wsi nie jest to jakaś trauma. Tak samo dziecko nie postrzegało czterdzieści lat temu, wsi jako brudną i śmierdzącą, nie miało punktu odniesienia. Po prostu. To jedne z kilku zarzutów jakie stawiam autorce jeśli chodzi o konstrukcję psychiczną  bohaterów.



Nie wszyscy jednak są tak czepliwi, ale ja naprawdę mieszkam od dziecka na wsi i może nie wiem wszystkiego(któż bowiem, wie?), ale wiem i widziałam sporo.

Jeśli ktoś nie jest zapalonym wsiologiem, to może lekturą się rozkoszować. Książka ma rozgrzewać od środka, być bajką dla pań w pewnym wieku, że nigdy nie jest za późno na pewne rzeczy. Dobro tryumfuje, zło przegrywa. Tak jak powinno być.

Czekam na kolejną książkę autorki, wydaje mi się, że ma duży potencjał i możemy się spodziewać po Niej wielu dobrych książek.
Do czytania tej też zachęcam, okładka, styl, treść tworzą ciekawą kompozycję, owszem nie jest ona idealna, bez skazy, ale spróbujcie – ciekawa jestem jak odbierzecie tę książkę!

20 komentarzy:

  1. Ja też jestem ciekawa, jakbym ją odebrała, na wsi się wychowałam i mieszkałam tam 20 lat... A tyle się o tej książce słyszy ostatnio, że boję się, żeby nie okazała się przereklamowana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to znasz ją od podszewki :D Skonfrontuj swoje wspomnienia :)

      Usuń
  2. Ja właśnie ją czytam i po kilkudziesięciu stronach jeszcze się w nią nie wciągnęłam. Nie wiem czemu, ale chyba coś mi w niej przeszkadza, ale jeszcze ciężko mi określić co.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj nie zgodzę się z tym, że dziecko wychowane na wsi traktuje zabijanie zwierząt jako coś normalnego. Pamiętam, że mając kilka lat, przeżywałam to, że sąsiedzi praktykowali właśnie egzekucje drobiu na tym nieszczęsnym pieńku. Także, taka perspektywa nie jest wyssana z palca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo robili to sąsiedzi. Nie miałaś tego w rodzinie. W książce ojciec bohaterki zabijał ptaki, u mnie robiła to ponad połowa kobiet(takie równouprawnienie) i dla mnie to było normalne. Ba rosołek jak smakował.

      Usuń
  4. Choć rzadko zwracam uwagę na okładkę, to ta jednak zwróciła moją uwagę, bije z niej ciepło i chęć poznania poznania historii, która pod nią skrywa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak okładka, też mi od razu wpadła w oczy.

      Usuń
  5. Niedługo zabieram się za tę książkę:) ciekawe czy będę miała podobne odczucia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem wsiologiem, ale mam znacznie więcej zastrzeżeń do tego najnowszego hitu na naszej scenie wydawniczej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie jest idealne, a tutaj jest kawałek do ideału :/

      Usuń
  7. Właśnie miałam nabyć, ale po Twojej recenzji chyba zarezerwuję miejsce na półce dla jakiejś innej książki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam właśnie cześć drugą, i poszukałam w Twoim archiwum czegoś o części pierwszej, żeby skonfrontować wrażenia. Wiedziałam, ze trafiłam pod dobry adres.....
    Ja tez jestem ze wsi, i zgadzam się z tym, co napisałaś o zabijaniu kur.
    W części drugiej Łucja odnawia zamek.Liczę sobie, liczę. koszty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaamek? No oczywiście, tylko obdarci wariaci mieszkają nie- w zamkach :|

      z tej nauczycielskiej pensji odnawia?

      Usuń
    2. Tak jakby z gaży Tomasza. To i tak dobrze, że pracowała w normalnej szkole. Stać ją było na cytuję: 'jedwabną sukienkę przed kolano w pięknym zielonym kolorze'... Jakby pracowała w stowarzyszeniu, to nie miałaby takich luksusów. Pracowałam byłam (czas uprzedni. Świadomie). Jeszcze wczoraj mi się przyśniło, że dyrektorka mnie strofuje, że gazet nie mam za co kupować. Takie koszmarki.

      Ale książka jest OK.
      Ostatnio, gdy pisałyśmy o L4, odpisała pani Danuta Pytlak.

      Usuń
    3. O to lecę zerknąć :P

      Jedwabna sukienka... ja też pracuję w szkole... nie stać mnie na jedwabie :(
      Co robię źle drogie brawo?

      Usuń
  9. Właśnie czytam część drugą i pomyślałam, że skonfrontuję wrażenia z Twoimi z części pierwszej.
    Trafiłam dobrze...
    Zgadzam się z tym, co piszesz o reakcjach na zabijanie kur. To w książce napisano, że dzieci się tym przejmują?>>>> Może te z Warszawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tylko te. Byłam wrażliwa, ale patrzyłam na to od dziecka, dla mnie to było normalne.

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.