Kto
śledzi mojego bloga pewnie wie, że nie jestem frankofilką. Owszem, uważam że
nowowybrany prezydent jest uroczy i wkurza mnie darcie łacha z jego żony, skoro
widać, że się kochają, ale to wychodzi ze mnie sentymentalna idiotka. Nie mam
bzika na punkcie Paryża, może za dużo książek o ciemnej stronie Paryża
czytałam. Kto raz przemierzył śmierdzące kanały tego miasta wraz z Jeanem
Valjeanem ten chyba ma mniejsze skłonności do darzenia afektem miasta stalowej
wieży. Chciałabym tam kiedyś się powłóczyć, ale bez szaleństwa. Dlaczego więc
sięgnęłam po powieść sugerującą dużą zawartość Paryża? Bo miałam ochotę na
romans a Zagubieni w Paryżu,
kojarzyli mi się z romansem, więc wzięłam się do czytania, przy akompaniamencie
poruszającej muzyki.
Valérie – z dwójką dzieci i trzecim w drodze – odchodzi od męża i postanawia ułożyć sobie życie we Francji. Jest rok 1980.
W Paryżu poznaje dużo od siebie starszego Andrzeja, pisarza i tłumacza. I choć wie, że Andrzej ma żonę, zakochuje się bez pamięci. Poznaje też środowisko polskich intelektualistów i artystów i postanawia nauczyć się polskiego. Po jakimś czasie Valérie uzmysławia sobie, że jej ukochany działa w opozycji i jego wizyty w Paryżu mają konspiracyjny charakter.
13 grudnia 1981 świat wstrzymuje oddech.
Valérie nie wie, czy Andrzej w Warszawie żyje. Wbrew wszystkiemu decyduje się na szalony krok: zorganizować pomoc humanitarną i wyruszyć do objętej stanem wojennym Polski. Nie wie jednak, że czeka ją tam kilka przykrych niespodzianek…
Zagubieni w Paryżu to opowieść o przyjaźni między kobietami, ścieżkach prowadzących do wolności, o wzajemnym wspieraniu się i walce o siebie.
Powieść
rozpoczyna się opowieścią o Valerie, pochodzącej z ciekawej, międzynarodowej
rodziny. Valerie bardzo młodo zakochała się w poznanym w Anglii Włochu. Prędko
wyszła za mąż i pojechała za mężem do słonecznej, ale bardzo tradycyjnej
Italii. Wychowana bardzo nowocześnie Valerie nie mogła pogodzić się z tamtejszą
filozofią życia, z teściowej będącą władczynią absolutną rodziny, dlatego z
dwójką małych dzieci i trzecim w drodze ucieka od męża i rozpoczyna tułaczkę,
przez Europę, do Australii a później znów do Europy. Finalnie Valerie osiedla się w Paryżu, tam
przypadkiem poznaje Andrzeja opozycjonistę z Polski, o którym to kraju Valerie
nie wie za dużo. Jednak ta znajomość inspiruje ją, uczy się języka, poznaje
Polaków. Ta książka to tylko pozornie romans, tak naprawdę to historia
poplątanych ludzkich losów, wpływu historii na relacje międzyludzkie i…
zobaczymy co Wy odkryjecie.
Zagubieni w Paryżu
to debiut Anny Laury Rucińskiej, widać wyraźnie potrzebę doszlifowania stylu.
Bardzo dużo opisów, takich urywanych. Autorka coś opisuje i zaczyna nowy
akapit, bez dokończenia myśli, bez podsumowania, to sprawia wrażenie bardzo
ambitnego tekstu, ale w przypadku prozaicznej rozmowy, czy opisu jest trochę
kuriozalne.
Wydaje
mi się, że autorka ma naprawdę ciekawy pomysł na powieść, taka książka byłaby
fantastycznym wydarzeniem za granicą, bo jednak opisywanie obserwacji i
przemyśleń obcokrajowca, na stan wojenny, komunizm w Polsce, ale jednak przez
polską autorkę, gdy jest to powieść adresowana do Polaków, to jest dla mnie
komplikowanie spraw prostych. Ale to jest moje odczucie, w sumie kogoś może
ciekawić jak obcokrajowcy postrzegali to wszystko, niemniej uważam, że byłoby
to bardziej autentyczne, gdyby o tym pisał obcokrajowiec. Ponieważ sama stanu
wojennego nie przeżyłam bo się urodziłam dużo później(dajcie mi się nacieszyć
tym dużo : P), więc co do realizmu się nie wypowiem. Ot co.
Niewątpliwie
autorka zna Paryż bo opisuje go z takim smakiem, z taką pasją, że miałam ochotę spakować
walizkę i jechać, zobaczyć to wszystko, pospacerować tymi ulicami. Wydaje mi
się, że fani Paryża w literaturze będą usatysfakcjonowani, zwłaszcza
początkowymi opisami.
Chociaż
oczekiwałam romansu to tak naprawdę trochę co innego dostałam, celowo nie
piszę, że się zawiodłam, bo zamiast ckliwego romasidełka, pośród Pól
Elizejskich dostałam naprawdę niezłą powieść obyczajową o ludzkich perypetiach,
które plączą się jak słuchawki w kieszeni. Trochę polityki, trochę historii,
ale dużo ludzkich problemów. Taka książka niespodzianka, jak fasolka wszystkich
smaków, do końca nie wiesz co dostaniesz.
Dzień dobry Kasiu,
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie czytania "Zagubionych...". Zachęciła mnie do sięgnięcia po książkę okładka i Paryż (Paryż jest piękny, francuski jeszcze piękniejszy!), ale...opinia będzie druzgocąca....dawno nie zdarzyło mi się czytać tak słabej książki. Temat na książkę bardzo ciekawy, ale narracja fatalna...w sumie napiszę tak...:" Zagubieni.." - powieść, którą spodziewałam się pochłonąć w jeden wieczór. Nie będzie mi dane właśnie ze względu na narrację. Pozdrawiam Iza
Niestety zasadniczo się zgadzam. Tzn. myślałam, że to mój odbiór. Dlatego pisze o konieczności doszlifowania narracji.
UsuńZnowu napisałam za dobrze o książce... a nie chcialam znowu być wredna... Pomysł jest niezły, ale autorka jeszcze musi dużo popracować.