Zaczął
się ten tydzień ewidentnie romansowo. Postanowiłam kontynuować przygodę z
historiami romansowymi, a że dodatkowo wyczytuję książki, które kupiłam
przynajmniej w ubiegłym roku. Wzięłam się więc za Hoover, bo leżała ta książka
koło łóżka, a rok 2017 był takim rokiem odkrywania Hoover, był takim
rokiem, gdy odkryłam radość czytania
lekkich książek, żeby udawać się na wewnętrzną emigrację. Irena, oczywiście
polecała, ale ona jest nieobiektywna, bo każdy wie, że ona jest pierwszą
kapłanką z sekty Hoover. Opis z tyłu książki niewiele mi mówił, początek
książki zaś każe przygotować się na dawkę muzyki. Mnie to przekonuje średnio,
bo wolę sobie sama muzykę dobierać do tego co czytam. Jednak uznałam, że nie
będę się uprzedzała.
Książka autorki powieści „Hopeless”.Bestseller „New York Timesa”.Drugie miejsce w plebiscycie Goodreads Choice Awards 2014 w kategorii Romans.
On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…
„Maybe Someday” to opowieść o ludziach rozdartych między „może kiedyś” a „właśnie teraz”, o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem.
Sydney
w swoje urodziny traci wszystko. Dowiaduje się, że jej chłopak zdradza ją z jej
przyjaciółką i współlokatorką, dawszy im po twarzy, jak stała, wybiega z domu,
chce się wyprowadzić, ale zapomina o torebce, wtedy w sukurs przychodzi jej
dalszy sąsiad, z którym od pewnego czasu nawiązała relację. Chłopak ma zwyczaj
grywać na gitarze, siedząc na balkonie. Sydney lubi wychodzić i go słuchać. Od
miłości do muzyki, zaczyna się ich znajomość. Ridge przygarnia Sydney, w zamian
za to, że ona będzie pisała teksty do jego piosenek. Dla dziewczyny, która jest
sama w mieście i została zdradzona przez dwie bliskie osoby, to jak los na
loterii, tylko fortuna bywa przewrotna.
Mam
bardzo ambiwalentne uczucia, jeżeli chodzi o tę powieść. Bardzo. Nie chodzi o
to, że Ridge jest facetem idealnym, a autorka wykorzystuje jego defekt, by
pokazać, jego super ekstra wrażliwość,
obdarowuje go traumatycznym dzieciństwem, a wyposaża go w cechy, które
sprawiają, że każda kobieta się zakocha, jest wrażliwy, jest superbohaterem,
nie użala się nad sobą, przeciwnie, próbuje
pomagać każdemu. Jest idealnym chłopakiem, kocha, szanuje, chociaż w
pewnym momencie i na tym wizerunku pojawia się rysa, tylko, że nie będzie
bucem, który się odkochał i nie umie zerwać, ale jest wrażliwcem, który
zakochał się w dwóch kobietach jednocześnie. I tak powinien dostać po pysku.
Niezależnie od tego co się dzieje w związku, należy go zakończyć, zanim
chociażby pożądliwie zacznie się patrzeć na drugą osobę. Dla mnie taki wątek,
tak poprowadzony, zasadniczo sprawia, że facet przestaje być dla mnie cudowny,
staje się bucem, który raz znowu się zakochał będąc, w rzekomo udanym związku.
I tyle.
Sydney
zaś jest taką lebiegą, dziewczyną, która owszem, umie dać po pysku, gdy trzeba,
ale zasadniczo płacze z byle powodu, bo ją pocałował, bo przestał ją całować,
bo przestał grać, bo zamrugał, bo przełknął ślinę… Tak kobiety płaczą, ale
gdyby robiły to tak często, z takich powodów, musiałybyśmy nosić ze sobą worek
z kroplówką i nawadniać organizm, bo groziłoby nam odwodnienie i OIOM.
Nie
umiem się zdecydować, co przeważa, czy te wątki które mi się podobały, a więc
niepełnosprawność, uwrażliwienie w tym temacie, ładny wątek muzyczny, czy te
infantylne fragmenty, które jednak mi przeszkadzały. Chyba się nie zdecyduję!
Ocena:
5
Postanowiłam zajrzeć co myślisz o jednej z moich ulubionych książek p. Hoover. Odkryłam ją we wrześniu 2017 roku i stała się moją ulubioną autorką. Ridge należy do moich miłości książkowych i mimo, że zgadzam się z Tobą w kwestii, że nie był tak zaangażowany w swoją dziewczynę, to go rozumiem. Postaw się w jego sytuacji. Ja często tak robię. Trudno byłoby mi zostawić osobę, którą postanowiłam się opiekować i z nią być. Tym bardziej, że pomiędzy nami jest "dobrze", a ona w moim mniemaniu mnie potrzebuje. Nigdy nie przewidzimy, że spotkamy osobę, z którą będziemy mieć taką chemię, że to będzie wręcz nie do opisania.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o płaczliwość, to niestety jestem taka jak bohaterka tej książki. Czasami wystarczy, że o czymś opowiadam i zaczynam płakać. Nawet jeśli coś mnie zachwyciło i wzruszyło równocześnie. Moim błędem jest, że jeszcze wstydzę się tych emocji bardzo, a nie powinnam, ale może z tego wyrosnę.
Nigdy nie przewidzimy, właśnie, dlatego należy końćzyć to co się zaczęło, albo nie łądować się w nic nowego. Ja na miejscu Sydney już zawsze bym się bała.
UsuńTeż jestem płaczką, bez kroplówki obywam się tylko cudem. Nie ma czego się wstydzić. Uczuciowość to część nas ;)
Czytałam Hopeless i infantylizm mnie przytłoczył. Wątpię, byśmy ja i p.; Colleen się kiedykolwiek polubiły :(
OdpowiedzUsuńA ta akurat, dawno temu, mi się podobała!
UsuńHi hi hi, trochę pouśmiechałam się, czytając tę opinię. Cóż, mam za sobą trzy powieści Hoover - każdą wspominam miło, ale zdecydowanie bez rewelacji i fajerwerków. Autorka nie skradła mojego serca, według mnie pisze dość schematycznie, dlatego nie stałam się jej fanką, chociaż rozumiem, że innych zauroczyła.
OdpowiedzUsuńBo to miała być tak pół-żartem. Doceniam to jak pisze o uczuciach, ale tu już weszła na grząski teren.
Usuń