Strony

niedziela, 29 lipca 2018

"Dziewczyny z Wołynia" - Anna Herbich [ gdy sasiad wrogiem ]

W tej książce splotły się moje ulubione elementy, jedna z ukochanych obecnie serii wydawniczych, czyli Prawdziwe historie i niezwykły talent Anny Herbich. Do tej pory czytałam wszystkie książki autorki, ale tej bałam się najbardziej. Stwierdziłam, że skoro i tak spać nie mogę bo mnie dusi, to sobie kilka historii przeczytam, a dokończę w kolejce u lekarza, bo spodziewałam się tłumów. Poszłam spać po pierwszej, bo nie umiałam jednak odłożyć tej książki, pełnej prostoty i okrucieństwa. Chyba najlepsza książka Anny Herbich, która nie wzrusza do łez, ale po prostu poraża, ta książka paraliżuje i mrozi krew w żyłach, a to nie odległe, barbarzyńskie czasy, to wcale nie tak daleka historia, uczestniczy tych dramatów wciąż żyją.



Dzieci przetrwały rzeź. Teraz opowiadają historię zamordowanych rodziców i dziadków.
Rozalia miała osiem lat, gdy schowana w piwnicy słyszała ostatnie słowa umierającej matki i siostry.
Zofia pamięta złowieszczą przestrogę – „Jutro ma was tu nie być. Będą mordowali". Tak ostrzega ich wiejska położna, Ukrainka. Nikt w to nie wierzy. Pogrom przetrwa jedynie garstka.
Teodora uczestniczyła we mszy, kiedy Ukraińcy zaatakowali kościół w Kisielinie. Uratowała się z płonącej dzwonnicy. To jest jej pierwsze spotkanie z banderowcami. Niestety nie ostatnie.
W 1939 roku sielskie życie na Wołyniu się kończy. Polska upada, zmieniający się okupanci sieją postrach. Jednak największe zagrożenie przychodzi ze strony, z której nikt się tego nie spodziewał. Sąsiadów. Kumów. Ukraińców. Wiedzeni banderowską wizja Ukrainy zaczynają mordować Polaków.
Wołyńskie dziewczęta były jeszcze dziećmi, gdy rozpoczął się pogrom. Widziały śmierć rodziców, braci, sióstr i rzeź całych wsi. Słyszały błagania bezbronnych ofiar opętanych szałem mordu Ukraińców. Z dnia na dzień straciły nie tylko najbliższych, ale również swoją ojcowiznę.
Nowa książka autorki bestsellerowych Dziewczyn z Powstania, Dziewczyn z Syberii i Dziewczyn z Solidarności.


Niedawno w telewizji puszczali Wołyń nie odważyłam się oglądać tego filmu i od razu do tego się przyznaję. Książki jednak byłam ciekawa, bo poznałam już styl Anny Herbich, wiem jak jest subtelna, jak nie bierze sobie za cel epatowania okrucieństwem, nie chce szokować. Dziewięć histori, opowiedzianych przez kobiety, jak to w przypadku książek Herbich mamy solidny przekrój wiekowy, od kilkuletniego dziecka, któremu pogrom odbierze pamięć, po nastolatki, młode kobiety które podczas wojny dorastały, zakochiwały się i doskonale wiedziały co się zbliża, ale jak większość Polaków, nie wierzyli, że te pogłoski będą prawdziwe. Te opowieści, to świadectwo, historycy zajmują się badaniem powodów tego ludobójstwa, chociaż sądzę, że nigdy nie uzyskamy satysfakcjonującej odpowiedzi. Ta książka zresztą nie ma odpowiadać na pytania, ta książka jest by ją czuć. Anna Herbich pozwala by mówiły emocje, by czuć tę atmosferę. Banderowcy okrążający kościół, zarzynający ludzi na oczach ich bliskich, oblężenie strychu, granaty, a później ucieczka podczas której radość z ocalenia miesza się z bólem po stracie krewnych. Dziewczynka, która przeżyje, bo wykorzysta chwilę nieuwagi i skryje się za płotem. Schrony w piwnicy, Ukraińcy, którzy najpierw ostrzegali, a później szabrowali dobytek. Książka o dzieciach, które patrzyły na śmierć rodziców, niewyobrażalny dramat, koszmar. Tego się nie da streścić, musicie to przeczytać.


Jak przyznałam się wcześniej, książkę przeczytałam dosłownie w jeden wieczór. Nie umiałam jej odłożyć, chociaż jest to lektura wstrząsająca, gdybym miała z piętnaście lat mniej miałabym koszmary. Nie chodzi nawet o opisy, bo akurat ci, którzy ocaleli nie mówią o tym wprost, raczej opowiadają o tym co słyszeli, bardziej mnie dotknęło to poczucie zagrożenia. Tutaj śmierć nie przyszła od wroga narodu, od jakiegoś bezimiennego przywódcy, który wydał rozkaz, tutaj nagle wybuchła nienawiść ze strony tych, z którymi od lat się żyło. Wczoraj pożyczaliście sobie cukier, dziś oni przychodzą i zabijają, bez litości.
Czytałam tę książkę w nocy, jak już wspomniałam, no i wyszłam odetchnąć, za dom, cicha, spokojna wieś, na trawie lśni nocna rosa, niebo czyste, jasno jak w dzień, bo księżyc. Cisza i spokój. Jak na Wołyniu, co się tam działo to jest nie do wyobrażenia. Próbujcie sobie wizualizować tę grozę, świadomość, że dookoła jest zło i wrogość.
Wstrząsająca lektura i jak u Anny Herbich to jest w standardzie napisana tak, że udziału autorki, nie widać, słuchać głosy ofiar, autentyczne i poruszające. Warta uwagi książka! Trzeba przeczytać!


Książka recenzowana dla portalu Duże Ka

2 komentarze:

  1. Tę książkę muszę koniecznie przeczytać, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w trakcie czytania i bardzo mnie wciągnęła ;). Bardzo podoba mi się styl Anny Herbich, która pozwala swoim bohaterkom opowiadać i nie ingeruje w to swoimi dopowiedzeniami.
    Film "Wołyń" oglądałam i uważam, że jest dobry, ale do obejrzenia raz - podobnie jak "Katyń"

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.