Już
nie pierwszy raz sięgnęłam po powieść Elżbiety Rodzeń. Pierwsza książka to był
trochę przypadek, ale gdy podczas czytania nie chciałam wyjść z domu i obłożyłam się chusteczkami, a później
zwinęłam się w kłębek, wiedziałam, że narodziła się nowa fanka autorki. Od tej
pory premiera każdej nowej powieści jest bardzo, bardzo wyczekiwana. Gdy w
końcu trafiła pod mą strzechę powieść „Przyszłość ma twoje imię” chciałam
rzucić wszystko i czytać, bogowie jaką miałam ochotę na tę książkę, dałam jej
odczekać swoje w kolejce i… gdy już w końcu się do niej zabrałam, poszłam spać
po trzeciej nad ranem, żeby nie usłyszeć OPRu od rodziny. Rano wstałam i z
ręcznikiem papierowym w dłoni(nie chciało mi się szukać chusteczek). Będę
potrzebowała z dwóch godzin gry i kilkunastu kilometrów na rowerze, aby
przegryźć te uczucia. Powiem jedno, książka jest lepsza od Zimowej miłości ale rozdrabnia duszę w sposób zbliżony do Dziewczyny o kruchym sercu, znowu będzie
mnie bolała głowa po kilkugodzinnym szlochaniu.
Blanka właśnie wyprowadziła się od rodziców, zaczyna studia i pracę. Wciąż zmaga się z jednym wydarzeniem z przeszłości – kilka lat wcześniej padła ofiarą napadu i do dziś słabo radzi sobie z jego skutkami. Teraz szuka spokoju i zapomnienia. Poznanie Mateusza wprowadza zamieszanie w jej życie. Dziewczyna czuje się niezręcznie z powodu jego przeszłości, gdyż okazuje się, że spał on niemal z każdą dziewczyną z ich wspólnej pracy.
Mateusz nie miał łatwego życia. Odkąd skończył piętnaście lat, musiał nieustannie walczyć o siebie, o swojego brata, o przetrwanie. Teraz ciężko pracuje, aby zasłużyć sobie na zaufanie Blanki. Czy zaskakujące fakty z ich życia pozwolą im spojrzeć z nadzieją w przyszłość?
Blanka
zaczyna studia, to dla niej duży krok, bo od kilku lat nie wychodziła z domu a
przeżyć pozwalały jej tylko antydepresanty i terapia, przy czym była to raczej
wegetacja. Teraz chce zacząć żyć i chociaż trauma jaką niesie w sobie od chwili
napadu, trzy lata wcześniej, który zburzył jej spokój i świat, jest wciąż
ogromna to dziewczyna chce w końcu się usamodzielnić. Poznaje Mateusza,
chłopaka który sprawia wrażenie przystojnego playboya. Podobno zaliczył każdą
dziewczynę w okolicy i nie jest to bynajmniej pilnie strzeżona tajemnica.
Blankę przed nim ostrzega kuzynka, która na rok użycza dziewczynie mieszkania.
A jednak los jakby próbował ich zetknąć ze sobą na przekór wszystkiemu. Wbrew
wszystkim ostrzeżeniom które słyszą. Dwie osoby z problemami, ze złą
przeszłością, z poranionymi duszami, skoro dwa minusy dają plus, to czy dwie
złe historie mogą dać nadzieję?
Bogowie,
jak mnie ta książka porwałą, teraz jestem całą rozedrgana, cała w myślach. Będę
zadeklarowaną fanką Elżbiety Rodzeń i mam nadzieję, że jej mąż dostanie ten
kurs pilotażu, a przynajmniej ja trzymam kciuki!! Gdy połowa blogosfery
zachwyca się powieściami Mii Sheridan, na polskim rynku mamy autorkę, która
naprawdę potrafi pisać o uczuciach, tak pięknie, że wzbijają się tabuny motyli,
że w gardle dławi ze wzruszenia. Porywająca powieść. Wspaniała, mocna jak
szatańska kawa. Oj nieprędko ją zapomnę.
Kocham
właśnie takie romanse, które niby są banalne, ale jednak od tego banału tak
dalekie. Mamy dwójkę ludzi z problemami i to pomimo że oboje są młodzi problemy
nie są błahe. Oboje są w wieku w którym tak wiele rzeczy sprawia problem,
chociaż w porównaniu z resztą życia to drobnostki, ale w ich przypadku tak nie
jest. Wydarzyło się coś co zmieniło trajektorię ich lotu, zaważyło na życiu i
konsekwencje wciąż jeszcze nie wszystkie się dokonały.
Elżbieta
Rodzeń pisze dojrzale, ale nie dołująco, gra na emocjach, wzrusza. Owszem i w
tej książce nie uciekniemy od erotyki, ale moim zdaniem bardzo wyważonej, nie
jest to książkowe porno. Dla mnie naprawdę idealna powieść o miłości. Uwielbiam
takie i domagam się więcej, a nie że jedna na pół roku!!
Przyszłość ma twoje imię, Elżbieta Rodzeń, liczba stron: 544
Hmmm nie kojarze autorki ale kojarze ksiazke. Natomiast tego typu powiesci to cos co lubie przeczytac od czasu do czasu bo to one moga dac milego kopa na reszte dnia. Ooglnie nie rozmyslam godzinami ale coz podcza czytania czlowiek sie zatraca. Wiec czemu by nie sprobowac z ta pozycja? :D
OdpowiedzUsuńDodatek specjalny :D
1. Czytam recenzje
2. Chce napisac komentarz
3. Woooo dlugi wstep od autorki bloga
4. Pisze, nareszcie :D
Nie dziwie sie ze cos takiego sie pojawilo ;)
Bez wstępu trudno, a czasami się rozpiszę ;)
UsuńTakie książki bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też :D
UsuńNie znam co prawda żadnej książki tej autorki, ale naczytałam się tylu pozytywów, że zaraz tu umrę jeśli nie dorwę jej natychmiast w swoje łapki! Polskie autorki coraz bardziej mnie zaskakują. Pozytywnie! Często zdarza się, że piszą o wiele lepsze historie niż niektóre pożal się Boże autorki bestsellerów New York Time'sa ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W krainie absurdu
Hej, bardzo Ci dziękuję za komentarz i zgadzam się z nim, ale proszę o nieumieszczanie linków w komentarzach :)
UsuńJuż czeka na półce. Oby spodobała mi się tak samo :)
OdpowiedzUsuńna pewno, to piękna książka
UsuńNa długo zapadnie mi w pamięci. <3
OdpowiedzUsuńa kto pierwszy agitował za autorką??????
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie. Dawno nie czytałam książki o takiej tematyce, będę mieć tę książkę na uwadze i w wolnej chwili kiedyś możliwe, że przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest warta uwagi. Czytałam kilka dni temu i wiem o czym piszesz bo miałam podobnie.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu poznać twórczość pisarki, bo piszecie o niej (z Irenką) tak wspaniale, że nie można nie sięgnąć :)
OdpowiedzUsuń