Strony

czwartek, 6 kwietnia 2017

"Julia i jej córki" - Colleen Faulkner [ moja ulubiona seria wciąż w formie ]

Oj jak ja lubię takie słoneczne dni. Można korzystać wtedy z uroków mieszkania na wsi. Leżaczek na podwórko, książka w dłoń, ciemne okulary na nos i można czytać. Ponieważ, nadal wielką sympatią darzę serię Kobiety to czytają, bez namysłu chwyciłam z jedną z nowszych powieści z tej serii. Julia i jej córki zbiera fantastyczne recenzje i to od moich zaufanych recenzentów. Nie mogłam się doczekać kiedy i ja dam się porwać tej powieści. Powieść jakby napisana na tę porę roku, te pełne życia żółte kwiaty, to tyle energii na okładce, chociaż teraz, po przeczytaniu, zastanawiam się, co okładka ma wspólnego z treścią powieści. Nie chodzi mi o to, że okładka jest brzydka, bo to zawsze jest kwestią gustu, ale co ma wspólnego z zawartością? Moim zdaniem nic.



Rodzina jest na zawsze...
Dla Julii Maxton nie ma nic straszniejszego niż utrata jednej z trzech córek. Staje w obliczu tej tragedii w dniu, gdy jedna z nich, siedemnastoletnia Haley, powoduje wypadek samochodowy, w którym ginie jej młodsza siostra, Caitlin. Sześć tygodni później rodzina jest na skraju rozpadu. Julia stara się nie okazywać Haley wrogości, ale chowa do niej głęboką urazę. Ben, jej mąż, staje się emocjonalnie obojętny, najmłodsza córka, Izzy, nie potrafi się odnaleźć w całym tym rozgardiaszu, a Haley, choć uparcie twierdzi, że nic jej nie jest, robi wszystko, by temu zaprzeczyć. W obawie przed utratą drugiego dziecka Julia postanawia zabrać Haley w podróż przez cały kraj. Może w samochodzie − gdzieś między Nevadą a Maine − uda się im zasypać przepaść, która je rozdzieliła. Ale najpierw kobieta musi znaleźć odpowiedź na szereg bolesnych pytań. Czy jest dobrą matką? Czy w głębi serca odpowiedzialną i uroczą Caitlin kochała bardziej niż upartą i buntowniczą Haley? Czy Haley w ogóle może jeszcze odnaleźć spokój i pogodzić się z nią? W najbardziej złożonej i skłaniającej do myślenia powieści, jaką ma na swoim koncie Colleen Faulkner, niewyobrażalna tragedia staje się początkiem drogi ku nadziei i wybaczeniu. Szczera i zapadająca w pamięć opowieść ukazuje zaskakujące pokłady siły, dzięki którym rodzina jest w stanie przetrwać nawet największy kryzys.

A o czym jest powieść, skoro żółte kwiatki nie pasują? Ano nie o ogrodnictwie. Powieść opowiada o rodzinie Maxtonów, którą dotknęła niewyobrażalna tragedia. Otóż najstarsza córka Heley, prowadząc samochód, spowodowała wypadek w wyniku którego zginęła środkowa siostra – Caitlin. Caitlin w książce przez wszystkich uważana za ideał, piękna, bystra, miła, kochana. Śmierć córki, spowodowała u Julii depresję, kobieta od kilkudziesięciu dni praktycznie nie wstaje z łóżka, tylko zwinięta w kłębek popłakuje. Życie przepływa obok, małżeństwo, przeżywające kryzys jeszcze przed wypadkiem, zaczyna się sypać. Julia jakby nie zauważa, że jej dwie żyjące córki potrzebują jej pomocy. Ze stuporu nie jest jej wyrwać w stanie nawet wydalenie Haley ze szkoły. Dopiero przypadkowy gest, sprawia, że Julia zaczyna się bać, że utraci kolejne dziecko. Postanawia przejechać z Haley pięćset kilometrów, odwiedzić przyjaciółkę, a po drodze odbudować nić porozumienia. To będzie podróż pełna niespodzianek, ale czy cel zostanie osiągnięty?
 
zakładka prima sort
Temat utraty dziecka nie jest novum, ale już wypadek spowodowany przez jedną siostrę w wyniku którego ginie druga, to już coś rzadziej eksploatowanego. Oczywiście rozumiem dlaczego, to zderzenie niewyobrażalnego cierpienia, utrata jednego dziecka, podświadomy żal do drugiego przy jednoczesnej miłości do żyjącego dziecka. Tutaj mamy jeszcze trzecią siostrą, dziesięcioletnią Izzie z którą na dobrą sprawę nikt nie porozmawiał, dziewczynka jest zagubiona, po swojemu tłumaczy sobie rzeczywistość, a pociechę znajduje w mruczącym, starym kocie i rozmowach ze zmarłą siostrą.
Oj czasami czułam fizyczny ciężar na piersi od przeżywania tej książki. Końcówka sprawiła, że miałam piasek pod powiekami i mało brakowało a bym się popłakała, chociaż jednak trochę brakło. Książka błyskawicznie wciąga. Czyta się jednym tchem i wspaniale odrywa myśli od codzienności.
Kolejna wspaniała pozycja w tej wyjątkowej serii wydawniczej. Cieszę się, że jeszcze mam zapas tych powieści.


Polecam, nie jest to lektura ani lekka, ani łatwa. Jednak bardzo warto.


Książka recenzowana dla portalu Duże Ka

5 komentarzy:

  1. Ja inaczej wykorzystuję mieszkanie na wsi. Las, łąki, i ja z audiobookiem na uszach. Można tak iść godzinami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czyniłam, ale ostatnio nie mam szansy na samotne włóczęgo z audiobookiem

      Usuń
  2. No to rzeczywiście okładka nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam czytać książki w słoneczne dni. Audiobooki tez sa fajne np podczas intensywnego.odpoczynku np bieganie. Fajny blog

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.