Umiłowani,
znowu będzie powtórka. Po średniej, bardzo średniej Córce Robrojka nadal
dzielnie brnę przez Jeżycjadę i
będzie o książce do której częściej wracam, ale która z wiekiem coraz bardziej
mnie drażni. Pragnę Was uspokoić, ten hejt nie będzie trwał bez końca, bo mam
przeczytaną jeszcze chyba tylko jedną część i jakoś ciężko myśli mi się o
powrocie do Kalamburki, dlatego stara
dobra Montgomery, ostatnio umila mi posiłki(dobra rada, gdy gotujecie obiad, uważajcie
z oglądaniem ulubionych filmów, ja się zapatrzyłam w cudownego aktora i mój w
zamyśle delikatny krem z marchwi, wyszedł noooo bardzo pikantny). Christie
kiedyś napisała aby nie wracać do miejsc w których było się szczęśliwym. Może
nie warto wracać do książek, które nam się podobały, bo jednak czas nas uczy
nie tylko pogody, czas nas uczy życia i po upływie kilku lat, inaczej spojrzymy
na pewne sprawy.
Tytuł należy do popularnego cyklu Jeżycjada.
Akcja powieści rozpoczyna się w dniu Świętego Walentego, kiedy to Borejkowie obchodzą nieco spóźnione imieniny dwóch Grzegorzów, męża i syna Gabrysi, kończy się zaś w dniu imienin Róży Pyziakówny, na których obecność solenizantki pozostawia wiele do życzenia.Pomiędzy tymi dwiema datami czytelnik jest świadkiem uroczystości na cześć kilku innych osób - wszystkie opisane z czułością i ciepłem właściwym Borejkowym historiom.
Natalia
uciekła na Cypr, przed lubym Filipem i teraz wraca, wita ją rodzina, która z
okazji jej powrotu przekłada przyjęcie imieninowe Grzegorza – męża Gabrieli i
Ignacego Grzegorza. Tytułowe imieniny będą się przewijały przez całą książkę, bo
w tym tomie co i rusz ktoś świętuje. A to absztyfikanci Pyzy, a to Gabrysia –
co spowoduje wielką awanturę u Borejków, a to ktoś udaje, że ma imieniny. Będą
pierwsze zakochania a także konflikt dorastającej Laury z całym światem. Tom
ten rozgrywa się w przeciągu kilkunastu dni, dzięki czemu jest bardziej
prawdopodobny niż te wielkie zakochania w pięć sekund, ale nie byłabym sobą,
gdybym się nie czepiła.
Po
pierwsze perora Ignacego na temat zmywarki. Oczywiście rodzice i teściowie mają
to do siebie, że zwykle mają coś do powiedzenia, a to jeśli chodzi o nasze
zakupy, a to co do tego gdzie i kiedy jedziemy na wakacje, ale kazanie faceta,
który prawie zagłodził własne dzieci, gdy jego żona była w szpitalu, nigdy sam
herbaty sobie nie zrobi i jedyny jego wkład to łacińskie sentencje, mnie
wkurzyło. Na miejscu męża Gabrieli, wzięłabym żonę i syna pod pachę, nawet z
pasierbicami i wynajęłabym jakąś klitkę. No litości… Zniesmaczyła mnie ta
scena, ale jak pokazuje rozwój tej serii, Ignacy dopiero zaczynał swoje popisy.
Druga
sprawa, Janusz Pyziak, pierwszy mąż Gabrieli. Wraca na tapet, bo o zgrozo,
wyrodna wnuczka Borejków interesuje się swoim ojcem. Nie wiem, jak Wy, ale ja
lubię znać swoją rodzinę, dalszą, a co dopiero ojca. Natomiast po kilkunastu
latach od odejścia, Gabriela, na każde wspomnienie o Januszu, reaguje, jakby
najdalej wczoraj, nakryła go In flagranti,
w łóżku swoich rodziców, z przyjaciółką, a on jeszcze ją okradł. A to wybucha
płaczem, a to każe dziecku przestać pytać. Reszta rodziny tak samo. Nie lubię
Laury, ale rozumiem jej ciekawość. Tym bardziej, że ponieważ jest to książka
młodzieżowa, Pyza – ta zahukana myszka, obsypana zostaje wprost wielbicielami,
jak ongi Ida butami. Laura jest zazdrosna, Pyzie zaś nie jest do śmiechu bo nie
było wolnych miejsc i humanistyczne dziecko, poszło na najściślejszy profil w
liceum. Pogratulować.
A
mimo to, jest coś w tej książce, że lubię do niej wracać, jeszcze w tej części
bohaterowie rozmawiają, a nie umoralniająco przemawiają. Ta część ma coś w sobie. Do tej i do
następnej wracam często, może dlatego, że kupiłam je po dłuższej przerwie, w
książkach jest taka pogoda jaką lubię, gdy zamykam się z książką.
Pamiętam, jak w dzieciństwie zaczytywałam się książkami Musierowicz. Zaczęłam od "Kłamczuchy" i wpadłam po czytelnicze uszka. Do tej pory mam na półce (ciągle niekompletną) Jeżycjadę i myślę, że za jakiś czas znów ruszę śladami Borejków. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
niestety ja późno wpadłam w ten świat, ale nadrobiłam. Teraz chyba tylko "Żaby" mi brakuje
UsuńOj mi jakoś ciężko jest przeczytać całą Jeżycjadę, skończyłam chyba na "Córce Robrojka", bo kompletnie nie pamiętam, żebym poznała akcję "Imienin". Może kiedyś własną córkę zachęcę do czytania chronologicznego i wtedy razem uda nam się poznać wszystkie perypetie Borejków ;)
OdpowiedzUsuńJakie plany :P Wiesz co ja nie wiem, czy młodsze pokolenia zachwycą się starą Jeżycjadą, jest tam wiele uczucia, ale to są książki pisane w tak konkretnym czasie, że nie wiem czy zrozumieją ten świat.
Usuń