Strony

poniedziałek, 28 listopada 2016

"Król" - Szczepan Twardoch [ o bokserach, półświatku, przedwojennej Warszawie]

Najnowsza powieść Szczepana Twardocha  budziła moje obawy. Morfina, powieść chwalona i wynoszona wręcz na ołtarze literackiego kunsztu, nie zachwyciła mnie, a przeciwnie, porządnie znudziła. Do tego stopnia, że Drach leży u mnie i czeka na zmiłowanie od Targów Książki o ile pamiętam, Wieczny Grunwald leży jeszcze dłużej, bo od jakiejś promocji w dyskoncie spożywczym. A jednak kusiła mnie ta najnowsza powieść. Okładka, trochę kusiła, trochę odpychała bo jednak faktycznie sugeruje, że to będzie ambitna powieść. Nie jakieś literackie fiu bździu.



Żydowski gangster. Polskie piekło. Warszawa 1937. Nowa powieść Szczepana Twardocha Piękne samochody, kobiety, zimna wódka i gorąca krew. Boks, dzielnice nędzy i luksusowe burdele, błoto Woli i eleganckie ulice Śródmieścia. Żydzi i Polacy. Getto ławkowe i walki uliczne. Etniczny, społeczny, religijny i polityczny tygiel Warszawy 1937 roku. A ponad wszystkimi podziałami zasady gangsterskiego świata w którym siła jest najcenniejszą walutą. Wszystko zaczyna się w zatłoczonej sali Kina Miejskiego, gdzie rozentuzjazmowana publiczność przygląda się walce bokserskiej. Trwa ostatnie starcie w meczu o drużynowe mistrzostwo stolicy. Polscy kibice dopingują reprezentanta Legii — znanego falangistę Andrzeja Ziembińskiego. Z żydowskich trybun dobiegają okrzyki na cześć zawodnika klubu Makabi Warszawa, Jakuba Szapiry. Ten wieczór należy do niego. Wśród wiwatów jednych i gwizdów drugich, triumfowi Szapiry przyglądają się siedemnastoletni Mojżesz Bernsztajn oraz Kum Kaplica — stary bojownik PPS, socjalista i król warszawskiego półświatka. Czterdzieści lat później, w Tel Awiwie, emerytowany żołnierz Mosze Inbar pochyla się nad maszyną do pisania, by powrócić do wieczoru, w którym po raz pierwszy ujrzał na ringu pięknego, zuchwałego i niezmiernie pewnego siebie boksera. Wówczas nie wiedział jeszcze, że w 1937 roku to właśnie Szapiro, prawa ręka Kaplicy, zabił jego ojca z powodu niespłaconego długu. Nie przypuszczał też, jak wiele w jego życiu zmieni jeden wieczór i spotkanie z Kumem Kaplicą… Targani namiętnościami bohaterowie, żywe konflikty i emocje, wciągająca akcja i jej nieprzewidywalne zwroty. Do tego pierwszy w polskiej powojennej literaturze tak ciekawy i wolny od mitologizowania portret żydowskiego bohatera oraz pasjonujące realia Warszawy lat 30. XX wieku. Literacki knock-out.


Przenosimy się we wspomnieniach bohatera do przedwojennej Warszawy. Dane nam jest poznać żydowskie środowisko, kulturę, poznajemy warszawski półświatek. Bohater często wspomina śmierć swojego ojca, w brutalnych, krwawych okolicznościach. Wraca do okoliczności śmierci, do jej konsekwencji i opowiada swoje życie, jakby napiętnowane przez tę śmierć. Pokazuje nam Warszawę rozdartą konfliktami narodowościowymi, unurzaną w walkach o wpływy, pełną przemocy. Warszawę, która nie przypomina sielskiej pocztówki, jaką najczęściej nam się pokazuje. Będą emocje, jak w najlepszym filmie gangsterskim, będą walki, przemoc, hipnotyzujące kobiety fatalne. Będzie właściwie wszystko.



Gdy zaczęłam czytać tę książkę, już sam styl zdań mnie przeraził. Początkowo. Urywane zdania, powtórzenia, wszystkie środku, które krzyczą – to jest ambitna powieść, pomyślałam, że znowu będzie mrowie rozkmin egzystencjalnych, że znowu autor będzie udowadniał, że potrafi pisać bardzo głęboko. Nie krytykuję tego, bo fachowcy uznali, że to mu naprawdę wychodzi. Chociaż przecież nie do każdego musi trafiać.  Tymczasem w tej książce wystarczy przebrnąć przez pierwszą stronę, nie dać się uprzedzeniom i wskakujemy w naprawdę wartką akcję, pełną zawirowań i silnych emocji.
Oczywiście te egzystencjalne sprawy będą. Jednak moim zdaniem fabuła jest na tyle wciągająca, że nie przygniata ten egzystencjalizm, jest po prostu naturalnym dodatkiem.

Wciągnęła mnie ta powieść, czytało mi się ją dobrze i szybko, chociaż jest bardzo brutalna. Nie wiem czy co wrażliwsi zniosą sceny z wbijaniem noża w dłoń –przykładowo. Sądzę jednak, że niewątpliwy kunszt pisarski Stefana Twardocha, wart jest tej próby.


Książka do nabycia w księgarni Matras

6 komentarzy:

  1. Pelna podziwu dla talentu pisarskiego autora Morfiny (przeczytalam francuska wersje) na pewno siegne po Krola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazdroszczę umiejętnością posługiwania się francuskim....

      Usuń
  2. Mnie w ogóle ta książka nie interesowała. Nazwisko Twardocha, jak piszesz, kojarzyło mi się z literaturą "wyższych" lotów, cięższą... wymagającą. Jednak kiedy kolega opowiedział mi o fabule... wow, zainteresowała mnie i to nieźle. Brzmi naprawdę nietuzinkowo. Dlatego chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyś się nie zawiodła. Twardoch jest specyficzny

      Usuń
  3. No mnie "Morfina" też nie zachwyciła, była po prostu spoko. Dużo słów, mało treści. "Dracha" odpuściłem, ale "Król" zapowiada się ciekawie. Jako, że mamy dość zbliżone gusta to śmiem twierdzić, że mi się spodoba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to się boję, że Ci się nie spodoba i Ty będziesz biegał za mną z widłąmi

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.