Kontynuacja dziejów rodu Leceyów. Majątek Wideacre popadł w ruinę, zaś okoliczni wieśniacy żyją w ubóstwie. Dla występnej Beatrice, której losy opisuje Dziedzictwo, miłość do ziemi okazała się siłą i zgubą. Oto wkracza w życie następne pokolenie. Dzięki niezwykłym talentom Julii Lacey, współdziedziczki majątku, posiadłość zaczyna odzyskiwać dawny blask. Jaką rolę los wyznaczy jej kuzynowi Richardowia
Nie
umiem się uczyć na błędach. Zaczynam
dobrą książkę i łudzę się, że poczucie obowiązku wygra. Ono wygrywa, gdy mam
nóż na gardle i to też jest częściowa, a nie bezwarunkowa kapitulacja.
Pyrrusowe zwycięstwo raczej. No, ale skąd miałam wiedzieć, że „Dziecko
szczęścia”, książka w którą długo nie mogłam się wczytać porwie mnie aż tak? No
nie mogłam. Dlatego teraz przezornie, żadnej książki nie zacznę, póki nie skończę
chałturzyć. Bo inaczej nigdy się nie wyrobię.
„Dziecko
szczęścia” jest kontynuacją powieści tej samej autorki pt: „Dziedzictwo”, którą
czytałam, z trzy lata temu jakieś, więc jak słusznie się domyślacie fabularne
szczegóły uleciały z mej pamięci. Nie trzeba więc znać „Dziedzictwa”, aby
rozsmakować się w „Dziecku szczęścia”, jak we wstępie wspomniałam, początek
szedł mi jak po grudzie, skutkiem czego książka kilka tygodni przeleżała na
nakastliku, czekając na czytanie, w końcu wzięłam ją do pociągu i skutecznie
przepadłam. „Dziecko szczęścia” opowiada o dziedzicach majątku Wideacre z
którego legendarna Beatrice zdjęła majorat. Dlatego dzieci dziedziczą po
połowie są to Richard chory z ambicji syn Beatrice i Julia córka brata
Beatrice, która mieszkańcom jawi się jako wcielenie swojej ciotki z czasów
zanim opanowała kobietę żądza ziemi i posiadania. Julia jest łagodniejsza, ale
posiada to samo, co Beatrice wyczucie tej ziemi. Wiele wskazuje na to, że
klątwa wisząca nad okolicą i martwa, głodna cisza w końcu ustaną. Gdy wraca
ojciec Richarda i robi nowe porządki we wszystkich wstępuje nadzieja. Niestety
Richard tłumi pod skórą buzującą ambicję, zły duch jego matki przetrwał w tym
chłopcu i prędzej czy później sprowadzi tragedię, tym bardziej że Julia, którą
matką uparcie wychowuje na damę nie skarży się i chroni kuzyna, gdy pierwsze
przejawy zła zaczynają wychodzić na jaw.
O
słodki Eru! Jak mnie ta książka wciągnęła. Zapomniałam, że Gregory potrafi tak
hipnotyzować, przykuwać czytelnika do książki niewidzialnymi kajdanami. To jest
jak uzależnienie, nie znajdziesz spokoju dopóki nie dowiesz się jaki będzie
koniec. Nie pierwszy raz Gregory mi to zrobiła i mam nadzieję, że jeszcze
wielokrotnie tak mnie uwiedzie.
Ta
książka jest przewrotna. Pamiętając mroczny koniec poprzedniej dziedziczki, ale
mgliście pamiętając akcję, przez sporą część powieści mamy wrażenie, że
wszystko się odwróci, pomyślność powróci nad Fenny, trzeba tylko pozbyć się
tego Richarda, który jest tak irytujący, że miałam ochotę włożyć ręce w książkę
i potrząsnąć bachorem. Niestety wszyscy głównie wysiłki skupiają na tym by z
Julii zrobić damę, a przymykają oczy na niepokojące sygnały ze strony Richarda.
Z
jednej strony polubiłam Julię i kibicowałam jej ze wszystkich sił, ale to jak
ulegała swojej damskiej naturze, zamiast posłuchać instynktów mnie wkurzało,
sama biegnie ku zatraceniu…
Powiem
wam szczerze, że na początku chciałam przeczytać tę książkę dla zasady, żeby
zamknąć cykl, który rozpoczęłam, teraz cieszę się, że uległam magii autorki.
Gdybym nie znała tej powieści byłabym uboższa o przemyślenia o całą masę
emocji. To wielka sztuka tak zaangażować czytelnika, zwłaszcza takiego jak ja,
który poznał już setki historii, mało co go zaskakuje, porusza aż tak. Ta
książka to zrobiła, bo jest po prostu dobra.
Napisana pięknie, ze starannymi opisami angielskiej wsi i pór roku z
przejmującymi opisami ludzkich losów, z całym ich splątaniem. Z jasnymi
stronami miłości, tkliwością i motylkami oraz z mroczną stroną duszy,
okrucieństwem i czystym złem, które nie wiadomo skąd pochodzi.
Bardzo,
bardzo polecam!!
Zamierzam przeczytać :) Pamiętam jak czytałam "Dziedzictwo". Łooo matko, jak ta książka mnie wciągnęła xd Na początku pamiętam, że nie mogłam ruszyć. Jednak jak już się wciągnęłam, to skończył mi się czas w bibliotece i musiałam książkę oddać, ale dokończyłam ją tego samego popołudnia na komputerze. Pomimo, że nie cierpiałam Beatrice i uważałam, że jest psychiczna, to jednak mnie w pewnym stopniu fascynowała i nie mogłam się już oderwać od powieści. Zaraz po maturze zamierzam nadrabiać zaległości czytelnicze.
OdpowiedzUsuńPrawda? Super, że Ciebie też tak wciągnęła, bo ja pamiętam jak dziwili się, że mnie "Dziedzictwo" tak porwało, chociaż jest takie mroczne.
UsuńBeatrice jest specyficzna, Julia jest inna, ale bywa wkurzająca
Oooo, skoro aż tak się zachwycasz, to MUSZĘ przeczytać. Jednak najpierw wypożyczę sobie "Dziedzictwo", żeby wiedzieć co i jak. Uwielbiam powieści, które tak wciągają.
OdpowiedzUsuńo tak czytanie cięgiem powinno być najlepsze. Nie umknie Ci nic ze smaczków, chociaż może będziesz miała trochę niespodzianek mniej
UsuńCała twórczość Gregory BARDZO mnie kusi i mam nadzieję, że w końcu dorwę jej powieści, aby móc się zatopić w nich... :)
OdpowiedzUsuńja zaczęłam klasycznie od "Kochanic króla" i poszło, dawkuję sobie, chociaż Gregory jest płodna
UsuńJa mam tak praktycznie z każdą książką Gregory, trudno mi się wciągnąć, ale kiedy już to się stanie - świata nie ma :)
OdpowiedzUsuńa najlepsze jest to, że ona tyle pisze i jest jeszcze tyle do nadrobienia!
UsuńRany, pierwszą część przeczytałam tuż przed pisaniem licencjatu, czyli jakieś 3 lata temu. To oznacza, że skandalicznie długo czekam z sięgnięciem po kontynuację, ale im dłużej zwlekam, tym mniejszą motywację mam do przerwania tego stanu. Zmotywowałaś mnie, ale jak pomyślę, że znów utknę w tak opasłym tomisku to zaczynam się złościć :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę trylogię, nie wiem, czy to nie jest najlepsza książka Gregory - w ogóle dzięki, że przypomniałaś mi o tej autorce, już dawno jej nie miałam w rękach :)
OdpowiedzUsuńmoja przyjaciółka namiętnie czyta wszystko Philippy Gregory i jest nią zachwycona. Ja czytałam póki co tylko "Kochanice króla" ale bardzo mi się podobały
OdpowiedzUsuńGrooooza, no nie? Mnie też porwała ta seria, choć miałam opory przed sięgnięciem po Gregory w wydaniu innym, niż jej cykle wojen kuzynów i tudorowski. Jak się okazało, obawy były bezpodstawne, a historia przez nią opowiedziana - znakomita!
OdpowiedzUsuńJa czytałam inne książki tej autorki, ale tę serię mam przed sobą jeszcze :)
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepsza część tej trylogii to "Dziedzictwo". Nie mówię, że dwie pozostałe są złe, ale jakieś takie trochę ślamazarne, jak dla mnie. Niemniej, Gregory ubóstwiam, więc nawet gdyby przepisała książkę telefoniczną, to i tak bym ją przeczytała. :-)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/828585590492895/photos/a.829044107113710.1073741827.828585590492895/1018665114818274/?type=1&theater Zapraszam do udziału w konkursie! :)
OdpowiedzUsuń